NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Watts, Peter - "Echopraksja" (wyd. 2024)

Fawcett, Heather - "Emily Wilde Atlas Zaczarowanych Krain"

Ukazały się

Gołkowski, Michał & Głowacki, Maciej - "Dawno temu i nieprawda"


 Dębski, Rafał - "Wilkozacy. Księżycowy Sztylet" (Drageus)

 Brown, Pierce - "Żelazny złoty" (wyd. 2024)

 Smerliński, Tomasz - "Oxygen 2088"

 Tidhar, Lavie - "Neom"

 Jordan, Robert; Sanderson, Brandon - "Pamięć światłości" (nowa edycja)

 Tolkien, J.R.R - "Silmarillion. Edycja specjalna z ilustracjami autora"

 antologia - "Duch na rozstaju dróg. Bożonarodzeniowa antologia opowieści niesamowitych"

Linki

Henry, Christina - "Dziewczyna w czerwieni"
Wydawnictwo: Vesper
Tytuł oryginału: The Girl in Red
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Data wydania: Listopad 2024
Wydanie: I
ISBN: 9788377315156
Oprawa: Twarda
Format: 140x205
Liczba stron: 320
Cena: 59,90
Rok wydania oryginału: 2019



Henry, Christina - "Dziewczyna w czerwieni"

Rozdział 1
DRESZCZ STRACHU

Gdzieś w amerykańskich lasach

Facet po drugiej stronie ogniska zmierzył ją wzrokiem: od dzikich loków wystających spod czerwonego kaptura aż po nieduży toporek leżący przy niej na ziemi. Jego wzrok przemknął z zaschniętej krwi na ostrzu, które w blasku ognia wyglądało jak cień, na plecak z prowiantem, a potem znów na jej twarz o wyrazie bezbarwnym jak budyń.
Red świetnie wiedziała, co on sobie pomyślał i co w swoim mniemaniu będzie teraz mógł jej zrobić. Tacy mężczyźni byli wszędzie, przed rozpadem i po rozpadzie świata, toteż nietrudno odgadnąć, co się kryje za ich spojrzeniem. Z pewnością gwałcił, mordował i grabił, odkąd nastał Kryzys (zawsze myślała to słowo z wielkiej litery). Krzywdził tych, których uznał za słabych lub których brał z zaskoczenia, i dzięki temu pozostał przy życiu.
Wiele osób sądziło, że można bez trudu ją wykorzystać – Red była kobietą z protezą nogi, przez co mogła wydawać się powolna lub nieporadna. I wiele osób przekonywało się, że jest w błędzie. Ktoś właśnie przekonał się o tym chwilę wcześniej. Świadczyła o tym krew na toporku, przyciągająca uwagę mężczyzny, który podszedł do jej ogniska, choć go bynajmniej nie zapraszano.
Mogła wyczyścić ostrze, lecz nie z obawy, że go wystraszy. Powinna to zrobić, bo oprócz mózgu toporek był jej jedyną bronią i należało o niego dbać.
Facet wyłonił się spomiędzy drzew i wszedł na polanę pewnym siebie krokiem, jakby mówił: „Hej, malutka, przyda ci się moje towarzystwo”. Powiedział, że noc jest chłodna i że jej ognisko fajnie wygląda. Na głowie miał sztywną szczecinę, jakby wcześniej ogolił głowę, ale włosy zaczęły odrastać. Ogolił się, bo był żołnierzem? Jeśli istotnie wcześniej nim był, to teraz stał się już pewnie dezerterem. Był bardzo szczupły, ale też solidnie umięśniony, i kojarzył się Red z kojotem. Z wygłodzonym kojotem.
Nie sprawiał wrażenia chorego, to najważniejsze. Ma się rozumieć, tuż po zarażeniu nikt nie wyglądał na chorego, lecz wkrótce potem człowiek zaczynał kaszleć, a oczy czerwieniły się od pękających naczynek krwionośnych. Przez kilka pierwszych dni Kaszlenia objawy były myląco łagodne: właśnie kaszel i suchość w gardle. To jednak nie mijało i nagle przeistaczało się w coś znacznie poważniejszego, jakby drobna potyczka przekształciła się niepostrzeżenie w wojnę światową.
Red zauważyła, że pod postrzępioną kurtką polową mężczyzna miał wybrzuszenie na wysokości biodra. Była ciekawa – interesownie ciekawa – czy on naprawdę umie posługiwać się bronią, czy może obnosząc się z nią, czuje się bardziej męski.
Czekała. Nie musiała zachowywać się uprzejmie wobec człowieka, który widzi w niej swoją kolejną ofiarę. Nie przedstawił się, choć już wyciągnął dłonie nad ognisko, które Red rozpaliła z niemałym trudem.
– Ty jesteś…? – zaczął i ponownie zlustrował ją wzrokiem. Jego oczy zatrzymały się na chwilę, gdy dostrzegł błysk metalu na jej lewej kostce, widocznej pod zakładką podwiniętych spodni.
– Czym niby jestem? – spytała tonem niezachęcającym do podjęcia rozmowy.
Zawahał się, jakby zmienił zdanie, po czym wskazał na swoją twarz.
– Oczy masz jasne, ale skórę brązową. Wyglądasz jak mieszaniec.
Posłała mu swoje najbardziej bezbarwne spojrzenie. Jej twarz była równie ekspresyjna jak bochenek pakowanego w folię chleba.
– Mieszaniec? – powtórzyła za nim, udając, że nie rozumie.
Red miała bliżej nieokreślony wygląd osoby rasy mieszanej, co wprawiało w dezorientację ludzi białych, niewiedzących, w jakiej przegródce ją umieścić. Mogła być pół-Afrykanką albo też kimś z Bliskiego Wschodu. Mogła być Latynoską albo po prostu ciemną Włoszką. Zielononiebieskie oczy, które odziedziczyła po ojcu, jeszcze bardziej pogłębiały niepewność.
Przyglądano się zawsze jej włosom, szukając tam jakichś wskazówek, lecz takie pokaźne loki mógł mieć właściwie każdy. Przywykła już do badawczych spojrzeń i głupich pytań, z którymi zmagała się przez całe życie, ale dziwiło ją (choć nie powinno), jak wielu ludzi przejmuje się takimi idiotyzmami w czasach, gdy zbliża się koniec świata.
– Zastanawiałem się tylko… – zaczął.
– W moich stronach najpierw trzeba się przedstawić. Dopiero potem można spytać o pochodzenie.
– Racja – odparł. Stracił już nieco pewności siebie, z którą pojawił się na polanie. – Co robisz tu sama? Myślałem, że wszyscy mieli się zgłosić do najbliższych ośrodków kwarantanny – powiedział po chwili, ignorując jej napomnienie.
Nie zostaną przyjaciółmi. Red nie była tym zasmucona.
– A co ty robisz tu sam? – zapytała.
– No tak – odrzekł, szurając nogami. Uciekał wzrokiem na wszystkie strony. Na pewno szykował jakieś kłamstwo. – W tych ciemnościach zgubiłem przyjaciół. Rozdzieliliśmy się, bo zjawili się żołnierze.
– Żołnierze? – spytała Red tonem ostrzejszym, niżby chciała. – Pieszy patrol?
– Tak.
– Ilu ich było?
Wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Paru. Było ciemno, a my nie chcieliśmy iść do ośrodka. Tak jak i ty.
Nie próbuj udawać, że mamy ze sobą coś wspólnego.
– Idziesz od szosy? Wiesz, dokąd poszli? Szli za tobą?
– Nie, zmyliłem trop. Nie słyszałem ich za sobą.
Wymyślił to chyba, by jakoś wytłumaczyć się z faktu, że jest sam w lesie, bez prowiantu i bez towarzyszy. I że węszy przy jej ognisku, jakby chciał zdobyć coś, czego mu brakuje.
Red miała szczerą nadzieję, że gość jest tak załgany, na jakiego wygląda, bo wolała nie natknąć się na żołnierzy. Rząd chciał zgromadzić wszystkich w ośrodkach kwarantanny („aby zapewnić bezpieczeństwo i zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się epidemii” – Red aż prychnęła, dowiedziawszy się o tym zarządzeniu, ponieważ skupienie ludzi na niewielkiej przestrzeni to przecież przepis na szybkie szerzenie się zarazy; rządowi lekarze powinni być mądrzejsi), a ona na kwarantannę nie miała czasu. Musiała dotrzeć do swojej babci i wciąż miała przed sobą długą drogę.
Wcześniej tego samego dnia znalazła się w pobliżu ekspresówki. Odczuwała wtedy niepokój, bo żołnierze (i ludzie ogólnie) częściej przebywali właśnie w pobliżu dróg ekspresowych, szos i miasteczek. Nie natrafiła co prawda na żaden patrol, lecz dwie albo trzy mile w głąb lasu, licząc od ekspresówki zaliczyła pewien nieduży… konflikt… z trojgiem zwykłych ludzi. Od tej chwili oddalała się prędko od miejsc, w których mogła na kogoś się natknąć. Nie zamierzała dołączyć do żadnej grupy.
Nie poprosiła zatem kojota, by przysiadł się do niej, on zaś nie wiedział, jak ma się teraz zachować. Red widziała na jego twarzy zapowiedź tego, co w jego mniemaniu powinno się zaraz wydarzyć.
Zakładał, że będzie uprzejma, że przystanie na jego towarzystwo. Zakładał, że mu zaufa, bo była sama, on również był sam, a przecież ludzie to stadne zwierzęta, które z natury rzeczy ciążą ku sobie. A potem, gdy ona straci czujność lub zaśnie, facet weźmie od niej to, co chce jej zabrać, i pójdzie w siną dal. Nie trzymała się jego scenariusza, a on nie umiał improwizować.
Matka nie wychowała jej na idiotkę, toteż nie miała teraz zamiaru zaprosić kojota na kolację. Pomieszała gotujący się na ogniu gulasz i stwierdziła, że jest już wystarczająco gorący.
– Ładnie pachnie – rzekł mężczyzna z nadzieją w głosie.
– Jasne, że ładnie – odparła Red. Zdjęła rondel z ognia i nalała trochę gulaszu do miski turystycznej.
– Od wczoraj, cholera, nic nie jadłem – powiedział facet.
Red położyła rondel na kolanach, nabrała odrobinę na łyżkę i włożyła ją do ust. Gulasz nie nadawał się jeszcze do jedzenia, był bowiem gorący, zbyt gorący, i parzył w język. Red wiedziała, że na kilka godzin straci smak, ale nie dała tego po sobie poznać. Patrzyła tylko na kojota i czekała, aż zrobi to, co ma zrobić.
Gdy zmrużył oczy, dostrzegła w nim drapieżnika, którego próbował ukrywać pod miłą maską.
– W moich stronach ludzie dzielą się jedzeniem z kimś, kto go nie ma – powiedział.
– Co ty powiesz.
Włożyła do ust kolejną łyżkę gulaszu, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Gdy ją zaatakuje, Red straci całą zawartość rondla i będzie to duża strata, bo doskwierał jej głód, a noszenie ze sobą tych puszek było męczące.
W tym momencie wyciągnął pistolet, choć wcześniej udawał, że wcale nie trzyma na nim dłoni.
– Dawaj, co masz w tym plecaku – warknął, szczerząc zęby.
Red spokojnie przesunęła rondel na kolanach.
– Nie.
– Dawaj albo cię zastrzelę – powiedział, wymachując pistoletem.
Wydawało mu się, że jest groźny. Red mogła tylko prychnąć z pogardą, bo wyglądał jak czarny charakter w kreskówkach, jak żałosna namiastka twardziela, który wygraża pozytywnej postaci, a potem dostaje wycisk. Red nie była jednak na tyle głupia, by uznać go za zupełnie niegroźnego. Nawet kretyn może być niebezpieczny, gdy ma przy sobie pistolet.
– Śmiejesz się ze mnie? – Zrobił krok do przodu, krzywiąc się ze wściekłości.
Tak jak się spodziewała, obszedł ognisko od strony, po której trzymała rondel. Bał się toporka, choć sam przed sobą by się do tego nie przyznał, więc obszedł go szerokim łukiem. Było to zgodne z planem Red.
– Jak tam, zdziro? Boimy się, co? – zagruchał. Najwyraźniej wziął jej milczenie za objaw strachu.
Czekała cierpliwie jak rybak w letni dzień, aż facet podejdzie na odległość wyciągniętej ręki. Wtedy chwyciła rączkę rondla i błyskawicznie podniosła się z miejsca, posiłkując się swoją prawdziwą nogą i wolną ręką. Kiedy już stała, dla równowagi wyprostowała drugą nogę klepnięciem dłonią.
Problem z protezą polegał na tym, że nie sprężynowała – nie miała specjalnej końcówki do biegania, pozwalającej na wyczyny sportowe – lecz Red zorientowała się już, jak kompensować to sobie poprzez użycie drugiej nogi. Musiała teraz powstrzymać kojota przed próbą zabicia jej dla jedzenia.
Nagły ruch Red przystopował go, a jego spojrzenie pomknęło ku toporkowi, który chciał chwycić. Red sądziła, że byłaby w stanie, nie ruszając się z miejsca, zatopić ostrze w jego udzie, ale mogłaby się z tego wywiązać dłuższa szamotanina, a tego wolała uniknąć.
Nie chciała efektownej, filmowej walki na pięści, która prezentowałaby się dobrze z każdego ujęcia. Chciała powalić go na ziemię. Chciała go unieruchomić. I unieszkodliwić.
Trysnęła resztką gorącego gulaszu prosto w twarz mężczyzny.
Krzyknął, upuścił pistolet i chwycił się za twarz. Na skórze zrobiły się bulgoczące pęcherze. Red zauważyła, że trafiła go w oko. Wolała nie myśleć, jak strasznie musi on teraz się czuć, bo wyglądało to naprawdę okropnie. Zdusiła w sobie odruch wymiotny, spowodowany swędem palącego się ciała. Chwyciła toporek i zamachnąwszy się, zatopiła go w brzuchu kojota.
Wnętrzności faceta dały za wygraną – Red czuła, jak rozstępują się pod naciskiem ostrza. Gorąca krew trysnęła na jej dłonie. Pojawił się też okropny fetor, gdy to, co ma być w środku ciała, zaczęło je opuszczać. Red zakaszlała i poczuła, jak fragmenty posiłku podchodzą jej do gardła zmieszane z żółcią. Dławiła się przez moment, a całe jej ciało zafalowało.
Nie mogła jednak pozwolić, by mężczyzna się podniósł i znów ją zaatakował, więc ponownie uderzyła toporem, tym razem w tors. Gdy wyciągała ostrze, rozległ się odgłos chlupotania i zasysania. Red jeszcze nie przywykła do tego dźwięku. Czuła ciarki za każdym razem, kiedy musiała użyć topora.
Mężczyzna (bo właśnie nim był w rzeczywistości, po prostu mężczyzną, nie kojotem, nie myśliwym) osunął się ku niej, a ona cofnęła się szybko, choć bez wielkich akrobacji. Nie była filmową superbohaterką, tak jak on nie był czarnym charakterem z podobnych filmów. Była po prostu kobietą, próbującą zachować życie w świecie innym niż ten, w którym przyszło jej dorastać – świecie normalnym, zdrowym i nudnym jeszcze przed trzema miesiącami.
Mężczyzna upadł na ziemię. Z rany w brzuchu sączyła się krew. Nie wydawał z siebie żadnych odgłosów, nie miał drgawek, nie wykonywał dramatycznych gestów. Pewnie dlatego, że stracił przytomność, jak tylko jego mózg został przeciążony bólem po oparzeniu i ciosie toporem. Może przeżyje, choć raczej nie – pomyślała Red. Ale może przeżyć. Może też umrzeć. Było jej przykro nie dlatego, że zrobiła, co zrobiła, tylko dlatego, że musiała to zrobić.
Nie lubiła postrzegać siebie jako zabójczynię, lecz nie zamierzała dać się pokonać jedynie dlatego, że jest kobietą, która idzie sama przez las.


Dodano: 2024-11-17 09:36:02
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Wywiad z Nealem Shustermanem


 Plaża skamielin

 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

Recenzje

Silverberg, Robert - "Księga czaszek"


 James, Marlon - "Wiedźma Księżyca, Król Pająk"

 Silverberg, Robert - "W dół, do ziemi"

 Sapkowski, Andrzej - "Rozdroże kruków"

 Niven, Larry & Pournelle, Jerry - "Pyłek w Oku Boga"

 Wyndham, John - "Poczwarki"

 Hendrix, Grady - "Jak sprzedać nawiedzony dom"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Tajemnica Ramy"

Fragmenty

 Moorcock, Michael - "Wieczny wojownik. Tom 2"

 Tchaikovsky, Adrian - "Dzieci czasu"

 Moorcock, Michael - "Wieczny wojownik. Tom 1"

 Harrison, Harry - "Początki Stalowego Szczura"

 Henry, Christina - "Dziewczyna w czerwieni"

 Howey, Hugh - "Latarnia 23"

 Strugaccy, Arkadij i Borys - "Miasto skazane i inne utwory"

 Scalzi, John - "Towarzystwo Ochrony Kaiju" #2

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS