NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Donaldson, Stephen R. - "Skok w konflikt. Skok w wizję"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Skoki
Tytuł oryginału: The Gap into Conflict: The Real Story. The Gap into Vision: Forbidden Knowledge
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Data wydania: Listopad 2012
Wydanie: II
ISBN: 978-83-7480-265-9
Oprawa: miękka
Format: 135 x 202 mm
Liczba stron: 656
Cena: 49,00 zł
Rok wydania oryginału: 1991
Wydawca oryginału: Bantam Books
Tomy cyklu: 1 i 2



Donaldson, Stephen R. - "Skok w konflikt. Skok w wizję"

Wieści o wznowieniu „Skoku w konflikt. Skoku w wizję” Stephena R. Donaldsona przyjmowałem z rezerwą. Zastanawiałem się, czy powieści – powiedzmy – space operowe, napisane w latach 90. są w stanie zdobyć uznanie na polskim rynku i czy to po prostu nie jest strata czasu i pieniędzy ze strony wydawnictwa, które mogłoby zamiast Donaldsona wydać coś świeżego z tego gatunku. Po lekturze powieści mogę napisać, że są one przykładem tego, jak niemądre były moje uprzedzenia.

Jeśli wierzyć Wikipedii, to wydanie w jednym woluminie „Skoku w konflikt” i „Skoku w wizję” było konsekwencją żądania samego autora przy okazji reprintu tego cyklu w 2008 roku. Trzeba to uznać za całkiem sensowne i racjonalne. „Skok w konflikt. Prawdziwa historia” to rozbudowana, ale jednak nowela, z jednowątkową, zamkniętą akcją pozostawiającą uchyloną w finale furtkę do kontynuacji. Fabuła skupia się na spotkaniu dwojga głównych bohaterów, Morny Hyland i Angusa Thermopyle’a, i – pisząc w skrócie – tego, co z niego wynikło oraz jak się wszystko skończyło. Szkoda niszczyć przyjemność czytelnikowi, który nie miał wcześniej styczności z cyklem, z odkrywania, jak mistrzowsko Donaldson poprowadził jednowątkową fabułę od momentu zawiązania akcji do finału, która w gruncie rzeczy rozgrywa się w tym samym miejscu. Historia to skrzyżowanie mocnej, brutalnej akcji z elementami tego, co w kinie określa się jako heist movie (z tą różnicą, że w książce nie ma pokazanych przygotowań do „skoku”) – w przeciwieństwie do akcji przeprowadzonej przez Nicka i jego załogę w „Skoku na wizję”.

W fabule „Skoku w konflikt” występuje wszechwiedzący narrator, ale akcja pokazana jest z punktu widzenia Angusa. I to jest kolejną zaletą powieści, aczkolwiek może być też mało strawne dla wrażliwych czytelniczych duszyczek. Angus nie jest bowiem typem bohatera, z którym można się utożsamiać. Właściwie to odrażający potwór, prawdziwe ludzkie bydlę. Przy nim nawet Caine, bohater fantasy wykreowany przez M.W. Stovera, to szlachetny rycerz. W Angusie nie znajdziemy żadnej cechy, którą można polubić. Być może dlatego ta postać to mocny punkt opowieści. W kolejnym „Skoku…” Donaldson go nie porzuci, nawet (mimo postawienia go w roli ofiary) uczyni groźniejszym i dlatego czekam z niecierpliwością na kolejne odsłony cyklu. Czyniąc z Angusa odrażającego drania, Donaldson udowadnia swoje mistrzostwo, ponieważ nie jest to postać jednowymiarowa. Autor czasami, dość lapidarnie, pokazuje, że to w gruncie rzeczy człowiek. Nie robi tego wprawdzie w sposób, który pozwoli wybaczyć Angusowi czyny, do których się posuwa, ale pozwala przy tym wykrzesać dla niego iskierkę litości. Kiedy zostawiamy go w finale, to niemal ze współczuciem, jakim czasami ofiary obdarzają swoich oprawców. W tym właśnie, moim zdaniem, tkwi moc i kunszt pisarza.

Fabuła „Skoku w wizję. Zakazanej wiedzy” rozpoczyna się w punkcie, gdzie skończył się „Skok w konflikt”. Akcja powieści skupia się na statku kolejnego z bohaterów, Nicka Succorso, a także na Mornie i pozostałych członkach załogi. Angus pojawia się na drugim planie, ale z pewnością tylko dlatego, że musi zostać „przygotowany” do wkroczenia ponownie na plan pierwszy. W tej powieści Donaldson znowu dosyć obcesowo poczyna sobie z głównymi bohaterami, a tym samym także z czytelnikiem. Burzy bowiem wszystkie wyobrażenia, jakie można mieć po happy endzie „Skoku w konflikt”. Można postawić pytanie, na ile chorą wyobraźnię ma autor i jakim cudem udaje mu się wykreować tak fascynującą fabułę.

Zamknięcie akcji w przestrzeni statku kosmicznego nie ujmuje niczego epickiemu rozmachowi, jakiego nabiera historia. Wręcz przeciwnie, dodaje jej smaku wynikającego z nieuniknionych konfrontacji, interakcji między głównymi bohaterami. Zostaje jeszcze miejsce na wykreowanie kolejnych wątków, które nabierają znaczenia wraz z rozwojem fabuły i pozwalają oczekiwać na naprawdę ostrą konfrontację w przyszłości. Bezwzględni bohaterowie z krwi i kości zostają skonfrontowani z wszechświatem kreowanym przez Donaldsona. Zimnym i przerażającym także za sprawą wprowadzenia do fabuły zakazanych rejonów kosmosu, które fascynują tajemniczością. Również za sprawą kontaktu z obcą cywilizacją, która – choć groźna i nie stwarzająca szans na pokojowe współistnienie – musi jednak okazać się w pewien przewrotny sposób bezbronna nie tyle wobec ludzkości, co wobec niektórych, paskudnych cech przedstawicieli naszego gatunku.

Podsumowując, przy lekturze obu powieści towarzyszyło mi wciąż i wciąż powracające „Wow!”. „Skok w konflikt. Skok w wizję” to złodzieje czasu. I chyba można napisać bez cienia przesady, że wstyd ich nie znać. Dodatkowego smaczku dodaje im to, że między obydwiema częściami umieszczono obszerne „posłowie” autora, w którym wyznaje, co natchnęło go do napisania pierwszej oraz pozostałych części. Z pewnością zaostrzy ono apetyt każdemu czytelnikowi. Autor wspomina w nim między innymi „Pierścień Nibelungów” Ryszarda Wagnera jako główną inspirację, czym wiele obiecuje. Po lekturze „Skoku w wizję” nie jestem co prawda w stanie stwierdzić, jak wiele z tych obietnic może spełnić w kolejnych odsłonach, ale z pewnością wyznaczenie sobie tak ambitnego celu, nawet w przypadku niepowodzenia, pozostawi czytelnika co najmniej z doskonałą rozrywką. Czego życzyłbym większości pisarzy tego gatunku.


Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2012-12-17 21:00:00
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

ASX76 - 22:16 17-12-2012
Szkoda, że nie wspomniałeś o mnie, jako szlachetnym dręczycielu, który Cię do sięgnięcia po "Skoki" nieustannie motywował/zachęcał/kusił... :P

lmn - 22:56 17-12-2012
Ja widać, nie omieszkałeś tego błędu naprawić. ;)

ASX76 - 00:35 18-12-2012
Po części jeno, bo teraz wygląda na to, jakbym wypominał. :P

romulus - 20:37 18-12-2012
To tak nieelegancko byłoby cię wspominać w tekście, bo musiałbyś wtedy mieć prawo do - możliwej - równoważnej repliki. A tego nie mógłbym ci zagwarantować :)

ASX76 - 22:31 18-12-2012
Skoro bardzo mi zależało na tym, abym został w tekście wspomniany, to nie widzę żadnego problemu. :P

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS