– Więc niczego się tu nie uczycie?
– Uczyć się? – Orfius prychnął pogardliwie. – Tylko jajcogłowi się uczą! Po to ich trzymamy.
Wskazał na jednego z chłopców z grupy, który stał w asyście dwóch innych, silniejszych. Zupełnie jakby go pilnowali, pomyślał Iwen.
Nietrudno było dostrzec linię dzielącą uczniów w całej szkole na dwie bardzo nierówne części. Znaczną większość stanowili wojownicy, reszta składała się z jajcogłowych i beks. O tych ostatnich Iwen ledwie słyszał; w ich klasie nie było ani jednej. Niewiele więcej wiedział o jajcogłowych, poza tym, że zajmowali miejsca w trzech pierwszych rzędach. Nie wiedział, skąd brało się to przezwisko i dlaczego mało kto mówił im po imieniu, lecz domyślał się, że ma to coś wspólnego z organizacją grupy.
Stali na korytarzu szkoły. Młodsi chłopcy robili wszystko, żeby omijać ich z daleka. Przemykali chyłkiem, rozglądając się czujnie niczym przestraszone zwierzątka. Iwen zapamiętał – należy schodzić z drogi starszym od siebie.
Bacznie słuchał wszystkiego, co mówił Orfius. Z polecenia kapitana chłopiec stał się jego niańką. Miał mu wyjaśnić „pewne sprawy” – a w miarę jak Iwen słuchał, te sprawy stawały się coraz ciekawsze.
Koledzy przezywali Orfiusa Grubaskiem. Był wprawdzie pucołowaty i niewysoki, lecz szczupły, z krótkimi, sterczącymi jasnoblond włosami i błękitnymi oczami. Nie wyglądał na szczególnie silnego; siedział w drugim rzędzie, przed Bebrem, zaraz za jednym z jajcogłowych. Kapitan przeniósł Iwena do tego samego rzędu, co znaczyło, że mieli podobną rangę – Grubasek był wojownikiem w sam raz do niańczenia nowego.
– To oni słuchają nauczyciela i robią to, co każe – wyjaśniał dalej Orfius – a wyniki zadań przesyłają na twój projektor. Dobry wojownik nie ma czasu na naukę i odrabianie lekcji.
– Jak to robicie? Niczego nie zauważyłem...
– Gdybyś zauważył, znaczyłoby, że coś jest nie tak, a to się jeszcze nigdy nie zdarzyło.
– Nigdy, ani razu? Jak to działa?
– A kogo to obchodzi? Chcesz być wojownikiem czy nie? To jest zajęcie jajcogłowych. Jak coś zepsują, to... – Orfius wykonał gest wyrzucania czegoś do kosza.
Nie musiał mówić nic więcej. W grupie nie było miejsca na błędy. To tylko utwierdziło Iwena w przekonaniu, że powinien kontynuować swój plan. Świadomie ograniczał swoje kontakty do już poznanych dzieci, by zbudować wokół siebie ochronny krąg towarzyszy, którzy zniechęcą innych do zaczepek. Jak dotąd jego strategia się sprawdzała.
– Ale... nauczyciel widzi, co robisz na projektorze! Obraz jest przezroczysty...
– A właśnie, że nie! – Orfius uśmiechnął się łobuzersko. – Projektory są jakby... podzielone. Po jednej stronie widzi się jeden obraz, a po drugiej inny. Po drugiej stronie projektor wygląda... wygląda... No, jest tam to, co ma u siebie twój opiekun. Jak się pomyli, wiesz, do kogo iść. Po swojej stronie możesz robić co chcesz. To jakiś... układ podwójnej projekcji, zabawa światłem, czy coś... – Jasnowłosy wojownik podrapał się w głowę. Sprawiał wrażenie, że nic z tego nie rozumie. – Wiesz, jak chcesz wiedzieć, o co chodzi, idź do jajcogłowych. Chociaż... nie wiem, czy nawet oni potrafią to wyjaśnić.
– Ktoś musi coś wiedzieć. Ktoś musiał to stworzyć.
– Pewnie uczniowie przed nami. Wiem tylko, że tak jest od dawna. Starszaki mogą wiedzieć więcej, ale radzę ci ich o to nie pytać. Nie odzywaj się do nich, chyba że cię zaczepią.
Dodano: 2011-09-07 14:39:24