NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Reynolds, Alastair - "Otchłań rozgrzeszenia"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Przestrzeń objawienia
Tytuł oryginału: Absolution Gap
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel i Piotr Staniewski
Data wydania: Maj 2010
Wydanie: I
ISBN: 978-83-7480-164-5
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
Liczba stron: 784
Cena: 49,00
Rok wydania oryginału: 2003
Wydawca oryginału: Gollancz
Tom cyklu: 4



Reynolds, Alastair - "Otchłań rozgrzeszenia"

W cieniu zbliżającego się końca


Ukazanie się w Polsce „Otchłani rozgrzeszenia” Alastaira Reynoldsa długo stało pod znakiem zapytania. Mimo iż autor pisze jedne z lepszych space oper, jakie trafiły na nasz rynek, nie cieszy się dużą popularnością; można nawet było odnieść wrażenie, że na premierę czeka wyłącznie wąska grupa wiernych fanów. Nawet sama forma wydania była długo niepewna: mówiło się m.in. o dzieleniu powieści na dwa tomy, podobnie jak to miało miejsce w przypadku dwóch z trzech wcześniej wydanych książek brytyjskiego pisarza. W końcu jednak stanęło na jednym, opasłym tomiszczu.
„Otchłań rozgrzeszenia” kontynuuje w dużej mierze wątki z poprzednich powieści, chociaż sama historia jest zamkniętą, i poniekąd odrębną całością. Jednakże bez znajomości „Arki odkupienia” czy też „Przestrzeni objawienia” czytelnik będzie pozbawiony wiedzy o licznych konotacjach, relacjach między postaciami; chociażby przedstawiona na samym początku powieści konfrontacja między Clavainem a Skade będzie może nie tyle niezrozumiała, co nieczytelna pod kątem emocji i bagażu przeżyć obu postaci. W związku z powyższym zalecam zapoznanie się z wcześniej wydanymi książkami Reynoldsa przed przystąpieniem do lektury „Otchłani rozgrzeszenia”.
Opowiedziana w książce historia stanowi odrębną całość, ale wydarzenia w niej opisane są echem wcześniejszych zdarzeń. Osią książki jest stałe zagrożenie dla ludzkości ze strony inhibitorów i próby znalezienia innego rozwiązania niż walka z nimi; ta jest skazana na niepowodzenie. Bohaterowie wiążą nadzieje z artefaktami pewnej wymarłej obcej cywilizacji, której relikty pozostały na Heli – księżycu krążącym wokół gazowego olbrzyma, który od czasu do czasu... znika. Sytuację komplikuje fakt, iż wokół tych zniknięć rozrósł się kult, traktujący zniknięcia jako przejaw boskiej mocy.
Fabuła powieści nie jest poprowadzona liniowo; na początku powieści przedstawione są trzy główne wątki, rozciągnięte w czasie i przestrzeni. Dopiero z czasem czytelnik odkrywa powiązania między nimi, a poszczególne ich elementy zaczynają się zazębiać i wpasowywać w układankę. W zamieszczonej na naszym portalu recenzji całego cyklu Reynoldsa recenzent wskazuje ten zabieg jako jeden ze słabszych elementów powieści. Według mnie konstrukcja powieści się sprawdza, a jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia, to długość poszczególnych wątków. W moim odczuciu niektóre fragmenty niewiele wnoszą do całości; zarówno fabularnie, jak i pod względem budowania tła, postaci czy nastroju.
W porównaniu z żywiołową akcją poprzednich części, ta powieść jest znacznie spokojniejsza. Stonowana narracja, bez dynamicznej akcji, pasuje jednak do nastroju, jaki starał się wytworzyć autor. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nad powieścią unosi się duch zmierzchu pewnej epoki; a może nawet całej ludzkiej cywilizacji. W cyklu Reynoldsa bohaterowie stykali się z pozostałościami po wymarłych rasach obcych; teraz widmo dołączenia do tego grona staje się realne. Pozostałe wątki, właściwe jedynie dla „Otchłani rozgrzeszenia”, jak choćby religia panująca na Heli, tylko wzmagają poczucie zbliżającego się końca. Nie jest to co prawda wrażenie równie silne, co na przykład w „Światło się mroczy” Martina, ale obecne i wyraźne.
W ten zamysł wpasowują się również postaci. Czytelnikowi szybko przyjedzie się pożegnać z kilkoma kluczowymi dla cyklu postaciami, a inne nabiorą znaczenia. Głównym bohaterem, niekoniecznie ze względu na miejsce mu poświęcone w książce, jest według mnie Scorpio. Starzejąca się świnia jest świadoma upływającego czasu, tykającego zegara biologicznego. Prowadzi to do licznych dylematów, a także do frustracji i chęci zakończenia pewnych rzeczy przed śmiercią. W ogóle kreacja kluczowych postaci u Reynoldsa jest dosyć specyficzna: tworzy bohaterów pod niektórymi względami ułomnymi, ale jednocześnie daje im przymioty, dzięki którym stają się lśniącymi punktami w tłumie szarych postaci drugoplanowych. W „Otchłani rozgrzeszenia” to właśnie Scorpio jaśnieje najbardziej, bijąc na głowę szereg starych i nowo wprowadzonych protagonistów.
Jak w całym cyklu, tak i w „Otchłani rozgrzeszenia” istotne są kwestie odkupienia, rozgrzeszenia, czy zapłaty za błędy. Metafizyka i teologia przeplatają się u Reynoldsa, tworząc w połączeniu z teoriami naukowymi intrygujący miszmasz. W tym tomie jednakże element naukowy został jakby odsunięty na boczny tor. Co prawda jedna z głównych tajemnic powieści oparta jest na zaawansowanej fizyce, ale odniosłem wrażenie, iż mimo wszystko książka nie jest tak bardzo przesiąknięta nauką i techniką, jak w innych tomach serii; może poza „Migotliwą wstęgą”, stojącą niejako z boku głównej osi cyklu.
Powieść Reynoldsa to całkiem niezła powieść utrzymana w konwencji space opery; moim zdaniem nieco słabsza od swych poprzedniczek, ale bynajmniej nie rozczarowująca. Pod powolną narracją kryje się interesująca fabuła, która oferuje nie tylko akcję, lecz także chwilę refleksji. Mimo niewielkiego spadku formy i tak większość autorów przygód w kosmicznej skali mogłoby się od Reynoldsa uczyć.


Autor: Tymoteusz "Shadowmage" Wronka


Dodano: 2010-07-19 19:43:41
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

muad - 13:09 02-05-2011
Także uważam tą za najsłabszą z tego cyklu. Szczególnie ta końcówka taka sobie. Wątek "wilków" wcześniej był interesujacy, ale w tej części już jest gorzej, mało logicznie.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS