– Będziesz musiała działać szybko.
– Jestem gotowa.
– Jak dużo czasu możesz jeszcze przeżyć w swoim skafandrze?
May spojrzała na wyświetlacz funkcji w osłonie swojego hełmu.
– Godzinę – odparła. – Zajmę się przede wszystkim najważniejszymi układami.
Ekrany niektórych portali zaczęły migać.
– Najpierw podejdź do migających ekranów. Podam ci kody restartu dla każdego z nich. Wprowadź je najszybciej jak to możliwe, ale ostrożnie. Dwa niepoprawne wejścia wyłączą je na minutę.
– Rozumiem. Jeden drobiazg. Nigdy wcześniej nie byłam w tym pomieszczeniu, a ściślej mówiąc, nigdy mi na to nie pozwolono i nie mam pojęcia, jak operować silnikami manewrowymi skafandra.
– One reagują na spojrzenie i intencję.
– Naprawdę? Wystarczy, że pomyślę, dokąd chcę pójść, a skafander mnie tam poniesie?
– Musisz także patrzeć na miejsce docelowe. System śledzi punkty, w których skupiają się twoje źrenice, aby oznaczyć cel, i kojarzy je z falami mózgowymi związanymi z ludzkim pragnieniem.
– Będę potępiona – wyrwało się May.
– Potępiona przez chrześcijańskiego Boga i skazana na wieczność w piekle? Nie widzę związku…
– Taka przenośnia – wyjaśniła May. – Tam, skąd pochodzę, jest ich dużo więcej, nie kłopocz się więc z tłumaczeniem.
– Tak jest.
May wpatrzyła się w jeden z migających ekranów i skupiła na myśli, że chce tam dotrzeć. Zaskoczyła ją szybka reakcja skafandra, który podpłynął dokładnie tam, gdzie chciała.
– Pierwszy luk.
– Posługując się ekranem dotykowym, wprowadź następujący kod…
Kolejne pół godziny May spędziła, unosząc się dookoła kuli i wprowadzając kody. Nie poruszała się jednak dostatecznie szybko. W warunkach braku grawitacji działanie okazało się utrudnione, a nie pomagało też to, że była głodna i umierała z pragnienia. Do tego system chłodzący skafandra nie radził sobie z promieniowaniem ultrafioletowym i May czuła się jak w piekarniku. Mogła sobie tylko wyobrazić, jaka kompletna katastrofa nastąpi, jeśli tam zemdleje.
– Przeprowadziłam właśnie odczyt atmosfery w ambulatorium i strefie wejściowej do pomieszczenia czystego. Wskaźniki systemu podtrzymywania życia spadają w tempie pięć procent na minutę – zaraportowała SI, dolewając oliwy do ognia.
– Ale zrestartowałam dopiero jedną trzecią czerwonych ekranów.
– Możliwe, że układy kontrolujące system podtrzymywania życia wymagają naprawy mechanicznej.
May spojrzała na swój zegar, odliczający, ile czasu jej jeszcze zostało. Dwadzieścia pięć minut. Doładowanie skafandra wydawało się dyskusyjne, skoro cały statek miał umrzeć. Co więcej, zauważyła, że niektóre gałęzie materiału organicznego zmieniły kolor z czarnego na niezdrowo wyglądający ciemnoszary.
– Kapitan Knox, boję się o twój skafander. Sądząc po tym, jak długo pracujesz, system podtrzymywania życia będzie działał jeszcze niecałe dziesięć minut.
– Jeśli nie zrobię tego teraz, i tak umrę.
– Doładowanie skafandra jest bardziej racjonalne. Wiemy, kiedy on umrze. Nie wiemy, kiedy umrze statek.
– Rzecz najważniejsza… materiał organiczny… Spójrz na niego – zmieniła temat May i skierowała kamerę w swoim hełmie na szybko szarzejące gałęzie.
– Przyśpieszone niszczenie. Boję się, że to, co robisz, tego nie zatrzyma ani nie odwróci.
– Co to oznacza?
– Musimy spróbować uratować materiał wciąż zdolny do życia.
– Jak?! – krzyknęła May ze złością.
– Mogę zrestartować cały system. Teoretycznie byłby to reset wszystkich portali i przywrócenie tych, które nie są trwale uszkodzone.
– Dlaczego, u diabła, właśnie od tego nie zaczęłyśmy? – burknęła May.
– Restartowanie wykonuje się tylko w bazie, bez załogi. Restartowane są wszystkie systemy, włącznie z systemem podtrzymywania życia. Na statku zrobi się ciemno na co najmniej pięć minut, ale ten czas nigdy nie jest dokładny. A jeśli restart się nie powiedzie, nie będę mogła go powtórzyć.
May poczuła, że jej wewnętrzny system podtrzymywania życia szybko słabnie. Wcześniej dyszała, teraz z trudem łapała dech. Musi stąd wyjść.
– Restartuj system… gdy stąd wyjdę.
– Kapitan Knox, to jest bardzo niebezpieczne. Może cię zabić.
– I tak umieram… W skafandrze mam mało tlenu. Gdy dojdę do… śluzy, podłączę się do ładowarki, a ty rozpoczniesz restart. To rozkaz.
– Tak jest.
May podpłynęła do włazu. SI go otworzyła, a ona znalazła się w środku. Ponieważ śluza powietrzna była szczelna, a ciśnienie takie samo jak w głównej części statku, May opadła na podłogę i wylądowała w pozycji siedzącej obok ładowarki do skafandra. Miała wrażenie, że próbuje oddychać przez słomkę. Zaczęła się szarpać z kablami ładowarki, lecz w końcu je podłączyła. Jej oddech wracał do normy, ale cała się trzęsła, ponieważ pot w skafandrze zaczął zamarzać.
– Jest przeraźliwie zimno! – krzyknęła, szczękając zębami.
– Ciśnienie atmosferyczne na statku spadło do osiemnastu procent.
Skafander May się ładował, niewiele jej to jednak dało. Wyświetlacz funkcji nie działał z powodu niskiej mocy, nie miała więc pojęcia, ile czasu zyskała, podłączając się do ładowarki. Gdyby poczekała trochę dłużej, statek całkowicie straciłby zasilanie, zaś SI – zdolność do restartowania czegokolwiek.
– Restartuj system teraz.
– Jaki jest w twoim systemie podtrzymywania życia poziom…
– Po prostu zrób to – warknęła.
– Rozpoczęcie restartu systemu za pięć, cztery, trzy, dwa, jeden…
Statek pogrążył się w ciemnościach. Zapanowało lodowate zimno. May czuła, że ciepło uchodzi z jej ciała niczym powietrze z przekłutego balonu. Jej kościec trząsł się i grzechotał tak mocno, że każdy mięsień boleśnie się kurczył, a potem wpadał w dygot. Musiała zacisnąć zęby i z całej siły podtrzymywać dolną szczękę, z obawy, że połamią jej się zęby.
Ostatnim dźwiękiem, jaki dochodził do uszu May zanim straciła świadomość, był odgłos jej, być może ostatnich, oddechów.