NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Currie, Evan - "Odyssey One: Rozgrywka w ciemno"
Wydawnictwo: Drageus
Cykl: Odyssey One
Tytuł oryginału: Into the Black
Tłumaczenie: Michał Studniarek
Data wydania: Październik 2013
ISBN: 978-83-64030-16-1
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 560
Cena: 39,90 zł
Rok wydania oryginału: 2012
Tom cyklu: 1



Currie, Evan - "Odyssey One: Rozgrywka w ciemno"

Niedawno wydane w Polsce powieści Iana Douglasa (z cyklu „Star Carrier”) wydawały się być szansą na powrót na polski rynek fantastyczny militarnej fantastyki czy też militarnej space opery. Nie były wprawdzie arcydziełami, ale sprawnie napisane (albo raczej: skrojone), gwarantowały nie wymagającą rozrywkę na bardzo przyzwoitym poziomie. Kiedy ukazała się powieść „Odyssey One: Rozgrywka w ciemno” (podobno „cudowne odkrycie” na Amazonie) można było mieć nadzieję, że przewidywania się spełniają. I to nadal jest możliwe. Jednak powieść Evana Currie jest, niestety, dziełem nieudanym. Nie pod każdym względem, ale nawet jeśli autor tu i ówdzie „daje radę”, to jednak lektura powieści była dla piszącego te słowa, męcząca i nużąca.

Fabuła koncentruje się na misji statku badawczego „Odyssey”, który dzięki osiągnięciom techniki, wyposażony w najnowocześniejszy napęd rusza w niezbadane rejony galaktyki z prędkością pozwalającą wiązać nadzieje na dynamiczny rozwój eksploracji kosmosu. Przypominało mi to „Star Trek”, ale niestety „Odyssey” nie jest dowodzony przez nową wersję kapitana Kirka. I nie ma na jego pokładzie pana Spocka. Po przeniesieniu się w niezbadany zakątek galaktyki, tytułowy okręt wchodzi w kontakt z innym okrętem, należącym do obcego gatunku. Ale szybko się okazuje, że ten obcy gatunek jest bardzo podobny do ludzkiego. To był chyba jeden z dwóch ciekawych punktów fabuły. Zagadka, kim jest uratowana przez dzielnych bohaterów „kobieta”. Skąd pochodzi, kto walczy z jej rasą i dlaczego oraz skąd to podobieństwo do ludzi. Uratowana wiele nie zdradza wiedziona jakimś poczuciem obowiązku. Domyślam się, że chodzi o taki oklepany motyw typu „nie ingerujemy w rozwój raczkujących ras”. Ale może autor jeszcze zaskoczy. Pomysł na fabułę wydaje się ciekawy. Wydaje się także, że posiada ona solidny potencjał na kontynuację. Zwłaszcza po wyjaśnieniu jednej z zagadek i sądząc także po kończącej powieść rozmowie kapitana statku z przełożoną na Ziemi. Zatem to chyba jedyny najmocniejszy punkt tej powieści: fabuła. Tym bardziej skoro czytałem opinie, że autorowi udało się realistycznie przedstawić budowę uzbrojenia, procedury lotnicze, rangi, stopnie itp. Jeśli zatem są to „koniki” dla czytelników, to zapewne nie powinni się czuć zawiedzeni także pod tym względem.

Jednak cały związany z fabułą pozytywny efekt został zepsuty przez wykonanie. Są dwie możliwości: albo Evan Currie jest – jeszcze – słabym pisarzem, albo zawalił tłumacz. Wydaje mi się, że do tłumacza w tym przypadku strzelać nie należy. Robiąc research, aby wyeliminować pochopne oskarżenia, przekonałem się, że to wszystko wina autora. Po prostu słabo pisze. Począwszy od stylu, który mógłbym wybaczyć – nie jestem aż takim snobem; po kreację postaci. U wspomnianego wcześniej Iana Douglasa bohaterowie również nie byli zbyt „głębocy” – byli sztampowi, z przewidywalnymi „zadrami” i „ścieżkami” fabularnej „kariery”. Ale Douglas te słabości rekompensował szybką, dynamiczną akcją i fabułą. W „Odyssey One” autor nie stworzył żadnego zapadającego w pamięć ciekawego charakteru. Wszyscy są typowi, schematyczni do bólu, przez to przewidywalni i nudni. A Evan Currie męczy do tego czytelnika w sposób, który nie pozwala na zaangażowanie się w fabułę, choćby tylko w stopniu pozwalającym ją spokojnie przeczytać. W jego stylu pisania stwierdziłem jakąś męczącą ślamazarność. Przy tym mój wzrok odbijał się od słów jak od kanciastych przeszkód.

Z pewnością opinia ta nie jest efektem zmęczenia recenzenta, ani objawem kryzysu czytelniczego. W przerwach w lekturze powieści czytałem inne książki i nie czułem żadnego zmęczenia ani irytacji, jakie towarzyszyły mi przy recenzowanej pozycji. Moje samopoczucie pogarszało się jeszcze bardziej, kiedy musiałem odłożyć znakomitą powieść, aby uczynić zadość obowiązkom związanym z uczciwą lekturą powieści, o której się publicznie zamierzałem wypowiedzieć. Evan Currie nie jest jeszcze czeladnikiem. Jest średnio zdolnym uczniem czeladnika. Jeśli następną powieść z tego cyklu napisze na poziomie Iana Douglasa, będzie to postęp. „Odyssey One” to pierwsza od bardzo długiego czasu powieść, która poprzez lekturę wywoływała u piszącego te słowa ból głowy. Ale przecież nie musicie mi wierzyć. Sprawdźcie sami.


Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2013-10-26 20:25:00
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

AdamK - 21:16 27-10-2013
Pozwolę sobie nie zgodzić z tą recenzją, nie wiem co autor czyta ale na pewno nie military SF ani space-opera, ja na przykład nie czytam książek typu fantasy ( no może z małymi wyjątkami ) i nigdy bym ich nie zrecenzował bo ocena była by w okolicy zera.

Na polskim rynku jest bardzo mało tego typu książek, a ta pozycja to must have dla każdego fana tego gatunku.
Książki typu military SF, space-opera czy adventure SF to nie są typy książek takich jak napisanych przez S.Lema ( nie mówię o książce "Niezwyciężony" który można zaliczyć do space-opera) A C. Clarke czy L.Niven ( Hard SF ) i nie oczekuję od nich rysu psychologicznego postaci i genealogi bohaterów, tylko czystej rozrywki.

Od takich książek oczekuje akcji i jeszcze raz akcji, a w tej książce wszystko to otrzymujemy, "Odyssey One" czyta się łatwo, szybko i przyjemnie.
Fabuła jest wciągająca, akcja goni akcję, lasery i pociski "tną" przestrzeń, żołnierze walczą na planecie, a na koniec dobrzy wygrywają i wracają do domu.

Każdy który z przyjemnością czytał Douglasa, Scalzi, Webera, Ringo na pewno nie będzie zawiedziony książką "Odyssey One", ja czekam na wydanie kolejnych tomów i chętnie zobaczę jak potoczy się historia "Odyssey One" i jej bohaterów.

http://www.militarysf.pl

Shadowmage - 21:38 27-10-2013
AdamK pisze:Pozwolę sobie nie zgodzić z tą recenzją, nie wiem co autor czyta ale na pewno nie military SF ani space-opera, ja na przykład nie czytam książek typu fantasy ( no może z małymi wyjątkami ) i nigdy bym ich nie zrecenzował bo ocena była by w okolicy zera.

Akurat romulus recenzuje u nas głównie space opery (a Douglasa oceniał wysoko z tego co pamietam) :)
Do reszty uwag się nie odniosę, bo książki nie czytałem.

AdamK - 22:16 27-10-2013
No to już nie wiem , może po lekturach czystego SF autor recenzji dostał urazu dla rozrywkowego SF albo nie lubi jak to bohaterscy amerykanie niosą wolność, a żołnierze wykazują się honorem i wysokim morale ( i wiadomo jak się zachowają i jakie będzie wynik ich zachowania) .

Mnie też to razi w książkach i filmach ( jak amerykańskie filmy propagandowe ) ale staram się o tym nie myśleć, a skupiam się na opowiadanej historii.
Podoba mi się seria Star Carrier Iana Douglasa i podoba mi się Odyssey One Evana Currie i mam nadzieje że czytelnicy którzy sięgnęli po serię Star Carrier sięgną po Odyssey One i z przyjemnością ją przeczytają.


http://militarysf.pl

Shadowmage - 22:27 27-10-2013
Tak zupełnie teoretycznie to mam wrażenie, że każdy ma inny poziom tolerancji i wrażliwości na takie tematy. Jak wszystkie elementy zagrają (dla danej osoby), to patos nie przeszkadza. Jak coś nie podpasuje, to zaczyna się irytacja.

rybieudka - 08:44 28-10-2013
Ta książka jest FATALNIE napisana - sorry, takie są fakty. AdamK - to co sugerujesz, ze względem tekstów w poszczególnych konwencjach wyrażane powinny być odmienne wymagania jest prawdą zaledwie częściową - przede wszystkim powinno się wymagać pewnej elementarnej sprawności pisarskiej, choćby na poziomie rzemieślniczym. A czytanie "Odyssey One" momentami po prostu boli. Zresztą, szerzej moje przemyślenia nt. lektury zawarłem w swojej recenzji dla Fantasty: http://www.rybieudka.blogspot.com/2013/10/odyssey-one-rozgrywka-w-ciemno-evan.html#more
W ogólnym zarysie jak najbardziej zgadzam się z Romkiem

AdamK - 20:31 28-10-2013
Niestety ale taka jest konwencja stylu pisania książek typu military Sf, która jest bardzo uproszczona i można je uznać za naiwne i płytkie, ale na tym to polega to takie disco polo na rynku książek science fiction i nie można za dużo od nich wymagać.

Myślę że każdy który czyta głównie military SF,space-opera nie będzie zawiedziony i z przyjemnością ją przeczyta nie zważając na to co niektórych razi czyli epatowanie patosem
,jak to amerykańscy żołnierze są wspaniali, odważni, bohatersko walczą z przeważającymi siłami a piloci to już hiper super elita ( kiedyś tacy to byli żołnierze ZSRR -) )

Mnie to nie razi ( patrzę na całość fabuły, choć wiadomo jak się skończy ) i jestem zadowolony z kolejnej książki tego gatunku na polskim rynku, nie każdy jest D.Weberem czy Robert A. Heinleinem i dajmy autorowi "dorosnąć" i poprawić swój warsztat, zwłaszcza że jest to pierwsza część serii.

http://militarysf.pl/

nosiwoda - 15:54 29-10-2013
AdamK pisze:Niestety ale taka jest konwencja stylu pisania książek typu military Sf, która jest bardzo uproszczona i można je uznać za naiwne i płytkie, ale na tym to polega to takie disco polo na rynku książek science fiction i nie można za dużo od nich wymagać.

Niestety ale taka jest konwencja chińskich rajstop za 2 złote, która jest bardzo uproszczona i można je uznać drące się i kiepskie, ale na tym to polega to takie disco polo na rynku rajstop i nie można za dużo od nich wymagać.

Konkluzja: pierniczysz straszne farmazony.

romulus - 22:52 09-11-2013
AdamK pisze:Pozwolę sobie nie zgodzić z tą recenzją, nie wiem co autor czyta ale na pewno nie military SF ani space-opera, ja na przykład nie czytam książek typu fantasy ( no może z małymi wyjątkami ) i nigdy bym ich nie zrecenzował bo ocena była by w okolicy zera.

Na polskim rynku jest bardzo mało tego typu książek, a ta pozycja to must have dla każdego fana tego gatunku.
Książki typu military SF, space-opera czy adventure SF to nie są typy książek takich jak napisanych przez S.Lema ( nie mówię o książce "Niezwyciężony" który można zaliczyć do space-opera) A C. Clarke czy L.Niven ( Hard SF ) i nie oczekuję od nich rysu psychologicznego postaci i genealogi bohaterów, tylko czystej rozrywki.

Od takich książek oczekuje akcji i jeszcze raz akcji, a w tej książce wszystko to otrzymujemy, "Odyssey One" czyta się łatwo, szybko i przyjemnie.
Fabuła jest wciągająca, akcja goni akcję, lasery i pociski "tną" przestrzeń, żołnierze walczą na planecie, a na koniec dobrzy wygrywają i wracają do domu.

Każdy który z przyjemnością czytał Douglasa, Scalzi, Webera, Ringo na pewno nie będzie zawiedziony książką "Odyssey One", ja czekam na wydanie kolejnych tomów i chętnie zobaczę jak potoczy się historia "Odyssey One" i jej bohaterów.

http://www.militarysf.pl

Webber i Ringo - skojarzenia z tymi autorami wywołują u mnie od razu odruch wymiotny. No, może przesadzam, ale naprawdę, wolałbym nikogo nie porównywać do tych czeladników. Bo to straszliwa obelga. Jeśli już równać, to w góre, dajmy na to w stronę Petera F. Hamiltona. Choć to nieco inny typ tzw. space opery (od biedy zaliczałbym go do tzw. new space opera, cokolwiek to jest), Evan Currie jest słabym pisarzem. Jak pisałem, nie dorasta do pięt Ianowi Douglasowi. Który też artystą nie jest, ale jego powieści przypomniały mi zapomniany dziś serial "Space:Above and Beyond". W Polsce znany jako "Gwiezdna Eskadra". Tyle, że Douglas "podrasował" fabułę. Natomiast Evan Currie nie wiem co napisał. Jakieś to popłuczyny po "Star Trek" skrzyżowanym z niewiadomo czym. Żeby to jakoś odkrywcze było - zawsze można napisać, że to niezrozumiany geniusz, który przerósł swoją epokę. Ale fabuła jest tak naprawdę prosta i nudna. I, obiecuję, że odszczekam to, co napisałem, jeśli w kolejnych częściach autor "rozrusza" akcję i wzniesie ją na poziomy. Tymczasem Ian Douglas pozostaje niedościgłym wzorem. Może dlatego, że autor ukrywający się pod tym pseudonimem to tak naprawdę "stary wyjadacz". A Evan Currie to amator.

Rocy7 - 11:20 12-09-2016
Akurat Odysey One da się czytać po 3 tomie, co jest trudne w przypadku Star Carriera, gdzie akcja prawie zwalnia i mało się dzieje rzeczy istotnych dla fabuły.
W kwestii zaś postaci to Douglas wcale lepszych i mniej płaskich postaci niż Currie nie robi.
Dla mnie Odysey One to lżejsza rozgrywka i wypełniona akcją lektura, zaś wątek główny bardziej mnie wciągnął niż mętne zabawy Douglasa z czasem.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS