Patronat
Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"
Scalzi, John - "Wojna starego człowieka" (Wymiary)
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: We need YA Cykl: Trylogia DewabaduTytuł oryginału: The Empire of Gold Data wydania: Maj 2022 Wydanie: I ISBN: 978-83-67054-66-9 Oprawa: twarda Format: 150 x 210 mm Cena: 59,90 zł Tom cyklu: 3
|
Ostatnia część trylogii Dewabadu amerykańskiej pisarki S.A. Chakroborty potwierdza, że warto było zainwestować czas w lekturę tych powieści.
W finale części drugiej Nahri i Ali musieli uciekać z Dewabadu, do którego wreszcie nadeszła „rewolucja”, a przy tym znaleźli się po przeciwnej stronie barykady z Darą. Nahri wróciła do Egiptu i dzięki temu otrzymałem to, czego mi brakowało w części pierwszej, kiedy akcja bardzo szybko przeniosła się z „naszej” rzeczywistości do magicznej, czyli Dewabadu. Aczkolwiek to zderzenie z „normalnością” nie przyniosło już takiej frajdy, skoro bohaterowie mieli misję do wykonania: powrót do tego prawdziwego domu i walka o niego. Niemniej, „Imperium Złota” jest powieścią bardzo obszerną - grubo ponad siedemset stron. Zatem autorka stworzyła przestrzeń, aby rozbudować fabułę w taki sposób, że czytelnik nie ma wrażenia, iż coś tu jest robione na szybko. A jednocześnie nie może być mowy o rozwadnianiu, spowalnianiu akcji. Poruszanie się między takimi skrajnościami w sposób, w jaki uczyniła to autorka, może o niej świadczyć wyłącznie dobrze. Choć z drugiej strony, przecież od początku wiadomo, że to ostatnia część trylogii, więc prędzej czy później wszystkie wątki musiały się skończyć.
„Imperium Złota” jest przykładem konsekwencji pod każdym względem. Autorka zaczęła pisać tę trylogię, wiedząc od początku, jaką historię chce opowiedzieć. Nie ma tu żadnego „fristajlowego” skakania z punktu do punktu i klajstrowania braku pomysłów niepotrzebnymi wątkami czy dłużyznami. To przemyślane dzieło, wykonane z precyzją. Dobrze to wróży na przyszłość, chętnie sięgnę po kolejne książki pisarki.
Nie oznacza to jednak, że wszystko zagrało perfekcyjnie. Największą słabością okazali się bohaterowie. Nahri - zbyt przefajnowana z tym swoim luzem w przyjmowaniu ciosów czy mierzeniu się z konsekwencjami finału. Ali - dopiero na koniec miał szansę spróbować prawdziwego smaku swojego „lekarstwa”, czyli nowego ustroju Dewabadu, i to w sposób mało satysfakcjonujący. Dara - bardzo szybko Nahri przeszła do porządku dziennego nad jego postępowaniem. A autorka bez zwłoki i nieprzekonująco go „rozgrzeszyła”. Aczkolwiek nie można tu mówić o cukierkowym finale. Został przyprawiony goryczą i to taką, która może zapowiadać kłopoty w przyszłości bohaterów i Dewabadu. Autorka zatrzymała się na progu ważnych zmian dla nich i dla miasta. Choć epilog (nie piszę tu o tym formalnym, oznaczonym w tekście) został rozbudowany (na miarę „Porządków w Shire” we „Władcy Pierścieni”), to jednak jest on dosyć bezpieczny w treści. Zło się skończyło, teraz nastanie Dobro. A przecież to Zło też miało być Dobrem, patrząc z innej (niż zwycięzców) perspektywy. Krótko pisząc, finał jest zbyt idealistyczny a naturalne konsekwencje (np. żądza zemsty czy chęć osądu pokonanych) zostały zminimalizowane, aby nie psuć ładnego obrazka. Na szczęście autorka uniknęła patetycznych tonów i męczących melodramatów. Z zawirowaniami uczuciowymi rozprawiła się w sposób dosyć... oschły. Bez ćwierkania ptaszków i waniliowego nieba w tle. Zostało miejsce na niepewność i pytania. Wypadło to dojrzale.
Jednak wady tej powieści, jak i całej trylogii potrafi mocno przesłonić setting. To chyba druga autorka, po Lian Hearn, która potrafiła osadzić opowieść w bogatym i dopracowanym świecie, bardzo różniącym się od typowego settingu anglosaskiej fantasy (feudalne pseudośredniowiecze). Choć w Dewabadzie również panuje feudalizm i społeczeństwo „kastowe”, to jednak mamy tu fantasy korzeniami tkwiącą w egzotycznym dla nas świecie, nieznanym i obcym. W świecie „Baśni tysiąca i jednej nocy”, opowiedzianym w autorski sposób. Nie znam go na tyle dobrze, aby szukać jakichś odniesień, ale to mi nie przeszkadzało. Poznawanie go stanowiło przyjemność samą w sobie.
Jest jeszcze za wcześnie, aby S.A. Chakraborty budować ołtarzyki. Ale ta trylogia, którą debiutowała, wyrobiła jej w mojej opinii nazwisko pisarki, która nie kalkuje, nie kopiuje, tworzy samodzielnie, dojrzale i w sposób przemyślany. W planach są kolejne powieści i będę na nie czekał z dużą ciekawością. I na pewno kupię kolejną w dniu polskiej premiery.
Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2022-08-13 14:41:06
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
historyk - 17:53 14-08-2022
Widzę, że kol. Janusz czyści po całości, także posty, które regulaminu nie naruszały. A to przypomnę swoją opinię o tej książce, warto żeby zachwyt recenzenta skonfrontować z inną opinią: typowy produkt nurtu YA-ideolo, elementy bliskowschodnie nie tworzą bliskowschodniego klimatu, romans rodem z paranormal romance, szablonowa smarkata mesjaszka, dłużyzny. Omijać. Z tego całego guana nowego YA, które przelewa się z wydawnictw do księgarń, to jest chyba najgorsze. Taka moja hierarchia: Islington - 6/10 Kuang - 5.5/10 Kristoff - 5/10 Gwynne - 5/10 Ryan - 5/10 Chakraborty - 4/10 _______________________ http://seczytam.blogspot.com
Luc du Lac - 19:12 14-08-2022
Ryan ? Anthony Ryan ? od Pieśni krwi ? to też YA ?
historyk - 15:16 15-08-2022
A nie? Typowe (i słabe) YA - ze słodziutkim do zrzygania bohaterem, którego poznajemy w dzieciństwie, przechodzącym tradycyjne szkolenie bohaterów z filmów karate, otoczonym orszakiem podobnych sobie słodziaków, z wątkiem romansowym itd. itp. _______________________ http://seczytam.blogspot.com
Luc du Lac - 19:32 15-08-2022
historyk pisze:A nie? Typowe (i słabe) YA - ze słodziutkim do zrzygania bohaterem, którego poznajemy w dzieciństwie, przechodzącym tradycyjne szkolenie bohaterów z filmów karate, otoczonym orszakiem podobnych sobie słodziaków, z wątkiem romansowym itd. itp.
ten motyw mamy eksploatowany w fantasty(i nie tylko) od lat '80 Pamiętam że ta Pieśń krwi w miarę mi się podobała.
historyk - 00:33 22-08-2022
Luc du Lac pisze:Pamiętam że ta Pieśń krwi w miarę mi się podobała.
To było wyjątkowo wtórne. I tak sobie napisane. To już lepiej zabrać się za lepiej napisany cykl, z podobnym bohaterem, autorstwa Johna Marco (to trylogia, ale u nas Zysk wydał tylko dwa tomy: Szakal z Nar + Wspaniały plan). _______________________ http://seczytam.blogspot.com
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|