NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Glukhovsky, Dmitry - "Metro 2033"
Wydawnictwo: Insignis
Cykl: Metro
Kolekcja: Uniwersum Metro 2033
Tytuł oryginału: Метро 2033
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Data wydania: Luty 2010
ISBN: 978-83-61428-17-6
Oprawa: miękka
Liczba stron: 592
Cena: 39,90 zł
Tom cyklu: 1



Glukhovsky, Dmitry - "Metro 2033"

Ludzkość, wspinając się po drabinie dobrobytu, podskórnie odczuwa, że z każdym krokiem w górę ewentualny upadek musi być bardziej bolesny. Misternie utkana społeczna i technologiczna sieć współczesnej cywilizacji jest zarazem niezwykle delikatna, a ludzkie życie, wyjęte z kokonu techniki, nadzwyczaj kruche.
To zapewne tą świadomością i wynikającymi z niej lękami karmią się niezwykle popularne wizje końca świata. Globalne zmiany klimatyczne, kosmiczne katastrofy, pandemie i inwazje zombie – zmieniają się źródła zagrożeń, ale obawa jest ciągle ta sama. Boimy się, że nasza codzienność rozsypie się jak domek z kart, że zostaniemy sami na wyludnionym świecie, w którym trzeba będzie całą historię zaczynać od nowa, od etapu, na którym homo homini lupus Est.
Z szerokiego wachlarza możliwych kataklizmów Dmitrij Głuchowski wybrał atom i osadził akcję powieści w dwadzieścia lat po nuklearnej apokalipsie. Mapa świata zamieszkanego przez człowieka w krótkim czasie skurczyła się do planu moskiewskiego metra, w którym przetrwała garstka – zależnie od dozy optymizmu – wybrańców lub potępieńców. Ci, którzy przetrwali koniec świata, tworzą teraz mozaikę zwaśnionych społeczności zamieszkujących poszczególne stacje, odseparowanych długimi korytarzami pełnymi niebezpieczeństw.
„Metro 2033” to opowieść oparta na klasycznej, prastarej wręcz konstrukcji. Autor przenosi nas na WOGN, graniczną linię metra, nad którą zawisła groźba inwazji „czarnych ludzi” atakujących z powierzchni. Wobec narastającego zagrożenia młody Artem, wychowany już po nuklearnej wojnie i nieznający świata innego niż metro, wyrusza w podróż do na poły mitycznego Polis, aby zanieść tam wieść o niebezpieczeństwie i zorganizować pomoc dla rodzimej stacji. Czeka go – jakże by inaczej – długa i trudna droga pełna przygód.

* * *

Lektura powieści Głuchowskiego budzi ambiwalentne uczucia. Z jednej strony – jest to intrygująca historia osadzona w ciekawym, oryginalnym świecie. W oparciu o niebanalny pomysł autor napisał solidne, wciągające czytadło, które potrafi i wzruszyć, i przerazić. Obrazy mrocznych korytarzy metra przemawiają do wyobraźni, zręcznie oddane emocje bohaterów zarażają niepewnością i strachem, a niektóre zdania i metafory zapadają w pamięć.
Na dodatek – wizja końca świata zaprezentowana z moskiewskiej perspektywy może się wydać wręcz orzeźwiająca dla odbiorcy znudzonego co i raz powtarzanymi obrazami sypiących się w gruzy Białego Domu, Statui Wolności i mostu Golden Gate. Oto w końcu ktoś raczył zmienić dekoracje i zaprezentować nam apokalipsę z telewizyjną wieżą Ostankino i Kremlem w tle. Aż żal, że równie „pięknej katastrofy” (w wydaniu literackim, oczywiście) nie doczekał się swojski gmach Pałacu Kultury.

* * *

Jak na dłoni widać, że autor poświęcił wiele uwagi kreacji świata przedstawionego. Na plan moskiewskiego metra naniósł skomplikowaną sieć złożonych relacji, sojuszy i antagonizmów, zaszłości i dynamicznych zmian, niebezpieczeństw i ambitnych planów. Plan metra załączono do książki i – prawdę mówiąc – bez niego trudno byłoby śledzić przebieg fabuły.
Niestety, w starannym obmyślaniu świata Głuchowski nie uniknął potknięć. Po pierwsze – przeniósł w świat metra ideologie dzisiejszego świata. Sojusz stacji tworzący Czerwoną Linię buduje podziemny komunizm z misyjnymi zapędami, sąsiednie stacje zdominowali neofaszyści, inne – nawiedzeni ewangeliści, a jeszcze inne – naukowcy. Okrężną linię metra przejęła zaś tzw. Hanza – sojusz, dla którego priorytetem jest wymiana handlowa i mnożenie zysków. Choć taka wizja może się wydać interesująca, zarazem odejmuje ona dramatyzmu samej walce o przetrwanie – wszak trudno traktować poważnie grozę postapokaliptycznej sytuacji, gdy ludzie nadal mają czas, siły i ochotę, by toczyć ideologiczne spory. Ponadto nadanie stacjom tak wyrazistych i jednolitych rysów ideologicznych doprowadziło do spłaszczenia warstwy psychologicznej – mieszkańcy metra są w większości modelowymi, stereotypowymi reprezentantami ideologii, jaka panuje na ich stacji. Głuchowski zdaje się nie doceniać socjologicznej i psychologicznej złożoności homo sapiens.
„Metro 2033” tylko w niewielkim stopniu jest opowieścią o przetrwaniu w skrajnie nieprzyjaznych warunkach. Resztki ludzkiej populacji już okrzepły w nowym środowisku, wytworzyły społeczności, władzę i stan pewnej równowagi. Walka o przetrwanie – jeśli w ogóle się pojawia – bardziej przypomina obrazy współczesnej skrajnej biedy niż walkę drapieżników, jakiej można się spodziewać po globalnej zagładzie. Głuchowski nie udziela ponadto satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie, jak ludzie przetrwali dekadę w świecie spustoszonym tak straszliwą wojną. Bardziej wnikliwym czytelnikom logiczne niespójności – jak choćby zagadka obecności zwierząt domowych w tunelach metra – będą dokuczać przez całą powieść.
Przeniesienie ideologicznych i religijnych sporów w podziemny świat resztek cywilizacji miał zapewne określony cel – Głuchowski chciał pokazać, jak głęboko zakorzenione są w ludzkiej naturze zło i głupota. Konflikty wśród ostatnich przedstawicieli zagrożonego gatunku to smutna refleksja nad człowiekiem, który nawet w obliczu całkowitej zagłady nie potrafi się opamiętać. Niestety, ta w gruncie rzeczy naiwna i moralizatorska wizja skaziła cały obraz świata, a przez to, że jest wydumana i nierealistyczna, odebrała powieści sporo wiarygodności.
Licząca niemal sześćset stron opowieść jest chwilami zwyczajnie przegadana – moralizatorstwo i filozoficzne wywody nie stoją na zbyt wysokim poziomie, a książka wyraźnie zyskuje, gdy tylko Głuchowski kończy prawić morały i przyspiesza tempo akcji. Na szczęście – czy to za sprawą dobrego warsztatu, czy też nieskomplikowanego stylu – dłużyzny nie są szczególnie dokuczliwe.

* * *

Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Głuchowski zbyt szybko odsłonił karty. Ci, którzy pamiętają „Fallout” – grę prezentującą postnuklearny świat Ameryki, sylwetkę „wybrańca” i podobny schemat fabularny – winni dostrzec jedną zasadniczą różnicę: bohater „Fallouta” wyrusza w świat całkowicie sobie nieznany. Tymczasem „Metro 2033” rozpoczyna się kilkoma rozdziałami, w których akcja snuje się leniwie, a autor przemyca dużą dawkę wiedzy o świecie, pozbawiając się tym samym możliwości zaskoczenia czytelnika i trzymania go w niepewności.
Również bohaterowie nie są, niestety, nakreśleni zbyt wiarygodnie. Sam Artem sprawia wrażenie człowieka bez właściwości. Przez całą fabułę zdaje się dryfować z prądem; nie tyle stawia kolejne kroki w swojej wędrówce, co raczej kolejne etapy tej wędrówki przydarzają mu się. Nie byłoby w tym niczego nagannego, gdyby nie fakt, że ten dryfujący bezwiednie bohater wykazuje zarazem podziwu godny upór w dążeniu do dość mglistego celu, ku któremu zmierza. Powieść oparta na motywie opuszczenia domu i podróży ratującej świat winna też pokazywać stopniową przemianę i dojrzewanie bohatera – tu trudno się takiej przemiany dopatrzeć. Ktoś, kto szuka przejmujących i boleśnie realnych sylwetek na miarę bohaterów „Drogi” Cormaca McCarthy’ego, będzie zawiedziony. Artem, niestety, jest tylko narzędziem fabuły; jak postać schematycznego thrillera – sam w sobie nie niesie psychologicznej głębi i mógłby zostać zamieniony na kogoś innego bez szkody dla całości opowieści.

* * *

Publikacji książki towarzyszyła w Polsce długa (choć nieco monotonna) akcja promocyjna. Być może wydawca próbował powtórzyć scenariusz, który przyniósł książce popularność w Rosji – pierwowzór powieści, odrzucony przez wydawców, został przez Głuchowskiego opublikowany w Sieci, następnie, z pomocą fanów, oszlifowany i – ostatecznie – wydany i sprzedany w liczbie ćwierć miliona egzemplarzy. Ciekawe, na ile uda się ten efekt powtórzyć nad Wisłą.
Finalnej oceny książki należałoby dokonać z dwóch różnych perspektyw. Jeśli szukać w niej refleksji o ludzkiej naturze albo wiarygodnego eksperymentu myślowego, opisującego prawdopodobną przyszłość – czeka nas rozczarowanie. Uproszczenia w konstrukcji świata i bohaterów oraz nieco naiwne przesłanie nie zapewnią intelektualnej uczty wymagającym czytelnikom. Jeśli jednak spojrzeć na powieść jak na wciągającą lekturę dostarczającą rozrywki i emocji – „Metro 2033” okaże się nad wyraz ciekawą pozycją, której możemy rosyjskiej fantastyce tylko pozazdrościć.



Autor: Krzysztof Pochmara


Dodano: 2010-02-22 20:54:46
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

M.S. - 00:41 25-02-2010
Co do realności "świata metra": akurat pochodzenie zwierząt domowych wydaje mi się oczywiste - ich przodkowie (bo od katastrofy minęło już 21 lat, tak więc można spokojnie mówić o kilku psich i kocich pokoleniach) w chwili katastrofy akurat podróżowali metrem wraz z właścicielami. Nielogiczności kryją się gdzie indziej - na przykład cała gospodarka metra opiera się praktycznie na stalkerach, którzy muszą tonami zwozić z powierzchni zaopatrzenie i surowce, skoro jest ono tak beztrosko zużywane (żeby nie napisać: marnotrawione). Tymczasem wyraźnie jest podane, że stalkerów jest niewielu, ich robota skrajnie niebezpieczna i nie są w stanie nosić więcej ze sobą, niż są w stanie udźwignąć - a nawet mniej, jako że przez całą ekspedycję na powierzchnię muszą mieć się na baczności. Ponadto autor choć jedne zagadnienia dokładnie tłumaczy (na przykład gospodarka żywieniowa), inna pozostawia bez odpowiedzi; na przykład skąd w metrze jest czyste powietrze? Działają jakieś filtry? Szkoda, że przez 600 stron ani przez moment się na ten temat nie zająknął.

Co do postaci - za wyjątkiem Artema, który wydaje mi się chyba najbardziej interesujący, wszyscy są raczej wyraziści, ale próżno szukać u nich większej głębi. Wrażenie zrobiła na mnie jedynie kreacja Chana. Mam nadzieję, że pojawia się także w Metrze 2034.

Jeszcze w kwestii stacji "zideologizowanych" - może na pierwszy rzut oka wygląda to trochę za bardzo naciągane, ale nie należy traktować stacji jako stricte mikro-państw, ale raczej grup tudzież partii politycznych w systemie bez władzy zwierzchniej, za to z własnymi terytoriami. Mieszkańcy poszczególnych stacji podzielają ze sobą poglądy na tej samej zasadzie co poglądy podzielają członkowie tej samej partii; gdyby tego nie mogli, po prostu zmieniliby stacje. Oczywiście, nie jest to łatwe, ale cóż - życie ;).

Sama powieść nie dziwię się, że została zaadaptowana na grę komputerową, jako że fabuła wydaje się jakby żywcem wyjęta z jakiegoś erpega: bohater wędruje od stacji do stacji, zdobywa bronie, sojuszników, sporo strzela, ma questy do zaliczenia... O dziwo jednak warstwa filozoficzna jest w istocie na tyle bogata i zajmująca, a styl autora na tyle dostatecznie wyrobiony, że podczas lektury nie odniosłem takiego wrażenia :).

kurp - 21:27 25-02-2010
Co się tyczy zwierząt - obecność psów i kotów może da się wyjaśnić, ale świnie i kury?... :)
A stacje-partie? Otóż wydaje mi się właśnie, że podziały ideologiczne naprawdę rzadko przebiegają inaczej niż w poprzek społeczeństw. Powstałaby raczej jakaś forma systemu plemiennego, coś jak aktualna somalijska anarchia - mało prawdopodobny jest scenariusz iluś stacji pełnych ideowo zgodnych, żarliwych wyznawców poszczególnych ideologii...

M.S. - 00:13 27-02-2010
Co się tyczy zwierząt - obecność psów i kotów może da się wyjaśnić, ale świnie i kury?...


W książce zostało dokładnie wytłumaczone, skąd w metrze świnie i kury.

A stacje-partie? Otóż wydaje mi się właśnie, że podziały ideologiczne naprawdę rzadko przebiegają inaczej niż w poprzek społeczeństw.


Skądże. Na przykład większość partii w Polsce ma zwolenników w każdej grupie społecznej. Owszem, da się zauważyć pewne tendencje, ale rzadko są one specjalnie znaczące.

Powstałaby raczej jakaś forma systemu plemiennego, coś jak aktualna somalijska anarchia - mało prawdopodobny jest scenariusz iluś stacji pełnych ideowo zgodnych, żarliwych wyznawców poszczególnych ideologii...


Po kilku pokoleniach pewnie tak.


Poza tym myślę, że Głuchowski tym zabiegiem chciał co nieco przekazać nt. poszukiwania własnej tożsamości we współczesnej Rosji, stąd taka struktura władzy w kanałach. Nie należy traktować tej książki jako stricte realistycznej. Ale to już moje zdanie, bo autor sam się nieco gmatwa w wyjaśnieniach.

kurp - 08:27 27-02-2010
M.S. pisze:W książce zostało dokładnie wytłumaczone, skąd w metrze świnie i kury.

A mógłbyś, proszę, przywołać to wyjaśnienie? Nie pamiętam, a jeśli było, to mam wrażenie, że musiało być nieco naciągane :)

M.S. pisze:Skądże. Na przykład większość partii w Polsce ma zwolenników w każdej grupie społecznej. Owszem, da się zauważyć pewne tendencje, ale rzadko są one specjalnie znaczące.

Wyraziłem się dokładnie odwrotnie względem swojego zamiaru :oops: Masz absolutną rację, jest dokładnie tak, jak mówisz a opisany właśnie stan rzeczy sprawia, że wiarygodniej wyglądałyby walki, napięcia i podziały na poszczególnych stacjach, niż stacje jednolite ideologicznie.

I masz też pewnie rację, że ten motyw ideologii jest bardziej metaforą.

M.S. - 14:32 27-02-2010
Już nie pamiętam, gdzie konkretnie pisano o tych świniach. W każdym razie bodaj w opisie WOGN-u (i gdzieś jeszcze) wspomniano o tym, jak krótko po katastrofie grupa śmiałków udała się na teren organizowanej wówczas w Moskwie wystawy świń oraz drobiu i zagoniło ich przedstawicieli do Metra.

xaric - 12:53 11-11-2012
Przeczytałem. Zawiodłem się. Zwykłe czytadło, żadnej rewelacji, płytkie i nijakie postacie, przewidywalna fabuła, pewne próby ideologiczne ale niezbyt odkrywcze. Do przeczytania w wolnej chwili, potencjał zmarnowany. Fenomen światowego boomu wokół tej powieści jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. Podniecenie Rosjan rozumiem nieco.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS