NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Miela, Agnieszka - "Krew Wilka"

Weeks, Brent - "Poza cieniem" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Drukarczyk, Grzegorz - "Bogowie są śmiertelni"
Wydawnictwo: Almaz
Data wydania: Luty 2012
Oprawa: miękka
Cena: 25,99 zł



Drukarczyk, Grzegorz - "Bogowie są śmiertelni" #2

Osada Rinon, to stamtąd przybył Azur. Trzy kręgi lepianek zaschniętych wokół centralnego placu, na którym stało rife kapłanów Muni. Osada, jakich wiele na płaskowyżu, ziemia plemion Wysokich, plemion, z których wywodzili się najwaleczniejsi w buntowniczej armii – Bojownicy. To tam, do osady, rankiem dwunastego cyklu od wyruszenia mężczyzn w góry wraz z suchym wiatrem od Wielkiego Rowu Tektonicznego przybyli handlarze. Przywieźli dużo cennych przedmiotów i narzędzi, rozłożyli stragany na centralnym placu. Nikt nie wiedział, że to Donosiciele, że sprzedając za pół darmo swoje towary, kupują zaślepienie, rozwiązują nieostrożne języki, szukają mężczyzn. Zwabieni towarami, dobrem, którego nie widziano tutaj od dawna, przybyli wszyscy – starcy, kobiety, dzieci... Ani jednego mężczyzny... Donosiciele umieli patrzyć, umieli wyciągać wnioski. Znaleźliby odpowiedzi, nawet gdyby mieszkańcy osady nie byli tak ślepo ufni. Jeszcze nim Ti-Dejanira sięgnęła zenitu, handlarze zwinęli stragany, resztę towarów rozdali i do wtóru błogosławieństw ruszyli w drogę powrotną.
Szóstego dnia po ich odjeździe do osady Rinon, do twojej osady, bojowniku Azur, przybył oddział Kongregarda Umberta elPassy. Donosiciele wypełnili dobrze swoją misję, teraz Białe Oficjum mogło wypełnić swoją... Ti-Dejanira wolno zmierzała ku wstędze rzeki Mar-del-Platta, w której wodach tonęła każdego wieczoru. Oddział zbrojnych liczył ponad dwieście głów, niepotrzebnie aż tyle, ale Umberto zdecydował, że jego żołnierzom przyda się rozrywka... Spadli na osadę, ledwie zachowując pozory karności, wiedzieli, czego należy oczekiwać, nie spodziewali się oporu. W jednej chwili spokojne Rinon zamieniło się w piekło... Spędzono mieszkańców na centralny plac, a wszystkie lepianki spalono. Nie było ratunku dla tych, którzy próbowali szukać tam schronienia. Powietrze zgęstniało od dymu. Krzyki, jęk, płacz, odgłosy strzałów mieszały się w upiorną melodię konania.
Bojowniku Azur, znałeś wszystkich z osady. Tylko połowa z nich dotarła do placu. Kolbami miotaczy ustawiono ich w półkole naprzeciwko Umberta elPassy – mężczyzny o przystojnej twarzy, kruczoczarnych włosach zebranych w warkocz z tyłu głowy, postawnego, prostego. Najpierw na dany przez niego znak oddzielono od grupy kobiety wyglądające na nieobciążone błędem kodu genetycznego. Ustawiono je w osobnym miejscu, przed rife kapłanów Muni. Później to samo uczyniono z dziećmi.
Umberto elPassa stanął naprzeciw kobiety z dzieckiem na ręku. To była ona, bojowniku Azur, twoja żona i twoje dziecko? Matka o zgarbionej postaci, złamana w pasie tak, że sprawiała wrażenie, jakby potworny ciężar przygniatał jej ramię. I ta twarz, usta, nos i oczy zgrupowane razem nad cofniętym podbródkiem, nieproporcjonalnie wysokie czoło, którego nie potrafiły zakryć nawet długie włosy. Twoja żona? Obciążona błędem kodu, ale jakże ukochana. Bojowniku Azur, trzymała twoje dziecko, synka, ile miał lat, trzy, cztery? Był jak ona – ułomny. Duża głowa z wyłupiastymi, błękitnymi oczami, tułów, krótkie, cienkie nóżki nie mogące utrzymać ciała i długie ręce zakończone trójpalczastymi dłońmi. Kochałeś to dziecko nawet bardziej niż normalne, mimo że nie chodziło, nie potrafiło mówić, a zamiast tego gulgotało: wesoło, gdy było zadowolone, i płaczliwie w chwilach smutku. To oni, prawda, wszystko co kochałeś, dla czego chciałeś walczyć i umrzeć, czy tak, bojowniku Azur?...
Umberto elPassa, przystojny mężczyzna, stał naprzeciwko kalekiej kobiety z ułomnym dzieckiem na rękach. Patrzył i uśmiechał się, trwało to chwilę, później wyciągnął dłoń, jakby chciał pogłaskać malca po głowie. Matka drgnęła i odskoczyła. Dobrotliwy uśmiech nie schodził z twarzy Kongregarda. Miękkim głosem zapytał:
– Gdzie jest twój mężczyzna, gdzie są wszyscy mężczyźni z tej osady?
Kobieta pokręciła głową i próbując opanować strach, gorączkowo szeptała:
– Nie wiem, panie, chyba poszli na polowanie, nie wiem, przysięgam, ja nic nie wiem, nie pytam, panie, nie pytam nigdy – wyrzucała słowa, nie kryjąc już przerażenia.
Patrzył ze zrozumieniem, jakby takiej właśnie odpowiedzi oczekiwał, a później, wciąż uśmiechnięty wyciągnął ręce po dziecko. Tym razem dwóch jego ludzi nie pozwoliło kobiecie się cofnąć. Jeden uderzył ją kolbą w plecy, a drugi wyrwał chłopca i podał dowódcy.
– Nie wiesz, gdzie są mężczyźni – dziecko posadzone na ziemi bawiło się sprzączką przy bucie Umberta – czyżbyś nie kochała swojego synka? – Ciężka podeszwa spoczęła na wątłej nóżce dziecka. – Naprawdę tak mało dla ciebie znaczy?...
Kobieta zaczęła krzyczeć, próbowała podczołgać się do chłopca, ale żołnierz kopniakiem zatrzymał ją w miejscu.
– Masz jeszcze chwilę, decyduj szybko. Gdzie są mężczyźni z tej osady?
– Panie – załkała – nie czyń mu krzywdy, powiem, przysięgam, ale nie rób nic złego dziecku.
Przystojną twarz rozjaśnił jeszcze bardziej dobrotliwy uśmiech.
– Masz moje słowo, kobieto, dostanie nawet zabawkę...
Kobieta w pośpiechu, jakby bojąc się, że Kongregard zmieni zdanie, zapłakana opowiadała o buncie, o Dwanie, który zwoływał wszystkich chcących walczyć, wymieniła tych z osady, co dołączyli do niego, wyznała wszystko, wyznałaby nawet więcej, niż wiedziała, byle tylko ratować dziecko. Mężczyzna uniesieniem dłoni powstrzymał potok słów. Był zadowolony, informacje Donosicieli potwierdziły się, można było wysłać gońca do Zamku Purpurowego Rogu.
Decyzer Umberto elPassa spojrzał na bawiącego się u jego stóp chłopca, twojego syna, bojowniku Azur. Przyrzekł zabawkę, dał słowo... Ruchem dłoni nakazał wszystkim cofnąć się, a żołnierzom odciągnąć matkę. Z uśmiechem odpiął od pasa granat kulkowy i podał dziecku...
– Oto obiecana zabawka.
Szybkim krokiem dołączył do reszty oddziału. Potem stanął i patrzył. Chłopiec z radością przewracał metalowy walec. W wyłupiastych, błękitnych oczach malowało się szczęście, błogi uśmiech rozciągnął szerokie usta. Dziecko na moment podniosło wzrok i odnalazłszy matkę, zagulgotało wesoło. To nie trwało długo, nie mogło trwać długo... Jeden z palców zaczepił zawleczkę, pociągnął, odbezpieczył granat. Malec zaniósł się beztroskim śmiechem, wspaniała zabawka.
Trzy sekundy...
Pierwsza! Oczy matki, ogromne, dzikie, przerażone oczy...
Druga!! Krzyk, krzyk matki, krzyk przerażenia, krzyk bólu...
Trzecia!!!...
Bojowniku Azur, dlaczego patrzysz w ten sposób?


Dodano: 2012-02-23 16:11:29
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS