Mike Carey jest znany głównie jako twórca scenariuszy komiksowych, m.in. do tak kultowych pozycji jak „Lucyfer” i „Hellblazer”. I nie zdziwiłbym się, gdyby to właśnie w trakcie prac nad tym ostatnim narodził się pomysł powołania literackiego odpowiednika Constantine’a – Feliksa Castora, egzorcysty i prywatnego detektywa w jednej osobie.
„Błędny krąg” to już druga wizyta we współczesnym Londynie, gdzie obok demonów, wilkołaków i duchów żyją zwykli ludzie. W świecie, gdzie magia nie jest czymś niezwykłym, a w parlamencie toczą się burzliwe debaty na temat praw nieumarłych, zawsze znajdzie się praca dla ludzi pokroju Castora. Wywołanie ducha zabitego przestępcy czy odnalezienie zaginionej osoby to dla niego chleb powszedni. Niestety, zgodnie z mottem swojego literackiego przodka Philipa Marlowe’a
1), kolejne sprawy powodują, że życie egzorcysty raz po raz znajduje się w niebezpieczeństwie. Nie inaczej będzie i tym razem. W ciągu zaledwie kilkunastu godzin Castor staje się „mrocznym obiektem pożądania” dla gangsterów, organizacji fanatycznych katolików i bliżej niesprecyzowanego zła. I jak to zwykle bywa w takich przypadkach to dopiero początek.
Pierwsze strony „Błędnego kręgu” to niejako wprowadzenie do świata, w którym funkcjonuje Feliks Castor. W kilku zdaniach autor przypomina główne założenia stworzonego przez siebie uniwersum, dowiadujemy się kim jest główny bohater i na czym polegają jego umiejętności. Zabieg ten może i jest nieco męczący dla czytelników poprzedniej książki, ale dla osób nieznających „Mojego własnego diabła” – przydatny. W miarę rozwoju akcji autor umiejętnie dodaje nowe elementy („Kolektyw”, Oriflamma), a równocześnie w bardzo ciekawy sposób rozwija znane już motywy (sukub Juliet, Asmodeusz). Mnie najbardziej przypadł do gustu wątek dotyczący reakcji dostojników kościelnych na zachodzące zmiany. Z jednej strony udają, że nic się nie stało, z drugiej – szykują zbrojne ramię Kościoła w oczekiwaniu na nadchodzący Armaggedon.
Jednakże największą zaleta książki jest bez wątpienia Feliks Castor. Cyniczny, niepokorny i nigdy niedający za wygraną. Równocześnie osoba na swój specyficzny sposób wrażliwa i honorowa, a także autor wielu świetnych one-linerów. Oglądanie świata z jego perspektywy (mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową) to prawdziwa przyjemność dla miłośników czarnego humoru. Trudno byłoby mi odnaleźć drugą taką postać, przynajmniej wśród ostatnio przeczytanych książek, która nawet w obliczu śmierci nie marnuje okazji by zabłysnąć błyskotliwą ripostą. Nie oznacza to jednak, że Feliks pokonuje wrogów jedynie sarkazmem – Castor potrafi zrobić użytek z pięści, a i szare komórki działają u niego bez zarzutu.
Szkoda tylko, że w „Błędnym kręgu” zawodzi to, co stanowi, przynajmniej dla mnie, clou całego kryminału – intryga. Po pierwsze wyraźne jest tu przesunięcie pewnych akcentów – w „Moim własnym diable” jej podłoże było bardziej kryminalne, tutaj zdecydowanie metafizyczne. Dla jednych będzie to zaleta, jednak dla mnie było wadą. Świat wymyślony przez Careya daje, w moim odczuciu, o wiele większe możliwości niż snucie kolejnej opowieści o zabawach z siłami nieczystymi.
Idźmy dalej – o ile w pierwszej odsłonie cyklu zagadka kryminalna stała na dobrym poziomie i prawie do końca czytelnik nie był w stanie poskładać wszystkich kawałków układanki, tutaj rozwiązanie staje się jasne po mniej więcej dwóch trzecich objętości książki. Co gorsza, czytelnik jest w stanie domyślić się większości rzeczy już dużo wcześniej. Na minus zapisałbym też formę, w jakiej poznajemy rozwiązanie – monolog jednego z bohaterów.
Mimo to „Błędny krąg” należy zaliczyć do udanych pozycji. Książka powinna przypaść do gustu zarówno wielbicielom urban fantasy, kryminału, a także miłośnikom postaci Constantine’a. Nieszablonowy bohater, magiczny Londyn, mnóstwo czarnego humoru – czy można chcieć coś więcej? Można, ale na więcej przyjdzie nam poczekać, przynajmniej do trzeciego tomu.
1) „Kłopoty to moja specjalność.”
Ocena: 7/10
Autor:
Adam "Tigana" Szymonowicz
Dodano: 2009-01-25 17:08:47