„Straszny smok” to trzecia część (z zaplanowanych pięciu) cyklu
„Syn Zdrajcy”. Po lekturze recenzent może napisać z całą pewnością, że autor i jego powieść w dalszym ciągu trzymają wysoką formę pod niemal każdym względem.
Fabuła zapowiada kulminację jednego z wątków obecnych w tym cyklu od samego początku. Panoszących się na dworze Alby galijskich rycerzy, na których czele stoi groźny Jean de Vrailly. Miejscem, w którym dojdzie do tego rozstrzygnięcia będzie turniej, który od początku ma drugie dno. W zasadzie potyczki w szrankach to jedno, ale kryje się za nimi intryga polityczna. Ta dla osób zbyt prawych i szlachetnych może okazać się śmiertelnym zagrożeniem. Ale skoro to trzeci z pięciu tomów, to wiadomo, że Czerwony Rycerz i jego kompania najemników przegrać (z kretesem) nie mogą.
Wydawałoby się, że już tylko ten wątek wystarczyłby, aby osnuć wokół niego całą powieściową intrygę. Jednak Miles Cameron nie rozdrabnia się na tak mało „skomplikowane” fabuły (choć w poprzedniej części intrygi polityczne wychodziły mu lepiej). Zanim dojdzie do tego rozstrzygnięcia, na bohaterów czekają wydarzenia mniejsze i większe. Autorowi wcale nie zależy na szybkim doprowadzeniu do finału. W zasadzie, to ten wątek w tej powieści najważniejszy nie jest. To tylko recenzent się ucieszył, że dojdzie do starcia, bo to jego ulubiona historia w tych powieściach. Ponieważ dobra intryga dotycząca walki o władzę zawsze dodaje fantasy blasku i pazura ostrzejszego niż:
a) misje dotyczące zatłuczenia jakiegoś przerośniętego gada lub czarnoksiężnika z równie przerośniętym ego,
b) ratowanie „magicznego” świata, co do którego nie wiadomo, dlaczego na ten ratunek zasługuje.
Zatem ta polityczna intryga to jedna z kilku, wcale nie najważniejszych potyczek na mapie świata wykreowanego przez autora. Niestety, jej słabością jest pewna koturnowość, szablonowość. Słaby aż do przesady i poza granicę irytacji król, oskarżona królowa (dama w opałach), pionki i figury w dosyć oczywistych rolach. Zatem można się cieszyć, że nie jest to główna oś fabularna powieści.
Nie ma powodów jednak by mocno narzekać, fabuła jako całość nadal prezentuje się bardzo dobrze. Autor czuje się jak ryba w wodzie w wykreowanym na bogato świecie i wciąga w niego czytelnika mnogością bohaterów i wątków. Narzekać można, że ich za dużo i muszą się „bić” o uwagę czytelnika. Również cel, powód wprowadzenia ich do fabuły nie do końca pozostaje jasny. A chyba powinien być, jeśli całość ma mieć zborną fabularną konstrukcję. O tym przyjdzie się przekonać z czasem i te zastrzeżenia są tak naprawdę warunkowe, skoro do końca historii pozostały jeszcze dwie części. Aczkolwiek chciałbym, aby w powieści pojawiły się postacie bardziej wyraziste. Szczególnie kobiece. Jedna siostra Amicja to za mało.
Reasumując, „Straszny smok” to w dalszym ciągu soczysta, niemal klasyczna fantasy, która jest w stanie zaangażować na długie godziny i gwarantuje mnóstwo godziwej rozrywki za sprawą mnogości wątków i niewymuszonych zwrotów akcji zaskakujących czytelnika. Bohaterów daje się – w dalszym ciągu – lubić, ale nie sprawiają, że chce się dla powieści zarywać noce. Co nie jest aż taką wielką wadą, bo autor potrafi to wynagrodzić w inny sposób (ilością wydarzeń, przemyślaną fabułą, zwrotami akcji i bogactwem świata). Cykl „Syn Zdrajcy” na polskim rynku fantasy kasuje większość innych pozycji i w zasadzie nie ma konkurencji. Może poza powieściami Robin Hobb, ale to i tak inna liga (mimo gatunkowych pokrewieństw), nie nadająca się do porównywania. Jeśli już rozglądacie się za prezentem dla kogoś zainteresowanego fantasy, to polecam z czystym sumieniem (wraz z poprzednimi tomami).
Autor:
Roman Ochocki
Dodano: 2017-12-13 07:06:18
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Janusz S. - 17:23 13-12-2017
Recenzja podobała mi się prawie tak bardzo jak sama książka.