NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Miela, Agnieszka - "Krew Wilka"

Weeks, Brent - "Poza cieniem" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Hearne, Kevin - "Zbrodnia i kojot"
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: Kroniki Żelaznego Druida
Tytuł oryginału: Tricked
Tłumaczenie: Maria Smulewska
Data wydania: Październik 2012
ISBN: 978-83-7510-941-2
Oprawa: miękka
Format: 132 x 202 mm
Liczba stron: 424
Cena: 35,90 zł
Rok wydania oryginału: 2012
Tom cyklu: 4



Hearne, Kevin - "Zbrodnia i Kojot"

Zabawa po śmierci

Recenzja zawiera spoilery poprzednich tomów cyklu

Atticus O’Sullivan pragnie odpoczynku i chciałby poświęcić swój czas nauce Granuaile. Jest zmęczony ostatnimi przygodami z niezbyt udaną wycieczką do Asgardu na czele. Tym bardziej, że dzięki niej zyskał więcej wrogów niż przyjaciół. Ostatni z żyjących druidów marzy o stabilizacji i oddaniu się własnemu hobby. Ale wie, że jest zwierzyną, na którą będzie polować połowa bogów różnych panteonów. Jest pewny, że będą nimi przewodzić głodni zemsty Azowie. Nie widzi innego wyjścia jak zniknąć im z oczu i zatrzeć po sobie wszystkie ślady. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się śmierć, a jedyną osobą, która może go zabić, jest Kojot. Ale czy bóg oszustów robi cokolwiek i kiedykolwiek za darmo? Na to pytanie odpowiedzą czytelnicy, którzy sięgną po czwarty tom „Kronik Żelaznego Druida” Kevina Hearne’a1).
Wspomniana wyżej postać jest głównym bohaterem cyklu powieściowego urban fantasy. Z rudowłosym, ponad dwa tysiące stuletnim, wyglądającym na dwadzieścia jeden lat, druidem miało się okazję spotkać już w powieściach: „Na psa urok”, „Raz wiedźmie śmierć” i „Między młotem a piorunem”. Muszę przyznać, że w „Zbrodni i Kojocie” autor bardzo mnie zaskoczył. Hearne prawie całkowicie odciął swojego bohatera od wcześniejszych przygód i tylko o nich wspominał, a skupił się na przygodzie nowej, w której na pierwszy plan wysunął postać Kojota. Jest to o tyle ważne, że w tamtych częściach „Kronik...” bóg oszustów pojawiał się tylko epizodycznie i sporadycznie pomagał głównemu bohaterowi. W czwartym tomie wysuwa się przed niego, i połowa fabuły skupia się na nim oraz na konsekwencjach zawartej między nim a druidem umowy na zbrodnię doskonałą. Dzięki temu dowiedziałem się wielu interesujących informacji o jego życiu oraz sposobach działania. Mało tego, Kojot okazał się bardzo ciekawą i barwną postacią o skomplikowanym charakterze.
Napisałem na początku, że Hearne prawie całkowicie odciął Atticusa od potyczek z Azami i wszystkim, co się z tym wiązało. Nie znaczy to jednak, że na kartach książki nie pojawiają się przedstawiciele mitologii skandynawskiej i starogermańskiej. Występują na samym początku utworu. Pozwolę sobie zacytować: „Týr i Widar całkiem szybko mnie znaleźli... [...] Osaczyli mnie właśnie w Tubie, ciągnąc za sobą aż pięciu bogów piorunów dla pewności: Ukko z Finlandii, Indrę z Indii, Leigonga z Chin, Raijina z Japonii i Szango z Nigerii...” (str. 14-15). Cytuję tylko fragmenty z początku utworu, aby nie odbierać czytelnikom przyjemności płynącej z lektury.
Tendencyjnie wybrałem ten cytat, ponieważ nie tylko nawiązuje do poprzednich części przygód druida (dlaczego ścigają go skandynawscy bogowie, nie zdradzę), ale pokazuje coś, co jest obecne w „Kronikach Żelaznego Druida” od początku. Autor przeplata różne panteony bóstw tak umiejętnie, że czytelnik nie potrafi przewidzieć, czy i kiedy pojawi się Odyn, Jezus, Morrigan lub Perun. To sprawia, że żadna z części serii nie nudzi. A wymieniłem tylko wybranych bohaterów, którzy już pojawili się w cyklu Hearne’a.
Wspomniane powyżej postacie (oprócz Morrigan) stanowią zaledwie plan drugi lub trzeci, bo w życiu Atticusa najważniejsze role odgrywają: wilczarz irlandzki Oberon, z którym bohater nawiązał specyficzną więź umożliwiającą im porozumiewanie się mentalne, uczennica Granuaile, żywiołaki i jeszcze do niedawna ciekawa para prawników: wampir i wilkołak, oraz (od „Zbrodni i Kojota”) tytułowy Kojot. Interesującą kreacją jest także urocza wdowa MacDonagh, która w opisywanym tomie uległa specyficznej metamorfozie.
Przyznam, że brakowało mi w opisywanej książce Szafarki Śmierci (Morrigan pojawia się tylko epizodycznie), ponieważ jej znajomość z O’Sullivanem zapowiadała się bardzo interesująco. Autor uzupełnił braki nowymi postaciami. Kojot jest jednym z bogów Nawahów i Hearne dość szczegółowo przedstawił mitologię związaną z jego panteonem. Poza tym, oprócz duchów Pierwszego Świata Nawahów, w utworze pojawiają się: przedstawiciele plemienia Nawahów, z uzdrowicielem na czele, bogini Hel, której pewną propozycję Atticus odrzuca, jej piesek, wampiry i inne nie mniej charakterystyczne istoty.
Fabuła czwartego tomu zaczyna się krótko po wydarzeniach opisanych w „Między młotem a piorunem”. I pędzi niczym błyskawica. Tak jak w trzech pierwszych częściach, akcja toczy się w Arizonie, ale bohaterowie nie przebywają w Tempe, a zostają przeniesieni przez autora do rezerwatu w Kayencie. Treść skupia się na próbie budowy przez Kojota idealnego miejsca dla rozwoju gospodarki Nawahów oraz ukrywaniu się Atticusa przed wrogami. Taki zabieg sprawia, że książkę można czytać, nie znając pozostałych tomów serii. Tym bardziej, że Hearne wspomniał, co wydarzyło się od momentu rozstania po powrocie z Asgardu do chwili śmierci Atticusa.
Zmian jest dużo więcej. Druid nie jest już tak potężny i samowystarczalny. Nieraz potrzebuje pomocy. Znajduje się w nowym środowisku, do którego musi się dostosować. Dowiedziałem się także kilku istotnych informacji na temat niezbyt chwalebnych chwil z jego przeszłości, które rzuciły zupełnie nowe światło na jego postać. Dzięki temu autor wprowadził do cyklu powiew świeżości, co dobrze wróży kolejnym tomom, ponieważ po zakończeniu lektury czytelnik znowu nie wie, czego się spodziewać.
„Zbrodnia i Kojot” posiada jednak pewne minusy, które sprawiają, że wydaje się ciut słabsza od kolejnych części „Kronik...”. Pierwszym z nich jest opisywane miejsce akcji (lub może szerzej: opisywana rzeczywistość). Mimo że autor wprowadza rezerwat, nowych bohaterów i mało znaną czytelnikom mitologię, fani Hearne’a mogą czuć pewien niedosyt. Nie ma poprzednich antagonistów, z którymi się zżyli, albo są, ale potraktowani po macoszemu. Hearne mógł bardziej wymieszać wcześniej przedstawione elementy mitologii z wierzeniami i magią Indian.
Zabrakło też humoru, charakterystycznego dla poprzednich tomów. Do tej pory Atticus nie bał się ciętej riposty, której zaczął uczyć także swoją podopieczną i nie zważał na to, kogo obraża. W „Zbrodni i Kojocie” rozśmieszyły i zasmuciły mnie tylko: „Mężczyzna może się zesrać po śmierci, synu, ale nie przed. Zapamiętaj to sobie, dziecko, żebyś – kiedy nadejdzie czas – nie narobił bałaganu jak jakaś baba. A teraz zjeżdżaj taplać się w bagnie.” (str. 11), a także określenia miar „w chuj” i „od kurwy”. Zasmuciły mnie, ponieważ te słowa śmieszą tylko na początku. Czytelnik, który pierwszy raz styka się z twórczością Hearne’a, po ich przeczytaniu może się poczuć zniesmaczony. Tym bardziej, że w utworze pojawia się dużo, moim zdaniem niepotrzebnych, wulgaryzmów, które, jeśli występowały we wcześniejszych częściach cyklu, nie raziły, bo były niwelowane wysublimowanym humorem (wulgaryzację języka zauważyłem już w poprzedniej książce Hearne’a, ale mi ona tak bardzo nie przeszkadzała).
Kuleje również relacja między nauczycielem a uczniem. Czytelnik wie, co do siebie czują Atticus i Granuaile, tak samo jak sami bohaterowie, ale oni zachowują się bardzo sztucznie. Autor nie wykorzystał zazdrości, która rodzi się umyśle młodej kobiety wobec bogini Morrigan. Ona i O’Sullivan zachowują się w niektórych momentach jak targani uczuciami nastolatkowie. Innych błędów w powieści nie wyłapałem. Jeśli nawet pojawiły się literówki, to nie przeszkadzały mi na tyle, żeby je zapamiętać.
Podsumowując, książkę „Zbrodnia i Kojot” przeczytałem z przyjemnością, ale nieco mnie rozczarowała. Wypadła słabiej w porównaniu z poprzednimi przygodami głównego bohatera. Raziły mnie również wulgaryzmy. Mimo że fabuła nadal jest interesująca, trzyma w napięciu i zaskoczyło mnie kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji, mimo że rozgrywa się w nowym miejscu i pojawiają się w niej liczne, niewystępujące wcześniej postacie, to niestety nie dorównuje poprzednim tomom „Kronik Żelaznego Druida”. Niemniej nie jest to zła książka i może zainteresować nowych czytelników. Tym, którzy chcieliby mieć obraz całości, proponuję zapoznać się w wcześniejszymi losami O’Sullivana.
Jako stały i niezmienny fan Hearne’a, daję mu jeszcze jedną szansę. Liczę na to, że pozostawione wątki są kontynuowane w kolejnych książkach (piąty tom jest już u nas wydany i leży na mojej półce), że wrócą Azowie (mam powody, by przypuszczać, iż tak się stanie) i inaczej potoczy się znajomość druida i przyszłej druidki. Ponieważ „Zbrodnia i Kojot” jest nowym otwarciem Kronik (autor wspomniał kiedyś, że planuje tylko trylogię), myślę, iż kolejne tomy dorównają poprzednim. Tym bardziej, że mieszanie coraz nowych panteonów bogów stwarza wiele możliwości rozwoju fabuły, a pewien nauczyciel angielskiego (czyli autor omawianej tu pozycji) nieraz udowodnił mi, że jego wyobraźnia nie zna granic. Liczę na to, że znów mnie pozytywnie zaskoczy. Lekturę zrecenzowanego utworu polecam miłośnikom fantasy, urban fantasy, a w szczególności fanom Kevina Hearne’a.


1) Autor recenzował poprzednie tomy w „Magazynie QFANT” (pierwszy i drugi, obecnie niedostępne) oraz „Efantastyce”.




Autor: Konrad Staszewski
Dodano: 2014-03-12 16:20:42
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Przemas - 12:30 17-03-2014
Lubię serię "Kroniki Żelaznego Druida" i chętnie sięgnę po zapowiadaną "Kronikę wykrakanej śmierci". Mam jednak wrażenie, że z każdą częścią nie bawię się już tak dobrze jak z pierwszymi trzema. Trochę zaczynają być przegadane a i mniej dowcipne - nawet teksty Oberona już tak nie rozwalają. Mimo wszystko jest to fajna odskocznia od "poważniejszych" pozycji i czekam na kontynuację.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS