NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki


Łopatką Wronkę: Implozja po eksplozji, czyli na rynku status quo

Dyskusja o wydawcach polskiej fantastyki


Tymoteusz Wronka: Złoty okres polskiej fantastyki rozpoczął się mniej więcej w 2002 roku, kiedy pojawiły się na rynku dwa nowe wydawnictwa: Runa i Fabryka Słów. Przełamały one monopol SuperNOWEJ i pozwoliły na debiut wielu nowym autorom, a na polską fantastykę rozpoczęła się moda. Znacznie później pojawił się Powergraph zamykając w zasadzie trójcę wydawców specjalizujących się w rodzimej fantastyce. Z tej trójki Fabryka Słów zdecydowanie wybiła się na czoło i – niezależnie od opinii dotyczących jakości jej książek – zdominowała rynek pozwalając na debiut dziesiątkom autorów. Jednakże mniej więcej dwa lata temu coś w tej maszynie zaczęło się psuć, aż nastąpił wybuch: obecnie wydawnictwo znacznie więcej wydaje prozy zagranicznej, a w polskiej fantastyce ogranicza się przede wszystkim do kilku najlepiej sprzedających się nazwisk… a przynajmniej tak było do niedawna. Prześledźmy wpierw ostatnie lata na naszym rynku wydawniczym.

Bartłomiej Łopatka: Rejterada części pisarzy związanych z FS jest faktem. Nie wiem na ile zaważyła nierentowność, na ile konflikty (Ćwiek?), a na ile polityka taniej, zagranicznej fantastyki. Autorzy ci trafili do wymienionych przez Ciebie wydawnictw, a także do kilku nowych graczy, którzy na przekór kryzysowi rynkowemu zaczęli się pojawiać.

TW: Nie wywołuj Ćwieka z lasu, bo znowu skończymy na omawianiu Crossgate – w tym przypadku zdaje się obie strony nie były bez winy, a do nas docierały tylko strzępki informacji i plotki. Niemniej był to okres, kiedy Fabryka Słów miała problemy finansowe i skończyło się odejściem z ich „stajni” kilku znanych autorów, nie tylko debiutantów. Ciężko mi w tym momencie powiedzieć, co było pierwsze: problemy finansowe, decyzja o wydawaniu zagranicznych książek, rezygnacja z debiutów. Długo chodziły słuchy, że i u wielu zagranicznych agentów Fabryka Słów jest spalona. Obecnie wygląda na to, że można włożyć to między bajki. Być może sprzedaż części udziałów dała konieczny w tym przypadku zastrzyk finansowy?

BŁ: Na kilka słów o Fabryce przyjdzie jeszcze pora, skupmy się na razie na innych. Runa ostatnimi czasy zamilkła, a aktywniejsi byli nowi gracze. Na przykład ze świeższych wydawnictw bardzo pozytywnie zaskakiwał Ifryt wydając polską, zróżnicowaną fantastykę autorów o różnej popularności (Hałas, Akab, miał być Uznański). W planach mieli również książkę Anny Kańtoch, a to przecież byłby praktycznie medialny hit w naszych skromnych warunkach.
Nietypowych rodzimych pisarzy wydaje (wydawał?) także FOX Publishing (Kałużyńska, także Uznański i Kyrcz). Ponadto jest niedawno powstały Almaz, który otworzył działalność premierą książki Grzegorza Drukarczyka, ale w planach mają łączenie prozy polskiej, zachodniej i wschodniej. Na marginesie zauważyć warto również ArsMachinę, która wybrała zupełnie inny model: wyłącznie prozę zagraniczną z (w miarę) głośnymi nazwiskami. Niewiele pojawia się nowych wydawnictw celujących w przekłady, co może wiązać się z wyższymi kosztami wejścia na rynek.

TW: Ifryt i Almaz to faktycznie ciekawe wydawnictwa, chociaż działające na nieco innych zasadach: pierwsze bazowało na fandomie jako grupie docelowej, drugie celuje w sieci prasowe. Ostatnie wiadomości wskazują, że jak na razie ta druga strategia okazała się skuteczniejsza. Trzymałem kciuki za powodzenie obu inicjatyw, ale sytuacja – szczególnie dla nowych graczy – wcale nie jest za wesoła. Przecież nawet Runa, jak sam zaznaczyłeś, wydaje coraz mniej; właśnie tłumacząc się problemami na rynku wypuścili książkę („Runy Hordów” Magdaleny Salik) wyłącznie jako e-booka.

BŁ: Wróćmy jeszcze do Ifryta, który ładnie zaczął, ale niestety też szybko skończył. Książki mało znanych Hałas i Akaba okazały się zbyt hermetycznie i nie były w stanie na siebie zarobić – w efekcie wydawca został zmuszony zawiesić działalność przed wydaniem książek Rusnaka czy wyjątkowo pechowej Kańtoch.
Nowe wydawnictwa zaczęły od rzeczy stosunkowo nietypowych, cięższych i – patrząc choćby na zapowiedzi Ifryta czy FOX Publishing – nie bardzo widzę tam fantastykę rozrywkową, to dalej obrzeża, albo książki w większości nietypowe. Należy postawić pytanie, co powodowało wydawcami: dobre wyniki sprzedaży, co należy obecnie poddać w wątpliwość, czy wiara, że w końcu trafią na wielki hit?

TW: W wizję „hitów” nie za bardzo chce mi się wierzyć, to raczej niepoparty faktami optymizm. Ze starszych wydawnictw – poza nielicznymi wyjątkami – poodchodzili głównie autorzy mniej popularni, a więc nowe wydawnictwa nie za bardzo miały jak szybko osiągnąć sukces i pozostało im wydawanie książek, które co najwyżej nieco przekroczą próg opłacalności. Zresztą wydaje mi się, że rozwiązaniem dla nich byłby skręt w kierunku lżejszych, rozrywkowych pozycji – im mniej uniwersalna, bardziej skomplikowana powieść, tym mniejsze grono potencjalnych odbiorców. Na takie eksperymenty to może sobie Powergraph pozwolić: mają gwiazdę w postaci Kosika (i to nie „dorosłego”, ale młodzieży), a i tak szukają nowych rynków dla bardziej ambitnej prozy poprzez stworzenie „Kontrapunktów”: nowej serii skierowanej do czytelników niefantastycznych.
Nowe wydawnictwa raczej nie celowały w pozycje rozrywkowe, chociaż według mnie to droga dla nich. Należy się zastanowić dlaczego? Czy jest to świadomy wybór i strategia biznesowa, czy też raczej zbieranie tego, czego nikt inny nie chciał? W końcu – tak jak zresztą wcześniej pisałem – rozrywkowych (czyli popularnych) autorów starsze wydawnictwa nie chcą się pozbywać, a ich podkupienie może przekraczać możliwości finansowe startujących wydawców. Oczywiście mogliby stawiać na rozrywkowych debiutantów… ale powiedzmy sobie szczerze, nie tak łatwo jest napisać lekką i przyjemną książkę. Odwołując się do przykładu Fabryki Słów – jak wielu „rozrywkowych” debiutantów, szczególnie w późniejszym okresie funkcjonowania wydawnictwa, zagościło w pamięci na dłużej? Niewielu. Mniejszym oficynom pozostają „odpady”. Moim zdaniem – chociaż może się z tym nie zgodzisz – wydają one to, co pozostało po większych graczach, a prezentuje przyzwoity poziom. Są oczywiście wyjątki (np. Kańtoch), ale obstawiam, że oferta nowych wydawnictw jest bardziej wynikiem możliwości, niż chęci i planowania.

BŁ: Wydaje się, że masz rację i póki co sytuacja na rynku się nie zmieni. Nowe wydawnictwa mają gorszą pozycję, bo z reguły te najlepsze nazwiska są zaklepane, chociaż nie do końca zgodzę się z twoją tezą, że tylko odpady z uznanych wydawnictw trafiały (i będą trafiać) do nowych graczy. Poza tym, FS trzyma kilku najbardziej znanych polskich twórców i uzupełnia ofertę o masę bardzo pulpowej, nie tylko krajowej, fantastyki, Runa zamilkła i nic nie zwiastuje jej przebudzenia, a SuperNOWA odcina kupony od „Wiedźmina” i innych tekstów Sapkowskiego.
W zasadzie chyba tylko Powergraph się rozwija, jednocześnie promując świetnych prozaików, a nowe twory wypełniają luki (steampunk, nietypowe fantasy/science fiction). Jest to chyba najkonsekwentniej budowana ostatnio marka – mają oni kilku stałych autorów i debiutantów tam raczej nie uświadczysz. Poza Kosikiem, który ma jak na polskie warunki niebotyczne nakłady, wydają różnoraką i (co bardzo ważne) bardzo popularną fantastykę: Wegner, Cyran, Małecki, Twardoch czy antologia lemowska wzbudzały mnóstwo emocji już przed ich ukazaniem się, co pewnie przełożyło się na sprzedaż. Wielu moich znajomych, nawet niespecjalnie obeznanych z nowościami, sięgnęło po „Kontrapunkty” i są bardzo zadowoleni.

TW: Dobrze, że przywołałeś Powergraph. Tak jak Fabryka Słów (i, szczególnie ostatnio, Runa) skupiła się na fantastyce rozrywkowej, tak wydawnictwo Kosików postawiło na pozycje bardziej ambitne (młodzieżówki pomijam). Marka to marka: założę się, że autorzy z ambicjami najpierw ślą książki do nich, a dopiero później zastanawiają się nad alternatywami (pomijam debiutantów, którzy często ślą wszędzie, gdzie popadnie). Z drugiej strony, jak słusznie zauważasz, nie należy przesadzać z nowymi autorami w Powergraphie. Są – jak na przykład Głowacki – ale to raczej wyjątki. Ponadto wydawnictwo wierne jest grupie autorów, z którymi rozpoczęło współpracę przy okazji antologii „Nowe idzie”, pozyskując od czasu do czasu pisarzy już z pewną marką jak Twardoch, Małecki czy Cyran. Nie są to jednakże twórcy ściśle przywiązani do jednego wydawcy.
Zmieniając nieco temat. Polska fantastyka pojawia się w kilku innych wydawnictwach, czasem nawet całkiem sporych (W.A.B., Literackie, Zysk i s-ka), ale w większości są to utwory pisarzy już z pewną marką. Zastanawiam się więc, czy ci więksi gracze dalej będą przechwytywać najpopularniejszych pisarzy z fantastyki, pozostawiając mniejszym, typowo fantastycznym wydawnictwom autorów o mniejszym potencjale sprzedażowym? Z drugiej strony pamiętasz jak Otwarte miało ambitne plany odnośnie przechwytywania autorów fantastycznych? Wydaje się, że nic z tego nie wyszło, nawet uwzględniając, że pisarze musieli pokończyć wcześniejsze projekty, zanim przystąpili do pisania nowych książek.

BŁ: Nie wiem, na ile pisarze są przechwytywani, ale Zysk bazuje głównie na zagranicznych autorach, Literackie ma Dukaja i Orbitowskiego, W.A.B. kojarzy mi się tylko z „Dżozefem” Małeckiego – coś przegapiłem? Nie wydaje mi się, żeby w tę stronę uciekali twórcy, większość z nich zostaje w typowo fantastycznych wydawnictwach. Pamiętam kwestię Otwartego, ale tutaj w grę chyba weszły problemy koncepcyjne całej serii, no i inna kwestia – po co dany autor ma ryzykować zmianę wydawnictwa, skoro jest mu dobrze, tam gdzie siedzi?

TW: Pominąłeś Szydę wydającego w Zysku i Huberatha w Literackim… który właśnie wyemigrował z nową powieścią do Fabryki Słów. Nie należy zapominać o Szostaku w Lampie i Iskrze Bożej. Przypuszczam, że kilka przykładów jeszcze by się znalazło, szczególnie w przypadku autorów znajdujących się nieco poza głównym nurtem fantastyki.

BŁ: Wspomnieć należy jeszcze o „Zwrotnicach czasu” NCK-u, w których ukazały się świetne książki: „Quietus” Inglota czy „Wieczny Grunwald” Twardocha. Zastanawiam się, czy „Zwrotnice czasu” nie mogłyby by właśnie funkcjonować jako państwowa seria fantastyki ambitnej, która w pewnym momencie nawet porzuciłaby ideę historyczności na rzecz mecenasowania książkom w normalnych warunkach nierentownych i skazanych na tkwienie wieki w szufladach pisarzy czekających na lepszą koniunkturę. Nie wiem, jak wygląda kwestia finansowania tych utworów, ale sądzę, że przedłużenie/rozwinięcie tej serii dałoby polskiej fantastyce naprawdę solidnego pozytywnego kopa.

TW: Oczywiście masz rację – to interesująca seria, sporo ciekawych pozycji, ale nie traktowałbym ich jako stałej na rynku. Projekt ten pojawił się niemal niczym manna z nieba dla pisarzy – książki pisane na zamówienie, bardzo przyzwoite zaliczki, nierynkowe podejście wydawcy – czyli wypłata nieuzależniona od sprzedaży (ach te publiczne realia), nic tylko pisać – oczywiście jeśli nie ma się nic przeciwko pisaniu pod konkretną ideę. To chyba Twardoch powiedział, że dzięki temu systemowi mógł napisać taką książkę, jaką naprawdę chciał, nie zważając na sprzedaż i marketing. Być może tutaj właśnie leży moc tej serii? Tylko gdy projekt zostanie zamknięty, a prędzej czy później tak się stanie, powrócą szare realia rynkowe i konieczność pisania książek takich, które czytelnicy będą chcieli kupować.
Życzyłbym sobie oczywiście, żeby twoje pragnienia odnośnie „Zwrotnic czasu” się sprawdziły, aczkolwiek jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, by się to ziściło. W naszym kraju do tej pory polityka kulturalna nie należy do najsilniejszych, a w dodatku literatura nie należy do najbardziej medialnych koników, więc jest pierwsza do odstrzału. Niemniej coś w stylu stypendiów pisarskich z określonym celem do zrealizowania (czyli napisaniem książki) by się przydało dla pisarzy fantastyki. Co prawda kilku korzysta/korzystało z ministerialnych dotacji, ale z tym trzeba uważać, bo inaczej skończy się jak z artystami w „Dumanowskim”.

BŁ: Wróćmy do Fabryki Słów – w świetle wydarzeń ostatnich tygodni ponownie głównego gracza na rynku polskiej fantastyki. W ostatnim czasie pojawia się wokół nich sporo pogłosek, plotek, niedopowiedzeń. Niemniej w tym roku znowu widać w ich zapowiedziach debiutantów, ciekawą zagraniczną fantastykę (Hodder, Watts), kilku anonimowych obcokrajowców – czyli cokolwiek wstrząsnęło wydawnictwem, już jest przeszłością.

TW: Faktycznie, wygląda na to, że kryzys w Fabryce się skończył. Mam nadzieję, że sytuacja ta się nie zmieni i wydawnictwo będzie z sukcesem działać na naszym rynku. W dodatku wygląda, że znowu ma szansę, jak wcześniej, na dominację, co niestety najzdrowsze nie będzie dla rynku. Jednak ich mniej lub bardziej chwilowe problemy pozwoliły na pojawienie się wydawnictw, o których mówiliśmy wcześniej. Ich – jak się wydaje – upadek może oznaczać, że powtórzyli błędy, które spowodowały fabryczny kryzys. Rezygnacja z części autorów wydaje się obecnie nie tyle pozostawieniem próżni na rynku, a racjonalnym odcięciem niedochodowych inwestycji.

BŁ: Z drugiej strony wydawnictwo to powoli zaczyna wypełniać niszę po ISI-e wydając książki ze światów RPG i gier komputerowych. Przejęli Warhammera, Warcrafta, mają zamiar wydawać jeszcze tytuły z kilku znanych uniwersów. Sądzę, że te książki bardzo dobrze się sprzedadzą. Czyli masz rację: z wymienionych przez nas wydawnictw FS stawia najbardziej (a może i wyłącznie?) na rozrywkową, raczej niezbyt ambitną fantastykę. I wychodzi na tym całkiem nieźle. Może to być kolejny powód (poza niechęcią pisarzy do zmiany „stajni”), dla którego nowe wydawnictwa celują (lub też celowały) w książki ambitniejsze, trudniejsze. Z rozrywkowych debiutantów, którzy jakoś na dłużej zapadli w pamięć, kojarzę wspomnianą przez Ciebie Anię Kańtoch (lata temu), a w zeszłym roku bodaj Marta Kisiel została dość ciepło przyjęta.

TW: ISA wydawała powieści ze światów D&D, Warhammer był domeną Copernicus Corporation, ale odbiegamy od tematu. Dochodzę do wniosku, że całe to gadanie o rozrywkowości jest trochę chybione: jedni zaklasyfikują twórczość takiej Kańtoch jako rozrywkę, inni jako coś ambitniejszego. Nie wymieniasz w tym kontekście też np. Wegnera, który wydaje się jednym z najważniejszych debiutów ostatnich lat, jeśli chodzi o fantastykę rozrywkową. Jest to spór, który toczy się od dawna i głowią się nad nim tęższe umysły od naszych.
Na koniec zastanówmy się jakie są perspektywy? Niedawno Andrzej Miszkurka z Maga wypowiadał się na forach, że przyczyną obecnego kryzysu nie jest powszechnie demonizowany VAT (który raczej posłużył jako pretekst do koniecznego podniesienia cen), a splot kilku czynników: spadku czytelnictwa, znaczącej nadprodukcji tytułów czy wzrost marży dla dystrybutorów. Czy przy tak czarnej wizji są jakieś nadzieje na ewolucję rynku? Czy też zapanuje status quo?

BŁ: Wydaje mi się, że najbardziej prawdopodobne jest status quo lub jego nieco bardziej pesymistyczna wersja, w której wydawane będzie coraz mniej polskiej, ambitnej fantastyki (a przynajmniej pisarzy tworzących pod szyldami wydawców fantastycznych), która przeniesie się do e-zinów oraz sfery self-publishingu – o ile rynek e-książki rozwinie się u nas w ciągu najbliższych lat. Ewolucją rynku mogłoby być skupienie się właśnie na e-bookach, ale póki co jest to zdecydowanie melodia przyszłości – może jeżeli do skutku dojdzie polski oddział Amazona, to coś drgnie w tej sferze?

TW: Pierwsze ruchy w kierunku e-booków już się pojawiają, m.in. za sprawą wydawnictwa RW2010 i prywatnych inicjatyw autorów (m.in. własnym sumptem w tej formie najnowszą powieść pt. „1980 K” chce wydać Wawrzyniec Podrzucki). To jednak jest bardzo szeroki temat, więc zostawmy go sobie na którąś kolejną dyskusję.


”Łopatką Wronkę” to wspólna inicjatywa redaktorów serwisów Katedra i Poltergeist. Wkrótce zapraszamy na kolejne rozmowy.



Autor: Tymoteusz Wronka & Bartłomiej Łopatka


Dodano: 2012-08-21 16:44:29
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Spike - 18:42 21-08-2012
Ech... Lubię was czytać, ale w co najmniej kilku punktach zgadujecie cokolwiek na ślepo. ;-) Przykład:
Bartosz Łopatka pisze:Wegner, Cyran, Małecki, Twardoch czy antologia lemowska wzbudzały mnóstwo emocji już przed ich ukazaniem się, co pewnie przełożyło się na sprzedaż.

Wegner owszem, sprzedaje się całkiem nieźle, ale na przykład o antologii lemowskiej podczas czerwcowego Seminarium Literackiego ŚKF Kasia mówiła, że nie jest tak źle, bo chyba przyniesie tylko 1100 zł straty. :->

Napisałbym więcej, ale zaspoilerowałbym sobie własny polconowy punkt programu, więc albo wpadajcie w sobotę o 17:00 do sali II C, albo możemy pogadać przy jakimś piwie.

Shadowmage - 18:51 21-08-2012
Szczerze powiedziawszy to też nie zawsze wiedziałem czy coś pisać, zaprzeczać itp. skoro miałem informacje z prywatnych rozmów.
A na piwo i do pogadania bardzo chętnie.

Spike - 19:21 21-08-2012
Shadowmage pisze:Szczerze powiedziawszy to też nie zawsze wiedziałem czy coś pisać, zaprzeczać itp. skoro miałem informacje z prywatnych rozmów.

Nie no, jasne, ja treści prywatnych rozmów czy maili też nie ujawniam w sieci, ale akurat o tej antologii Kasia mówiła publicznie na panelu, więc uznałem, że to żaden sekret.
Shadowmage pisze:A na piwo i do pogadania bardzo chętnie.

OK, to się zgadamy jakoś w czwartek.

Kruk Siwy - 19:54 21-08-2012
Rzeczywiście z treści wynika, że dyskutanci sporo przemilczeli. No ale to pewnie głównie tajemnice handlowe.
I jeszcze dwie uwagi: nie czuję się "odpadem" a pierwszą publikacją "Almazu" nie byli "Bogowie są śmiertelni" cenionego przeze mnie Grześka Drukarczyka, aczkolwiek był to pierwszy bookazin.

cranberry - 12:31 22-08-2012
Zdziwił mnie tok rozumowania, że skoro nowe wydawnictwa "nie celowały w pozycje rozrywkowe", to może dlatego, że "zbierały to, czego nikt nie chciał". A może te "nierozrywkowe" książki były po prostu lepsze?
Rozmowa poza tym ciekawa, czekam na ciąg dalszy.

kurp - 21:00 22-08-2012
Ciekawie, chociaż "za grzecznie", żeby było bardzo ciekawie ;)

Co do małych wydawców wydających autorów, hm, mniejszego formatu - to chyba dość naturalne zjawisko, wręcz truizm, że mniejsi wydawcy publikują mniej znane nazwiska. Wszak dobrze znane nazwiska chętniej wiążą się z większymi wydawnictwami - bo to i prestiż, i promocja, i pieniądze pewne.

To się pewnie zmieni w erze e-booków i niższych progów wejścia. Wtedy może się okazać, że najlepszym (ekonomicznie) rozwiązaniem, gdy ma się już markę i grono odbiorców, jest wydać się samemu...

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS