NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Dukaj, Jacek - "Lód"
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: Grudzień 2007
ISBN: 978-83-08-03985-4
Oprawa: twarda
Format: 145 x 205 mm
Liczba stron: 1054
Cena: 59,90 zł
Ilustracja na okładce: Tomasz Bagiński



Krajobraz z Dukajem

Krajobraz z Dukajem


Ten tekst w samych swych założeniach nie ma być wnikliwą analizą wpływu, jaki Jacek Dukaj wywiera na środowisko fantastów w Polsce. Jest raczej próbą krótkiego przedstawienia pewnych zjawisk i własnych obserwacji dotyczących tego pisarza. Wszystkie opinie przytoczone w tekście są prawdziwe, zasłyszane w mniej lub bardziej prywatnych rozmowach na konwentach – stąd też nie podaję żadnych nazwisk. Zresztą, nie chodzi o personalia, a o pokazanie ogólnego obrazu Jacka Dukaja wśród czytelników i pisarzy. Na początek kilka zdań o samym Dukaju:

Urodzony w 1974 roku. Debiut na łamach Fantastyki w wieku piętnastu lat, pierwsza wydana książka osiem lat później. Pierwsza nominacja do Nagrody imienia Janusza A. Zajdla w 1995 roku, pierwszy laur w 2001. W sumie do Zajdla nominowany dwunastokrotnie i pięciokrotnie nagrodzony. Ponadto kilkukrotnie nominowany do Paszportów Polityki, a w tym roku także do nagrody literackiej Nike, Nagrody Mediów Publicznych Cogito i Angelusa; laureat nagrody Kościelskich. Pisarz, krytyk literacki, recenzent, felietonista, publicysta, obserwator rynku krajowego i zagranicznego. Zauważany i rozpoznawany w środowisku fantastycznym i poza nim. Człowiek-instytucja.

Do napisania poniższego tekstu skłoniła mnie wizyta na Polconie 2008 w Zielonej Górze. Choć Jacka Dukaja na konwencie zabrakło, to jego wpływ na środowisko fantastyczne był aż nadto widoczny. Nie było spotkania autorskiego czy panelu dyskusyjnego, na którym chociażby raz nie pojawiło się jego nazwisko. Podobnie na korytarzach, w luźnych rozmowach, przy piwie. Przytaczano go jako wzór, odwoływano się do jego utworów – zarówno literackich, jak i publicystycznych. Wspominano jak Dukaj pomógł w zapoczątkowaniu kariery, jak zganił, jak pochwalił. Dukaj to, Dukaj tamto. Co ciekawe, dyskusja czy polemika była rzadkością. Tezy bohatera tego artykułu zwykle były przyjmowane bezkrytycznie, akceptowane powszechnie. Czasem było to dziwne lub wręcz smutne: na przykład jeden z młodych autorów spytany o swój najnowszy tekst, zamiast coś o nim powiedzieć, stwierdził, że Dukaj go zmiażdżył, zatem nie warto go czytać. Inni autorzy, bardziej doświadczeni, pół żartem – pół serio mówili, że ze swoimi książkami będą chyba celować w te lata, kiedy Dukaj akurat nic nie opublikuje. Czy to poddanie się bez walki? A może uznanie klasy rywala? Jaka jest przyczyna tego typu stwierdzeń?

„Lód” był bezsprzecznym faworytem do zdobycia Zajdla. Tak też się stało, co nikogo nie zaskoczyło (żartem powszechnie powtarzanym stało się stwierdzenie, że w Zajdlu konieczne są trzy kategorie: powieść roku, opowiadanie roku i Dukaj roku). Jednakże już w kuluarowych dyskusjach wielokrotnie można było usłyszeć teksty typu: nie czytałem, nie znam, ale głosuję. Bo czytałem wcześniejsze teksty. Bo wypada. Bo Dukaj. Nie chcę przez to powiedzieć, że „Lód” na nagrodę nie zasłużył. Niemniej warto się zastanowić, dlaczego ludzie, posiadający przecież wolną wolę i własne zdanie, głosowali na nieznaną sobie pozycję. Z niskiej, snobistycznej potrzeby? Chyba nie, przecież i tak o tym nikt się nie dowie – to nie to samo, co trzymanie książki na półce. Dlaczego więc imperatyw chwalenia, docenienia Dukaja i jego szeroko rozumianej twórczości, jak wirus, złośliwy mem, zagnieżdża się w naszych umysłach? Można Dukaja lubić. Można się z nim nie zgadzać. Ale nie ma sposobu na wyparcie go ze świadomości – zawsze jest obecny, chociażby jako adwersarz, punkt wyjścia do wyartykułowania własnych poglądów. Po prostu nie można przejść obok niego i tego co robi obojętnie.

Może jest to kwestią mody? Ostatnimi laty mieliśmy do czynienia z istną grzędowiczomanią: każdy tekst tego autora był wydarzeniem. W zasadzie niezależnie od jakości (choć zwykle dosyć wysokiej) utworu, był chwalony, zagłaskiwany, wynoszony na piedestał. Jarosław Grzędowicz z pisarza raczej średnio rozpoznawalnego po premierze „Pana Lodowego Ogrodu” stał się gwiazdą pierwszej wielkości, której teksty trzeba koniecznie znać, o której po prostu nie wypada źle się wypowiadać. Może podobnie jest z Dukajem? Wielokrotnie przekładana premiera „Lodu”, informacje o przytłaczającej wręcz objętości rozbudziły apetyty, rozgrzały umysły czytelników. Powieść stała się niemal murowanym kandydatem do Zajdla nawet przed premierą, co również może być argumentem na poparcie tezy o narastającej dukajomanii, której eskalację obserwujemy właśnie w tym momencie. Istnieje możliwość, że za rok czy dwa jego miejsce zajmie ktoś inny. Jest to tym bardziej prawdopodobne, jeśli na kolejne książki Dukaja przyjdzie nam czekać tak długo jak na „Lód”.

Myślę jednak, że zjawisko ma znacznie głębsze podłoże niż li tylko premiera długo oczekiwanej powieści. Choć Dukaj-pisarz milczał przez trzy lata, to Dukaj-publicysta cały czas działał. „Lament miłośnika cegieł” czy „Krajobraz po zwycięstwie” odbiły się szerokim echem w środowisku fantastycznym. Siła Dukaja, jak się wydaje, polega też na tym, iż podejmuje trudne lub niepopularne tematy. W światku fantastycznym, mimo licznych animozji, panuje jednak pewien rodzaj solidarności, polegający na niekrytykowaniu kolegów po fachu czy przemilczaniu negatywnych zjawisk zachodzących na rynku. Tymczasem Dukaj od tego nie stroni – a przynajmniej daje pretekst do dalszych dyskusji czy analiz. Jeżeli robi coś, czego nikt inny nawet nie próbuje, to posiadając swoisty monopol na dany temat, staje się automatycznym źródłem kolejnych odwołań i nawiązań. Nie posunąłbym się do stwierdzenia, że jednocześnie jest również wyrocznią. Bez wątpienia jest jednak osobą opiniotwórczą, a często jedyną zabierającą głos na dany temat. Takie sytuacje, gdy brak polemicznych wypowiedzi, możliwości skonfrontowania opinii Dukaja z odmiennymi poglądami, mogą zaowocować jednostronnym nakierunkowaniem poglądów odbiorców. To wynika również z tego, że Dukaj-publicysta działa w swego rodzaju próżni. W „Fantastyce”/„Nowej Fantastyce” pojawiało się coraz mniej tekstów krytycznych, coraz trudniej było również spotkać wypowiedzi dawnych szarych eminencji – na przykład Jęczmyka czy Oramusa. Można uznać, że Dukaj trafił w okres, gdy zachodziła zmiana pokoleń. Stara gwardia odeszła, a nowa jeszcze się nie objawiła. W tym świetle Dukaj może się jawić jako forpoczta nowej fali.

Dorobek, osiągnięcia Dukaja onieśmielają innych pisarzy. Szczególnie takich, którzy rozpoczęli swoją karierę niedawno i mają na tyle ambicji, by tworzyć literaturę polegającą nie tylko na opowiadaniu historii, ale również – przykładowo – na eksperymentach językowych bądź formalnych. Czy dlatego tak często pisarze się do niego porównują lub z nim konfrontują, a jego uwagi traktują jako cenne? Nie można oczywiście odrzucić hipotezy, iż po prostu przekonują ich jego argumenty. Uznają, że Dukaj celnie formułuje myśli, nazywa po imieniu to, co z reguły tylko przeczuwają. Syntetyzuje to, co u nich zazwyczaj pozostaje w formie luźnych, niepowiązanych myśli.
Rzecz jasna jest też grupa osób, dla których pisarstwo Dukaja jest niestrawne i za powód do dumy poczytują sobie, że piszą w zupełnie inny sposób (co, nawiasem mówiąc, jest pożytecznym zjawiskiem, bo różnorodność niezmiennie pozostaje w cenie). Jednakże i dla nich „Lód” czy „Perfekcyjna niedoskonałość” są swego rodzaju punktami odniesienia. Nie sposób od Dukaja uciec. Na razie co prawda nie ma naśladowców, osób, które chcą pisać jak on (a może inaczej: osoby takie są, ale na razie w znakomitej większości brak im odwagi lub umiejętności, by zmierzyć się z wyzwaniem), ale myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy w księgarniach zaczną się pojawiać dukajowe, ale nie Dukajowe książki. Tak jak mieliśmy naśladowców Sapkowskiego, tak i Dukaja to czeka.

Rozmawiając serio o polskiej fantastyce nie można nie mówić o Dukaju – czy nam się to podoba, czy nie – fakt pozostaje bezsporny. Pisarz stał się ikoną. Być może czasem nie jest już traktowany jako człowiek z krwi i kości, ale hasło. Tak silna postać na scenie fantastycznej może być zarówno plusem, jak i minusem. Na razie moim zdaniem należy to zjawisko rozpatrywać pozytywnie. Dzięki Dukajowi fantastyka pojawia się w świadomości szerszego grona osób. Jego twórczość – literacka i publicystyczna – wzbudza emocje, staje się pretekstem do dyskusji, poszukiwań, a także wzorem do naśladowania lub inspiracją, dowodem, że można pisać inaczej. Na dłuższą metę jednakże nie będzie to zjawisko korzystne. Zbyt silna dominacja jednego pisarza może zubożyć nasze fantastyczne poletko, doprowadzić do obniżenia jakości działalności twórczej rodzimych pisarzy, którzy zniechęceni próbami doścignięcia Dukaja, zaprzestaną sztuki samodoskonalenia się. Osobiście jednak w ten scenariusz nie wierzę, a przynajmniej nie w przypadku wszystkich pisarzy. Znam co najmniej kilku twórców, którzy są na tyle ambitni, żeby próbować cały czas.
Może dojść do polaryzacji: piszemy jak Dukaj, albo zupełnie inaczej, rozrywkowo. To oczywiście tylko inaczej postawione pytanie „piszemy ambitnie czy rozrywkowo?”, a rozstrzygnięciem tego sporu jest zwykle decyzja czytelnika, co kupuje (choć osobiście żyję z dosyć romantycznym przekonaniem, że prawdziwy pisarz pisze to, co leży mu na sercu, niezależnie od wyników sprzedaży). Jednakże oprócz form skrajnych (jeśli za taką przyjmiemy twórczość Dukaja), na rynku istnieje wiele form pośrednich. Są książki autorów, którzy eksperymentują, choć ciągnie ich również ku warstwie czysto rozrywkowej. To od ich postawy wiele zależy: czy nadal będą robić to co do tej pory, czy może się poddadzą? Tak czy inaczej, może być to niebezpieczne zjawisko dla samego Dukaja, który, niewykluczone, zostanie zamknięty (świadomie lub nie) w wieży z kości słoniowej; zresztą pojawiają się głosy, że sam już to zrobił.

Rozwiązanie w sumie jest proste: na scenie fantastycznej powinno się pojawić kilku innych pisarzy, którzy zrównoważyliby wpływ Jacka Dukaja. Pierwsze jaskółki już widać. Rok 2007 pokazał, że w polskiej fantastyce jest kilku wybitnych (lub mogących śmiało kandydować do tego miana) autorów, którzy choć z „Lodem” przegrali, to jednak dali się poznać z dobrej strony. Również i w roku obecnym można znaleźć kilka niezłych tekstów, choć jest on wyraźnie słabszy. Śmiem twierdzić, że jeśli utrzymają się obecne trendy, wpływ Dukaja na rodzimą fantastykę zostanie zrównoważony – może nie przez jednego konkurenta, ale przez ich grupę, prezentującą odmienne podejście artystyczno-literackie, które jednak zaowocuje książkami o mniej więcej równie wysokiej wartości. Jest też oczywiście grupa pisarzy starszych wiekiem i/lub doświadczeniem, funkcjonujących od dawna w świadomości czytelników. Z różnych jednak przyczyn kolejne ich książki nie wzbudzają takich emocji, jakie towarzyszyły publikacji „Lodu”.
W publicystyce objawiły się kolejne interesujące głosy. Z coraz większym powodzeniem, wraz z autorem „Innych pieśni”, Szostak i Orbitowski tworzą wspólne dyskusje. Ten ostatni próbuje także swych sił indywidualnie. Coraz ciekawiej prezentują się artykuły z „Czasu Fantastyki”, z kontrowersyjnym, ale interesującym Lewandowskim na czele. Pojawiają się pierwsze, często dość nieśmiałe, próby polemiki.
Nie należy jednak oczywiście zapominać, że autorzy powinni cały czas dążyć do perfekcji, mieć ambicje artystyczne, szlifować umiejętności pisarskie, podejmować się intrygujących, nieoczywistych tematów – zarówno w literaturze, jak i publicystyce. Jeśli tak się stanie, jestem spokojny, że będę miał, o czym czytać i nad czym rozmyślać.

Powyższe zebrane razem pozwala spojrzeć na przyszłość z optymizmem. Nikt wielkości Dukajowi nie odbierze, ale prawdopodobnie jego głos zostanie zrównoważony. Echa „Lodu” powoli milkną, czytelnicy zaczynają spoglądać w inne strony. Głos Dukaja nadal będzie istotny, ale nie będzie już tak silnie oddziaływał na zbiorową świadomość. Czy tak już zostanie – trudno powiedzieć. Przekonamy się przy okazji premiery kolejnej książki tego autora. Może gdy to nastąpi, dochowamy się już tylu wybitnych pisarzy, że nie wywoła ona aż tak wielkiego poruszenia. Kto wie?


Autor: Tymoteusz "Shadowmage" Wronka


Dodano: 2008-12-20 21:07:24
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

MORT - 22:32 20-12-2008
<<Może dojść do polaryzacji: piszemy jak Dukaj, albo zupełnie inaczej, rozrywkowo. To oczywiście tylko inaczej postawione pytanie "piszemy ambitnie czy rozrywkowo?">>

A nie można by pisać równie ambitnie, lecz nie jak Dukaj?

Ł - 22:47 20-12-2008
Z Dukajem jest trochę tak jak z Palikotem w polityce - obaj mają kapitał który w ich środowisku pozwala na ekstrawagancje. U jednego jest to mamona, u drugiego dorobek literacki. Szczerze to jestem entuzjastą istnienia takich indywidualności środowiskowych, które potrafią wsadzić patyk w mrowisko. I nieważne czy to będzie rzeczowa opinia Dukaja czy wibrator posła P. - każda taka akcja działa na zastały system, wymuszając w nim ruch i rekonfiguracje.

Nie sądzę że nastąpi wysyp wyrobów dukajopodobnych. Ilu mamy klonów Lema? Od biedy czasem wymienia się... Dukaja. Co jest trochę śmiechowe, bo treścią nie nakładają się na siebie. Natomiast jakość obaj trzymają wysoko. Myślę że w tym tkwi ich podobieństwo - obaj są wielkimi indywidualnościami. Dukaj ma potencjał być, kolejnym maverickem polskiej fantastyki - stąd bliżej mu do Lema - jakości samej w sobie, niż do Sapkowskiego, który jest dobry warsztatowo, ale którego sukces wynikał głównie z tego, że pisał w kraju zapóźnionym cywilizacyjnie, gdzie do odkrycia było lokalne fantasy (które później zasiedliły masy pisarzy). Nigdy nie ukrywałem, że Lem dla mnie znajduje się totalnie poza skalą ocen polskiej fantastyki - a Dukaj ma szanse, swoją własną drogą, powtórzyć to zjawisko. Obecnie jest jak dla mnie jednym kandydatem mającym ku temu predyspozycje.

No i mógłbyś tę równowagę dla Dukaja wymienić z tytułów, bo takie przyjęcie "i tak wiecie o kogo chodzi", pachnie zdeczka fantastycznym sekciarstwem. ; )

romulus - 22:51 20-12-2008
Dukaj jako poprzeczka do przeskoczenia a nie do klękania lub podkulania ogona przed nią... I o to chodzić powinno.

Jakub Cieślak - 23:32 20-12-2008
Po pierwsze: świetny artykuł. Tego nam trzeba! Po drugie: małe jest to nasze polskie poletko. Jedno gorące nazwisko potrafi tyle narobić hałasu, że wszystko dookoła będziemy do tego porównywać, albo jakoś zestawiać: fajne jak Dukaj, beznadziejne jak Dukaj, itd. Nie ma w tym nic jednak złego, uważam, że nawet fajnie, że są tego typu nazwiska. Coś jednak pozytywnego może wpłynąć na nasz rynek, kulturę, scenę fantastyczną. Niestety, znakiem naszych czasów jest tymczasowość. Dukaj jest hiciorem na jeden sezon. I to wcale nie wina Dukaja. Co by nie robił, jego nazwisko już nie utrwali się tak w społecznej świadomości jak Lem, czy inni przed nim. Zasuwamy tak do przodu, rynek tak chce napędzać biznes, że nie ma czasu na powstanie ikon. Zaraz wyskoczy z jakiejś dziupli inne nazwisko i za chwilę Shadow napisze artykuł o innym gorącym nazwisku...

czereśnia - 23:43 20-12-2008
Jest też trochę tak, że Dukaj -- sam, przez konsekwentną taktykę pisania, ale chyba w większym stopniu pośrednio, przy pomocy odbioru czytelników -- zarezerwował sobie pewne pole tematyczne na wyłączność. Dla przykładu -- każda próba skonstruowania świata na zasadzie np. alternatywnej fizyki będzie oceniona nie sama w sobie, a skomentowana przez nas: "e tam, udaje Dukaja" -- cokolwiek by się nie działo w tym utworze na innych płaszczyznach, np. fabularnie czy językowo. Trudno mówić o jakiejkolwiek polemice literackiej w takiej sytuacji. Pisanie "równie ambitnie" oznacza więc albo szukanie _na siłę_ innej konwencji (najlepiej kompletnie innej, bo konwencja zbliżona zawsze będzie skutkowała albo krytyką za naśladownictwo i korzystanie z cudzych patentów; a arsenał środków jest przecież ograniczony), albo obwołaniem "pierwszym ze szkoły Dukaja" (czyli przyprawieniem gęby).

Ł - 00:09 21-12-2008
Jakubie :

> "Dukaj jest hiciorem na jeden sezon."

i ten sezon twa już nieprzerwanie od początku XXI? Teoria hipercykli koniunkturalnych?

> I to wcale nie wina Dukaja. Co by nie robił, jego nazwisko już nie utrwali się tak w społecznej świadomości jak Lem,

Bardzo dziwne przesądzenie sprawy. Jak na razie wszystko wskazuje na odwrotną tendencje - Dukaj coraz bardziej utrwala się w świadomości społecznej. Z etapu "cudownego dziecka" awansował do czołówki polskiej fantastyki, a a teraz powoli staje się rozpoznawalny jako ogólnie polski literat (kościelskie, nominacje do paszportów polityki, publikacje w prasie niefantastycznej). A pamiętajmy że to cały czas jest autor młody, co więcej z książki na książki widać u niego postęp. Dlatego twoja wypowiedź wygląda raczej jak "skuś baba na dziada" niż jako jakiś wniosek.

Shadowmage - 03:19 21-12-2008
W komentarzach zostało poruszonych kilka ciekawych kwestii. Moje uwagi:

1. Rdzeń tekstu został napisany tak naprawdę już spory szmat czasu temu. Z różnych powodów, głównie czasowych, niestety ukazuje się dopiero teraz. Trochę szkoda, że emocje, o których piszę, już opadły i nie można mojej wypowiedzi rozpatrywać pod ich kątem. Z drugiej strony - może to i lepiej, teraz na chłodno można ocenić to, co działo się 2-3 miesiące temu?

2. Mort: owszem, można. A nawet trzeba. Nie chodziło mi o naśladownictwo stylu, a podążenie tropem Dukaja, pisania ambitnie i nie tylko z założeniem czysto rozrywkowym.

3. Łaku: Lem pisał w trochę innych czasach, w innym kontekście. Gdyby tworzył obecnie, być może nastąpiłyby inne zjawiska.

4. Łaku: Wydaje mi się, że wymieniłem autorów (nie książki), którzy taką równowagę mogą stworzyć. Szostak, Orbitowski, Twardoch, Brzezińska trochę na innym polu, być może Szyda. Wiele sobie obiecuję po autorach piszących na razie opowiadania lub dopiero debiutujących - taki Nowak na przykład.

5. romulus: dokładnie o to chodzi. Uznawanie klasy Dukaja cenne, ale wiara we własne możliwości również!

6. JC: Mody się pojawiają i przemijają. W danym roku popularny jest pisarz, który stworzył coś wyróżniającego. Starałem się jednak wykazać, że w przypadku Dukaja zaistniała zmiana jakościowa. To nie jest jednorazowy wypadek, a raczej zjawisko, które wraca. Była moda na Ziemiańskiego, była na Grzędowicza itp. Kolejne ich książki nie wywoływały jednak już takiego rozgłosu. W przypadku Dukaja z każdą książką się to rozszerza, powiększa.

7. Czereśnia: Po pierwsze cześć, witaj w Katedrze :) Z tego co mój lekko zaćmiony umysł pamięta, to właśnie m.in. dzięki wspólnej rozmowie na Polconie się mi w głowie pomysł na ten tekst urodził. Po drugie - wiadomo, zawsze porównuje się do prekursora. Jednakże nie demonizowałbym, jest wiele pól na które Dukaj jeszcze nie wkroczył, a ich otwarcie dla polskiej fantastyki wcale nie byłoby szukaniem nowych rozwiązań na siłę.

Jakub Cieślak - 08:46 21-12-2008
Shadow, nie pisz tak późno, strasznie literówki Ci włażą. :)
Łaku: źle nie życzę ani Dukajowi, ani nikomu jego formatu. Bardzo chcę aby tego typu zjawiska utrwalały się w społecznej świadomości. Cieszę się, że w ogóle są nazwiska, które mają szansę utrwalić się. Dla mnie miarą skutecznego utrwalania jest "wyjście" takiego nazwiska poza środowisko, na którym ono wyrosło. Zapytaj byle chłystka o nazwiska kojarzące się z fantastyką. Jest już szansa, że wymieni Dukaja. Pytanie, jak długo sezon Dukaja będzie trwać i jak bardzo zdąży wbić się ludziom w świadomość. Być może na wyrost oceniam, że to może się szybko skończyć. Jednak nie mówię, że trwa to krótko.

AM - 13:12 21-12-2008
A mnie zastanawia bardzo stosunek czytelników do prozy Jacka... Czy rzeczywiście mamy do czynienia z fascynacją "tłumów", czy też połknięcie Dukaja jest dla większości czymś w rodzaju indiańskiej próby wojownika? I ten cały szum wokół jego twórczości to w dużej mierze snobizm napędzany przez tych, którzy na co dzień wystrzegają się takiej literatury, jak diabeł wody święconej...

czereśnia - 00:21 22-12-2008
No cześć ;) Szczerze, to z tamtej późnonocnej rozmowy pamiętam szczególnie symfonię na chleb i kwintet kabanosiany, ale wielce prawdopodobne jest, że było i o Dukaju :)

Ad rem. Przyszło mi do głowy jeszcze kilka spraw.

Raz. Czy Dukaj faktycznie _literacko_ jest aż tak dobry, jak się o nim mówi, czy raczej podziw wzbudza ogrom pracy intelektualnej, jaką wykonuje przed napisaniem książki?

Dwa. Czy mówiąc "Dukaj", nie mamy na myśli raczej pewnej instytucji, albo: tylko pewnych naszych wyobrażeń o nim, albo: naszych _emocji_ związanych z tym, że ktoś pisze trudniej, czy raczej bardziej przemyślanie od innych?

Trzy. Jak oceniacie, czy kiedykolwiek pomysł Dukaja na powieści się "przeje"? Co prawda nie czytałam wszystkiego, ale mam wrażenie, że każda konstrukcja powieści wychodzi od tego, że JD bierze pewien pomysł (powiedzmy, alternatywna fizyka, albo założenie: "a gdyby X faktycznie było prawdą") i z niego wyprowadza cały świat, w którym później osadza historię. Wydaje mi się, że jego styl może w pewnym momencie stać się na tyle charakterystyczny, że w połączeniu z rosnącą objętością i nie najłatwiejszym odbiorem przez czytelnika, Dukaj po prostu będzie wydawał kolejne -- dobre -- książki, które czytać będą jednak tylko absolutni fani i recenzenci (czy sprawa "Lodu" nie jest już tego zapowiedzią?). A sam Dukaj, jako postać nieomal mityczna, wypadnie z obiegu jako punkt odniesienia (dla zachowania zdrowia psychicznego całej społeczności).

Zatem jak myślicie, czy i kiedy JD stanie się "spodziewalny"?

@AM: Podoba mi się koncepcja indiańskiej próby wojownika :D
Choć nie zgodziłabym się z tym, że snobistyczny szum napędzają tylko ci, którzy na co dzień unikają takiej literatury...

Jakub Cieślak - 08:15 22-12-2008
AM pisze:A mnie zastanawia bardzo stosunek czytelników do prozy Jacka... Czy rzeczywiście mamy do czynienia z fascynacją "tłumów", czy też połknięcie Dukaja jest dla większości czymś w rodzaju indiańskiej próby wojownika? I ten cały szum wokół jego twórczości to w dużej mierze snobizm napędzany przez tych, którzy na co dzień wystrzegają się takiej literatury, jak diabeł wody święconej...

Indiańska próba wojownika? :) Super koncepcja. Z pewnością jest jakaś nieliczna grupa, która podejmuje to wyzwanie tylko i wyłącznie dlatego by się sprawdzić. A jeżeli to robią ze snobistycznych pobudek (bo Dukaja "trzeba zaliczyć") to nawet... fajnie. To oznacza, że Dukaj staje się autorem lektur, które wypada znać. Każdy proces prowadzący do tego, że ludzie chcą jeszcze sięgać po książki, wydaje się mi procesem dobrym. :)

AM - 08:48 22-12-2008
czereśnia pisze:Raz. Czy Dukaj faktycznie _literacko_ jest aż tak dobry, jak się o nim mówi, czy raczej podziw wzbudza ogrom pracy intelektualnej, jaką wykonuje przed napisaniem książki?


Jacek jest bardzo utalentowanym pisarzem, którzy przez cały czas się rozwija i realizuje konsekwentnie targające nim obsesje literackie. Jednak... całą perspektywę zaburza fakt, że jest rodzynkiem... Nasze narodowe chciejstwo (oraz niewiedza o tym jak wygląda trudniejsza fantastyka na świecie), żeby mieć przynajmniej jednego wielkiego sprawia, iż tracimy poczucie właściwej perspektywy. Wielu okrzyknęło już Dukaja wielkim, a na to jeszcze trzeba poczekać. Choć, jeśli wszystko nadal będzie szło w tym kierunku, kto wie?


czereśnia pisze:Trzy. Jak oceniacie, czy kiedykolwiek pomysł Dukaja na powieści się "przeje"? Zatem jak myślicie, czy i kiedy JD stanie się "spodziewalny"?


To się okaże. Jacek zdaje sobie sprawę, że dochodzi do ściany i dalej już lepiej się nie da. Wie, że czasami trzeba się cofnąć i pójść w bok, żeby można było ponownie iść do przodu. Jednak cała sztuka będzie polegała na przekuciu tej "samoświadomości" w słowa.

czereśnia pisze:@AM: Podoba mi się koncepcja indiańskiej próby wojownika :D
Choć nie zgodziłabym się z tym, że snobistyczny szum napędzają tylko ci, którzy na co dzień unikają takiej literatury...


Nigdy tak nie twierdziłem. Istnieje duża grupa miłośników prozy Jacka, ale nie mam wątpliwości, iż grupa jeszcze większa czyta go z czystego snobizmu, z powodu mody, albo traktując, jako coś w rodzaju zdobycia "sprawności". Wystarczy przyjrzeć się wypowiedziom czytelników na forach.

W pewnym sensie działa tu ten sam mechanizm, co z Małyszem, Kubicą czy powoli Sikorą, a bierze się w głównej mierze z "ubogości" pewnej oferty. Dlatego przelewamy na Jacka nasze wszystkie oczekiwania, tęsknoty za wielkim i wywyższamy ponad racjonalną miarę.

Shadowku, nie ma pisarzy, którzy mogliby pisać na takim poziomie jak Dukaj i raczej nie należy się ich spodziewać. Tylko chęć zapełnienia pustki każe ci chyba wymieniać pewne nazwiska. Co, oczywiście, nie oznacza, że nie istnieją równie utalentowani czy pracowici.

Siła Jacka, poza, oczywiście, talentem, pracowitością i potencjałem intelektualnym polega na tym, iż w przeciwieństwie do większości rodzimych twórców, czytuje zachodnią fantastykę i główny nurt w oryginale (wiele książek, których tu się nie wydaje) dzięki czemu może się cały czas rozwijać i "modyfikować" swą twórczość. Tak jak Lem, który czytał po niemiecku czy angielsku. W dzisiejszych czasach nie da się po prostu tworzyć rzeczy na najwyższym poziomie w izolacji.

Drugą sprawą jest, że Jacek żyje pisarstwem... Pisarstwo jest dla niego jak powietrze, religia, filozofia. To podporządkowanie wszystkiego literackiemu rozwojowi sprawia, iż trudno będzie komuś do niego dociągnąć. Czy wiesz, że Jacek wyrzucił do kosza wszystkie rzeczy, które napisał w ciągu ostatniego roku. Kto jeszcze tak pracuje? Kto tak wytrwale dąży do samodoskonalenia? Kto ma wobec siebie takie wymagania? Inni muszą wypluwać kilka nowych rzeczy rocznie. Pisanych w pośpiechu, niedopracowanych... tak się nie da ścigać z Dukajem, nawet, jeśli ma się tyle iskry Bożej, co on.

Z wymienionych przez ciebie pisarzy podobny potencjał mają według mnie tylko Ania Brzezińska i Wit Szostak. Tylko, że oboje (jeśli nic się nie zmieniło) nie wiążą swojej przyszłości z fantastyką. I nie poświęcą się pisarstwu tak totalnie, jak Jacek.

Pozostałych dzieli od Dukaja przepaść.

Shadowmage - 11:22 22-12-2008
AM: Indiańska próba wojownika - mnie też się to podoba, szczególnie iż jest to celne. Owszem, wydaje mi się że pod pewnym względem proza Dukaja wyznacza pewną granicę, której pokonanie pozwala na zdobycie odznaki czytelnika zaawansowanego. I działa to w drugą stronę - jeśli nawet się D. nie trawi, to nie wypada się do tego przyznać... Nie wiem na ile to popularne zjawisko, choć z pewnością występujące. Zresztą to nie tylko o Dukaja chodzi: słyszałem kiedyś osobiście wypowiedź pewnego znanego dziennikarza o tym jak to Duncan pisze beznadziejnie, bełkot etc, by później z wielkim zdziwieniem przeczytać recenzję jego autorstwa, w której wychwala "Welin" pod niebiosa.

Co do wymienionych przeze mnie autorów - masz zapewne rację; tym bardziej, że sam przyznaję, podobnie jak większość ludzi w Polsce, mam merne rozeznanie co do tego, co się na zachodzie dzieje. Jednakże nie chodziło mi o to, by ci autorzy pisali jak Dukaj itp., a raczej że jest pewna grupa pisarzy, którzy mogą stworzyć przeciwwagę - nie jednostkowo, ale grupą. Różne style, konwencje, podejście do tematu. Taka alternatywa - ambitna, ale nie "przeintelektualizowana", jak to niektórzy mogliby powiedzieć.
Za to całkowicie się zgadzam z Twoją wypowiedzią o narodowej konieczności wynoszenia idoli na piedestał.

Czereśnia: Nie wiem, czy Dukaj się przeje. Póki baza do mechanizmu, który opisałaś, jest różnorodna, raczej to nie nastąpi. Bo sama idea tworzenia jest słuszna, przejadać się może dopiero, gdy po raz któryś ociera się o tą samą tematykę.
Z drugiej strony ciekawe jest, co Dukaj by wymyślił jako alternatywne podejście do tworzenia :)

Ł - 12:00 22-12-2008
Shadow jedna uwaga - sugerując że hegemonii Dukaja może się sprzeciwić tylko grupa pisarzy, deprecjonujesz trochę ich każdego z osobna. Moim zdaniem może pojawić się jednostkowy pisarz (albo pisarka ;)) który dorówna Dukajowi ale nie w sensie naśladownictwa treści co w sensie buntu przeciw miejscowym literackim konwenansom (na czym przecież Dukaj wyrósł) czyli m.i. przeciw samemu Dukajowi. To w czym podobni są do siebie dobrzy pisarze to to że się od siebie różnią. Zresztą wielkość jest dla mnie w ogóle kategorią jednostkową stąd nie widzę żadnej grupy w roli "przeciwagi".


AM - Co do indiańskiej próby to zgadzam się - problem jest taki że w tym momencie Dukaj jest na tyle ważnym pisarzem na polskiej scenie że raczej usilne unikanie kontaktu z jego prozą, jest zabiegiem o wiele bardziej sztucznym i wymuszonym niż poddanie się indiańskiej próbie.

AM - 13:29 22-12-2008
Ł pisze:Shadow jedna uwaga - sugerując że hegemonii Dukaja może się sprzeciwić tylko grupa pisarzy, deprecjonujesz trochę ich każdego z osobna. Moim zdaniem może pojawić się jednostkowy pisarz (albo pisarka ;)) który dorówna Dukajowi ale nie w sensie naśladownictwa treści co w sensie buntu przeciw miejscowym literackim konwenansom (na czym przecież Dukaj wyrósł) czyli m.i. przeciw samemu Dukajowi. To w czym podobni są do siebie dobrzy pisarze to to że się od siebie różnią. Zresztą wielkość jest dla mnie w ogóle kategorią jednostkową stąd nie widzę żadnej grupy w roli "przeciwagi".


Z tym dorównaniem Dukajowi może być trudno, przynajmniej na poletku, o którym mowa... bardziej wymagającej fantastyki. Ponieważ mało kto może sobie pozwolić na aż takie wsiąknięcie w pisarstwo... Wielu autorów rozmienia swój talent na drobne, bo inaczej nie może (rodziny na utrzymaniu, kredyty do spłacenia). Wspomnieny wcześniej Konrad Lewandowski proponował mi wielokrotnie napisanie powieści w 3 miesiące na wybrany żądany temat. Tak się nie da... I nie jest wyjątkiem. Nasi pisarze tworzą za szybko i za dużo. Na Lód Dukaj potrzebował prawie 3 lata. Kto sobie może na to pozwolić?

czereśnia - 00:00 23-12-2008
AM pisze:Ponieważ mało kto może sobie pozwolić na aż takie wsiąknięcie w pisarstwo... Wielu autorów rozmienia swój talent na drobne, bo inaczej nie może (rodziny na utrzymaniu, kredyty do spłacenia).


Zastanawiam się, czy dałoby się to jakkolwiek oszacować: wpływ sytuacji materialnej na pisarstwo Dukaja? Czy z tego, co piszesz, można by wysnuć wniosek, że JD nie ma żadnych kredytów do spłacenia ani rodziny na utrzymaniu?

AM pisze:Inni muszą wypluwać kilka nowych rzeczy rocznie. Pisanych w pośpiechu, niedopracowanych... tak sie nie da ścigać z Dukajem, nawet, jeśli ma się tyle iskry Bożej, co on.

i
AM pisze:Nasi pisarze tworzą za szybko i za dużo. Na Lód Dukaj potrzebował prawie 3 lata. Kto sobie może na to pozwolić?


Moim zdaniem -- w takiej sytuacji tylko absolutni hobbyści, żyjący z zupełnie czegoś innego niż pisanie.

A przy okazji, czy ktoś ma dane, ilu właściwie polskich pisarzy utrzymuje się z pisania? Mam na myśli próbę diagnozy, w ilu przypadkach faktycznie potrzeba finansowa przekłada się bezpośrednio na to, że piszą "za szybko i za dużo". Jakoś mi się utarło, że większość pisarzy fantastyki to ludzie, zajmujący się tym raczej poza swoimi głównymi zajęciami. W takiej sytuacji brak staranności w pisaniu wynikałby właściwie nie z ilości obowiązków i przymusu naprodukowania dużych ilości literatury, ile z niecierpliwości? braku warsztatu? (a może właśnie z tego hobbystycznego poczucia? choć przecież można być hobbystą na serio, bez produkowania półproduktów i niedoróbek). A to raczej marne usprawiedliwienie.

Ł pisze:w tym momencie Dukaj jest na tyle ważnym pisarzem na polskiej scenie że raczej usilne unikanie kontaktu z jego prozą, jest zabiegiem o wiele bardziej sztucznym i wymuszonym niż poddanie się indiańskiej próbie.


Widzisz, bezpośrednią przyczyną mojego poprzedniego wpisu był fakt, że zaczynam spotykać się z postawą: "my tu Dukaja nie czytamy", w kontekście: "my jesteśmy normalni". Albo: "ale Dukaj to inna historia, wiadomo przecież, że jest cyborgiem". Z tego moje wrażenie, że wahadło może pójść w środowisku w drugą stronę.

AM pisze:Nasze narodowe chciejstwo (oraz niewiedza o tym jak wygląda trudniejsza fantastyka na świecie), żeby mieć przynajmniej jednego wielkiego sprawia, iż tracimy poczucie właściwej perspektywy. Wielu okrzyknęło już Dukaja wielkim, a na to jeszcze trzeba poczekać. Choć, jeśli wszystko nadal będzie szło w tym kierunku, kto wie?


Mam nadzieję, że nie nastąpi zjawisko "uwieszczowienia" JD, bo to oznacza śmierć w następnych pokoleniach. Bo jak wymieniać poglądy z legendą? Jak dyskutować z pomnikiem?

A może brakuje nam też krytyków na poziomie, którzy byliby w stanie wziąć się za bary z analizą JD? Czy nie jest tak, że cokolwiek Dukaj nie napisze, to automatycznie przyznaje się mu rację?

(Może trzeba wysunąć postulat: "przywróćmy marmurowemu Jackowi życie"? ;))

Druga sprawa, którą poruszasz, też jest zastanawiająca. Dlaczego w gruncie rzeczy nasi pisarze nie orientują się w tym, jak wygląda ta trudniejsza światowa fantastyka?

PS. Wolę uprzedzić: jeśli cokolwiek z powyższego zabrzmiało flejmotwórczo, to nie było to moją intencją :)

Jakub Cieślak - 08:11 23-12-2008
czereśnia napisała:
Jakoś mi się utarło, że większość pisarzy fantastyki to ludzie, zajmujący się tym raczej poza swoimi głównymi zajęciami.
Takie realia naszego rynku. Z tych pieniędzy zarobionych na książkach s-f/fantasy nie da się wyżyć, a przynajmniej źródełko szybko wysycha. Pytanie moje, czy ktoś w ogóle zna polskiego pisarza, który produkując książki "za szybko, za dużo", próbuje utrzymać się z samego pisania?

czereśnia napisała:
Widzisz, bezpośrednią przyczyną mojego poprzedniego wpisu był fakt, że zaczynam spotykać się z postawą: "my tu Dukaja nie czytamy", w kontekście: "my jesteśmy normalni". Albo: "ale Dukaj to inna historia, wiadomo przecież, że jest cyborgiem". Z tego moje wrażenie, że wahadło może pójść w środowisku w drugą stronę.

Polski rynek jest mały, stąd łatwo zauważalne są skrajne opinie i zjawiska, nie przekładałbym jednak osobistych obserwacji na całe społeczeństwo. Z resztą, Dukaj z pewnością nie jest pierwszym autorem polskim, czy zagranicznym, który w Polsce może usłyszeć od jakiejś grupy: "ma Pana nie czytamy!" z powodu "nie, bo nie!". Też bym nie robił z tego zagadnienia do oceny.

wob001 - 12:18 23-12-2008
Shadowmage pisze:[[...]Czereśnia: Nie wiem, czy Dukaj się przeje. Póki baza do mechanizmu, który opisałaś, jest różnorodna, raczej to nie nastąpi. Bo sama idea tworzenia jest słuszna, przejadać się może dopiero, gdy po raz któryś ociera się o tą samą tematykę.
[...]


Czytając o planach i pomysłach pana Jacka w wywiadzie http://esensja.pl/ksiazka/wywiady/tekst.html?id=1658 jakoś też nie obawiam się szybkiego "przejedzenia".

A tu konkretny fragment:
"JD: Mam zaczęte „Interversum”, mam zaczętą „Baśń”, rozgrzebane „Żelazne jaskółki” (Polska szlachecka XVII wieku z Obcymi w tle), rozplanowane drugą i trzecią tercję Progresu, otwarte opowiadania dopełniające „Inne pieśni”, kilka innych opowiadań niepowiązanych, w tym marynistyczną SF, którą planowałem do „Króla Bólu”, ale z której będzie chyba jednak powieść; a na dodatek ostatnio zapadłem na nowe pomysły, każdy wołający o wielką objętość: „19, 180” – polski magiczny realizm na alternatywnym kontynencie, rozpięty na dwa i pół wieku; „Horror” – SF przyjmująca za naukowe założenie Księgę Rodzaju; serię klasycznych kryminałów logicznych na tle alternatywnej Polski AD 1920 wg utopii romantycznych; i kilka innych rzeczy."

Shadowmage - 12:40 23-12-2008
czereśnia pisze:A przy okazji, czy ktoś ma dane, ilu właściwie polskich pisarzy utrzymuje się z pisania?
Ciężko to ocenić, ale wiem mniej więcej o 5 polskich fantastach, którzy utrzymują się tylko z pisania (książek, artykułów, ew. tłumaczeń). Być może jest ich więcej.

Ausir - 13:15 23-12-2008
"Pytanie moje, czy ktoś w ogóle zna polskiego pisarza, który produkując książki "za szybko, za dużo", próbuje utrzymać się z samego pisania?"

Choćby taki Pilipiuk?

AM - 13:22 23-12-2008
Shadowmage pisze:Ciężko to ocenić, ale wiem mniej więcej o 5 polskich fantastach, którzy utrzymują się tylko z pisania (książek, artykułów, ew. tłumaczeń). Być może jest ich więcej.


Tak jest z dużą częścią autorów. A szczególnie grupą "młodych gniewnych", wymienianych najczęściej, jako ewentualne "nadzieje" rodzimej fantastyki. Bardziej szczegółowe potraktowanie tematu, wymagałoby przekroczenia granicy "anonimowości", co nie powinno mieć miejsca na forum publicznym.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS