Oficyna Solaris prezentację twórczości Marii Galiny rozpoczęła od książki „Patrzący z ciemności”. Moim zdaniem była to bezsprzecznie jedna z najciekawszych powieści sf wydana w ubiegłym roku, obok „Spektrum” Siergieja Łukianienki i pierwszego tomu „Olimp” Dana Simmonsa. Teraz przyszła kolej na pierwszą autorską książkę Galiny (wcześniejsze ukazywały się w Rosji pod nazwiskiem Maksym Golicyn), składającą się z dwóch krótkich powieści: „Ekspedycja” oraz „Żegnaj, mój aniele”.
Fabuła „Ekspedycji” jest bardzo prosta. Odpowiednio wyselekcjonowana grupa złożona z kilku osób rusza na wyprawę celem dostarczenia pewnego ładunku we wskazane miejsce. Jak nietrudno się domyślić, nie będzie to łatwa misja – świat, w którym toczy się akcja, jest niebezpiecznym miejscem. Ludzkość nieodwracalnie chyli się ku upadkowi i nie ma już żadnych szans na zatrzymanie tego procesu. Uzbrojone bandy grasujące na drogach, brak żywności, lekarstw, ubrań... Z dnia na dzień robi się coraz gorzej. Ale jest coś jeszcze... W niewielkich osadach i miasteczkach ludzie znikają bez śladu. Zwiadowcy, którzy starają się odkryć przyczynę tego dziwnego zjawiska nie zawsze wracają. W pustych siedzibach czai się coś obcego, nienazwanego, złowrogiego, nie z tego świata... Czy w obliczu takich zagrożeń misja może się zakończyć się powodzeniem?
Mając świeżo w pamięci lekturę „Patrzący z ciemności” liczyłem na to, że wcześniejsza książka Galiny nie będzie dużo słabsza i mocno się rozczarowałem. „Ekspedycja” jest co prawda przyzwoicie napisana i ma dość nietypową główną postać, jednak jest to stanowczo zbyt mało, by uratować tę minipowieść, niestety mocno nudną. Zmagania bohaterów nie wzbudziły we mnie żadnych emocji, a jeśli dodać do tego dość mizerną fabułę, to wychodzi mało ciekawe czytadło, do którego z pewnością nigdy nie będę miał ochoty wrócić. Kilkukrotnie musiałem przerywać lekturę, lecz jakoś udało mi się wytrzymać do samego końca, chyba tylko z poczucia recenzenckiego obowiązku. Odradzam.
Nieporównywalnie lepsza jest druga minipowieść „Żegnaj, mój aniele”, rodzaj historii alternatywnej. Niegdyś, na kontynencie australijskim, w wyniku ewolucji doszło do powstania skrzydlatych ludzi, którzy szybko podporządkowali sobie całą planetę i narzucili jarzmo homo sapiens. Z czasem ich przewaga stopniowo zaciera się, lecz w dalszym ciągu udaje im się sprawować kontrolę nad krewniakami, choć przychodzi to z coraz większym trudem. Zwykli ludzie posiadają większe możliwości adaptacyjne, szybko się uczą i wielu z nich nie zamierza biernie poddawać się dyktatowi.
Dwa gatunki rozumne na planecie to co najmniej o jednego za dużo. Konfrontacja jest tylko kwestią czasu. Majorowie mają jeden bardzo słaby punkt i jeśli ludziom uda się go w porę odkryć – wówczas zwyciężą.
"Żegnaj, mój aniele" to całkiem niezła minipowieść sf z interesującym pomysłem i wartką akcją, choć, zważywszy na cenę książki, z przykrością stwierdzam, że nie opłaca się jej kupować tylko dla tego utworu.
Ocena: 4/10
Autor:
ASX76
Dodano: 2006-03-01 14:00:36