NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Stover, Matthew Woodring - "Bohaterowie umierają"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Stover, Matthew Woodring - "Akty Caine'a"
Tytuł oryginału: Heroes Die
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec i Wojciech Szypuła
Data wydania: Lipiec 2009
ISBN: 978-83-7480-139-3
Oprawa: miękka
Format: 135×205mm
Liczba stron: 674
Cena: 39,00
Rok wydania oryginału: 1998
Tom cyklu: 1



Stover, Matthew Woodring - "Bohaterowie umierają"

The Show Must Go On!


Poza nielicznymi wyjątkami, fantasy jest gatunkiem stricte rozrywkowym, czytanym nie ze względu na odświeżające pomysły i głębsze treści, ale dla przeżycia literackiej przygody w świecie odmiennym od naszego. Jednakże, wraz z liczbą przeczytanych pozycji, przychodzi znużenie i coraz trudniej odnaleźć powieści fantasy, które porwą swoją fabułą, przykują czytelnika do kartek, spowodują zarwanie nocy. Zdolne są do tego tylko najlepsze pozycje, a tych – z definicji – jest niewiele. Od czasu do czasu jednak pojawia się książka, dzięki której znów wraca przekonanie, że fantasy warto czytać. „Bohaterowie umierają” Matthew Woodringa Stovera być może niecałkowicie spełniają powyższe kryteria, ale potrafią dostarczyć rozrywki na bite kilka godzin i przywracają wiarę w konwencję, o której mowa.
Stover stworzył pod pewnymi względami nietypową powieść, łącząc elementy znane z twórczości innych pisarzy. Świat magiczny jest równoległą rzeczywistością, do której przenoszą się bohaterowie z naszej nieodległej przyszłości. Założenie jest analogiczne do tego, które występuje w utworach dziejących się w wirtualnej rzeczywistości: postaci dostają questa, którego muszą wypełnić. Różnica jest jedna – osoby przenoszące się do Nadświata są w nim fizycznie obecne. Nie są to też zwykli ludzie, a aktorzy biorący udział w zakrojonym na planetarną skalę reality show, podczas którego widzowie śledzą przygody bohatera; ba – wąska elita przeżywa bezpośrednio jego przygody za sprawą specjalistycznego sprzętu. Trochę jest to podobne do pomysłu Stephena Kinga z „Uciekiniera”, historii prawdopodobnie bardziej znanej z późniejszej ekranizacji z Arnoldem Schwarzeneggerem. Stover poszedł kilka kroków dalej, ale zasada, a nawet niektóre rozwiązania fabularne, są podobne.
Bohater powieści jest w zasadzie jeden: Hari Michaelson, znany w Nadświecie jako Caine – bezwzględny zabójca, maczający swoje noże w niejednym ważnym wydarzeniu. Tym razem jednak Hari nie wyrusza do Nadświata li tylko ku rozrywce gawiedzi: musi uratować swoją żonę. Ceną za pozwolenie na próbę ratunku jest głowa dysponującego boską mocą cesarza. Kierownika studia nie interesują osobiste problemy Hariego, liczy się tylko oglądalność. Bez względu na wszystko, przedstawienie musi trwać. Powoduje to liczne rozterki Hariego, ale nie należy się spodziewać zbyt mocno pogłębionej psychiki postaci: tylko do tego stopnia, by wystarczyła na potrzeby fabuły, a jednocześnie nie wydawała się zbyt papierowa. W obranej konwencji sprawdza się doskonale.
„Bohaterowie umierają” to kolejna na naszym rynku książka fantasy, która stara się zerwać z tolkienowskimi schematami prowadzenia fabuły. Wykreowany świat (oprócz głównych założeń leżących u podstaw fabuły) ma mniejsze znaczenie, stanowi jedynie scenografię dla działań bohaterów. Jest to świadomy zabieg mający na celu przedstawienie jak najbardziej dynamicznej akcji w wykonaniu – w tym konkretnym przypadku – w zasadzie jeden postaci. Zwolennicy rozbudowanych światów nie znajdą w Nadświecie wiele dla siebie – sceną jest jedno, zresztą słabo zarysowane miasto osadzone w realiach pełnych magii. Do tego od czasu do czasu pojawiają się fantastyczne istoty i siły nadprzyrodzone.
Również dość mgliście, choć z większą liczbą szczegółów1), opisany jest nasz świat w niedalekiej przyszłości. Rzecz jasna nie chodzi o geografię, a stosunki społeczne i ustrój polityczny. Tu także Stover czerpie od innych twórców: ludzkość podzielona jest na kasty, które wiążą się z możliwością pracy, statusem społecznym i majątkiem. Choć krytyka tego systemu jest obecna w wypowiedziach, to nic z tego na większą skalę nie wynika. Cóż, może w następnych częściach?
Nie rozczarują się natomiast osoby, które stawiają przede wszystkim na fabułę. Przy lekturze „Bohaterowie umierają” powinni poczuć się w pełni usatysfakcjonowani, gdyż może poza nieco niemrawym początkiem, akcja gna na złamanie karku i nie pozostawia czytelnikowi ani chwili wytchnienia. Powieść Stovera to nie tylko walki, pojedynki i pościgi2). Są one wplecione w skomplikowaną intrygę rozciągniętą na dwa światy, której kulisy odkrywają się powoli, a okoliczności zmuszają bohaterów raz za razem do modyfikacji swoich planów. Finał prawie do końca nie jest jasny, choć moim zdaniem kilka postaci powinno znacznie szybciej wpaść na właściwe tropy. W związku z tym nie ma dla czytelnika takiego zaskoczenia, jak na przykład w „Kłamstwach Locke’a Lamory”, ale niepewność co do rozwoju fabuły towarzyszy czytelnikowi przez długi czas.
Przywołanie powieści Scotta Lyncha jest jak najbardziej na miejscu, gdyż przy próbach porównania właśnie „Niecni Dżentelmeni” przychodzą pierwsi na myśl3), choć mnie osobiście właśnie przygody Locke’a i Jeana odrobinę bardziej się podobały. U Stovera widać silniejsze związki z wcześniej tworzącymi autorami heroic fantasy. W szczególności Fritzem Leiberem i Rogerem Zelaznym, którzy oprócz żywiołowej akcji potrafili w swych utworach zawrzeć pogłębioną intrygę.
„Bohaterowie umierają” są jedną z ciekawszych pozycji fantasy, jakie ukazały się na naszym rynku w ciągu ostatnich kilku lat. W książce nie ma ratowania świata przed niewyobrażalnym i potężnym złem; jest za to osobisty dramat i sporo akcji, choć zakrojonej na stosunkowo niewielką skalę. Nudzić się nie można.



1) Co ciekawe, fragmenty dziejące się w naszym świecie stanowią zaledwie ułamek powieści. Może to świadczyć o tym, że autor – podobnie jak bohaterowie – traktują Nadświat jedynie jako scenę, wprowadzając na nią jedynie te elementy, które są konieczne dla fabuły.


2) Są one nie tyle brutalne, co opisywane z dużą szczegółowością; wręcz z anatomicznymi szczegółami. Przyznam się jednak, że nie potrafiłem ich brać na poważnie – to coś jak z filmem, w którym leje się za dużo krwi. Po pewnym czasie widz się przyzwyczaja i traktuje to jako kolejny element scenografii.


3) Jest to zrozumiałe, bo Lynch wymienia Stovera jako główną inspirację dla swoich książek. Przyznaje to m.in. w wywiadzie dla SFX.




Autor: Tymoteusz "Shadowmage" Wronka


Dodano: 2009-06-29 12:23:11
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

AM - 14:41 29-06-2009
Bardzo cieszy mnie tak fajne przyjęcie Stovera, tym bardziej, że "Bohaterowie" odstają in minus od kolejnych części.

Asturas - 17:27 29-06-2009
Już nie mogę się doczekać premiery. Jestem dozgonnie wdzięczny Wydawnictwu MAG za wydanie Stovera.

ASX76 - 23:01 29-06-2009
A ja będę dozgonnie wdzięczny, jeśli dożyję wydania przez MAG cyklu "Gap" Donalsona. :wink:

Dove - 23:23 29-06-2009
Shadow, gdzie ten wasz nowy znaczek? Polecacie czy nie polecacie? Oczywiście pytanie pro forma, ale porządek musi być :P Chyba, że coś przeoczyłem i jednak nowych znaczków nie dajecie.

Shadowmage - 09:37 30-06-2009
Dajemy, dajemy. Ale np. ja daję książkom, co do których w zasadzie nie mam zastrzeżeń. A przy Stoverze jakieś by się znalazły.

Dove - 10:47 30-06-2009
Shadowmage pisze:Dajemy, dajemy. Ale np. ja daję książkom, co do których w zasadzie nie mam zastrzeżeń. A przy Stoverze jakieś by się znalazły.

Oj. Ale recenzja jest na tyle entuzjastyczna, że myślałem, iż znaczek się należy obligatoryjnie :P

Shadowmage - 11:23 30-06-2009
Ja tam wybredny jestem :D

AM - 12:36 30-06-2009
Shadow, to w zasadzie głębszy problem. Pokazały to nominacje do ostatniej nagrody Katedry. W kategorii książka zagraniczna znalazła się o ile dobrze pamiętam tylko jedna rzecz rozrywkowa (Abercrombie). Rozumiem, że gust redaktorów ewoluuje coraz bardziej kierunku niszowej "ambitniejszej" literatury... To dobrze... Ale jednocześnie odbiega coraz bardziej od czytelniczej rzeczywistości i to niekoniecznie Fabrykowej. Sam piszesz, że Bohaterowie to jedna z najlepszych książek fantasy od kilku lat, tylko nieznacznie słabsza od Kłamstw, które przecież wygrały pierwszą edycję. Jeśli wobec tego Bohaterowie nie zasługują na Polecankę, to co zasługuje? Poza oczywiście książkami, których nie trawi większość miłośników fantastyki (z UW na czele).

Shadowmage - 18:05 30-06-2009
W zasadzie to masz rację, ale co ja na to poradzę? Być może to jest właśnie ta drobna różnica w jakości: Lyncha (pierwszego) pewnie bym polecił, ze Stoverem (albo, jeśli już o tym mowimy, z "Samym ostrzem") miałem wątpliwości.
Być może jest też tak, że inny recenzent tę książkę by polecił - nie wszyscy są tacy och-ach wysublimowani literacko, jak to sugerujesz. I być może poleci, jeśli oczywiście coś napisze.
Szczerze powiedziawszy to nie widzę możliwości rozwiązania tego dylematu.

Ł - 20:31 30-06-2009
Według mnie nie ma dylematu - nawet jeśli recenzent nie przyznał od siebie srebrnego "polecam" to nic nie stoi na przeszkodzie by inny redaktor nominował tą czy inną książke i w rezultacie żeby otrzymała złote redakcyjne "polecamy" za jakiś czas. Przypomnę że to złote polecanki mają de facto największą wartość i są znaczącym wyróżnieniem.

AM - ja jednak myśle że mamy dość różnie rozłożone akcenty w redakcji jeśli chodzi o gusta literackie. Ale to widać bardziej wewnątrz. ; )

Dove - 13:38 01-07-2009
Ł pisze:Według mnie nie ma dylematu - nawet jeśli recenzent nie przyznał od siebie srebrnego "polecam" to nic nie stoi na przeszkodzie by inny redaktor nominował tą czy inną książke i w rezultacie żeby otrzymała złote redakcyjne "polecamy" za jakiś czas.

To chyba nie jest do końca takie proste. AM ma rację, problem jest bardziej złożony, choć literackie gusta redaktorów nie są tu raczej kwestią pierwszoplanową. To nie jest ta sama sytuacja z roku 2003, 2004 czy nawet 2006, kiedy to kilku Chłopaków, Którzy Bardzo Lubią Fantastykę zrobiło sobie własną stronę i zamieszczało na niej mniej lub bardziej udane amatorskie próbki swojej krytycznoliterackiej aktywności. Pamiętna wzmianka w dukajowym eseju i dojrzewające od pewnego czasu rozmaite koincydencje w świecie czytelników i wydawców fantastyki (no i pewnie to, że poziom portalu jest wreszcie bardziej profesjonalny niż w 2004 :P) uczyniły logo Katedry jednym z bardziej rozpoznawalnych znaków w sieciowym kodzie czytelniczym (czytelników fantastyki). Znaczek widnieje na tylnych stronach okładek wielu wydawanych ostatnio książek, a to znaczy, że codziennie może go dojrzeć - lub nieświadomie na niego spogląda - kilkanaście tysięcy ludzi. Nie wiem ile macie codziennie wejść na stronę, ale sądzę, że wystarczająco, aby zyskać przekonanie, że serwowane przez was recenzje nie służą już jedynie uciesze wąskiego grona kolegów, ale mają wpływ na decyzje czytelników związane z wyłożeniem często niemałej kwoty na tę czy inna pozycję. W związku z tym uważam, że system polecanek jest niedopracowany i casus Stovera jest dobrym przyczynkiem do przemyślenia tej sprawy. Decyzja o przyznaniu takiej czy innej polecanki winna być moim zdaniem podejmowana kolegialnie i przez głosowanie, po dłuższym namyśle, bez dezinformacji w postaci srebrnych polecanek i innych - wtedy ten znaczek będzie miał oczywistą wagę i ewentualną renomę, a czytelnik będzie wiedział, co może kupić w ciemno, a nad czym się zastanowić. Z moich obserwacji rynku czasopism i portali związanych z fantastyką wynika, że ludzie potrzebują - w sytuacji kiedy zamilkł AS z jego "Co tam panie w fantasy" i Dukaj ze swoimi recenzjami (felietony na WP to zbyt rzadko i często nie ten target) - opiniotwórczego, autorytatywnego medium, kogoś w rodzaju literackiego mentora, który w sytuacji nadpodaży fantastycznej produkcji wyjaśni im przystępnie, podpowie, w pewien sposób pozwoli podjąć decyzję. Złote polecanki mogłyby w pewnym stopniu uzupełnić tę lukę.
Oczywiście będzie to pociągało za sobą zupełnie zrozumiałe sugestie (naciski?) ze strony wydawców, ale z tym będziecie musieli sobie poradzić sami. Z mojej stony tyle.

Shadowmage - 19:10 01-07-2009
Dzięki za miłe słowa :) Ale do rzeczy. Masz oczywiście rację, ale imo rozwiązanie, które proponujesz, jest jeszcze mniej praktyczne. By do niego doszło, powinno książkę przeczytać przynajmniej kilka osób z redakcji. W rozsądnym terminie - czyli powiedzmy w miesiąc od premiery (choć jak to mówi AM, dla wydawcy liczą się bodajże pierwsze dwa tygodnie) jest to niewykonalne praktycznie; jeśli już, to bliżej trzech. W międzyczasie można albo w ogóle nie publikować recenzji, albo złoty znaczek dokleić do już istniejących (albo nawet obiektu książki), ale wtedy niewiele osób coś takiego zobaczy.
To, że Polecanki mają wady, jesteśmy świadomi. Poprzedni system nie działał, więc probujemy nowy. Wszelkie sugestie z chęcią przyjmiemy - a konkretnie Łaku, bo to on jest ojcem dyrektorem w tym przypadku.

nosiwoda - 08:11 02-07-2009
Ale w czym problem? To, czy konkretny recenzent daje SWOJĄ polecankę, jest subiektywną i suwerenną decyzją recenzenta. To on za tą polecanką stoi, więc musi być o niej kompletnie przekonany. Jeśli ktoś ceni opinie danego recenzenta, myśli sobie: no, to chyba kupię. Z kolei polecanka całej Katedry jest czymś bardziej zobiektywizowanym (choć wciąż subiektywnym, oczywiście), więc i więcej wartym.
W sumie widzę, że powtarzam zdanie Łaka. No, to zgadzam sie z tym zdaniem :)

ASX76 - 11:23 02-07-2009
nosiwoda pisze:W sumie widzę, że powtarzam zdanie Łaka. No, to zgadzam sie z tym zdaniem :)


I ja, i ja, o! :)

MORT - 14:03 02-07-2009
Moglibyście jeszcze np. dodać linka do wyróżnionych książek na stronie głównej. W ten sposób ludzie będą bardziej świadomi co tak mocno polecacie. Nikomu nie będzie się chciało szukać tych wyróżnień w ponad 1000 recenzji...

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS