NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Heinlein, Robert A. - "Luna to surowa pani" (Artefakty)

Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Drukarczyk, Grzegorz - "Zabijcie Odkupiciela"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Lipiec 2009
ISBN: 978-83-7574-087-5
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 224
Cena: 24,99 zł
seria: Asy polskiej fantastyki



Drukarczyk, Grzegorz - "Zabijcie Odkupiciela"

MGR zastaliśmy w jego norze – klitce trzy na pięć metrów służącej jako dom dla blaszanego pudła. Leżał zagrzebany w cuchnące smarami szmaty i słuchał radia. To był facet z klasą, zawsze na bieżąco, czytał nawet czasopisma techniczne wyszperane na śmietnikach. Lubił wiedzieć, co w trawie piszczy i jeżeli już piszczy, to dlaczego. Nie było dla niego spraw nierozwiązanych, często mawiał do nas: „Wy cymbały, nieuki, głąby. Myślenie ma kolosalną przyszłość”. Łebski gość.
– Cześć, MGR – Mistrz Świata powitał go radośnie. – Dawnośmy się nie widzieli.
– Cztery dni – odparł jak zawsze konkretnie. – Co was sprowadza, nieuki?
– To samo co zwykle – poinformowałem równie bezpośrednio.
Zakłopotał się. Widać było, że nie ma w ogóle, albo bardzo mało. W obu przypadkach zmartwiłby nas ogromnie, a tego nie lubił – należeliśmy przecież do ostatniej w Mieście sekty czcicieli słów Pańskich: „spragnionego napoić, głodnego nakarmić”.
– Po jednym wystarczy... – obwieścił smutno. – Po jednym małym – dodał zaraz, pamiętając o dokładności.
– Dawaj – machnąłem ręką – trzeba przełamać złe fatum. Co za pechowy piątek.
Wyskoczył spod szmat, przygładził poplamioną togę i podreptał w kąt pomieszczenia, gdzie zaczął grzebać wśród pustych opakowań po smarach i puszek po oleju. Trochę trzęsły mu się ręce, więc huku było co niemiara. Hałas obudził czarne go kota z ułamanym ogonem, który wylazłszy spod tych samych łachów, spod jakich wygrzebał się dopiero MGR, wlazł na półkę, wyprężył się leniwie, a później wymaszerował przez wywietrznik. Też członek naszej kompanii, tyle tylko że niepełnoprawny – nie pił, podobno od czasu jak normalni ludzie złamali mu ogon.
– Mam – obwieścił MGR.
Rzeczywiście, butelka miała wszelkie cechy produktu jednorazowego użytku. Menisk, jakby zawstydzony, kiwał się w jednej trzeciej jej wysokości, było mu przykro, że tak nisko upadł. Nam też. MGR ustawił trzy plastikowe kubki i polał. Menisk sięgnął dna. Amen – pomyśleliśmy zgodnie.
– No to cyk – zarządził MGR sadowiąc się w rozbebeszonym fotelu.
– Za twoją pomyślność – odpowiedzieliśmy, znajdując sobie miejsca siedzące na pustych kanistrach.
Wypiliśmy. Alkohol popłynął dwoma strumieniami – jeden ciepły, piekący, radosny powędrował do żołądka, drugi zimny, zatroskany, niemiły polazł kopnąć świadomość niezwykle optymistycznym stwierdzeniem, że nie ma już więcej. Ożywiliśmy się, ożywiły się przynajmniej te komórki, które w procesie ostrej reglamentacji załapały się na swoją porcję. Oczy najwyraźniej nie miały chodów w rozdzielniku, bo nadal smutno i tępo spoczywały na próżnej butelce.
– Mało – zawyrokował Mistrz Świata.
– Za mało – dodał MGR.
– Jeszcze mniej – podsumowałem.
Radio dudniło jakieś skoczne boogie. W przerwach po każdej zwrotce któryś ze zwariowanych kaznodziei Kościoła zreformowanego wyskakiwał ze swoją dziesięciosekundową reklamówką:
– Chrystus powrócił, sukinsyny! – krzyczał donośnie.
– Sukinsyny, słyszycie, powrócił nasz Chrystus!
Słyszeliśmy. Ale niepotrzebnie strzępił język, Apostoł od dawna zapowiadał nadejście Odkupiciela. Można powiedzieć, że uprzedzał o jego narodzinach codziennie. Nawet cytował odnośne fragmenty z Najnowszego Testamentu, który zdążył napisać, nim go wywalili z seminarium.
Byliśmy poinformowani. Bardziej użyteczna byłaby wiadomość, gdzie w darze społecznym zaczęli z tej okazji rozdawać alkohol. Nigdzie, do diabła, a szkoda.
– Wyłącz, niech się nie męczy – z bolesnym grymasem twarzy poprosił Mistrz Świata.
MGR pokręcił głową.
– Czekam na serwis informacyjny. Wczoraj wieczorem mieli awarię w atomówce King’s Power. Ciekaw jestem, jak sobie po radzą z tym gównem.
My nie byliśmy ciekawi, ale z MGR nie szło dyskutować na te tematy. W milczeniu błądziliśmy wzrokiem po wnętrzu garażu, próbując zająć czymś oczy.
– „Daremny trud, bezsilne złorzeczenia” – zawodził głośnik falsetem rockowego ulubieńca – „przeżytych lat nie zwróci nikt, nie wrócą do istnienia”.
Ogólnie rzecz biorąc, wnętrze nie należało do interesujących.
Pobielone wapnem gołe ściany, na których wisiało parę półek, jakieś gumowe paski i uszczelki, wyszczerbiona kierownica i dwie połatane dętki. Na podłodze walało się mnóstwo części niewiadomego pochodzenia, puszki, plastikowe opakowania, butelki, kable. W jednym rogu stała wielka beczka, w drugim spoczywał stos gazet i książek, które MGR z niemałym mozołem zbierał, tworząc podręczną biblioteczkę techniczną. Legowisko z poplamionych szmat, wybebeszony fotel i kanistry kończyły spis inwentaryzacyjny pomieszczenia. Oczy, nie znalazłszy nic ciekawego, na powrót przylgnęły do opróżnionej flaszki.
– A teraz najświeższe informacje stacji AAP – zabrzmiał głos spikera. – Awaria w King’s Power. Jak podawaliśmy wcześniej, wczoraj w godzinach wieczornych nastą pił wyciek skażonej substancji chłodzącej w bloku trzecim. Natychmiast do akcji przystąpiły ekipy specjalistów.
Niestety, ze względu na stopień skażenia nie udało im się dotrzeć do uszkodzonych urządzeń. Próby ponowiono o trzeciej nad ranem i o szóstej: bez rezultatu.
W związku z tym przystąpiono do częściowego wygaszenia reaktora pracującego na awaryjnym systemie chłodzenia.
W ciągu najbliższych godzin powinny nadejść zdalnie sterowane roboty, firma Berghoff a zadeklarowała już swoją pomoc. Przeciek powinien zostać zlokalizowany i usunięty najdalej do wieczora. Dyrekcja King’s Power zapewnia, że nie istnieje żadne niebezpieczeństwo.
To wszystko w tym wydaniu serwisu AAP, słuchajcie nas za godzinę.
– Sosy „Jili” w każdej chwili. Na chłody i słoty włóż firmy „Buci” saboty. Po paście „Nicea” masz czyste zęby i nikt nie powie, że cuchnie ci z gęby. Pamiętaj, bracie, tylko „Insektolep” wybija muchy, glisty i mole. Do usłyszenia za godzinę!
– Chrystus powrócił, sukinsyny! – rozkrzyczał się wesoły kaznodzieja. – Sukinsyny, słyszycie, nasz Chrystus powrócił!
Słyszeliśmy.
– Gówno, nie roboty. – MGR podniósł się z fotela.
Nie rozumieliśmy.
– Tam trzeba wleźć razem z nimi – tłumaczył nam jak zarządowi King’s Power – inaczej rozpieprzą więcej, niż naprawią. Na czuja to one mogą rozebrać elektrownię, a nie usunąć przeciek systemów chłodzących.
Zgodziliśmy się bez dyskusji.
– Będą potrzebowali Robaczków Świętojańskich, jak zwykle zresztą.
Zareagowaliśmy zaciekawieniem. Zwrot Robaczki Świętojańskie nie był nam obcy.
– Robaczki, do diabła, przecież to jest myśl! – wykrzyczał MGR w radosnym uniesieniu. – Kupa pieniędzy za nic! Kupa wódy, kupa żarcia, kupa... – Więcej nic sensownego nie przyszło mu do głowy, więc powtórzył w zachwycie raz jeszcze: – Kupa wódy – i umilkł rozmarzony.
Uśmiechnęliśmy się – Mistrz Świata radośnie, ja raczej smutno, MGR skoczył do narożnika ze stosem makulatury i zaczął gorączkowo przerzucać kilogramy zadrukowanego papieru. Nie trwało długo, jak z triumfalnym uśmiechem wy grzebał podarty magazyn techniczny i wróciwszy na fotel, rozłożył go na podłodze.
– Patrzcie – rzekł rozkazująco i brudnym paluchem wskazał na artykuł z czasów budowy King’s Power.
Popatrzyliśmy. Krótki wstęp o dobrodziejstwach, jakie zapewni elektrownia, a dalej szeregi obliczeń, rysunków i tabel. Nie rozumieliśmy ani w ząb, ale MGR myślał za nas.
– Schizo – zwrócił się do mnie – ty chyba ostatnio robiłeś za Robaczka Świętojańskiego...
– Pół roku temu – odparłem niechętnie.
– Mógłbyś na tym planie pokazać, gdzie?
Dokładniej przyjrzałem się rysunkom. Nie powiem, żeby odgrzebywanie w pamięci tamtej eskapady sprawiało mi przyjemność. Na samą myśl wracał cholerny ból podbrzusza, tarczyca wyłaziła na wierzch, a łysa pała zaczynała lamentować za utraconymi włosami. Przez moment na wybielonej wapnem ścianie zamajaczył cień Najstraszniejszej Pchły Świata.
– Chrystus powrócił, sukinsyny! – Kaznodzieja Kościoła zreformowanego nie szczędził pieniędzy z tacy na reklamę. – Sukinsyny, słyszycie, powrócił nasz Chrystus.


Dodano: 2009-07-09 22:03:00
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS