NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)


 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)

Linki

Cline, Ernest - "Armada"
Wydawnictwo: Feeria
Tytuł oryginału: Armada
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Data wydania: Styczeń 2016
Oprawa: miękka
Liczba stron: 448
Cena: 39,90 zł
Rok wydania oryginału: 2015



Cline, Ernest - "Armada"

Ernest Cline zadebiutował powieścią „Player One”, która chyba szybko przyniosła mu sukces i pieniądze. W Hollywood powstaje właśnie jej adaptacja, nad którą pracuje Steven Spielberg (co nie musi być dobrą wróżbą, ale oddaje w pewien sposób skalę sukcesu komercyjnego – nie wiem bowiem, ile worków dolarów autor zarobił na samej powieści). W „Player One” autor opowiedział historię pewnego młodego, biednego gracza, który staje do sieciowej walki o naprawdę Wielką Nagrodę, niewyobrażalne bogactwo. Choć fabuła tej powieści osadzona została w przyszłości (rok 2044, jeśli pamiętam), to jednak jej siła tkwiła w porywającej podróży, jaką czytelnikowi zafundował autor, przez klasykę rozrywki (filmów, seriali, przede wszystkim gier i komputerów) rodem z lat 80. XX wieku. Czytałem tę powieść z zapartym tchem, palec uderzał w czytnik bez wytchnienia i lektura całości nie zajęła mi dużo czasu. Zatem sukces autora mnie nie zdziwił. Zasłużył na niego, a do tego dał frajdę tym wszystkim, dla których lata 80. XX wieku były czasem dojrzewania i wrastania w popkulturę. Idealna powieść dla wszelkiej maści geeków, pełna cytatów, nawiązań, odniesień, w których z radością można się pogubić.

W „Armadzie” autor w zasadzie poszedł za ciosem i zaserwował czytelnikom powtórkę z rozrywki. Bohaterem powieści jest młody, osiemnastoletni chłopak, licealista z jakiejś zapadłej amerykańskiej dziury, gdzie nic się nie dzieje i nie ma prawa się wydarzyć. A na pewno nie ma prawa się wydarzyć pojawienie się za oknem czegoś tak irracjonalnego, jak kosmiczny statek, rodem z pewnej sieciowej gry. Bohater jest graczem, wychowuje go matka. Jego ojciec zmarł w tajemniczym wypadku, pozostawiając po sobie tajemniczy kuferek z zapiskami wskazującymi, że zwariował. Ponieważ tropił niewyobrażalny spisek: oto wszystkie gry, w których gracze walczą z najeźdźcami z kosmosu, niemal wszystkie filmy (z „Gwiezdnymi wojnami” na czele), seriale, a także powieści, w których pojawiają się obcy atakujący Ziemię, to nic innego, jak instruktaż, jak próba przygotowania ludzkości, na zbliżające się niebezpieczeństwo ze strony prawdziwych, jak najbardziej realnych, najeźdźców z kosmosu. I pewnego dnia przed budynkiem szkoły, do której uczęszcza nasz bohater, ląduje prawdziwy statek kosmiczny pod banderą Earth Defense Alliance, a „faceci w czerni” zabierają głównego bohatera na jego pokład. Bo potrzebuje go ludzkość. Zresztą, nie tylko jego: ludzkość potrzebuje wszystkich graczy. Do tego ich szkolono, choć ci nie mieli o tym pojęcia. Do Ziemi zbliża się armada wroga, a najlepsi z graczy staną na czele sił EDA, aby poprowadzić ludzkość do walki.

Brzmi to wszystko znajomo? Jeśli nie, to tylko dlatego, że najniżej podpisany recenzent stara się pisać bardzo ogólnie. Ale cała ta powieść to jeden wielki cytat, zapożyczenie, mashup z całej „kosmicznej” popkultury od wspomnianych „Gwiezdnych wojen” począwszy po odnowioną „Battlestar Galactica”, przez „Grę Endera”, „Dzień Niepodległości” po „Earth Defense Alliance”, i tak dalej, wyliczać można długo. A zatem mamy to samo, co w „Player One”, tylko na innym poziomie. Już nie w niedalekiej przyszłości, ale w dniu dzisiejszym. Nie w wirtualnej rzeczywistości, tylko w realu.

Nie ma obawy, że coś zaspoilerowałem. Każdemu czytelnikowi w miarę obytemu z grami, filmami, serialami czy powieściami science fiction dotyczącymi walki ludzkości z najeźdźcami z kosmosu, bardzo szybko zaczną „otwierać” się w głowie skojarzenia, sam zacznie poszukiwanie cytatów i odniesień. A jeśli nie, to autor pospieszy z pomocą wtrąceniami typu: „o, to zupełnie jak w Battlestar Galactica”. Frajda z takiej zabawy jest, przyznaję, wciąż spora. Zwłaszcza że autor chyba nie chciał pisać żadnego gatunkowego pastiszu. Bo wszystko w powieści jest na poważnie i czasami aż prosi się o solidną dawkę humoru, aby tę powagę zdetonować. A to Ernestowi Cline niestety nie wychodzi. Niemniej jednak powieść czyta się bez większego bólu. Fabuła pędzi, jest – zasadniczo (bo zaraz się przyczepię) – dobrze napisana. Szkoda jednak, że brakuje jej świeżości i napięcia poprzedniej powieści autora.

„Player One” miał nie tylko szybką, zajmującą, pełną cytatów i odniesień do wspomnianej klasyki, akcję. Fabuła była także osadzona w niedalekiej przyszłości, a jej bohaterem był chłopak z nizin społecznych, żyjący w jakimś post-ekonomicznym świecie, będącym (moim zdaniem) wiarygodnym, choć zwielokrotnionym odbiciem ekonomicznego kryzysu, który „rozpoczął się” w 2008 r., w świecie nierówności, które zniszczyły gospodarkę i ekonomię, a widoczne są już dziś. „Armada” w warstwie scenograficznej jest pod tym względem uboga. Jakieś miasto w Ameryce, nic szczególnego. A potem przeskok do EDA i zaczyna się rozgrywka niemal komputerowa, odrealniona. Pod tym względem zatem wygrywa „Player One”. Drugą słabością „Armady” są bohaterowie. Trudno ich nazywać skomplikowanymi. Tak samo jak relacje między nimi (zarówno między członkami korpusu EDA, jak i głównym bohaterem a innymi, „zwykłymi” ludźmi, rodziną itp.). Jest to mocno toporne, uproszczone i czasami nie dające się czytać – zwłaszcza jeśli chodzi o dramaty i dylematy. Takie uproszczenia kwalifikują powieść jako lekturę dla mało wymagających czytelników. Albo czynią książką dla czytelników młodszych, dla których atrakcyjna może być „jazda” po popkulturowej klasyce.

Fabularnie autor starał się wprowadzić kilka urozmaiceń, choćby przygotowując dla czytelnika ciekawą niespodziankę dotyczącą całej tej kosmicznej awantury. Niestety, wypadło to dosyć blado, jeśli chodzi o wykonanie. Nie wybrzmiał należycie dramat całej wojny, zniszczeń i poświęceń. Co więcej, w pewien sposób doszło do strywializowania go. Być może można to wytłumaczyć naturą konfliktu. A także tym, że „Armada” to pozycja stricte rozrywkowa. Niemniej jednak, znowu powrócę do „Player One”, który był pod tym względem wiarygodniejszy i ciekawszy. W „Armadzie” całe to rozwiązanie akcji wydało mi się zbyt szybkie i powierzchowne. Takie na „odczep się”. Moim zdaniem, nie zaszkodziłoby powieści, gdyby była obszerniejsza, bo może udałoby się zrobić z tego dzieło lepszej jakości dzięki temu. A może po prostu autor skuszony sukcesem pierwszej powieści napisał kolejną już z myślą o sprzedaży praw do niej pod scenariusz jakiegoś młodzieżowego blockbustera. W związku z tym jedyną siłą, zaletą powieści pozostaje gatunkowa zabawa, zapożyczenia, świadome i zgrabne cytowanie, żonglerka tematami i wątkami. Ernest Cline pod tym względem po raz kolejny udowodnił, że ma tę część popkultury w małym palcu, porusza się w niej jak ryba w wodzie. Gdyby jeszcze poprawił warsztat, dopracował fabułę w innych, wspomnianych aspektach, „Armada” byłaby tak dobra jak „Player One”. A tak pozostaje jego cieniem, wciąż atrakcyjnym, ale jednak cieniem.


Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2016-01-29 22:35:43
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

kurp - 10:29 30-01-2016
Czyli - nie mogło być inaczej - odgrzewany kotlet.
Autor jednego tytułu.

romulus - 18:55 31-01-2016
Niestety. Ale za to lektura na dwa wieczory. :)

kurp - 13:13 01-02-2016
Dla dzieciatych - na pięć.
A że dodatkowo jestem już stary, to strach sięgać, bo mogę potem nie zdążyć z Eco albo Kunderą ;)

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS