NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Lewandowski, Konrad T. - "Legendy cyberkatakumb"
Wydawnictwo: Fantasmagoricon
Data wydania: Wrzesień 2009
ISBN: 978-83-925540-7-3
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 125 x 190 mm
Liczba stron: 320
Cena: 28,50 zł
Seria: Odmienne Stany Fantastyki



Lewandowski, Konrad T. - "Legendy cyberkatakumb"

Pierwsze co robię z nową książką, to oglądam ją z każdej strony, swobodnie kartkuje, czytam blurba. Być może wyjdę na malkontenta, ale w przypadku „Legend cyberkatakumb” razi mnie wiele rzeczy – od najmniejszego problemu, czyli wielkości akapitów, przez formę inicjału (zamiast ozdabiać początek tekstu, prowokuje pytanie – jakaż to czcionka powiększona do rozmiaru trzydzieści-coś?), po niezbyt ciekawe ilustracje stron tytułowych (i czasem również zamykających) opowiadań, od których nie dość tęgi zbiorek miał chyba spuchnąć. Mój egzemplarz miał w dodatku nierówno przycięte strony, ale nie generalizuję. Zastanawiający jest dla mnie natomiast sposób promocji autora. Z jednej strony na okładce widnieje sentencja „Totalna dawka odjazdowej fantastyki”, z drugiej wydawnictwo anonsuje Lewandowskiego, przytaczając opinie na temat metafizycznego ładunku jego prozy i o tym, że tylko Dukaj gra w tej samej lidze (zajawka „Noteki 2015” z wnętrza okładki). Ta niespójna strategia prowokuje pytanie, do kogo właściwie ksiązka jest adresowana – czy do ludzi chcących, cytując Franka Kimono, „odjechać z koksem na niezłym czadzie”, czy czytelników bardziej wyrobionych (i jeszcze większej liczby udających wyrobionych). Obecny marketingowy szpagat nie służy ani skonfundowanemu czytelnikowi, ani tym bardziej autorowi.
Podzieliłbym umownie, wbrew chronologii czytania, występujące w zbiorku opowiadania na trzy grupy. Pierwsza to wątek „cyberkatakumbowy”, czyli wizje przyszłości (jednej, ale w różnych odstępach czasu), druga to opowiadania o Łucji, a trzecia, najmniejsza, to wyjątki od dwóch pierwszych.
W pierwszym opowiadaniu autor daje się długo (to znaczy długo jak na rozmiary opowiadania) procesować nanotechnologicznej materii horyzontu. Połączcie to z otwierającym całość zbiorku cytatem z Jacka Dukaja. Bytowanie tradycjonalistycznych ludzkich enklaw pośród postludzkiej masy, która wodzi na pokuszenie perspektywą dołączenia do niej, przerabialiśmy już w niemal identycznym kształcie, nawet nie w „Perfekcyjnej...”, ale w „Exstensie”. Przez szacunek dla wiedzy czytelników nie będę pisał, do którego dziełka Dukaja pije motyw stale rozrastającej się katedry – wystarczy, że napiszę, że „Ultimathulium” to proste, zgrabne, ale całkowicie wtórne opowiadanie. „Rodzinna kolekcja” przedstawia i ciekawie rozwiązuje problem bytowania długowiecznego. Jest to o tyle ważne, że część autorów fantastyki w ogóle zdaje się ignorować tę kwestię, tworząc wampiry, nieśmiertelnych, cyborgi i tym podobne, przez milenia odczuwających i zachowujących się na wciąż tych samych zasadach. Może Anne Rice próbowała coś osiągnąć, zmuszając swoje wampiry do szukania nowych kochanek, kochanków, ale były to takie półśrodki – naukowo-fantastyczne rozwiązanie Lewandowskiego bardziej do mnie przemawia. Na podobną oryginalność autor nie zdobył się już w „Animiście” – to przeciętne opowiadanie bazujące na nieśmiertelnej sentencji „nie rób drugiemu, co tobie nie miłe” (a szczególnie nie wgrywaj jego umysłu w formę łyżeczki stołowej). I oprócz tego jakże częstego w fantastyce konceptu na historię, ciężko się doszukać w tym tytule czegoś więcej. „Tabularezka” jest również oparta na dość prostym pomyśle, ale intryguje konstrukcją stosunków społecznych w przedstawionym świecie. Koniec końców jednak zostało wyłożone to dosyć mętnie. „Zgon ekstremalny” zaskakuje nieco zaczynając się na historyczną modłę. Sam pomysł na społeczność multiagonalistów jest niczym innym jak kalką Lemowskiej „konanii” („Podróż dwudziesta pierwsza”, „Dzienniki gwiazdowe”) ożenioną z nieco matrixową scenografią. Po skończonej lekturze nie wzbudza euforii.
Dwa ostatnie tego typu opowiadania, są wyraźnie dłuższe. Tematem przewodnim „Małego nieba” są tytułowe cyberkatakumby. Komercyjny podmiot zajmujący się opieką nad swoimi żywymi-inaczej klientami, to emanacja jednego z wielu wynalazków Philipa K. Dicka – oryginalne zrealizowane jako „Moratorium Ukochanych Współbraci” w „Ubiku”. Różnica wynika z odległości czasowej i jest czysto techniczna – tam mieliśmy chłodzonych niemal-truposzy, tutaj już zdigitalizowane umysły. Opowiadanie przez długi czas trzyma nas w napięciu oczekiwania, niepewności, albowiem główny bohater zamierza właśnie skorzystać z usług głównego konsorcjum parającego się cyberkatakumbowym biznesem. A później następuje... najlepsza część. Nie chce wiele zdradzać, ale opowiadanie to można w pewien sposób porównać z „Karą większą” Huberatha, choć nie znajdziecie tu bezpośrednich inspiracji, tylko podobieństwo motywu oraz podobną jakość całości. „Powołanie Besta” to natomiast ciekawa historia nawiązująca do szeregu wcześniejszych opowiadań, i syntetyzująca futurologiczną wizję Lewandowskiego. W dodatku występuje tu mocna sekwencja akcji, której w poprzednich opowiadaniach nie jest za wiele. Świetny tekst.
W zbiorku cyklicznie powraca postać Łucji. Pierwszy raz pojawia się związując akcję cyberpunkowego thrillera, jakim jest „Egzorcystka”, gdzie występuje w tytułowej roli, ale jeszcze nie jako główna bohaterka. Opowiadanie to ukazuje poczynania niezależnego programu, pierwotnej sztucznej inteligencji, „opętującego” ludzi i systemy komputerowe, by przetrwać. I na tym koniec punktów wspólnych z pozostałymi opowiadaniami science fiction – reszta opowiadań o tej postaci to krótkie historyjki o samym życiu Łucji... i Luśki. Nasza bohaterka cierpi bowiem na względnie stabilne rozdwojenie jaźni i każda półkula jej mózgu pracuje niezależnie od siebie – implikuje to między innymi dolegliwość (choć w niektórych przypadkach zaletę), jaką jest ślepowidzenie. Mamy więc kolejno krótkie formy: „Święta z Luśką”, „Zwierzątko z podświadomości”, „Dzikuska na łowach”, „Spotkanie w półcieniu”, „Na bakier z podświadomością”, „Widmowy kot” oraz „Kosmosowi na przekór”. Dotyczą one relacji Łucji z jej podświadomością, koleżanką Miśką oraz ciągle poszukiwanym partnerem idealnym. Większość tych opowiadanek odebrałem jako okrutne zapchajdziury, utrzymane w klimacie swobodnym, może zabawnym, ale nieszczególnie intrygującym. Zdecydowanie Łucja nie jest postacią na miarą redaktora Tomaszewskiego znanego z „Noteki 2015”, a konflikt pomiędzy jej jaźniami nie wchodzi na poziom,jaki osiągnął Lem w „Pokoju na Ziemi”, gdzie Ijon Tichy cierpiał na identyczną przypadłość.
Pora na omówienie wyjątków – „Żywa Woda” wyróżnia się z zbiorku (również datą powstania – 2001 rok) proponując sprawdzoną formułę klasycznego horroru, czyli kajakowicze na odludziu przeciw CZEMUŚ. I sprawdzona formuła, wywołała sprawdzone, pozytywne rezultaty. „Prawo serii” to również opowiadanie, którego nie można przypisać ani do wątku Łucji ani do wątku „cyberkatakumbowego”. Tutaj odwołania do dorobku fantastyki światowej i rodzimej nie są nawet maskowane, tylko pojawią się bezpośrednio – podobnie jak garść ciekawostek. Alef, postać kluczowa, to istny wiedźmin XXI wieku z siadającą od nadmiaru chemii wątrobą. Niestety jego i doktora Kurkiewicza przygody, kończą się dość szybko i niespecjalnie przejmująco. Może i dobrze, bo po co robić Jakubowi Wędrowyczowi konkurencję?
Mam wrażenie, że zaprzepaszczono szansę na dobry zbiorek „mortycznej” science fiction, który gromadziłby w jednym miejscu adekwatne patenty klasyków gatunku, światowych i polskich. W ten sposób mimo wtórności poszczególnych rozwiązań i mnogości odwołań, zbiorek miałby wartość specyficznej kolekcji tematycznej – zasada synergii również zadziałałaby wyraźniej. Tymczasem otrzymaliśmy coś na kształt pudełka czekoladek według Foresta Gumpa, gdzie część zawartości jest wyborna, część niczego sobie, bo smak całkiem znajomy, a część okazuje się... pasztecikami. Być może są ludzie, którzy lubią zajadać czekoladki i paszteciki naraz – ja do nich nie należę, stąd mieszane uczucia względem tej publikacji. Myślę jednak, że ze zbiorkiem warto się zapoznać dla wspomnianych delicji. A i te paszteciki nie są, prawdę mówiąc, ciężkostrawne bardzo.


Autor: Adam Ł Rotter


Dodano: 2009-11-18 17:50:58
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS