NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Hałas, Agnieszka - "Dwie karty"
Wydawnictwo: Ifryt
Cykl: Teatr węży
Data wydania: Kwiecień 2011
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 135×200 mm
Liczba stron: 368
Seria: Moc Fantastyki
Tom cyklu: 1



Hałas, Agnieszka - "Dwie karty"

Pierwsze rozdanie kart


Bogowie zmęczeni i znudzeni światem odeszli. Wyczerpała ich długotrwała wojna ze smokiem zdolnym połknąć słońce. Zdając sobie sprawę z nieporadności ludzi, przedsięwzięli pewne środki zapobiegawcze, by uczynić ich mniej bezbronnymi – roztoczyli nad nieboskłonem ochronną barierę Zmroczy. Ot, taki prezent pożegnalny w postaci cząstki boskiej mocy. Osłona miała zapobiegać przedostawaniu się do materialnego świata istot z pozostałych wymiarów – demony z Otchłani i inne cuda niewidy pokojowym nastawieniem wszakże nie grzeszą. Zmrocze utkane zostało jednak z niedoskonałego materiału – działa ze skutecznością dość wybiórczą, bardziej na zasadzie sita, aniżeli pancernej pokrywy. Czasami do świata materialnego z hukiem przedostają się nieproszeni goście – Zmrocze ma wówczas tendencję do wyładowań elektrostatycznych, a z nieba zamiast deszczu spadają żaby. Myli się jednak ten, który twierdzi, że jest w tym coś złego. Wszystko gra dopóki harmonia utrzymana – sprawa prosta jeśli w aurze jest za dużo czarnej mocy, trzeba jej ująć; bilans musi wyjść na zero. Strażnikami Ekwilibrium (czyli niezachwianego stanu równowagi) są srebrni magowie – w uniwersum warstwa społeczna występująca zarówno w roli krzewiciela wiary, oficjalnej władzy, jak i kata.
Losy świata – który moim zdaniem jest pełnokrwisty aż miło (religia, system klasowy) – zależą od wpływów ścierających się ze sobą sił. Odwieczna walka dobra i zła, to właśnie na tym schemacie mocno sytuują się fundamenty świata. Strony ścierają się ze sobą, chłodno kalkulują, zawiązują sojusze, knują intrygi.
W tak poukładanym, sterowanym świecie w lokalizacji Shan Vaola w Zatoce Snów zjawia się okaleczony człowiek zagadka. Jego pochodzenie owiane jest tajemnicą; sam bohater niewiele pamięta, z trudem udaje mu się wyławiać z umysłu choćby strzępki informacji. Pomocną dłoń ofiaruje mu grupka odmieńców, u której zyskuje schronienie. Familia śmieciarzy zamieszkuje podziemia, żywiąc się resztkami, żyjąc ze zbieractwa i obróbki surowców wtórnych. Nowy towarzysz sprawia wrażenie obłąkanego, lecz dla odmieńców ważniejsza jest sprawność jego rąk, aniżeli umysłu. Zdają się nie przejmować tym, że zdarzają się mu utraty świadomości, że nocami wymyka się z kryjówki na wpół lunatykując. Z nowym jednak wyraźnie jest coś nie tak – instynktownie odczuwa lęk przed srebrnymi, promienie słoneczne sprawiają mu ból. Stopniowo odzyskuje siły, przypomina sobie również coraz więcej o sobie. Strzępy wspomnień powoli zaczynają układać się w całość – bohater naznaczony jest brzemieniem czarnej magii. Srebrni polują na takich jak on, szychy w mieście mają wygórowane oczekiwania, a i zwykli ludzie zachowują się nierzadko mało przyjaźnie. Żmij próbuje odbudować tożsamość. O dziwo odnajduje się na marginesie społeczeństwa, przydatna okazuje się odgrzebana w pamięci wiedza z zakresu alchemii, dzięki której jest w stanie się utrzymać. Niestety, mimo zaklęć kamuflujących i przedsięwziętych środków ostrożności, Żmij często pakuje się w kłopoty i przysparza sobie wrogów. W dodatku, choć sam jeszcze o tym nie wie, nad miastem wisi intryga knuta przez Otchłań. Stado więzionych od lat Ifrytów może dostać się w łapy demonów. Ich uwolnienie w strategicznym miejscu może przynieść im spore korzyści. Krzyczący w Ciemności ma do odegrania ważką rolę w całym tym przedstawieniu...
Akcję książki rozpoczyna krótki prolog, dość banalnie przedstawiający odejście bogów i wydarzenia towarzyszące utkaniu Zmroczy. Coś na wzór tekstu biblijnego o stworzeniu aktualnego ładu świata. Otwierająca scena to opis wydarzeń, w wyniku których demony przypadkowo dowiadują się o szklanej kuli pełnej Ifrytów, najprawdopodobniej znajdującej się w posiadaniu jakiegoś zbieracza osobliwości w Shan Vaola właśnie. Jest to sygnał dla czytelnika, że intryga będzie przewijać się przez cały tekst. Istotnie jest osią fabularną, tłem.
Sama fabuła nie jest zbytnio odkrywcza, a i odniosłem wrażenie, że niektóre wydarzenia są jedynie zapychaczami, czy mało kreatywną próbą pchnięcia akcji dalej. Nie można odmówić pani Hałas wyobraźni, choć jest to wyobraźnia jedynie na skalę konwencji – jest dobrze, ale bez fajerwerków. Silną stroną są bohaterowie – trudno w powieści o skrajnie złe lub skrajnie dobre postaci. (Czerń może mieć wiele odcieni, a paradoksalnie ze względu na perspektywę oraz sposób przedstawienia, to raczej srebrni w tej powieści robią za tych złych). Poza tym trafiają się naprawdę osobliwe typki, a sam Krzyczący w Ciemności jest niepokojąco niedookreślony. Odnajdywanie tożsamości przez bohatera, który na dobrą sprawę wie niewiele więcej od czytelnika, wzmacnia mechanizm utożsamiania się, identyfikacji. Główny bohater jest początkowo pustym naczyniem, nabiera charakteru i osobowości z każdą kolejną stroną, a jednocześnie czytający wie od samego początku, że ów bohater ma do odegrania jakąś istotną rolę. To wzmaga ciekawość, napędza machinę. Wrażenie odrobinę psują dla mnie do końca niezrozumiałe decyzje Żmija, naiwność jego niektórych poczynań.
Jest on bohaterem trudnym do sklasyfikowania. Etykietka oczywiście została przyklejona, sam fakt bycia czarnym magiem niesie ze sobą wyraźny przekaz, lecz Krzyczący w Ciemności poprzez to, że został obdarty z przeszłości, wymyka się ogólnym podziałom. Łatka wskazująca raczej na czarny charakter nie jest precyzyjna, bo oto Żmij kieruje się w życiu bogatszym kodeksem moralnym od niejednego srebrnego maga, a nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że czuje społeczny obowiązek niesienia pomocy mieszkańcom podziemi.
Choć wspomniałem, iż nie uważam fabuły za zbyt odkrywczą, wcale nie znaczy, że akcję można z łatwością przewidzieć. Wiele razy autorka pokierowała losami Krzyczącego w Ciemności tak, że wcale bym się tego nie spodziewał; wiele razy zapędziła biedaka w taki kozi róg, że obawiałem się, że nie zdoła go z niego wyciągnąć, nie nadszarpując jednocześnie logiki, a mimo to udawało jej się utrzymać przyzwoity poziom.
Jeśli o klimat chodzi, autorka poradziła sobie bardzo dobrze. Historia pobrzmiewa melancholijną nutą, jeśli pojawia się humor, to raczej z kategorii tego czarnego, a i tylko w ramach wtrącenia. Opowieść napisana jest w duchu dość posępnym, choć byłbym ostrożny przy szufladkowaniu tego jako dark fantasy. Ta powieść nie buduje atmosfery grozy, za złowieszczość odpowiedzialna jest lokalizacja w takim, a nie innym miejscu akcji – zwrócenie uwagi na warunki sanitarne życia w podziemiach, brutalność rozumiana w kategorii brutalności prawideł życia.
Co do stylu, myślę, że to najmocniejszy punkt powieści. Napisana jest nie tyle przystępnie, co wręcz kusząco. Najlepszą pochwałą dla pisarza jest chyba ta, że książkę się nie tyle czyta, co pochłania. Tutaj mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, bywały takie momenty, w których niemal „na trzy-cztery” pojawiało się zbyt wielu bohaterów, na domiar złego o imionach brzmiących bardzo podobnie, co sprawiało, że trochę trudno było się w tym wszystkim odnaleźć. Autorka starała się za wszelką cenę zbudować wrażenie wielowątkowości i misterności powieści, przedstawiając wydarzenia z różnych perspektyw. Na ogół wychodziło to dobrze, ale w kilku miejscach miałem mętlik w głowie. To oczywiście moje całkiem subiektywne odczucia.
Reasumując: Książka jest dobra, jeśli nie bardzo dobra. Nabrałem ochoty na przeczytanie kolejnych tomów. Trafiony wybór debiutującego wydawnictwa, satysfakcjonujące rozpoczęcie przygody z „Teatrem Węży”. Czekam na kolejne rozdanie kart, po cichutku wierząc, że autorka jeszcze nieraz wyjmie z rękawa jakiegoś asa.


Ocena: 7/10
Autor: Dawid Lach
Dodano: 2011-05-05 21:07:54
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS