NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Le Guin, Ursula K. - "Lawinia" (wyd. 2023)

Gong, Chloe - "Nieśmiertelne pragnienia" (zielona)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Cobley, Michael - "Wschodzące gwiazdy"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Ogień ludzkości
Tytuł oryginału: The Ascendant Stars
Tłumaczenie: Agnieszka Hałas
Data wydania: Październik 2014
ISBN: 978-83-7480-455-4
Oprawa: miękka
Liczba stron: 480
Cena: 39,00
Rok wydania oryginału: 2011
Tom cyklu: 3



Cobley, Michael - "Wschodzące gwiazdy"

Po zakończeniu lektury „Wschodzących gwiazd” Michaela Cobleya ucieszyłem się, że dałem radę; że to już koniec trylogii i mogę odetchnąć z ulgą. Niestety, jeśli wierzyć Wikipedii, we wrześniu tego roku ukazał się kolejny tom serii „Ogień ludzkości” pod tytułem „Ancestral Machines”.

Cykl „Ogień ludzkości” startował u mnie z niezłego poziomu. Choć pierwsza część nie była specjalnie zachwycająca, dawała szansę na w miarę przyzwoitą rozrywkę w space operowym entourage’u. Druga część jednak rozwiała nadzieje i w zasadzie zdefiniowała cykl Cobleya jako będący kwintesencją wszystkiego, co sprawia, że termin space opera podszyty jest szyderstwem. Ale chyba to nie przeszkadza czytelnikom, którzy kupują kolejne tomy.

„Wschodzące gwiazdy” kończą wszystkie najważniejsze wątki rozpoczęte w „Ziarnach Ziemi”. Przynajmniej z takim wrażeniem pozostawiło mnie zakończenie tej powieści. Zbliża się decydujące starcie, czyli walka o kontrolę nad Darienem, który z uwagi na to, co się na nim znajduje, okazał się być nagle oczkiem w głowie wszystkich liczących się „zawodników” w Galaktyce. A do tego ma własnych obrońców: Uvovo i potomków kolonistów z Ziemi. Do tego dochodzą jeszcze gracze pomniejsi i wątek Roberta Horsta, który okazać się może decydujący. Ale skoro będzie jakiś ciąg dalszy, można spodziewać się, że nie wszystko, co wydaje się oczywiste w trzeciej odsłonie cyklu, takim się okaże w finale.

Jeśli ktoś zapomniał, co działo się w poprzednich częściach (choć kolejne tomy trafiały dosyć szybko i płynnie na rynek), autor funduje na początku powieści streszczenie. I to jest, okazało się, bardzo pomocne „narzędzie” do wypunktowania wad całego cyklu. Tak samo zresztą, jak przedstawienie w dalszej części wszystkich głównych bohaterów oraz głównych rozumnych gatunków. A tych znaczących bohaterów tego cyklu jest, dotychczas, czternaścioro: ludzie, przedstawiciele innych gatunków, adwersarz, sztuczne inteligencje (tak to nazwijmy). Głównych gatunków rozumnych jest dwadzieścia. Nazw nie ma potrzeby wymieniać – wszystkie zlewają się w jedno i jedynie ich, ekhm... ksenobiologia jest (takim sobie, ale zawsze to coś) wyróżnikiem. Podobnie jest z bohaterami. Jest ich kilkunastu i trudno spośród nich wskazać jakąś szczególnie zapadającą w pamięć postać. Papierowość i jednowymiarowość bohaterów, mimo starań autora (to mu mogę oddać), jest nużąca. Prowadzi to do szybkiego znużenia lekturą i do obojętności, jeśli chodzi o kolejne przygody. A już nie miałem najmniejszych szans, aby przejąć się losem którejkolwiek z nich. Zatem już lektura „narzędzi” z początku powieści pozwoliła zidentyfikować największą wadę powieści (a raczej całego dotychczasowego cyklu). Jest nią przesyt. I to przesyt wszystkim. Gdyby bohaterów było połowę mniej – nawet nie odczułbym różnicy. Podobnie z wątkami. Wprowadzanie nowych gatunków miało chyba tylko jeden cel – udowodnić, że autor ma wyobraźnię i nie waha się jej użyć. Moim zdaniem, tą różnorodnością prowadzącą do przesytu Cobley chciał po prostu udowodnić, że jego wszechświat jest różnorodny i tętniący życiem. Rozwiązanie „zagadek” statków kolonizacyjnych z prologu „Ziaren Ziemi” jest trywialne i nie wychodzi poza schemat i tak nijakie, że nie warto na nie czekać. Zaś odnośnie bohaterów trzeba po prostu wierzyć słowu autora, że są tacy, jakimi ich opisuje. Przy tym poziom banałów sączących się z postaci Catriony, czy z jej interakcji z Segraną jest taki, że James Cameron w „Avatarze” jawi się przy tym stylistą czy filozofem egzystencjalistą. „Tętnienie życiem” wszechświata jest również sztampowe. W zasadzie to po prostu kosmos podzielony na imperia, królestwa, „dzielnice”, będące projekcją ludzkich ustrojów, „wzbogacone” o czynnik obcych gatunków. Nie ma w tej kreacji niczego nadzwyczajnego ani wartego odnotowania. Wszystko w o wiele lepszym wydaniu już przeczytaliście. Albo przeczytacie.

Ten cykl to w zasadzie czyste fantasy w kosmosie – ale od „Gwiezdnych Wojen” dzielą te powieści lata świetlne. Wszystkie wątki, tajemnice, koncepty są pozbawione oryginalności (to nie jest zarzut) i przypominają pomysły lepszych autorów (Simmons, Reynolds czy nawet „luźniejszy” Hamilton) przetrawione, zwulgaryzowane do poziomu mało lotnego czytelnika. Autor zresztą nawet nie próbuje wyjść ze schematu. Złe „maszyny” kontra organiczne życie, jakieś absurdalne koncepty z wielowymiarowymi przestrzeniami czy wszechświatami. A już to, co Cobley zafundował jednej z (wydawałoby się) ciekawszych postaci, Robertowi Horstowi, woła o założenie na portalu społecznościowym „fanpejdża” podobnego do tego, jaki mają „Kryształy Czasu”. Dość rzec, że autor funduje mu „podróż” przez „głębiny” hiperprzestrzeni zbudowanej z wielu poziomów do metropolii zamieszkanej przez sztuczne inteligencje, a następnie każe kontynuować podróż „dalej” do „kieszonkowego wszechświata”, aby na „końcu” wykonać pewien „myk” związany z samym bohaterem... Jest to wszystko tak słabe i tak pozbawione napięcia, że można tylko wzruszyć ramionami z obojętnością, kiedy okazuje się to, co się okazuje. Naprawdę, wiele razy w tych powieściach trzeba trzymać się z daleka od jakiejkolwiek elementarnej logiki, wiarygodności motywów kierujących bohaterami. Zaś poziom tolerancji dla nieprawdopodobieństw należy ustawić bardzo wysoko. Być może właśnie wtedy lektura tych powieści może być odprężająca i miła.

Jeśli można wyciągać jakiekolwiek wnioski z faktu regularnego wydawania powieści Cobleya w połączeniu z długim oczekiwaniem na wydanie w Polsce ostatniego tomu „The Void Trilogy” Hamiltona (pamięta ktoś jeszcze?), to wychodzi na to, że Michael Cobley rządzi. Jest na niego większe zapotrzebowanie. To smutne.

Jakiś czas temu czytałem dwie części ciekawej antologii Gardnera Dozois i Jasona Strathana „The New Space Opera”. Ciekawej, ponieważ – na ile pamiętam – prezentowane w nich opowiadania znakomitych, mniej lub bardziej znanych w Polsce twórców, stanowiły odejście od utartych gatunkowych szlaków. Zaryzykuję nawet tezę, że były przykładem poszukiwania gatunkowego i odzierania terminu space opera ze wszystkich pogardliwych konotacji nagromadzonych w popkulturze. Zaś u Michaela Cobleya space opera z powrotem staje się synonimem sztampy. To nie ocena, to stwierdzenie faktu. Zarzutu z tego zrobić się nie da – skoro jest popyt na taką pulpę, to dlaczego jej nie produkować. Ale cieszyć się nie ma z czego.


Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2014-12-12 23:08:18
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

pure - 02:15 13-12-2014
Może i książka przeciętna, ale porównywanie jej do Gwieznych wojen to jakieś nieporozumienie! GW to szmira,badziew,kicz...

Yans - 10:35 15-12-2014
Rzadko się zgadzam z recenzjami Romana Ochockiego ale tym razem, niestety, podzielam wrażenia w 100%.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS