NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Procesy imperium"

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Larson, B.V. - "Świat Niebios"


 Lovelace, Delos W. - "King Kong"

 antologia - "Pulpitacje #2"

 Paszko, Małgorzata - "Pan Głębin"

 Haley, Guy - "Corax: Władca Cieni"

 Clark, Andy - "W blasku Złego Księżyca"

 Werner, C.L. - "Krwawa forsa"

 Wang, M.L. - "Miecz Kaigenu"

Linki

Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Teixcalaan
Tytuł oryginału: A Desolation Called Peace
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Data wydania: Styczeń 2024
ISBN: 978-83-8335-046-2
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 140x205
Liczba stron: 608
Cena: 69,90 zł
Rok wydania oryginału: 2021
Tom cyklu: 2



Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem" #1

Dziewięć Hibiskus obejrzała kartograf, na którym po raz trzeci powtarzał się ostatni tydzień zarejestrowanych wydarzeń. Po chwili go wyłączyła. Bez jego punkcików gwiazd i świetlnych łuków reprezentujących ruchy floty, stół strategiczny na mostku „Ciężarka u Koła” zmienił się w płaską, matową powierzchnię, czekającą na nowe informacje równie niecierpliwie, jak kapitan statku.
Ale informacje nie nadchodziły. Dziewięć Hibiskus nie musiała znowu patrzeć na kartograf, by pamiętać, jak przedstawione na nim punkty reprezentujące planety najpierw przybrały czerwony kolor symbolizujący zagrożenie, a następnie czarny, oznaczający utratę łączności. Wszystkie zniknęły, jakby pochłonął je wzbierający przypływ. Bez względu na to, jak grube były przedstawione na kartografie linie tras nadciągających teixcalaanlijskich okrętów, żadna z nich nie wniknęła jeszcze w powódź nieprzejrzystego milczenia.
Boimy się spojrzeć na to, co jest za tym punktem — pomyślała Dziewięć Hibiskus z drżeniem niecierpliwości.
Jej jednostka, „Ciężarek u Koła”, była drugą najbliższą odciętego od łączności obszaru. Tylko jeden okręt wysłała dalej niż ten, na którym znajdowali się jej ludzie. „Dziewiąte Kwitnienie Ostrza Noża” było hybrydą statku zwiadowczego i kanonierki, maleńkim, niemal niewidzialnym stateczkiem, który wymknął się z rozwartej paszczy hangaru jej okrętu flagowego i pogrążył się w milczącym mroku. Wysłanie go mogło być pierwszym błędem, jaki popełniła Dziewięć Hibiskus jako najnowszy yaotlek Jej Promienności Cesarza Dziewiętnaście Ciesak — dowódca postawiony nad innymi dowódcami, kierujący licznymi teixcalaanlijskimi legionami. Cesarze mianowali nowych yaotlekim, gdy chcieli rozpocząć wojnę. Jedno ściśle wiązało się z drugim. Dziewięć Hibiskus po raz pierwszy usłyszała to stare powiedzenie, gdy jeszcze była kadetem, i od tego czasu powtarzała je sobie w myślach mniej więcej raz na tydzień, mimo że nie było jeszcze udowodnioną prawdą.
Niedawno ukoronowana Dziewiętnaście Ciesak bardzo gorąco pragnęła rozpocząć wojnę.
Teraz, gdy Dziewięć Hibiskus znalazła się na pierwszej linii tego konfliktu, miała nadzieję, że okaże się, iż wysłanie „Ostrza Noża” na zwiad jednak nie było złym krokiem. Dobrze byłoby unikać popełniania zbytecznych błędów, zwłaszcza że została yaotlekiem bardzo niedawno. (Lepiej by było unikać ich w ogóle, ale była oficerem Sześciu Rozpostartych Dłoni — sił zbrojnych Imperium, przedstawianych jako dłonie wyciągające się we wszystkich kierunkach — wystarczająco długo, by wiedzieć, że na wojnie błędy są nieuniknione). Do tej chwili „Ostrze Noża” mknęło naprzód, ciche jak martwe planety przed nimi, a kartografu nie aktualizowano od czterech godzin.
Nie sposób było przewidzieć, czy plan się powiedzie.
Wsparła łokcie na blacie stołu strategicznego. Jej miękkie ciało zostawi oleiste plamy na czarnej, matowej powierzchni i będzie musiała wziąć ściereczkę do czyszczenia ekranów, żeby usunąć ślady, ale lubiła dotykać swojego okrętu, nawet wtedy, gdy tylko czekał na rozkazy. Poczuć — choćby i tak daleko od silnika — wibrację potężnych maszyn, którym służyła jako mózg. A przynajmniej jako centralny zwój nerwowy, ośrodek. Kapitan floty był filtrem dla wszystkich informacji docierających na mostek, a yaotlek był nim w jeszcze większym stopniu, ponieważ miał większy zasięg, więcej rąk, które mógł wyciągać w każdym kierunku. Więcej okrętów.
Będzie potrzebowała wszystkich posiadanych jednostek. Cesarz Dziewiętnaście Ciesak mogła pragnąć wojny dla wzmocnienia swej władzy, ale wojna, którą rozkazała wygrać Dziewięć Hibiskus, już była paskudna. Paskudna i tajemnicza. Trująca fala pluskająca o brzegi Teixcalaanu. Wszystko zaczęło się od pogłosek, opowieści o obcych, którzy atakowali, niszczyli i znikali, bez żadnych ostrzeżeń ani żądań. Zostawiali po sobie tylko szczątki zniszczonych statków unoszące się w przestrzeni albo w ogóle nic. Przerażające opowieści o czających się w mrocznej pustce widmach nie były jednak niczym nowym. Każdy żołnierz floty wychował się na nich i przekazywał je nowym kadetom. Te pogłoski pochodziły od sąsiadów Imperium — Verashk‑Talay i Stacji Lsel — a nie z jego serca. Nie uważano ich za istotne, do chwili, gdy stary cesarz, na wieczność zabrany przez słońce Sześć Kierunek, umarł i w chwili śmierci ogłosił, że wszystkie te opowieści są prawdą.
Po tym oświadczeniu wojna stała się nieunikniona. I tak by do niej doszło, nawet jeszcze przed tym, nim pięć teixcalaanlijskich kolonii po drugiej stronie bramy skokowej w Sektorze Parzrawantlak umilkło nagle bez powodu. Przerażające opowieści o grozie czającej się w mroku kosmosu i tak by się pojawiły, po prostu trwałoby to dłużej.
Jej Promienność Dziewiętnaście Ciesak zasiadała na tronie dopiero od dwóch miesięcy, a Dziewięć Hibiskus była yaotlek przez mniej niż połowę tego czasu.
Na mostku było zbyt wielu ludzi, a jednocześnie za dużo spokoju. Wszystkie stanowiska bojowe obsadzili odpowiedni oficerowie — nawigacja, napęd, broń, łączność — wszyscy zgromadzili się wokół niej i jej stołu strategicznego niczym materialna, powiększona wersja holograficznego miejsca pracy, którą przywoływała za pomocą łącza chmurowego, zasłaniającego jej prawe oko urządzenia ze szkła i metalu, które — nawet tutaj, na samej granicy Teixcalaanu — łączyło ją z ogromną siecią danych i opowieści utrzymującą Imperium w całości. Wszystkie stanowiska bojowe były zajęte i każdy z oficerów starał się sprawiać wrażenie, że ma coś do roboty poza czekaniem i zastanawianiem się, czy przeciwnik, którego rozkazano im pokonać, zaskoczy ich i zrobi im to, co tam właściwie robił, by sprawić, że planetarne systemy komunikacji gasły jak płomienie w próżni. Wszyscy byli podenerwowani i mieli już dość bycia cierpliwymi. Byli flotą, Sześcioma Rozpostartymi Dłońmi Teixcalaanu, i przywykli do podbojów, nie do czekania na krawędzi nieuniknionego, niespokojnego bezruchu na czele fali złożonej z sześciu legionów. Znajdowali się najbliżej niebezpieczeństwa, ale nie ruszali się z miejsca.


Dodano: 2024-01-31 11:00:58
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"


 Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"

 Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

 Esslemont, Ian Cameron - "Noc noży"

 McGuire, Seanan - "Każde serce to wrota. Patyki i kości"

 Tolkien, John Ronald Ruel - "Listy Świętego Mikołaja"

 Gong, Chloe - "Nieśmiertelne pragnienia"

 Nayler, Ray - "Góra pod morzem"

Fragmenty

 Wang, M.L. - "Miecz Kaigenu"

 Robinson, Kim Stanley - "Zielony Mars" #2

 Campbell, John W. - "Coś" (przedmowa)

 Watts, Peter - "Wir" (Wymiary)

 Robinson, Kim Stanley - "Zielony Mars" #1

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Tajemnica Ramy"

 Dresler-Janik, Elwira - "Córki bogini Mokosz"

 Maszczyszyn, Jan - "Mare Orientale"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS