Jednym z powracających problemów współczesnej literatury jest swego rodzaju nierozstrzygalne napięcie pomiędzy tym, co dobre, a tym, co popularne. Jeśli książkę wartościujemy poprzez jej unikalność, złożoność itp., to taka książka będzie trudniejsza w odbiorze. Jeśli jednak książka jest trudna, trafia do węższego grona odbiorców, siłą rzeczy więc obniża to jej popularność. Szczerze proszę wybaczyć mi to elitarystyczne myślenie, ale w kontekście książki, o której chcę dziś napisać, okaże się – mam nadzieję – zasadne.
„Ziemia niczyja” to postapokaliptyczna powieść Jana Waletowa, którą ocenić można z dwóch różnych perspektyw. Jeśli będziemy chcieli usilnie uznać ją za typowe postapo, możemy się nieco rozczarować. Jeśli jednak pozostaniemy otwarci, docenimy jej ponadgatunkowy wymiar, okaże się, że posiada ona sporą wartość.
Miejscem akcji jest Ukraina, a przynajmniej to, co niegdyś było Ukrainą. Dla bohaterów Waletowa są to postapokaliptyczne ziemie jałowe, podzielone między Zachodnią Konfederację i Rosyjskie Imperium, wyznaczają granicę Wschodu i Zachodu, jak Berlin i przebiegający przez niego po II wojnie światowej mur. W tym ciężkim klimacie żyją surowi i twardzi ludzie, związani od pokoleń z tym, co teraz wydaje się pustynnym krajobrazem. Jednak obok nich zaczynają pojawiać się inni ludzie, obcy, wrodzy. Ludzie o rozmaitych interesach, pragnący wykorzystać nową sytuację. Równie bezwzględni, pozbawieni skrupułów, czasem oddani jakiejś idei, częściej wyznający jedynie złotego cielca.
Głównym bohaterem „Ziemi niczyjej” jest Michaił Siergiejew, bardzo udana literacka kreacja, łącząca konieczny w straceńczych warunkach hart ducha z nieco cynicznym romantyzmem – przypominający momentami sienkiewiczowskiego Kmicica. Siergiejew próbuje uciec od przeszłości, na nowo ułożyć sobie życie, lecz demony przeszłości dopadają go praktycznie na każdym kroku. Więcej – te demony, to jedyni kamraci, na których może liczyć.
Oczywiście "demony" należy tu rozumieć metaforycznie. „Ziemia niczyja” jest wyjątkowo jałowa pod względem elementów fantastycznych. Nie znajdziecie tu mutacji ani napromieniowanych potworów. Natura raczej umiera, niż mści się na gatunku ludzkim. Zresztą ten ostatni radzi sobie całkiem nieźle z samounicestwianiem. The point is: w „Ziemi niczyjej” nie ma zbyt wielu rekwizytów typowego postapo. Świat przedstawiony to bez wątpienia świat po zagładzie, klimat nieprzychylnego pustkowia jest wyraźnie wyczuwalny, jednak autor uwagę swoją kieruje w zupełnie inne strony. Mamy tu naprawdę dużo polityki, siatkę intryg, wojnę o wpływy. Z czasem pojawiają się elementy romantyczne a miejscami tekst przypomina traktat egzystencjalny.
I wszystko to jest naprawdę dobre, jeśli nie spodziewacie się lekkiej rozrywki. Jeśli natomiast jesteście fanami powieści postapokaliptycznych, lubicie towarzyszyć swoim bohaterom w przejażdżkach zbrojonymi jeepami i polowaniach na mutanty – wtedy „Ziemia niczyja” was zawiedzie na całej linii.
Autor: Aleksander Krukowski
Dodano: 2017-05-19 07:11:21