NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Izmajłowa, Kira - "Wyższa magia"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Lipiec 2008
ISBN: 978-83-7574-072-1
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 416
Cena: 28.99
Seria: Obca krew



Izmajłowa, Kira - "Wyższa magia" #2

Dwuua... jeueden... Zeruo… Stauut…!

Mimo że był środek maja, ranek trafił się pochmurny i dość chłodny. Prace prowadzono w zakrzywionej przestrzeni, takiej jak ta, w której umieszczono nasz studencki poligon. Całkiem możliwe, że było to to samo miejsce. Spory plac zastawiono jakimiś osobliwymi urządzeniami, wyglądającymi dość złowieszczo. Całość sprawiała dziwne wrażenie: pod odkrytym niebem, w pozornym bałaganie, piętrzyły się siłowniki, przyrządy o niewiadomym przeznaczeniu, a kawałki ziemi między nimi były całkowicie pokryte pentagramami i nieznanymi mi symbolami.
Nakazano mi usiąść w centrum tego całego bałaganu, gdzie było trochę wolnego miejsca. Kilku laborantów zaczęło przyczepiać do mnie jakieś czujniki, podłączać przewody do przyrządów. Co mam robić, wyjaśniono mi szczegółowo jeszcze poprzedniego dnia. O dziwo, byłam całkiem spokojna.
— Uwaga! — nad poligonem rozległ się czyjś głos. — Projekt „Demiurg” próba druga! Zaczynam odliczanie! Personel, proszę opuścić czerwoną strefę! Powtarzam: personel, proszę opuścić czerwoną strefę! Dziesięć... Dziewięć...
Moim zdaniem personel z chęcią opuściłby nie tylko „czerwoną strefę”, a w ogóle znalazł się jak najdalej stąd. Na „siedem” włączyły się urządzenia, więc nie od razu usłyszałam przygłuszony ich równomiernym szumem, znajomy głos:
— Czernowa!
— Nieupoważniony w czerwonej strefie! — huknęło z głośników. — Łodygin Piotr Siergiejewicz proszony jest o natychmiastowe opuszczenie czerwonej strefy!
Nie mam pojęcia, jak Dawletiarowowi udało się pokonać zabezpieczenia, moim zdaniem przygnano tu więcej ochrony niż na szczyt z udziałem przywódców krajów członkowskich ONZ. Teraz stał przede mną, iluzyjna maska Łodygina rozmywała się na nim. Dawletiarow ledwie zauważalnie marszczył się z bólu — jakby szybkie pozbycie się cudzej postaci było bardzo nieprzyjemne.
— Czernowa... — Próba opisania jego wyrazu twarzy jest ponad moje siły. Był jednocześnie wściekły i zaskoczony. Tak czy inaczej, poczułam się jak zdrajczyni. — Po co…?
— Igorze Georgiewiczu... — zaczęłam. — Jeśli nie ja, to wzięliby Małgorzatę, a ona na pewno by nie wytrzymała.
— Wiedziałem, że tak będzie, Czernowa — powiedział cicho.
Widzom w tym czasie minął szok spowodowany pojawieniem się żywego Dawletiarowa. W jego stronę ruszyło trzech mężczyzn, wyglądających jak bohaterowie głupich dowcipów rysunkowych. Byli to magowie ze służby bezpieczeństwa. Mieli niewielkie zdolności, ale za to potrafili świetnie pracować w grupie.
— Sześć... pięć... — wykrzykiwał tymczasem mechaniczny głos.
— Przerwać odliczanie! — wrzasnął ktoś. — Przerwać! Jeśli nie będzie impulsu, wszystko tutaj wyleci w powietrze!!!
Magowie z ochrony nie tracili czasu na rozmowy, jednocześnie podnieśli ręce i zobaczyłam, jak potrójny potok energii wbija się w plecy Dawletiarowa.
Nie zdążył zareagować. A nawet gdyby zdążył, nie dałby rady trzem ochroniarzom, którzy chyba chcieli go po prostu zabić. Zobaczyłam, jak jego oczy rozszerzają się jak gdyby w zdumieniu i rzuciłam się do przodu, zrywając czujniki.
— Igorze Georgiewiczu…!
Oczywiście był zbyt ciężki, ale mogłam chociaż próbować ochronić go przed upadkiem.
— Czernowa, wróć na miejsce, zakłóca pani proces!!! — warknął głośnik.
A mechaniczny głos odliczał nieprzerwanie:
— Cztery...
W naszą stronę biegło jeszcze kilku ochroniarzy, formując po drodze ładunki, a ja świetnie rozumiałam, że są w stanie bez problemu dobić Dawletiarowa, nie raniąc przy tym mojej cennej osoby. To było głupie, ale...
Nagle poczułam, że „bezpiecznik” stworzony przeze mnie z takim trudem po wydarzeniach na poligonie dożył swych dni i na zewnątrz wyrywa się ładunek magii o niewyobrażalnej mocy. Coś głucho jęknęło, we wszystkie strony poleciały kawałki metalu, wystrzelił i zgasł snop białych iskier. Ochroniarzy rozrzuciło w różne strony, ale na pomoc już nadciągał niemalże cały oddział.
— Dwuua... jeueden... — Automat odliczania zaczynał lekko bełkotać, ale można było jeszcze rozpoznać słowa. — Zeruo… Stauut…!
Akurat w tej samej chwili musiałam odeprzeć kolejne ataki. Teraz ochrona już nie zwracała uwagi, w kogo celuje... Żałośnie zawyła syrena alarmowa, rozległ się zgrzyt, huk — w centrum poligonu pojawił się ogromny lej. W powietrze wzbiły się fragmenty aparatury, kamienie, iskrzące się kawałki przewodów.
Nieoczekiwanie odkryłam, że ładunek, którym staram się odeprzeć ataki, nie ma najmniejszego zamiaru zniknąć — powtórzyła się sytuacja, jak wtedy gdy pomagałam Dawletiarowowi. Byłam zaworem, przez który do naszego wymiaru wlewał się potok energii o potwornej sile, wciąż zwiększający swą moc. Wokół mnie krążył szalony korowód pogiętego metalu, kawałków darni, kamieni — wirował coraz szybciej i szybciej, granice zakrzywionej przestrzeni ledwie się trzymały...
— Czernowa! — Dawletiarowowi w końcu udało się podnieść z kolan. Krew cieknąca z rozciętej brwi zalewała mu połowę bladej twarzy. — Przestań! Jeśli przestrzeń się zapadnie...
— Nie... nie mogę!!! — próbowałam przekrzyczeć skowyt wiatru, z przerażeniem zdając sobie sprawę z tego, że nie tylko nie mogę zatrzymać potoku przepływającej przeze mnie mocy, ale nawet nie jestem w stanie jej ustabilizować. Jej poziom wciąż rósł, a ja byłam szczeliną, przez którą do naszego świata rwał szaleńczo wodospad energii. I owa luka właśnie robiła się dla niego za wąska.
Gdy Dawletiarow złapał mnie za nadgarstki, nie od razu zrozumiałam, o co mu chodzi. A potem było już za późno. Ściskał moje ręce jak w imadle, biorąc na siebie szalejący potok energii.
— Nie! — krzyknęłam, widząc, jak zwalnia otaczająca mnie trąba powietrzna. — Nie, Igorze Georgiewiczu! Igorze Georg...
W oddali zawyły syreny karetek pogotowia i wozów straży pożarnej.


Dodano: 2008-07-18 19:38:59
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS