NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Cook, Glen - "Tyrania nocy"
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: Delegatury nocy
Tytuł oryginału: The Tyranny of the Night
Tłumaczenie: Jan Karłowski
Data wydania: Lipiec 2007
ISBN: 978-83-7301-782-5
Oprawa: broszurowa
Format: 132 x 202
Liczba stron: 684
Tom cyklu: 1



Cook, Glen - "Tyrania nocy"

„Tyrania nocy”, wydana w oryginale w 2005 roku, jest pierwszą częścią cyklu „Delegatury Nocy” – nowej sagi Glena Cooka. Powieść, jak większość pozycji z dorobku autora, jest zaliczana do gatunku fantasy. Ci jednak, którzy spodziewali się drugiej „Czarnej kompanii”, mocno się zawiodą.

Pisanie wielotomowych sag jest modne. Każdy szanujący się autor fantasy dochodzi w końcu do wniosku, że długie opowieści działają na czytelników jak serial – uzależniają czytelnika i zmuszają do kupowania kolejnych części tylko po to, by mógł śledzić dalsze losy ulubionych postaci. Naturalnie więc w takim tasiemcu nie może zabraknąć ciekawych bohaterów i, przynajmniej na początku, kilku wartych uwagi wydarzeń. Resztę załatwia przyzwyczajenie fanów. A jaki przepis na sagę ma Cook?
Aby się tego dowiedzieć bez tracenia cennych godzin na czytanie „Tyranii nocy”, proponuję otworzyć wzbogacone wydanie jakiejś historii powszechnej w okolicach renesansu – tam, gdzie w zawiły i drobiazgowy sposób zrelacjonowano sytuację polityczną we Włoszech lub Francji – i wybrać z tego jakieś 300 stron. Następnie odnaleźć 50 stron na temat polityki państw arabskich i kolejne 50 z mitów skandynawskich. „Renesans” poprzedzielać „Arabią” oraz „Skandynawią” i przeczytać całość jednym ciurkiem, próbując jak najwięcej zapamiętać. Po co zapamiętywać? Żeby mieć nadzieję, że będzie to ważne dla części fabularnej. Jak się później okaże – nie będzie, ale Cookowi chyba to nie przeszkadzało.
Tak właśnie, w skrócie, wygląda „Tyrania Nocy”. Przez pierwsze 200 stron autor zanudza zawikłanymi układami politycznymi, wspominając o setkach państw i osób, których nazwy i imiona nic czytelnikowi nie mówią, a które są trudne do przyswojenia. Informacje te podaje w sposób suchy, bez emocji, zupełnie jakby sporządzał wydarzenia dla wydawnictwa naukowego, a nie opisywał je w powieści, bądź co bądź, przygodowej. Czytający doznaje wrażenia absurdalnego wręcz zagubienia w faktach historycznych, z których lwia część absolutnie do niczego nie służy. Później, kiedy wiadomo już, kto jest głównym bohaterem i jak odróżnić jedną figurę od drugiej (co nie jest rzeczą łatwą, gdyż postacie są prawie w ogóle nieopisane, a tylko niektóre czymkolwiek się charakteryzują), autor przybliża kilka nieistotnych epizodów, zachowując cały czas poprzedni styl. Kiedy czytelnik, już po raz setny, zada sobie pytanie „o czym jest ta książka?!”, okaże się, że przewraca już ostatnie kartki tomu. Nie chodzi jednak o to, że przedstawione tu intrygi są tak bardzo zawikłane – nie, droga głównego bohatera przez państwa i miasta oraz proces stawania się agentem kolejnych figur jest jasna – brakuje po prostu myśli przewodniej. Opowieść więc wlecze się bez końca, a Cook mógłby ją ciągnąć tak długo, jak by chciał, bo dodanie kilku bezbarwnych wydarzeń i zmuszenie bohatera do zwiedzenia jeszcze jednego identycznego miasta nie stanowiłoby problemu. Na szczęście po 600+ stronach akcja zostaje ucięta jak nożem, dając nadzieję, że saga umrze śmiercią naturalną, bo nikt nie będzie chciał przeczytać następnej części.

Mógłbym w tym miejscu skończyć, ale recenzencki obowiązek zmusza mnie do wypunktowania kilku szczegółów. Zrobię to przede wszystkim po to, aby odwieść od kupna tę grupę osób, która po powyższej prezentacji nie czuje się jeszcze zniechęcona.
Głównym bohaterem powieści jest kapitan, agent i niepokonany wojownik (o czym dowiadujemy się w trakcie czytania, widząc jak łatwo przychodzi mu osiąganie kolejnych szczebli kariery i wygrywanie absolutnie wszystkich starć i wojen w jakich uczestniczy) w służbie kraju przypominającego państwo arabskie. Jako antybohaterowie występują przeniesieni z przeszłości „Skandynawowie”, działający jako awatary pradawnych bogów, czyli Delegatur Nocy. Mimo że autor wspomina o prymitywnym pochodzeniu tych drugich, nie udaje mu się przekonać do tego odbiorcy, gdyż dialogi przez nich prowadzone niczym nie różnią się od rozmów biskupów i głów państwa. Ponadto od samego początku widać, że wszystko zmierza ku temu, by dobrzy i źli spotkali się na końcu w finałowej walce, a której wynik nie ulega wątpliwości. W warstwie moralizatorskiej autor skupia się przede wszystkim na prezentacji tandetnego i wulgarnego antyklerykalizmu. Często też nawiązuje do wojen religijnych, ukazując cierpienie mniejszości etnicznych, jak Żydzi (którzy tutaj nazywają się Devowie). Całość napisana jest językiem chaotycznym, o dziwnej składni. Mam wrażenie, że niemały udział miał w tym tłumacz, którego wpadki są czasem bardzo rażące. Wiele do życzenia pozostawia też warstwa dialogowa. Często nie wiadomo, kto co mówi, bo rozmowy są długie, postacie niemal identyczne, a objaśnień po myślnikach brakuje.

Z książką tą jest jeszcze jeden poważny problem. Tytuł sugeruje, że powieść będzie głównie dotyczyła walki z siłami zła. Tymczasem, pomimo występujących w dialogach odniesień do problemu Delegatur Nocy, czyhających na lekkomyślnych, gdy tylko zapada zmrok, nikt tak naprawdę nie ma z ich powodu problemów i nawet wówczas, gdy przyzwane są najsilniejsze istoty ciemności, zostają szybko i bez przeszkód pokonane. Warto wspomnieć, że Noc to jedyny element nadnaturalny, a ponieważ pojawia się tak rzadko, czytelnicy lubiący magię i wszystko to, co kojarzy się z fantasy, poczują się zawiedzeni.

Podsumowując: Cook, zapewne zachęcony sukcesami takich autorów jak Kay czy Martin, chciał zrobić coś ambitnego. Zabrał się jednak do sprawy od złej strony – zamiast pasjonującej akcji, pełnokrwistych bohaterów i wciągających intryg, wyprodukował kilkaset stron przerobionej historii Europy i Bliskiego Wschodu, z elementami kroniki wojskowej, podanej w niestrawnej formie, z fabułą, której brakuje koncepcji.


Autor: Lord pro traktor
Dodano: 2007-10-23 13:10:50
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Cymrean - 15:24 23-10-2007
Rozumiem, że ocena nie zmieściła się na skali, dlatego jej nie ma. ;)

Shadowmage - 15:41 23-10-2007
Powoli skłaniamy się ku odejsciu od ocen liczbowych (lub zmiany systemu oceniania), a recenzja Lorda jest niejako prekursorem i swego rodzaju wybadaniem czytelników.

Jander - 15:54 23-10-2007
W tytule oryginału jest literówka ;-)
Ja najpierw patrzę na ocenę, bo nie mam czasu czytać wszystkich recenzji, a interesują mnie tylko pozycje z górnej półki, więc dopiero jak ocena jest dobra to czasem przeczytam recenzję przed zakupem książki, a zawsze przeczytam podsumowanie.
Brak ocen będzie na pewno bardziej merytoryczny, ale musicie uważać, by nie stracić tych mniej ambitnych czytelników.

GeedieZ - 15:59 23-10-2007
Ależ tendencyjna recenzja! Powiedz mi autorze recenzji, tak szczerze, czym się różni ta książka Cooka od wychwalanych pod niebiosa "Ogrodów Księżyca" Eriksona? Tam chaos jest rónie wielki ale nikt nie odwodzi czytelników od kupowania tej książki. Cook też na to nie zasługuje. Czy pod koniec "Tyranii" akcja nie wciągnęła CIę tak, że chciałeś więcej? Bo mnie i owszem. Polecam tę książkę na równi z dziełem Eriksona bo i są podobne. Co nie znaczy oczywiście, że to książki bez wad.

(Takie pisze tylko Bakker :P)

Lord pro traktor - 17:47 23-10-2007
GeedieZ -> nigdy nie wychwalalem a juz tym bardziej pod niebiosa 'Ogrodow ksiezyca', ale - ksiazki Eriksona i 'Tyrania Cooka' sa do siebie niepodobne ;) (gdyby ktokolwiek mial watpliwosci).
A w ogole to ci sie dziwie. Tobie, ktory nie lubisz powiesci wymagajacych zapamietywania (jak np. Welin) i twierdzisz ze najlepsze sa te ktore mozna czytac w autobusie, podoba sie cos takiego? Chyba urzeklo cie to, oryginalne jak worek owsa, zakonczenie ktore jest tak zaskakujace, dynamiczne i wciagajace ze owszem - chcialem wiecej - nie otwierac tej ksiazki ;)
Powiem cos jeszcze - ta ksiazka nie zadowoli nawet fanow crap fantasy.

nosiwoda - 20:01 23-10-2007
A ja Ci i tak nie uwierzę :D Bo Glen Cook mistrzem jest (co nie znaczy, że nie trafiały mu się słabsze książki...)

ASX76 - 10:56 24-10-2007
nosiwoda pisze:A ja Ci i tak nie uwierzę :D Bo Glen Cook mistrzem jest (co nie znaczy, że nie trafiały mu się słabsze książki...)


Może i jest, ale na pewno nie w pisaniu, a jeśli nawet, to nie Mistrzem, a "Miszczem". :P

nosiwoda - 18:25 29-10-2007
W pisaniu właśnie, heretyku. Debeściak i już.

historyk - 13:10 01-11-2007
Niestety, Glen Cook jest pisarzem bardzo nierównym. Obok świetnych cykli Czarna Kompania i Detektyw Garrett ma też wpadki. Kilka lat temu kupiłem 2 pierwsze tomy cyklu Imperium Grozy i już pierwszego tomu nie doczytałem do końca. Nuda do kwadratu. Jak wynika z tej recenzji, cykl Delegatury Nocy to kolejna wpadka, więc po niego nie sięgnę

abey - 14:22 19-02-2008
lord pro to dziwne co piszesz bo tyrania nocy zadowolila mnie nad wyraz. natomiast z pewnoscia odrzuca je fani harry pottera.
nie bardzo rozumiem co ci nie pasuje w bohaterach? zgodze sie ze pierwsze 200 stron ksiazki wieje nuda i generalnie trudno sie zorientowac o co chodzi, natomiast pozniej wszystko staje sie jasne i klarowne. nalezy tylko dokladnie czytac...

Garion - 13:07 08-03-2008
hmmmm po pierwsze fanom Harryego Pottera też sie podoba... po drugie widze żę recenzent lubi tylko książki psychodeliczne gdzie bohater 3 razy na każdej stronie przeżywa coś wspaniałego / strasznego...tudzież takie gdzie bohaterowie są biali / antybohaterowie czarni. A książki Cooka są dlatego dobre że są jak życie - nie zawsze jest akcja...ps. czy ZAWSZE musi być wszystko BIAŁO / CZARNE ??

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS