NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki


Literackie zgadywanki 07/2011

Poniżej znajdziecie subiektywne oczekiwania redaktorów Katedry wobec wybranych zapowiedzi wydawniczych na ten miesiąc. Nazwa dość dobrze oddaje charakter prezentowanych krótkich opinii, będących swego rodzaju przewidywaniami, zabawą w typowanie czy zaklinaniem rzeczywistości. Należy podkreślić, że prezentowane tytuły nie pretendują do rangi jakiegokolwiek zestawienia, w szczególności nie są to „jedyne warte uwagi” pozycje, mające ukazać się na rynku.

Polecamy Wam również lekturę weryfikacji naszych zgadywanek. Warto się przekonać jak prawdziwe były szumne zapowiedzi wydawców i jak wiele udało się uchwycić w przewidywaniach naszych redaktorów.



Adrian Tchaikovsky, „Ścieżka skarabeusza"

Nie ukrywam, że czuję duże obawy przed lekturą piątej części cyklu autora, który jest u nas bardzo chwalony. Chwalony zazwyczaj przez pijarowców, bo w środowisku fantastów rzadko można usłyszeć coś na temat jego książek.
Pierwsza część cyklu „Imperium czerni i złota” była po prostu słaba. Nie można odmówić autorowi pomysłowości w tworzeniu fabuły sagi, jednak język i sposób, w jaki realizuje pomysły tworzą obraz, który w najlepszym wypadku określić można jako żenujący. Przypuszczam, że w „Ścieżce skarabeusza” znowu otrzymamy mrowie wątków fabularnych, z których zwyczajnie nic nie wynika. Główni bohaterzy znów będą niemrawi i ślamazarni niczym muchy w gęstym kisielu (nie ukrywam, że mam ich zwyczajnie dość).
Autor, jak się wydaje, sam nie wie, co chce tak naprawdę stworzyć. Oczywiście chciałbym się mylić. Dlatego mam nadzieję, że dostaniemy w ręce książkę przynajmniej średnią.

Fenrir



Paweł Matuszek, „Kamienna ćma"

Dotychczas Paweł Matuszek znany był jako redaktor, krytyk i publicysta. „Kamienna ćma” to jego książkowy debiut. Jaki on będzie? Podejrzewam, że przede wszystkim taki, jaką literaturę czyta, lubi, drukuje i promuje Matuszek: ambitny. Być może nawet: do przesady ambitny.
Niejeden czytelnik zgubi się w gąszczu niejednoznaczności, niejeden koneser zachłyśnie się mnogością literackich nawiązań, a niejeden recenzent zgubi interpretacyjny trop. Paweł Matuszek nie będzie oszczędzał czytelnika i na dwustu zaledwie stronach „Kamiennej ćmy” zgromadzi tak ciężką literacką artylerię, że – mimo skromnej objętości – lektury wystarczy na miesiąc.
Zwiedzeni zostaną Ci, którzy radosną powierzchowność książki odbiorą za zaproszenie do lekkiej zabawy. Utkną bowiem w labiryncie karkołomnych refleksji, jak utknęli swego czasu w „Labiryntach” Michała Cetnarowskiego, redakcyjnego kolegi Pawła Matuszka.
Pewien przedsmak daje już sam tytuł. Bo co też właściwie mogłaby oznaczać owa „kamienna ćma”? Czyż nie pachnie to jakimś oksymoronem? I co też ma właściwie wspólnego owa ćma z historią, której rąbka uchyla wydawca? Brzmi to wszystko jak zaproszenie do książkowej zagadki i zarazem pułapki, która zatrzaśnie się na nosie niejednego zuchwałego czytelnika.

Krzysztof Pochmara



Chris Wooding, „Przebudzeni"

Któż choć raz nie złapał się na fantazjowaniu o byciu piratem? Przemierzaniu mórz i oceanów z butelką rumu w dłoni, szablą za pasem i wiatrem w żaglach? W porządku, pewnie znajdą się osoby, których żywot pirata nigdy nie pociągał. Jednak mam wrażenie, że dobrze napisana książka o piratach, zaokrętowanych na podniebnych statkach i przemierzających niebo nad fikcyjnym kontynentem w poszukiwaniu łupów może spotkać się ze sporym zainteresowaniem czytelników. Zwłaszcza jeżeli zapewnienia złożone w blurbie okażą się prawdziwe.
„Przebudzeni” Chrisa Woodinga to pierwszy tom serii „Opowieści z Ketty Jay”, będący mieszanką, w jakiej można dostrzec elementy steampunku i klasycznej magii rodem z fantasy. Nota wydawnicza obiecuje mnóstwo akcji, złożoną intrygę i silnego głównego bohatera, kapitana Dariana Freya. Pościgi powietrznych okrętów, salwy z dział i abordaż, który źle przeprowadzony musi skończyć się śmiercią z rąk nieubłaganej grawitacji, to tylko niektóre obrazy, jakie przychodzą mi do głowy. Inne to barwne życie w Ketty Jay, porcie piratów, zabezpieczone klątwami kufry w dokach statków czy mroczna legenda, która staje się przykrą rzeczywistością. „Przebudzeni” oceniani przed lekturą, a więc w ramach tego co robimy pisząc zgadywanki, dają nadzieję na pełną akcji awanturniczą powieść o niezwykłych piratach, wyposażonych w niezwykłe wynalazki i toczących na co dzień bitwy nie tylko z innymi latającymi okrętami, ale też magią i potworami.
A jakie są wrażenia po lekturze? Aby się przekonać sięgnąłem do zagranicznych recenzji. Wnioski z nich płynące można ująć krótko: ta powieść to przede wszystkim rewelacyjna zabawa, mnóstwo dobrego humoru, ale też bohaterowie posiadający własną przeszłość i indywidualne cechy, które razem z interesującym światem powieści będą ewoluować w dalszych tomach serii.
Warto dodać, że nie jest to debiut Woodinga. W swojej pisarskiej karierze święcił liczne sukcesy na polu książek dla młodzieży, pisał już również dla dorosłego czytelnika. „Przebudzeni” otrzymali nominację do Arthur C. Clarke Award w 2010 r. Wszystkie te fakty łączą się w jednym – książce warto dać szansę.

Krzysztof Kozłowski



Karl Schroeder, „Słońce Słońc"

Karl Schroeder należy do grona nowych, utalentowanych pisarzy fantastycznych, którzy od jakiegoś czasu atakują rynek i są doceniani zarówno przez krytyków, jak i fanów. Obok N.K. Jemisin, czy Jaya Lake’a, jest też chyba najciekawszym. Powieść „Słońce Słońc”, którą niedługo wyda wydawnictwo Ars Machina, to pierwszy tom cyklu powieści przygodowych, określonych przez Petera Wattsa mianem „Dumas w kosmosie”, których akcja rozgrywa się w świecie pozbawionym grawitacji. Virga jest balonem o średnicy ponad pięciu tysięcy mil, orbitującym wokół odległej gwiazdy i zamieszkiwanym przez ludzi żyjących pod światłem sztucznie stworzonych „słońc”, wokół których toczą się wojny przy użyciu drewnianych statków powietrznych.
Brzmi ciekawie? Pewnie, że tak. Nie mam nic przeciwko rozsądnej, dobrze przemyślanej i ciekawie napisanej powieści przygodowej, a fantastyczny, oryginalny setting może być dodatkową atrakcją, o ile oprócz wynalazków i światotwórstwa czytelnik dostanie interesujących, prawdziwych bohaterów. Sam autor chciał napisać powieść przygodową, więc oczekuję, że dostanę napakowaną akcją, pełną zwrotów akcji fabułę, może z lekkim dodatkiem czarnego humoru. Kosmiczni piraci w powietrznych okrętach przemierzających Virgę? Szpiegowskie intrygi? Misje w najdalszych zakątkach Virgi? Romanse nastoletnich bohaterów ratujących świat?
Warto się też zastanowić, czy Schroeder pójdzie na łatwiznę i napisze powieść o kolejnym, młodym Panu Nikt, który zostaje bohaterem całego wszechświata i po wielu perypetiach dostanie ukochane królestwo, skarb i pół kobiety za żonę. No, czy coś takiego. Ciekaw jestem, czy warsztat autora udźwignie pomysł wyjściowy. Takie powieści niosą ze sobą ryzyko. To bohater ma napędzać książkę, nie świat. Jeśli world-building przesłania nam herosów, to coś jest z naszym tekstem nie tak. Ale to chyba kwestia gustu i…oczekiwań.

Jan "Żerań" Żerański



Eleonora Ratkiewicz, „Tae Ekkejr!"

Autorka zadebiutowała na naszym rynku „Paradoksami młodszego patriarchy”, wyróżniającą się opowieścią fantasy przesiąkniętą kulturą i filozofią Wschodu. Eleonora Ratkiewicz postawiła w niej na niuanse, a jej wschodnie zainteresowania tylko w ich uwypukleniu pomogły – zamiast schematycznej powieści fantasy, czytelnik otrzymał mądrą opowieść, w której wszystko ma znaczenie (i konsekwencje): ludzie, których spotykamy, wypowiedziane przez nich słowa, podejmowane – nawet najdrobniejsze – decyzje. Książka bardzo podstępnie zmusza do myślenia, a to dlatego, że jest wolna od moralizowania, nie podaje gotowych recept. A ponieważ nie brak w „Paradoksach…” humoru (zarówno pochodzącego od autorki, jak i subtelnej gry słów, będącej efektem pracy tłumaczki, Ewy Białołęckiej), czytało mi się je znakomicie.
Lada moment będę trzymała w rękach drugą książkę autorki. I – muszę przyznać – trochę się boję. Bo czasem się zdarza, że druga książka nie spełnia, nierzadko wygórowanych, czytelniczych oczekiwań. A nie ma co ukrywać, „Paradoksami…” autorka zawiesiła poprzeczkę wysoko. Mam szczerą nadzieję, że pierwszy tom „Tae Ekkejr!” spowoduje, że z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnych pozycji pióra Eleonory Ratkiewicz. Z noty wydawniczej wnioskuję, że będzie to klasyczne fantasy, z wędrówką w nieznane, licznymi przygodami i ważną misją do wypełnienia; wątek znajomości młodego księcia i elfa zapowiada się wprawdzie nieco schematycznie, ale akurat w tym nie upatruję problemu, wszak w „Paradoksach…” punkt wyjścia też stanowiły schematy. Tłumaczenie ponownie złożono w ręce Ewy Białołęckiej, więc o tę stronę książki jestem zupełnie spokojna. Oczekuję paru godzin dobrej, wciągającej lektury.

Beata Kajtanowska




Podczas niedawnej wizyty w Polsce George R.R. Martin niemal każdemu młodszemu czytelnikowi (a zwykle dziecku nieco starszych fanów) mówił, że powinien przeczytać jego powieść „Ice Dragon”. Sugestia ta była o tyle chybiona, że mało który dzieciak włada angielskim na tyle, by móc czytać powieść w tym języku. Być może jednak autor był świadom, że niedługo książka ta ukaże się również w polskim tłumaczeniu (a może myślał, że już się ukazała?). W lipcu „Lodowy smok” ujrzy światło dzienne i będziemy mogli się przekonać, jak Martinowi idzie pisanie książek dla młodszego czytelnika.
Na pierwszy rzut oka przedsięwzięcie może wydawać się ryzykowne: wszak sam autor przyznaje, że lubi opisywać przemoc i seks, a te elementy niekoniecznie kojarzą się z prozą dla dzieci. Niemniej należy wziąć pod uwagę, iż Martin sprawdził się w (niemal) każdej formie, jakiej się podjął. Świetnie żongluje konwencjami i formami, uzyskując oczekiwany efekt. Właśnie między innymi dlatego jego książki tak świetnie się czyta. Niewykluczone, że i w powieści dla młodszych czytelników się sprawdzi – wszak i w „Pieśni Lodu i Ognia” potrafił pisać z perspektywy dzieci. Inna sprawa, że są one nieco jakby zbyt dojrzałe jak na swój wiek (co oczywiście można położyć na karb czasów, w jakich przyszło im żyć). Tak czy owak już dla samego zobaczenia, jak Martin radzi sobie z tym wyzwaniem, warto sięgnąć po książkę.
Dodatkową zachętą jest rzecz jasna świat, w którym osadzona jest powieść. Z przejrzanych na szybko informacji nie udało mi się stwierdzić, w którym czasie i miejscu w Westeros osadzona jest akcja „Lodowego smoka”, ale nawet jeśli są to realia dalekie od tych znanych z cyklu, i tak spojrzenie na kolejny wycinek świata powinno być gratką dla fanów; nawet biorąc poprawkę na fakt, że fabuła będzie bardziej baśniowa i... no cóż, fantastyczna. Ale to chyba nie jest żadna przeszkoda?

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka





Niby człowiek przeczytał paręset książek, a jednak od czasu do czasu daje się zwieść pozorom. Pisząc zgadywankę z „Martwego Jeziora” Marcina Mortki, zainspirowany notatką wydawniczą, skoncentrowałem się wokół jednego zagadnienia – humoru. Sugerowałem, że dostaniemy powtórkę z „Karaibskiej krucjaty”, tj. sporą dawkę niskiego lotu dowcipu, wysilone nawiązania do popkultury. Dzisiaj, już po lekturze książki, muszę to wszystko odwołać.
Owszem, „Martwe Jezioro” zawiera elementy humorystyczne, głównie w postaci klnącego jak szewc kruka, ale to nie one stanowią o sile powieści. Nie jest to też klasyczne heroic fantasy, w którym główny bohater wybija setki przeciwników, aby zdobyć skarb lub nadobną księżniczkę. Książka Mortki to utwór z questem. Mamy drużynę, odległy cel wyprawy i tylko pierścienia do zniszczenia brakuje.
Pomimo tego „Martwe Jezioro” czyta się zaskakujące dobrze. Poszczególne postaci są zróżnicowane pod względem charakteru, posiadają własną historie, kierują nimi odmienne motywy. Fabuła, chociaż naznaczona schematyzmem, wciąga, a spora liczba zbrojnych potyczek mile urozmaica lekturę. Do gustu czytelników może także przypaść klimat powieści – ponury, surowy; nieco przypominający „Sagę o Twardokęsku” Anny Brzezińskiej. Szkoda tylko, że Mortce nie do końca udało się zachować odpowiednie proporcje – po bardzo długiej ekspozycji (tworzenie drużyny, wyprawa) rozwiązanie poszczególnych wątków, a także sam finał, wydają się potraktowane bardzo skrótowo, wręcz po macoszemu. Brak pomysłów na zakończenie, a może wymóg wydawnictwa, co do objętości książki?
„Martwe Jezioro” nie jest złą książką, ale w moim odczuciu sporo brakuje jej do wcześniejszych dokonań autora; zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę „Miecz i kwiaty”. Z drugiej strony wyraziste postaci, spora dawka przygód i kilka humorystycznych wstawek powodują, że wielbiciele questowej odmiany fantasy powinni być zadowoleni. Tylko proszę omijać okładkową notkę z daleka.

Adam "Tigana" Szymonowicz


Redaktor prowadzący: Krzysztof Kozłowski


Autor: Katedra


Dodano: 2011-07-02 20:59:06
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Ausir - 15:00 03-07-2011
"Lodowy smok" nie dzieje się w świecie "Pieśni lodu i ognia".

Maeg - 15:03 03-07-2011
To jak w końcu jest naprawdę? Wydawca niby twierdzi, że to ten świat.

Shadowmage - 15:08 03-07-2011
Zasugerowałem się notką wydawcy i niektórymi wpisami w angielskojęzycznej sieci. Po zgłębieniu tematu wychodzi na to, że jest sporo elementów wspólnych, a w "Lodowym smoku" pojawiają się pomysły rozwinięte w "Pieśni...". Czyli w sumie nie ten sam świat, ale podobny ;p

Maeg - 15:16 03-07-2011
Czyli ostatnio wprowadziłeś mnie w błąd. Jednak w tym wypadku miałem rację. :P

Shadowmage - 15:31 03-07-2011
Miałeś i nie miałeś. O! :P

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS