NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Lee, Fonda - "Okruchy jadeitu. Szlifierz z Janloonu"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Diakow, Andriej - "W mrok"
Wydawnictwo: Insignis
Cykl: Diakow, Andriej - "Do światła"
Kolekcja: Uniwersum Metro 2033
Tytuł oryginału: Во мрак
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Data wydania: Listopad 2012
ISBN: 978-83-61428-89-3
Oprawa: miękka
Format: 140×209mm
Liczba stron: 360
Cena: 34,99 zł
Tom cyklu: 2



Diakow, Andriej - "W mrok"

Kiepskie wyniki czytelnictwa są od lat dość intensywnie maglowanym medialnie tematem. Czytanie jest, owszem, wymagającą formą rozrywki, która może zacząć zanikać w społeczeństwie po trosze zgnuśniałym, a po trosze zabieganym. Zawsze mam jednak ochotę odwrócić kota ogonem i zapytać, czy – gdyby amatorzy książek jednak przetrwali – ostanie się ktoś, kto będzie potrafił dla nich pisać? Czy będą powstawały książki warte czytania?

Gdyby ktoś światły postanowił zaprząc do rozwiązania tego problemu naukową aparaturę badawczą albo przynajmniej solidny zasób szarych komórek, zgłaszam niniejszym pisarstwo Andrieja Diakowa jako ciekawy materiał do analizy. Ktoś mógłby określić je mianem sprzężenia zwrotnego, w którym literatura, jako forma pierwotna, ulega wpływom wtórnych wytworów kultury, jakimi są film i gry komputerowe. Ktoś inny mógłby zaś (mniej subtelnie) określić fenomen Diakowa mianem wyjałowienia i degradacji literatury.

Pierwszą powieść, „Do światła”, Diakow napisał na kolanie (w zaledwie dwa miesiące) i z tej choćby przyczyny można było przymknąć oko na pewne niedoskonałości i niedociągnięcia (nawiasem mówiąc, przymykanie oczu na różnorakie usterki fani cyklu „Metro 2033” powinni mieć nieźle przećwiczone). Tom drugi obnaża jednak intelektualną pustkę i warsztatowe nygusostwo, dla których nie sposób znaleźć satysfakcjonującego wytłumaczenia.

„W mrok” rozpoczyna się nuklearną katastrofą, a opowiada historię śledztwa prowadzonego przez stalkera Tarana, które ma odnaleźć winnych oraz – przy okazji – rozwikłać tajemnicę nagłego zniknięcia jego przybranego syna, Gleba. W międzyczasie w historię wplątują się jeszcze dodatkowe, ciekawe wątki medycznych spisków, ukrytego przed społecznością metra luksusowego schronu (szczypta utopii w dystopijnym świecie) etc. Znów jest sporo akcji i niespodzianek. Pod pewnymi względami druga powieść wyszła Diakowowi lepiej niż pierwsza. W kilku miejscach, dzięki zastosowaniu radykalnych rozwiązań fabularnych, autorowi udaje się nawet wyzwolić dość silne emocje i autentycznie wstrząsnąć czytelnikiem.

Równolegle jednak Diakow mnoży popełniane już wcześniej błędy. Największą bolączką (całego cyklu zresztą) jest logiczna niespójność świata przedstawionego. Na co niechlujniej napisanych odcinkach uwaga czytelnika przełącza się ze śledzenia fabuły na wychwytywanie kolejnych błędów i sprzeczności.

W mocy pozostają wszystkie zastrzeżenia wyrażane jeszcze pod adresem pierwszych powieści osadzonych w uniwersum „Metro 2033” (tym bardziej, że historia Diakowa powraca do scenerii metra i kalkuje rozwiązania Głuchowskiego, ze wszystkimi ich błędami). Ba, dochodzą nowe. Chociażby zadziwiająca swoboda, z jaką poruszają się bohaterowie po, bądź co bądź, dość klaustrofobicznym i ograniczonym terytorium, jakim jest podziemna sieć metra. Trudno niby o ciaśniejsze i bardziej przewidywalne lokacje, a jednak nie przeszkadza to bohaterom permanentnie uciekać obławom, znajdować tajemne przejścia i eksplorować nieodkryte dotychczas korytarze. Z kolei w świecie permanentnego niedoboru wszystkiego, razi fakt, że postacie mają tendencję do strzelania seriami, nawet jeśli dobijają rannych. Kule świszczą koło uszu, rzadko trafiając celu, a jeśli już bohater zostanie postrzelony, to najpewniej magicznie zregeneruje się po upływie paru akapitów. Dziwne jest też w okrutnym świecie postapokalipsy traktowanie nastoletniego chłopaka jako dziecka, choć winien raczej być postrzegany jako zagrożenie na równi z dorosłymi mężczyznami.

Te luki byłyby do zniesienia, gdyby nie to, że zieją w i tak dość prowizorycznej i uproszczonej fabule. Jak na dłoni widać, że Diakow to dziecko kultury obrazkowej, a jego wyobraźnię ukształtowały filmy i gry. „W mrok” to zlepek obrazów, w których próżno szukać oryginalności czy twórczego przetwarzania schematów. Cała fabuła przypomina raczej wędrówkę przez kolejne lokacje i mozolną wycinkę przeciwników atakujących hordami. Nie jest to nawet literacka wersja jakiegoś postapokaliptycznego cRPG (nie miejmy złudzeń, poczciwy „Fallout” leży o trzy półki wyżej pod względem fabularnym i serwuje znacznie treściwszą porcję literackiego mięsa!), ale raczej pierwszego lepszego FPS, w którym, w ramach modnej scenografii post-apo, dostajemy pozbawiony artystycznych pretensji zestaw zielonych mutantów i jęczących, powłóczących nogami zombie.

W przeciwieństwie do bardzo licznego grona internetowych entuzjastów, nie tylko kręciłem nad tą książką nosem, ale bywałem wręcz zażenowany intelektualną mizerią tej prozy. Nie pomagało pozytywne podejście, czytelnicze zawieszenie niewiary, a nawet deaktywacja większości obwodów odpowiedzialnych za logiczne myślenie. Tej prozy po prostu nie sposób czytać bez zgrzytania zębami.

Andriej Diakow napisał coś dla tych amatorów spektakularnej rozpierduchy, którzy posiedli umiejętność czytania. Pozostali będą raczej zastanawiali się, dlaczego Diakow nie zrobił ze swego pomysłu filmu albo gry komputerowej. Co sprawiło, że chwycił akurat za pióro, skoro nie sięgnął po możliwości, jakie daje literatura? I czy tak będą wyglądały książki przyszłości, pisane przez pokolenia, których wyobraźnię ukształtuje kultura ikonek i efektów specjalnych?


Autor: Krzysztof Pochmara
Dodano: 2013-05-18 21:00:00
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Mamerkus - 12:07 19-05-2013
Dobra recenzja, z ciekawymi wnioskami, które mogłyby stać się przyczynkiem do ogólnej dyskusji na temat poziomu współczesnej literatury rozrywkowej. Chociaż z drugiej strony, czy książki typu te od Diakowa nie są czasem odpowiednikiem pulpy z okresu klasycznej s-f?

lmn - 12:58 19-05-2013
Książka powstała dla określonego targetu i ten target bardzo zadowoliła. Czegóż więcej miałby chcieć autor? :)
dlaczego Diakow nie zrobił ze swego pomysłu filmu albo gry komputerowej
Ha, weź usiądź do klawiatury i napisz opowiadanko, na które masz pomysł. Łatwo? A teraz nakręć film albo naucz się programowania i napisz grę. :roll:
Największą bolączką (...) jest logiczna niespójność świata przedstawionego
A co poza tym? Nie widzę zarzutów pod adresem stylu czy kreacji postaci. Co jeszcze czyni tę książkę kiepską?

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS