NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)

Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Singh, Nalini - "Krew Aniołów"
Wydawnictwo: Dwójka bez sternika
Cykl: Singh, Nalini - "Łowca Gildii"
Tytuł oryginału: Angel's Blood
Data wydania: Październik 2010
Wydanie: I
ISBN: 978836243004
Liczba stron: 352
Cena: 29,90 zł
Rok wydania oryginału: 2009
Wydawca oryginału: Berkley
Tom cyklu: 1



Singh, Nalini - "Krew Aniołów" #3

Rozdział 3

Jej instynkt krzyczał, że powinna wydobyć nóż z buta, zadać szybki cios, a potem wynosić się jak najszybciej, ale zmusiła się, by siedzieć bez ruchu. Prawdopodobnie nie przebiegła by nawet dwóch metrów, zanim Rafael by ją dopadł, a potem połamał jej wszystkie kości.
Tak właśnie zrobił z pewnym wampirem, który zamierzał go zdradzić.
Znaleziono go na samym środku Times Square. Żył jeszcze i wciąż usiłował krzyczeć: „Nie! Rafaelu, proszę!”. Jednak jego głos brzmiał jak ledwie dosłyszalny skrzek, a żuchwa wisiała na ścięgnach. W wielu miejscach brakowało kawałków mięśni.
Elena była wtedy na polowaniu w terenie – obejrzała tylko krótki film w wiadomościach. Wiedziała, że wampir leżał na chodniku przez trzy godziny, jęcząc z bólu, zanim przybyła po niego para aniołów. Wszyscy mieszkańcy Nowego Jorku – ba, nawet całego kraju – wiedzieli, gdzie się znajduje, ale nikt nie odważył się pomóc wampirowi, który miał wypalone na czole znamię Rafaela. Archanioł pragnął, by wszyscy ujrzeli, w jaki sposób karze zdrajców, chciał przypomnieć ludziom, kim jest i do czego jest zdolny. Teraz sam dźwięk jego imienia wywoływał paraliżujący strach.
Jednak Elena nie zamierzała klękać przed nikim. Złożyła sobie obietnicę tej samej nocy, gdy jej ojciec oznajmił, że ma paść na kolana i błagać o litość, a wtedy być może przyjmie ją z powrotem na łono rodziny.
Nie rozmawiała z ojcem już od dziesięciu lat.
– Powinnaś o siebie dbać – powiedział w końcu Rafael.
Elena miała ochotę odetchnąć z ulgą, ale w powietrzu wciąż wisiała niewypowiedziana groźba.
– Nie lubię toczyć gierek.
– To się naucz – odparł, odchylając się na oparcie. – Jeśli oczekujesz wyłącznie szczerości, nie pożyjesz za długo.
Czując, że zagrożenie chwilowo minęło, Elena rozwarła dłonie. Prawie syknęła z bólu, gdy krew napłynęła do zdrętwiałych palców.
– Nie powiedziałam, że spodziewam się szczerości. Ludzie kłamią. Wampiry także. Nawet... – przerwała w ostatniej chwili.
– Chyba nie zamierzasz teraz udawać, że jesteś taktowna? – spytał z rozbawieniem archanioł, ale jego złośliwość była niczym żyletka gładząca nagą skórę.
Elena spojrzała na jego idealne rysy i pomyślała, że nigdy w życiu nie spotkała bardziej niebezpiecznej istoty. Rafael mógł ją zabić równie łatwo, jak ona zabiłaby komara czy muchę. Powinna o tym pamiętać, niezależnie od tego, jak bardzo nie podobała jej się ta świadomość.
– Wspomniałeś coś o teście.
Jego skrzydła poruszyły się lekko. Były naprawdę imponujące i Elena złapała się na tym, że patrzy na nie z zazdrością. Umiejętność latania... cóż za wspaniały dar.
Rafael spojrzał na coś ponad jej ramieniem.
– To nie tyle test, ile eksperyment.
Nie musiała się nawet odwracać.
– Stoi za mną wampir.
– Jesteś pewna? – spytał z nieprzeniknioną miną.
Zwalczyła chęć, by spojrzeć.
– Tak.
Przez chwilę zastanawiała się, co jest bardziej niebezpieczne – odwrócić się plecami do nieprzewidywalnego archanioła, czy do nieznajomego wampira. W końcu ciekawość wygrała. Na twarzy Rafaela widniał dziwny wyraz zadowolenia i była ciekawa, co może być tego przyczyną.
Odwróciła się całym ciałem, tak by kątem oka wciąż widzieć Rafaela. Potem spojrzała na dwie... istoty stojące za jej plecami.
– O, Jezu.
– Możecie odejść – rozkazał krótko Rafael. Oczy wampira, który nieco bardziej przypominał człowieka, wypełniły się bezbrzeżnym strachem. Drugi odpełzł w panice niczym bezrozumne zwierzę.
Elena odprowadziła je wzrokiem, póki nie zniknęły w windzie.
– W jakim wieku był... – przełknęła ślinę. Nie była w stanie nazwać tego stwora wampirem. Ale nie był on również człowiekiem.
– Erik został Przemieniony wczoraj.
– Nie sądziłam, że w tym wieku potrafią już chodzić. – Próbowała przybrać profesjonalny ton, choć wciąż była w szoku.
– Z pewną pomocą tak. – Ton Rafaela sugerował, że nie zamierza udzielać żadnych dodatkowych wyjaśnień. – Bernal jest... nieznacznie starszy.
Elena sięgnęła po sok, którego wcześniej odmówiła, próbując pozbyć się zapachu wampira, który atakował ją ze wszystkich stron. Starsze wampiry nie wydzielały tak nieprzyjemnych woni – po prostu pachniały wampirem, tak jak ona pachniała człowiekiem. Jednak zupełnie młode wydzielały charakterystyczną woń zgniłej kapusty i gnijącego mięsa. Po kontakcie z tak młodym wampirem zwykle kąpała się po trzy razy. Gdy po raz pierwszy zobaczyła świeżo Przemienionego wampira, myślała, że już nigdy nie pozbędzie się tego zapachu.
– Nie sądziłem, że doświadczonego łowcę tak poruszy widok świeżo Przemienionych – stwierdził Rafael. Jego twarz pogrążyła się w cieniu. Elena dopiero po chwili zorientowała się, że lekko uniósł skrzydła. Zastanawiając się, czy może to oznaczać koncentrację czy złość, odstawiła szklankę.
– Nie w tym rzecz – wyjaśniła. Początkowe wrażenie obrzydzenia powoli mijało. – Chodzi o ten zapach: mam wrażenie, jakby cały język porósł mi sierścią. Nieważne, jak długo się potem szoruję, nie mogę się go pozbyć.
Rafael wyglądał na zainteresowanego.
– Wrażenie jest tak silne?
Elena zadrżała i rozejrzała się po stole w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby zająć ręce. Rafael podsunął jej połówkę grejpfruta, a ona ujęła go z wdzięcznością.
– Mhm… – mruknęła, wbijając łyżeczkę w owoc. Zapach kwaśnego soku cytrusa trochę przytłumił smród wampira. Teraz przynajmniej mogła pozbierać myśli.
– Gdybym poprosił cię o znalezienie Erika, potrafiłabyś to zrobić?
Znów przeszedł ją dreszcz na wspomnienie tych niemal martwych oczu. Nic dziwnego, że ludzie uważali wampiry za chodzące trupy.
– Chyba nie. Jest za młody.
– A Bernala?
– Jest teraz na parterze. – Zapach świeżo Przemienionego był tak intensywny, że przenikał cały budynek. – W holu.
Biało-złociste skrzydła ocieniły stół, gdy Rafael powoli klasnął w dłonie.
– Bardzo dobrze, Eleno.
Spojrzała na niego znad grejpfruta, zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie udowodniła swoją wartość. Powinna udawać, że nic nie wyczuwa i w ten sposób wykręcić się od tej roboty. Cholera. Teraz jednak przynajmniej wiedziała, na czym miało polegać zadanie.
– Chcesz, bym wytropiła renegata?
Archanioł jednym płynnym ruchem uniósł się z krzesła.
– Zaczekaj chwilę.
W oszołomieniu patrzyła, jak podchodzi do krawędzi dachu. Jego sylwetka była tak majestatyczna, że samo patrzenie na jego ruchy sprawiało, że serce łowczyni zamierało z zachwytu. Nie miało żadnego znaczenia, że to tylko fasada – w rzeczywistości archanioł był równie zabójczy jak nóż do patroszenia, który nosiła przymocowany do uda. Nikt, nawet ona, nie był w stanie zaprzeczyć, że archanioł Rafael jest istotą, która przyszła na świat, by ją podziwiać. By oddawać jej cześć.
Ta myśl gwałtownie wyrwała ją z zamyślenia. Odsunęła krzesło i wpatrzyła się oskarżycielsko w jego plecy. Czyżby próbował mieszać jej w głowie? Wtedy on odwrócił się gwałtownie i spojrzała prosto w przepastny błękit. Przez chwilę wydawało jej się, że odpowiedział na jej pytanie. Potem odwrócił się i... zszedł z dachu.
Podskoczyła przerażona. Za chwilę poczerwieniała z zakłopotania, bo archanioł uniósł się z powrotem w górę, wylatując na spotkanie anielicy, której Elena wcześniej nie widziała. Była to Michaela. Wyglądała niczym kobieca wersja Rafaela, jej uroda była tak przejmująca, że łowczyni czuła jej moc nawet z daleka. Zdała sobie sprawę, że patrzy na powietrzne spotkanie dwojga archaniołów.
– Sara w życiu mi nie uwierzy – szepnęła. Była tak podekscytowana, że przez chwilę zapomniała nawet o wszechobecnym smrodzie młodego wampira. Widziała już Michaelę na zdjęciach, jednak nic nie mogło równać się z rzeczywistością.
Archanielica miała cerę koloru wysokogatunkowej mlecznej czekolady i burzę lśniących włosów, które sięgały jej aż do pasa. Jej figura w kształcie klepsydry, była jednocześnie krągła i smukła. Jej skrzydła miały odcień połyskującego brązu i lśniły wspaniale na tle ciemnej skóry. Jej twarz…
– Niezwykłe! – szepnęła.
Nawet z tej odległości widziała, że twarz Michaeli była wcieloną doskonałością. Łowczyni zdawało się nawet, że widzi kolor jej oczu – głęboka, szmaragdowa zieleń – ale wiedziała, że to tylko jej wyobraźnia. Byli za daleko.
Nie miało to wielkiego znaczenia. Twarz archanielicy nie tylko byłaby w stanie zatrzymać ruch uliczny, ale również spowodować kilka karamboli.
Elena zmarszczyła brwi. Mimo olśniewającej urody Michaeli nie miała problemu z zebraniem myśli. Co mogło oznaczać tylko, że ten arogancki niebieskooki dupek namieszał jej w głowie. Chciał, żeby go wielbiła? Jeszcze zobaczymy.
Nikt, nawet archanioł, nie zrobi ze mnie swojej kukiełki.
W tym samym momencie Rafael powiedział coś do swej towarzyszki i skierował się w stronę dachu. Tym razem wylądował bardziej efektownie. Elena mogłaby przysiąc, że na chwilę znieruchomiał, by lepiej zaprezentować wzór na wewnętrznej stronie skrzydeł. Wyglądały tak, jakby ktoś wziął pędzel umoczony w płynnym złocie, musnął nim górną krawędź skrzydła, po czym pociągnął go w dół, gdzie wzór był tak blady, że niemal niezauważalny.
Mimo tłumionej wściekłości musiała przyznać jedno: gdyby diabeł lub archanioł zaoferował jej własne skrzydła, byłaby gotowa zaprzedać mu duszę.
Jednak aniołowie nie Przemieniali ludzi w aniołów – potrafili tworzyć tylko krwiopijcze wampiry. Nikt nie wiedział, skąd się biorą aniołowie. Elena przypuszczała, że rozmnażają się mniej więcej tak samo jak ludzie, choć nigdy w życiu nie widziała małego aniołka.
Jej myśli znów rozproszył widok wdzięku Rafaela, który zmierzał w jej kierunku. Tak uwodzicielski, tak...
– Wynoś się z mojej głowy!
Rafael zamarł w bezruchu.
– Zamierzasz użyć tego noża? – spytał. Jego słowa były zimne jak lód. W powietrzu rozszedł się zapach krwi.
Elena spojrzała w dół i stwierdziła, że zaciska rękę na ostrzu noża, który odruchowo wydobyła z pochwy na kostce. Nigdy w życiu nie popełniła podobnego błędu. Archanioł zmuszał ją, by się okaleczyła, demonstrując, że jest dla niego tylko zabawką. Zamiast próbować się opierać, Elena ścisnęła mocniej.
– Chcesz, bym dla ciebie pracowała. Zgoda. Ale nie pozwolę sobą manipulować.
Archanioł spojrzał na krew ściekającą na ziemię. Nie odpowiedział.
– Może i jesteś w stanie kontrolować mój umysł – ciągnęła, patrząc na jego szyderczy grymas – ale gdyby to wystarczyło, nigdy w życiu byś mnie nie zatrudnił. Potrzebujesz mnie, Eleny Deveraux, nie kolejnego wampirzego pachołka.
Jej dłoń rozwarła się w gwałtownie, gdy archanioł nakazał jej puścić ostrze. Nóż upadł na ziemię z głuchym stukotem, tłumionym przez kałużę krwi. Łowczyni nie poruszyła się ani o centymetr, nie próbowała też tamować krwawienia.
A gdy Rafael stanął zaledwie krok od niej, nawet nie drgnęła.
– A więc wydaje ci się, że masz mnie w garści? – spytał. Niebo było zupełnie bezchmurne, jednak Elena poczuła, jak wściekły podmuch rozsypuje jej włosy.
– Nie – odparła. Pozwoliła, by jego zapach – świeży, czysty zapach morza – ostatecznie zabił zapach wampira. – Jestem gotowa odejść stąd w tej chwili i zwrócić depozyt wpłacony na konto Gildii.
Archanioł podniósł ze stołu serwetkę i obwiązał jej rękę.
– Obawiam się – stwierdził – że nie ma takiej możliwości.
Zaskoczona tym nagłym gestem życzliwości, zacisnęła dłoń.
– Dlaczego?
– Chcę, byś się tym zajęła – odpowiedział. Dla archanioła był to prawdopodobnie dostateczny powód.
– O co chodzi? O odnalezienie zbiega?
– Tak.
Poczuła, że ulga zalewa ją niczym deszcz, którego zapach już wyczuwała w powietrzu. Ale nie – to był zapach archanioła, ta woń świeżej wody.
– Na początek muszę obejrzeć jaki przedmiot, który wampir ostatnio nosił przy sobie. Jeśli wiesz, w jakiej okolicy mogę go znaleźć, to jeszcze lepiej. Jeśli nie, poproszę o pomoc wywiadowców Gildii żeby posprawdzali środki transportu publicznego, numery kont i takie rzeczy. Ja będę tropić na ziemi – ciągnęła, a jej umysł po kolei rozważał i odrzucał kolejne opcje.
– Nie zrozumiałaś, Eleno. Nie zamierzam cię prosić o znalezienie wampira.
Urwała wpół zdania.
– Chcesz znaleźć człowieka? Cóż, pewnie mogę to zrobić, ale nie ma niczego, co dawałoby mi przewagę nad jakimkolwiek detektywem.
– Zgaduj dalej.
Nie wampir. Nie człowiek. Zostawał tylko...
– Czy to... anioł? – spytała szeptem.
– Nie.
Poczuła przypływ ulgi, ale wtedy Rafael doprecyzował:
– To archanioł.
Łowczyni patrzyła na niego w osłupieniu.
– Żartujesz.
Jego kości policzkowe odcinały się ostro pod gładką, opaloną skórą.
– Nie. Rada Dziesięciu nigdy nie żartuje.
Poczuła, że żołądek skręca jej się ze strachu na samą wzmiankę o Radzie. Jeśli jej pozostali członkowie choć trochę przypominali Rafaela, miała nadzieję, że nigdy nie stanie przed obliczem tego szanownego grona.
– Dlaczego tropicie archanioła?
– Nie musisz tego wiedzieć – odparł kategorycznie. – Powiem tylko, że jeśli zdołasz go odnaleźć, otrzymasz wynagrodzenie tak hojne, że prawdopodobnie nie zdołasz go wydać do końca swojego życia.
Elena spojrzała na zakrwawioną serwetkę.
– A jeśli nie zdołam?
– Nie zawiedź mnie, Eleno – odparł. Jego wzrok pozostał spokojny, lecz uśmiech wyrażał rzeczy, których lepiej było nie ujmować w słowa. – Intrygujesz mnie. Nie zmuszaj mnie, bym cię ukarał.
Przypomniała sobie tamtego wampira leżącego na Times Square, ten nędzny szczątek, który kiedyś był rozumną istotą... Tak wyglądała jego definicja kary.



Dodano: 2011-01-01 12:31:59
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS