NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki


Podsumowanie 2009 - czasopisma

Prezentujemy Wam pierwszą część naszego podsumowania minionego roku, ponownie w formie redakcyjnej dyskusji. Na pierwszy ogień poszła tematyka czasopism: w tej dziedzinie w 2009 zmieniło się sporo. Dużo będzie się też działo w tym roku, więc do podsumowania siłą rzeczy wkradły się przewidywania i spekulacje. Zapraszamy do czytania i dyskusji!

Jan „Żerań” Żerański: Naszą dyskusję na temat rynku wydawniczego i czasopism można zacząć od postawienia kontrowersyjnej hipotezy: polska edycja Fantasy&Science Fiction może rozbić istniejący w Polsce system dwubiegunowy.
Krzysztof Pochmara: Najpierw trzeba by wyjaśnić, co dla ciebie oznacza system dwubiegunowy...
Żerań: Już wyjaśniam. Mamy na rynku dwa duże pisma (i przynajmniej trzy mniejsze, ale, podobnie jak ziny, nie odgrywają znaczącej roli). Ten zastały układ istnieje już od dziesięciolecia, czyli od momentu założenia pisma przez Szmidta. „Nowa Fantastyka”, niezależnie od kłopotów zawsze ma duże poparcie; „Science Fiction Fantasy, Horror” po niezłym początku też raczej utrzymuje sprzedaż na zbliżonym poziomie (ostatnio, bodajże, dwa tysiące mniej niż „NF”). „Wydanie Specjalne”/”Czas Fantastyki” dla „Nowej Fantastyki” nie są żadną konkurencja, jeno koalicją – przecież mają nawet tego samego wydawcę, a i redakcja „Nowej Fantastyki” twierdzi, że to w zasadzie jest jedno pismo. „Magazyn Fantastyczny” natomiast stoi na uboczu tej rozgrywki.
Adam „Tigana” Szymonowicz: Nie do końca się z tobą zgadzam Żeraniu – według mnie „Science Fiction, Fantasy & Horror” nigdy nie rościło sobie praw do podboju rynku czy zagarnięcia czytelników „Nowej Fantastyce”. Trudno też powiedzieć, czy istnieje coś na kształt manifestu programowego tego czasopisma.
Krzysztof Pochmara: Według mnie „Fantasy&Science Fiction” profilem najbliższe jest chyba „Fantastyka Wydanie Specjalne” i to dla niego stanowić będzie największe zagrożenie (o ile z tego tytułu nie zrezygnuje wcześniej sam Prószyński), a nie dla opisanego powyżej dwubiegunowego układu.
Żerań: FSF, w przeciwieństwie do innych projektów, ma wszystko, czego potrzeba do udanego startu: dobrego wydawcę, redakcję składającą się z doświadczonych redaktorów, możliwość czerpania z bogatych zasobów opowiadań i przychylność mediów, czyli pozytywny public relations. Jasne, wstrząsy w redakcji NF mogą doprowadzić do kłopotów (zwłaszcza, że za zmianami personalnymi może iść zmiana programowa) i w sytuacji kryzysowej „Wydanie Specjalne” pójdzie na pierwszy ogień. „Czas Fantastyki” przetrwa chyba do końca kadencji Maćka Parowskiego, on jest nie do ruszenia; ale niedługo przejdzie na emeryturę.
Krzysztof Pochmara: Stawiając FSF obok WSF, myślę nie tylko o spodziewanych podobieństwach treści i formy (duży udział beletrystyki w zawartości, dłuższe i bardziej wymagające teksty, wolniejszy niż miesięczny rytm kolejnych wydań), ale również o grupie docelowej – a ta jest dużo węższa niż grono odbiorców NF i SFFiH. Te dwa „duże” tytuły są w stanie sprzedawać się w 5-cyfrowych nakładach; pierwszy dzięki sile marki i wiernemu gronu czytelników, drugi dzięki potencjałowi wydawniczemu i reklamowemu Fabryki Słów. Twierdzę, że FSF nie może ich pozycji bezpośrednio zagrozić (nie w aspekcie czysto materialnym), a jeśli inwestor w to wierzy, to ani chybi mocno przeszacował rozmiary niszy, którą wybrał. Tymczasem FSF z Matuszkiem i Cetnarowskim na pokładzie daje szansę na wyrazisty publicystyczny głos i niebanalną literaturę, a to oznacza złamanie pewnego monopolu NF, które znajdzie się w potrzasku. Z jednej strony dynamiczny i atrakcyjny dla masowego czytelnika produkt Fabryki Słów, a z drugiej silna, światowa marka z krytycznoliterackimi ambicjami i prozą, na którą NF miała dotychczas monopol.
Żerań: Wydaje mi się, przy całej sympatii dla czasopisma, że „Nowa Fantastyka” od dawna przestała kreować cokolwiek. Mam zresztą nieodparte wrażenie, że polska scena fantastyczna – o ile można mówić o jakiejś „scenie” – w ogóle niczego nie kreuje, trwa w intelektualnym marazmie. W sytuacji, gdy powstanie nowej nagrody literackiej nie spowodowało trzęsienia ziemi, a zostało wręcz przyjęte obojętne (nikt z prasy nie podjął poważniejszej debaty na temat fantastyki jako takiej i dlaczego w ogóle do tej pory nie mieliśmy nagrody krytyków), wszczepić literackie bypassy można jedynie przy uruchomieniu nowego pisma literackiego. Kiedy i gdzie rozmawialiśmy na temat kierunków, trendów w literaturze fantastycznej – i szerzej – w literaturze w ogóle? Na konwentach też zresztą gada się o pierdołach („rola wampira w literaturze” zamiast „obecny i przyszły kształt literatury grozy”). Jedna „Esensja” próbuje coś zmienić dyskusjami Dukaja z Orbitowskim i Szostakiem oraz paroma innymi rozmowami, ale sama „Esensja” ma za małą siłę przebicia, a w prasie dyskusji nie uświadczysz.
Tymoteusz „Shadowmage” Wronka: Zauważcie, że nie tylko FSF jest (a w zasadzie będzie) nowym graczem na rynku – Solaris powoli reaktywuje SFinksa: trochę na zasadzie reklamówki księgarni, ale oprócz zadań czysto marketingowych, jest w nim coś do poczytania również. Wielkiej przyszłości temu pismu nie wróżę, bo jednak kanał jego dystrybucji jest mocno sprofilowany, ale jak na razie stanowi ono pewne urozmaicenie. Mam też wrażenie, że coś ruszyło się na rynku czasopism grozy, choć nie śledzę tego segmentu ze zbytnią uwagą. Jak myślicie, czasopisma typu „Lśnienie” czy też „Grabarz” mają rację bytu? I jak w ogóle się prezentują na tle prasy mniej sprofilowanej?
Żerań: Pisma stają się narzędziem walki politycznej. Właśnie dlatego nie wróżę „Lśnieniu” większych sukcesów. Utrzymać się może, tak jak „Magazyn Fantastyczny”, ale bez solidnego zaplecza finansowego nie przebije się do szerszej świadomości. Chyba.
Łukasz „Maeg” Najda: Nie wiem Żeraniu co rozumiesz przez to, że pisma są narzędziem walki politycznej i dlaczego z tego względu nie wróżysz „Lśnieniu” powiedzenia. Ja raczej skupię się na tym, jak owe czasopismo prezentuje się w środku. Magazyn grozy wygląda dobrze, choć daleko mu do Nowej Fantastyki czy SFFiH. Widać to w layoucie pisma, zdarzają się momenty, że jest ono niezbyt czytelne. Brakuje też wyraźnego oddzielenia publicystyki od literatury. Zdarzyło się także, że miałem problem z określeniem, czy tekst na danej stronie to reklama, polecanka redakcji czy jeszcze coś innego. Co ciekawe w „Lśnieniu” przeważa i to zdecydowanie publicystyka, czyli zupełnie inaczej niż na przykład w SFFiH.
Tigana: Zobaczymy, na jak długo wystarczy zapału Łukaszowi Śmiglowi, który niejako patronuje „Lśnieniu”. Mnie pierwszy numer nie rzucił na kolana – głównie z przyczyn, o których pisał Maeg. Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie sporo zamieszania zrobiła Fabryka Słów, która została wydawcą SFFiH.
Shadowmage: To był świetny chwyt marketingowy oficyny wydający się zresztą naturalnym krokiem po coraz ściślejszej współpracy Szmidta z FS.
Tigana: Tylko że głosy czytelników są w dalszym ciągu podzielone. W internecie można znaleźć wciąż powracające narzekania, że to już nie to samo pismo. Faktycznie, większa czcionka i ilustracje nieco ograniczyły zawartość czasopisma, z drugiej strony nowe SFFiH zyskało ładniejszą szatę graficzną, a przez to stało się czytelniejsze. Nie zmienił się też zbytnio sam dobór autorów; większość z nich pisze w SFFiH od dawna. No i od czasu do czasu pokazują się również autorzy piszący dla konkurencji, jak chociażby Patykiewicz.
Daniel Elkader: Obawiałem się nowej formy SFFiH po przejęciu pisma przez Fabrykę Słów – ale według mnie jest lepiej, niż było! Teraz pomyślałem, że stara wersja była bardzo surowa, zbyt oszczędna w formie, bez innowacyjności. „Nowe” SFFiH to jak dla mnie udany kompromis pomiędzy starym i nowym, między treścią a bardziej atrakcyjną formą, bez popadania w kicz jak niesławne „Fantasy”. Treść jak dla mnie nie ucierpiała w ogóle.
Tigana: Ja akurat lubiłem „Fantasy” – od czasu do czasu mieli fajne bloki tematyczne. A co do wspomnianej przez ciebie treści – poziom opowiadań faktycznie pozostał bez zmian, za to za dzięki pojawieniu się Jarosława Grzędowicza wzrosła jakość publicystyki. Inna sprawa, że pojawiły się głosy, iż Grzędowicz przeniósł się z NF, aby wspomóc Rafała Dębskiego.
Maeg: Też miałem obawy względem nowego SFFiH, a tu proszę takie pozytywne zaskoczenie. Stara wersja, sprzed ery Fabrycznej nie tyle była surowa, co wręcz żywcem wyjęta z lat 90. XX wieku. Bardziej przypominała mi nieprofesjonalnego zina niż czasopismo. Ważne dla mnie jest to, że zmiany w SFFiH następowały na drodze ewolucji (a ona wciąż trwa), a nie rewolucji. Nowy layout ciągle jest poprawiany (co widać w styczniowym numerze). Treść nie tyle nie ucierpiała, co – można powiedzieć – została wzbogacona. Powiększyła się liczba publicystów, pojawiły się recenzje (szczególnie przypadły mi do gustu teksty pisane przez Sławomira Spasiewicza). Oby tak dalej.
Daniel Elkader: A w sprawie rywalizacji czasopism, o której mówiliście – myślę, że pozycja SFFiH jest niezagrożona, więc jeśli dojdzie do walki o czytelnika w 2010 roku, to czasopismo tak czy inaczej wyjdzie z niej obronną ręką, pozostanie na dobrej, ugruntowanej pozycji – czego nie można powiedzieć o pozostałych zawodnikach.
Shadowmage: Kontynuując wątek wejścia wydawców książek na rynek czasopism, koniec roku przyniósł kolejną niespodziankę (już wcześniej omawianą) – zaangażowanie się Powergraphu, znanego do tej pory głównie z polskiej prozy, w wydawanie FSF. Tu również można dopatrywać się sprytnego zagrania, choć nie tyle mającego na celu przechwycenie nowych czytelników dla wydawnictwa, co budowania marki kojarzącej się z ambitniejszą prozą.
Krzysztof Pochmara: Wejście wydawnictw książkowych na rynek prasowy z pewnością może go wzmocnić. Doskonałym przykładem jest tu przejęte przez Fabrykę Słów SFFiH, które chwalicie. Warto też wspomnieć o ostatnim zeszłorocznym – bardzo dobrym zresztą – WSF przygotowanym pod szyldem Uczty Wyobraźni przez Andrzeja Miszkurkę (Wydawnictwo MAG).
Shadowmage: Tak, to był jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy, numer w historii tego pisma. Jestem jednak ciekaw, czy przyniosło to wymierne korzyści dla Maga; mam wrażenie, że w piśmie powiązania z serią książkową były bardzo słabo zaznaczone.
Krzysztof Pochmara: Z drugiej strony mariaż wydawców fantastyki z czasopismami to również potencjalne zagrożenie dla ich niezależności. O ile jeszcze „Fantastyka” z satelitami w mocno zdywersyfikowanym portfelu Prószyńskiego mogła funkcjonować w miarę niezależnie, o tyle już SFFiH stanowi z pewnością bardzo ważny element wydawniczej strategii Fabryki Słów. Skrajnym przykładem jest reaktywowany „SFinks”, który stał się formą biuletynu reklamowego Solarisu. Nie miejmy złudzeń – jeśli zarabia się na wydawaniu książek, trudno będzie odeprzeć pokusę wsparcia się posiadanym tytułem prasowym. Potencjał i pieniądze silnych wydawnictw książkowych mają więc swoją cenę.
Shadowmage: Słusznie zauważyłeś, że i NF należy do koncernu wydawniczego. Jednakże mam wrażenia, że jej powiązania są znacznie słabsze niż miało to miejsce w latach 90. ubiegłego stulecia.
Tigana: Dla mnie sprawdzianem niezależności SFFiH będą nagrody Nautilius 2010. Zobaczymy, czy zmieni się coś w sposobie nominacji i głosowania. Jak do tej pory była to nagroda dość nieprzewidywalna, mam zatem nadzieję, że nie przeobrazi się w ranking popularności książek z Fabryki Słów.
Maeg: Tak mnie jeszcze zastanawia, czy przypadkiem nie zapomnieliśmy o „Magazynie Fantastycznym”?
Tigana: A jest o czym pisać? Pewnie jestem niesprawiedliwy, ale jakoś mnie to czasopismo nie przekonuje. Kiedy je przeglądam, cały czas odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z produktem bardzo niszowym.
Krzysztof Pochmara: Pisma publikujące literaturę to z definicji pisma niszowe (chyba, że dynamizm np. Fabryki Słów jest w stanie to zmienić i przerobić „SFFiH” na jakiś szerszy fenomen kulturowy – jak niegdyś, w zupełnie innych realiach, fenomenem była „Fantastyka”). A pisma o literaturze, mające ambicje krytycznej analizy fantastyki, to już, niestety, nisza w niszy. Dlatego nie dziwi kurs „NF” ku pospolitszym gustom, a i nie zdziwiłbym się, gdy się okazało, że głębszą refleksję i publicystykę znajdziemy niebawem jedynie w Sieci. Pismo musi na siebie zarobić; serwis internetowy – niekoniecznie. Kto wie – może role się odwrócą i za parę lat poważna debata i prestiż będą domeną silnych (merytorycznie) internetowych portali, a na papierze ukazywać się będzie co najwyżej kolorowe, literackie disco-polo?
Maeg: Serwis internetowy też musi na siebie zarobić. Przecież autorzy recenzji, felietonów czy artykułów za darmo pisać ich nie będą. Zresztą FSF zapowiada takie same stawki za publikacje tekstu w sieci i w czasopiśmie. Poza tym dochodzą opłaty za serwer, zapłacić trzeba też osobom, które przygotują stronę. Część z tych wydatków jest jednorazowa, ale część będzie trzeba wpisać na stałe do budżetu. Publikując w sieci można zarabiać albo na reklamach, albo na płatnym dostępie, ale nie wydaje mi się, by zyski z tego pokryły wydatki. Wątpię, że ktoś poza FSF skusi się na przeniesienie choć części swojej działalności do sieci.
Krzysztof Pochmara: Tyle że to nie jest kwestia wyboru. Czytelnik nie chce płacić, za coś, co – jak sądzi – może otrzymać za darmo. Przed tym trendem kapitulują nawet duże ogólnopolskie dzienniki, które, chcąc nie chcąc, muszą serwować wersje on-line, bo jutro może to być jedyna forma, w jakiej będą istnieć.
W ubiegłym roku na łamach „Creatio Fantastica” ukazało się kilkakrotnie więcej ciekawych tekstów o literaturze fantastycznej niż w dwóch największych tytułach prasowych razem wziętych. W kilku najlepszych serwisach pisują recenzenci, których recenzje znacznie celniej i ciekawiej prezentują nowości wydawnicze niż uznawane za najbardziej wiarygodne recenzje prasowe. A do tego ostatnio pojawiły się pierwsze nieśmiałe próby publikowania w Sieci prozy zagranicznej. Czego jeszcze potrzeba, żeby czytelnik przestał odczuwać potrzebę odwiedzania kiosku?
Maeg: Zgoda, ale ogólnopolskie dzienniki mają zasięg nieporównywalnie większy niż niszowe czasopismo. Poza tym od pewnego czasu coraz częściej słyszy się o wprowadzeniu płatnego dostępu do treści. Nie do papki newsowej, ale do pełnowartościowych artykułów. A tworzenie treści kosztuje. W zeszłym roku Rupert Murdoch zapowiedział takie kroki. Wydaje mi się, że raczej w tym kierunku będzie rozwijać się sytuacja, nie w stronę ogólnego darmowego dostępu. Pewnie, że taka inicjatywa jak „Creatio Fantastica” ma rację bytu, ale chyba mówiliśmy o czasopiśmie, które ma zarabiać na siebie a CF bliżej chyba pod tym względem do nas niż do NF czy FSF. Nie zmienia to faktu, że jest jednym z ciekawych miejsc w sieci dotyczących fantastyki.
Mariusz „Galvar” Miros: Zapomnieliśmy, zdaje się, o „Czasie Fantastyki”, ale to, tak jak napisał kurp, „nisza w niszy”. Niemniej jednak chyba warto, choćby z obowiązku, wspomnieć o tym czasopiśmie?
Shadowmage: O CzF wiele odkrywczego powiedzieć się nie da. Pismo nadal powiela wszystkie wady i zalety zdiagnozowane niemal na początku jego ukazywania się. Zeszły rok niczego w tej kwestii nie zmienił.
Krzysztof Pochmara: Dodałbym jeszcze – choć zostało to już mniej lub bardziej dosłownie zasugerowane – że rok 2009 może być ostatnim rokiem dominacji Prószyńskiego w sektorze czasopism traktujących o fantastyce. Możemy domniemywać, że sprzedaż flagowej NF spada, a samo pismo wykonuje właśnie ryzykowny manewr ku nieco innej grupie docelowej. Nie wiem, jak wygląda kondycja FWS i CzF, ale jeśli wydawca nie jest zadowolony z wyników NF, to co dopiero mówić o satelitach – mało efektownym kwartalniku z dłuższą prozą i dwumiesięczniku dla wąskiego grona zaawansowanych czytelników. Nawet, jeśli FWS i CzF się dotychczas mniej lub bardziej opłacały, to już niebawem może się to zmienić – przez konkurencję ze strony FSF i serwisów internetowych.
Podsumowując: na fantastycznym rynku prasowym był to nudny rok, szczególnie w kontekście wydarzeń, które najpewniej zaowocują dopiero w 2010. Zmiany w NF i wieść o wejściu na rynek FSF przyszły dopiero z końcem roku, a wcześniejsze przejęcie SFFiH przez Fabrykę Słów też, zamiast rewolucji, przyniosło ewolucję, której punkt docelowy dopiero poznamy – może dlatego w tej dyskusji tak uparcie zerkaliśmy w przyszłość.



Autor: Katedra


Dodano: 2010-02-19 00:43:52
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Tigana - 10:59 19-02-2010
Gorąca prośba - komentarza prosimy wstawiać pod artykuł. To mocno ułatwia życie.

hidden_g0at pisze:Dziwi mnie fakt, iż marginalizujecie rolę "MFu". To pismo trzyma się na rynku od kilku już lat i, choć ma problemy z regularnością, jest całkiem niezłe. Osobiście rzadko po nie sięgam - jak i po całą resztę - ale cenny jest już sam fakt jego istnienia. Nie sprzedaje się pewnie rewelacyjnie, jest niszowe, ale to też jest dla fantastyki cenne.
No i jeśli powstanie "Lśnienia" nie jest wydarzeniem roku - to nie wiem, czego oczekujecie od przyszłego :). "FSF" - owszem, też przebieram łapkami w oczekiwaniu, ale warto też docenić inicjatywę Śmigla. Ma ciekawą wizję przecież, nawet jeśli kilka numerów zajmie jej docieranie.
"Grabarz Polski" też wymagałby kilku słów komentarza. Jak na pismo internetowe wydawany jest wyjątkowo dobrze i starannie. I dobry jest po prostu - choć to już raczej mocno subiektywne odczucie.
Pozdrawiam


Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS