Patronat
Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"
Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)
Ukazały się
Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)
Kade, Kel - "Los pokonanych"
Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"
Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)
He, Joan - "Uderz w struny"
Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)
Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)
Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: SQN Cykl: Drużyna do zadań specjalnychData wydania: Luty 2021 ISBN: 978-83-8210-178-2 Oprawa: miękka ze skrzydełkami Format: 140 x 205 mm Liczba stron: 400 Cena: 37,99 zł Tom cyklu: 1
|
Po przeczytaniu „Nie ma tego Złego” Marcina Mortki moim prywatnym Słowem Roku 2021 będzie wyraz „chędożynki”. Zaczerpnięty ze zwyczajów seksualnych elfów, moim zdaniem idealnie odnalazłby się w mowie potocznej. Na przykład 14 lutego. Proste, w zasadzie wszystko mówiące słowo, którym moglibyśmy zastąpić to polukrowane paskudztwo przywleczone zza oceanu. Już za to słowo książce należy się gwiazdka uznania.
Powieść gatunkowo przynależy do fantasy – gdyby się ktoś nie domyślił po okładce i blurbie. Jest to fantasy pisana „na wesoło”. Ale autor nie idzie w przesadę i nie nadużywa komizmu, ani nie popisuje się dowcipem. Choć wiele rzeczy można traktować w niej z przymrużeniem oka, zgodnie z zamiarem pisarza, to jednak zasadniczo fabuła i wykreowany świat nie są komiczne czy groteskowe. To było dla mnie bardzo istotne, ponieważ kiedy ostatnio czytałem tego typu fantasy, najbardziej mi w niej przeszkadzał brak dyscypliny autora i nonszalancja w kreowaniu świata. Chodzi mi o Nicholasa Eamesa: jego „Królów Wyldu” oraz „Krwawą Różę”. Tam wykreowany świat był chaotyczny i w zasadzie bez uzasadnienia, bez żadnego porządku (czasem i bez sensu) zza krzaka mogło wyskoczyć każde możliwe stworzenie z bestiarium fantasy; a nawet spoza niego, ponieważ autor nie bawił się w żaden spójny i poukładany świat. U Marcina Mortki jest inaczej i za to kolejna gwiazdka. Zatem świat Doliny i Gwiżdżących Gór to typowy świat fantasy. Nawet bohaterowie są typowi, tyle że „podkręceni” charakterologicznie, aby uwypuklić pewne cechy (wspomniane zwyczaje seksualne elfów) a humor sytuacyjny „wspomaga” ich często (ale też: nie za często). Dzięki temu jest to bardzo gatunkowa fantasy, ale jednocześnie jest lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze.
Mamy w niej bohatera zbiorowego (drużynę) i indywidualnego (Edmund aka Kociołek). Drużyna to „typowy” przekrój gatunkowy: elf (socjopatyczny), goblin (obleśny), guślarz (rozważny), krasnolud (porywczy), rycerz (trochę za bardzo natchniony). Na jej czele stoi wspomniany Kociołek – na co dzień karczmarz. Bohater przeżywa rozterki – bo z jednej strony żona i dzieciaki oraz karczma, którą trzeba prowadzić; z drugiej szeroki świat, zadania specjalne (od finalizacji jednego z nich zaczyna się powieść), włóczęga, spiski, awantury. Krótko pisząc: wesołe życie w wesołej kompanii. Przy tym żona Kociołka chciałaby, aby ten się wreszcie ustatkował, zaś sam Kociołek też tego by chciał, ale czuje się odpowiedzialny za drużynę, której nie ma jak zostawić samej. Wpada więc na „genialny” plan i zabiera kompanię na ostatnią misję. Po drodze wszystko się, oczywiście, komplikuje, pojawi się rzeczywiste Zło, intryga, zwaśniona rodzina książęca, spiski, awantury i sporo przemocy. Można powiedzieć, że tak naprawdę chodzi w tej powieści o to, że bohaterowie są zmęczeni, ale nie mogą przestać robić tego, co zaczęli. Nie będzie spoilerem stwierdzenie, że wszystko kończy się dobrze. Choć nie jest to także zakończenie z bajki. Wesoła i zgrana drużyna nie ze wszystkim sobie poradzi.
Nie napiszę, że w trakcie lektury rżałem ze śmiechu, ale na pewno nie było, jak się zżymać na fabułę. W zasadzie od początku mamy do czynienia z treścią napisaną z przymrużeniem oka, więc trudniej narzekać, że coś jest „typowe”, „przewidywalne” itp. O to chodzi od początku, o niewymuszoną zabawę i relaks w znanych dekoracjach literackich. Pomijając skojarzenia ze wspomnianymi wcześniej powieściami Eamesa, miałem w trakcie czytania wrażenie, że jednak „Nie ma tego Złego” stoi bliżej „Sagi o Twardokęsku” Anny Brzezińskiej, tylko bardziej na luzie i z większą dawką humoru. To zgrabna, przyjemna w odbiorze powieść, jeśli ktoś szuka relaksu przy książce.
Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2021-04-19 21:29:18
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia
Fosse, Jon - "Białość"
Hoyle, Fred - "Czarna chmura"
Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"
Lindgren, Torgny - "Legendy"
Miles, Terry - "Rabbits"
Fragmenty
Grimwood, Ken - "Powtórka"
Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"
Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2
Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"
Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)
Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1
|