NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Drake, David & Flint, Eric - "Tarcza przeznaczenia"
Wydawnictwo: ISA
Cykl: Drake, David & Flint, Eric - "Belizariusz"
Data wydania: Sierpień 2007
ISBN: 978-83-7418-159-4
Oprawa: miękka
Format: 115 x 175 mm
Liczba stron: 480
Cena: 33,90 zł
Tom cyklu: 3



Drake, David & Flint, Eric - "Tarcza przeznaczenia" #3

Rozdział 2
Trzy noce później w cesarskiej sali audiencyjnej znów odbyło się spotkanie. Kiedy Teodora zakończyła cykl rozmów z Baresmanasem, wezwała swoich doradców i najważniejszych dworzan.
Władczyni miała wielu doradców, ale w pomieszczeniu znajdowało się tylko dziesięciu. Belizariusz, podobnie jak cesarzowa, określał ich mianem wewnętrznego kręgu. Przynależność do tej grupy nie zależała ani od formalnie zajmowanej pozycji, ani od oficjalnego statusu, chociaż obie te rzeczy liczyły się przy wyborze. Członkostwo w wewnętrznym kręgu bazowało na dwóch znacznie ważniejszych sprawach.
Po pierwsze, osoba musiała cieszyć się zaufaniem Belizariusza, a co więcej – także zaufaniem Teodory, którą charakteryzowała wieczna podejrzliwość.
A po drugie, członkowie znali wielki sekret. Wiedzieli o posłańcu z przyszłości, o krystalicznym niby-klejnocie, który nazywał siebie Aide. O istocie, która wybrała Belizariusza i ostrzegła tego największego generała w Cesarstwie Rzymskim, że wkrótce jego świat stanie się polem walki pomiędzy potężnymi i tajemniczymi siłami, także pochodzącymi z dalekiej przyszłości.
Teodora usadowiła się w kręgu swoich doradców. Ponad nią wznosiła się wielka mozaika, przedstawiająca świętego Piotra. Ustawienie foteli było dość dziwne jak na królewskie posiedzenie. Tym bardziej, że cesarzowa siedziała na zwykłym krześle, a nie na tronie. Zwykłym, oczywiście, wedle standardów dworskich. Zazwyczaj podczas tego typu spotkań doradcy kulili się u stóp swojego władcy, który rozpierał się na wyżej ustawionym, potężnym tronie.
Ale...
– Oczywiście, że powinniśmy przyjąć propozycję Persów – rozległ się szorstki głos.
Cesarzowa pochyliła głowę i przyjrzała się mówcy. Mężczyzna zwrócił ku niej twarz, w której ziały dwie pobrużdżone rany, puste oczodoły.
To ze względu na Justyniana tak a nie inaczej ustawiono krzesła. Zgodnie ze zwyczajem były cesarz nie mógł już zasiadać u boku swej żony. Oficjalnie był teraz niczym, zaledwie jednym z doradców. Ale Teodora nie mogła znieść myśli o dalszym poniżeniu męża, więc z radością zaakceptowała sugestię Belizariusza, aby rozwiązać ten problem w najprostszy możliwy sposób. Przy takim ustawieniu krzeseł podczas spotkania Justynian będzie znajdował się tuż przy niej w kręgu doradców.
– Wyjaśnij, Justynianie, co masz na myśli – poprosił Antoniusz Kasjan. Nowo obrany patriarcha Konstantynopola pochylił się do przodu i złączył pulchne dłonie.
– Tak, prosimy – poparł go z mocą Germanikus. Dowódca Armii Illyryjskiej miał nachmurzoną minę.
Germanikus skinął głową Teodorze.
– Z całym szacunkiem, wasza wysokość, nie widzę żadnej możliwości aliansu z Persją. Przeklęci Medowie! Oni zawsze byli naszymi wrogami. Persja i Malawa mogą rozerwać się na strzępy, mnie to nie obchodzi.
Nagle w sali rozległ się szmer protestu. Kilka osób miało niezadowolone miny.
– Tak, tak – warknął dowódca. – Wiem, że Malawianie są naszymi największymi wrogami. – Rzucił spojrzenie na Belizariusza. Na piersi generała, pod tuniką, bezpiecznie schowany w skórzanej sakiewce, wisiał klejnot z przyszłości. – Ale nie rozumiem, dlaczego...
– Niech diabli wezmą Persów – przerwał mu Justynian chrapliwie. – I Malawian także. Mnie zależy tylko na dynastii. – Były monarcha złapał poręcze swego krzesła kościstymi palcami. – Nie dajcie się zwieść – sarknął. – Czy naprawdę myślicie, że arystokracja jest zadowolona z tej sytuacji? Naprawdę tak sądzicie? – Zaśmiał się szorstkim śmiechem, w którym nie było radości. – Zapewniam was, że dzisiejszej nocy połowa greckich nobilów planuje, jak pozbawić nas władzy.
– A niech sobie knują, co tylko zechcą – powiedział Sitas, wzruszając ramionami.
Gruby generał uśmiechał się szeroko.
– Sam jestem greckim arystokratą, miej to na uwadze. Więc nie zamierzam dyskutować z Justynianem. Właściwie muszę dodać, że był nieco zbyt pobłażliwy. Wedle moich własnych wyliczeń dwie trzecie greckiej arystokracji spiskuje dzisiejszej nocy, jak tu się do nas dobrać, a nie połowa, jak powiedział.
Sitas ziewnął.
– To tak samo jak szczury w mojej piwnicy. Nie przejmuję się szczurami.
Chryzopolis gwałtownie potrząsnął głową.
– Jesteś zbyt zadowolony z samego siebie, Sitasie – upierał się dalej. – Ja osobiście martwię się podobnie jak Justynian.
Chryzopolis zastąpił Jana z Kapadocji, straconego za zdradę, na stanowisku prefekta pretorów. Obok Germanikusa był jedynym z członków wewnętrznego kręgu, którego Belizariusz osobiście nie znał zbyt dobrze. Ale to sam generał zaproponował, aby przyjąć go do rady. Chryzopolis cieszył się reputacją człowieka posiadającego wielkie umiejętności oraz odznaczającego się nieposzlakowaną uczciwością. Pomiędzy najwyższymi rzymskimi arystokratami, którzy uszli z życiem z zamieszek, jakie wybuchły podczas nieudanego zamachu stanu, udaremnionego przez Antoninę i Belizariusza kilka miesięcy temu, nie była to cecha powszechnie występująca.
– Czy naprawdę myślisz, że to przymierze będzie miało pozytywne efekty? – zapytał.
– Oczywiście – odparł Justynian. Uniósł kciuk do góry. – Po pierwsze: armia wpadnie w ekstazę. Żołnierze boją się Persów, nie Malawian. Wszystko, co oddali od nich widmo konfliktu zbrojnego z Persją, spotka się z ich aprobatą. Nawet wielkie zwycięstwo Belizariusza pod Mindos nie rozwiało obaw i nasi ludzie ciągle nie pragną spotkania z perskimi kopijnikami na otwartym polu.
– Malawianie będą gorsi – zauważyła Antonina. – Jest ich znacznie więcej i mają nową broń palną.
Były cesarz wzruszył ramionami.
– I co z tego? Rzymscy żołnierze nie spotkali się jeszcze z Malawianami, więc się ich nie boją. To się zapewne zmieni z czasem. Ale ja martwię się teraźniejszością. A teraz myślę, że nie ma lepszego sposobu na pozyskanie lojalności armii względem dynastii. Focjusz musi zawrzeć stuletni pokój z Persją.
Justynian uniósł drugi palec.
– Po drugie: to ucieszy naród, a zwłaszcza tych, którzy mieszkają tuż przy granicy. – Odwrócił głowę i skierował puste oczodoły na Antoniusza Kasjana. – Wieśniacy z tego regionu już są zachwyceni tym, że Kasjan został patriarchą. To monofizyci, heretycy, a przynajmniej większość z nich, i wiedzą, że Kasjan powstrzyma prześladowania.
– Nie mam formalnej władzy nad patriarchą Antiochii, Efraimem – sprzeciwił się Antoniusz. – Region przygraniczny podpada pod jego jurysdykcję.
– Do diabła z Efraimem – syknął niewidomy. – Kiedy dynastia umocni się na tronie, niebawem zniszczymy tego bękarta. Ja to wiem, ty to wiesz, Efraim to wie, i tak samo wiedzą o tym wieśniacy z regionu przygranicznego.
Belizariusz zauważył, że Germanikus nadal się krzywi. Najwyraźniej illyryjski generał ciągle nie podzielał zdania Justyniana i Chryzopolisa. Trak uznał, że nadszedł czas interwencji.
– Możemy ułożyć sobie życie z Persją, Germanikusie – oświadczył. – W końcu robimy to już od tysiąca lat. Ale nie uda nam się współżyć z Malawą. Oni chcą rządzić światem, sami. Inwazja na Persję jest po prostu pierwszym krokiem zamierzonego podboju Rzymu. Wolałbym, żebyśmy zaczęli walkę już teraz, na perskiej ziemi, z perskimi kopijnikami po naszej stronie. W przeciwnym razie bowiem będziemy musieli stawić im czoła później, na rzymskiej ziemi i przeciwko perskim kopijnikom, wcielonym na siłę do gigantycznej malawiańskiej armii tuż obok Radżputów i Kuszan.
Germanikus popatrzył na niego sceptycznie. Belizariusz powstrzymał westchnienie. Denerwował go upór mężczyzny, ale przecież nie mógł go winić za nieufność. Dowódca Armii Illyryjskiej został dopuszczony do sekretu zaledwie miesiąc temu. Germanikus, podobnie jak Chryzopolis, nie znał wcześniej Belizariusza osobiście. Lecz był bliskim krewnym Justyniana i doskonałym generałem. Teodora nalegała, aby włączyć go do wewnętrznego kręgu i tracki generał się zgodził. W przypadku rady cesarzowa nigdy nie wydawała mu poleceń, jedynie sugerowała.
Wiedział jednakże, że illyryjski generał akceptuje prawdę o naturze Aide i rozumie ostrzeżenie kryształu przed nadchodzącą przyszłością. Ale – podobnie jak większość generałów – Germanikus miał konserwatywne przekonania. Tradycyjnym rywalem Cesarstwa Rzymskiego była Persja, a nie Indie.
Nie, nie mógł winić Germanikusa za jego stronniczą ślepotę, więc zamiast się denerwować, spojrzał w oczy generała ze spokojem i pewnością siebie.
Po chwili tamten przestał się złościć.
– Czy jesteś pewny, Belizariuszu? – zapytał. Ton głosu generała nie był już wrogi, tylko po prostu poważny. Podobnie jak większość rzymskich żołnierzy darzył Belizariusza wielkim szacunkiem.
Zapytany stanowczo pokiwał głową.
– Zaufaj mi w tej kwestii, Germanikusie. Jeżeli teraz nie powstrzymamy Malawian, nadejdzie dzień, kiedy Cesarstwo Rzymskie zniknie z powierzchni ziemi, i będzie tak, jakby nigdy nie istniało.
Po chwili Germanikus westchnął:
– A więc dobrze. Uznałem twoje racje. Nie cieszę się z tego, co ma być, ale... – Usiadł i skrzyżował ręce na piersi. – Dosyć. Pozbyłem się już obiekcji.
Teodora zobaczyła, że wszyscy pozostali doradcy także doszli do tego samego wniosku.
– Więc niech tak będzie – oznajmiła. – Powiemy perskiemu ambasadorowi, że przyjmujemy propozycję aliansu. W ogólnych zarysach. Teraz musimy popracować nad szczegółami.
Zwróciła się do Ireny Macrembolitissy. Oficjalnie Irena należała do grupy najmniej ważnych urzędników pałacowych, a ostatnio została wyniesiona do pozycji sacellariusa, czyli skarbnika prywatnej kiesy cesarza. Jednakże jej prawdziwa funkcja dawała ogromną siłę. Kobieta była szpiegiem Teodory i dowódczynią nieoficjalnej siatki wywiadowczej Cesarstwa, agentes in rebus. Przez lata stała się także jedną z grona niewielu, ale to bardzo niewielu prawdziwych przyjaciół władczyni.
– Zacznij, proszę, od przybliżenia nam szczegółów inwazji.
Irena pochyliła się do przodu, odgarniając na plecy ciężkie, brązowe włosy.
– Malawianie zaatakowali Persję dwa miesiące temu – powiedziała. – Tak jak przewidział Belizariusz, zaczęli od potężnej inwazji od wybrzeża; statki wpłynęły w deltę Eufratu i Tygrysu. W przeciągu dwóch dni zdobyli ważny port Charaks i zamienili miasto w punkt wypadowy na tereny Mezopotamii.
– Czy nie zaatakowali równocześnie na północy? – zapytał Hermogenes.
– Tak, zgadza się – kiwnęła głową Irena. – Mają wielką armię, która wbiła się mocno we wschodnie perskie prowincje. Jednakże wydaje się, że ta armia nie ma ze sobą zbyt wielkiej ilości broni prochowej. Posługują się głównie tradycyjnym uzbrojeniem i jednostkami, czyli malawiańską piechotą ze wsparciem batalionów Ye-tai i ogromnymi oddziałami radżpuckiej kawalerii.
– A więc gorszy sort – osądził Germanikus.
Belizariusz potrząsnął przecząco głową.
– Wcale nie. Radżpuccy kawalerzyści są naprawdę doskonali i dowodzi nimi Rana Sanga. Znam go z mojej wyprawy do Indii. W zasadzie znam go nawet dość dobrze. Jest tak samo dobrym generałem, jak ty i ja. I chociaż nie znam głównodowodzącego malawiańskiej ekspedycji na północy, pana Damodary, wiem, że Rana Sanga uważa go za doskonałego stratega.
Rozmówca zmarszczył brwi.
– Ale...?
Generał zachichotał.
– W szaleństwie Malawian jest metoda. Radżputowie są sercem armii Damodary, a Malawianie za grosz im nie ufają. Więc oddali dowództwo swemu najlepszemu generałowi, wyznaczyli mu najtrudniejsze zadanie, dali za mało broni prochowej i oddali pod rozkazy prawie całą radżpucką kawalerię. Damodara nie będzie miał wyboru. Musi polegać na Rana Sandze i Radżputach, a zapewniam was, że będzie walczył na bardzo nieprzyjaznym terenie i w dodatku przeciwko doskonałym perskim oddziałom. Kampania zapewne bardzo się przeciągnie i tym samym Malawianie upieką dwie pieczenie przy jednym ogniu. Persowie nie mogą zignorować zagrożenia, więc będą musieli przenieść znaczne siły z Mezopotamii. A jednocześnie Malawianie...
– ...wykrwawią Radżputów na śmierć – dokończył Germanikus.
– Dokładnie tak.
– To oznacza, że północną kampanią możemy się nie przejmować – mruknął Sitas. – A przynajmniej nie w tej chwili. Na tamtym obszarze Persowie muszą radzić sobie sami. – Popatrzył na Irenę. – Jak wielkie siły Malawianie zgromadzili w Mezopotamii?
Kobieta zawahała się, wiedząc, że jej następne słowa spotkają się z niedowierzaniem.
– Co najmniej dwieście tysięcy żołnierzy. Prawdopodobnie więcej.
– To nonsens! – krzyknął Germanikus.
– Mylisz się – zastopował go Belizariusz. – Lepiej w to uwierz, Germanikusie. Imperium Malawy jest jedyną na tym świecie siłą zdolną do wystawienia takiej armii. A co więcej, potrafi zaopatrzyć ją we wszystkie potrzebne rzeczy, a przynajmniej tak długo, jak utrzyma Charaks. Kiedy byłem w Barakusze, największym porcie morskim Indii, na własne oczy widziałem potężną flotę statków zaopatrzeniowych, którą właśnie budowali.
Illyryjski dowódca wyraźnie pobladł.
– Dwieście tysięcy – szepnął.
– Co najmniej – poprawił go Belizariusz. – I będą mieli ze sobą broń prochową. Jedyną słabością ich armii jest kawaleria.
Dowódczyni siatki szpiegowskiej potrząsnęła głową.
– I to nie, Belizariuszu. A przynajmniej nie lekka kawaleria. Wczoraj dostałam informację, że dynastia Lahmidów zerwała sojusz z Persją i związała się z Malawą. To daje naszym wrogom dużą siłę arabskiej kawalerii, a także oddziały na wielbłądach, co ułatwi im operacje na pustynnych obszarach na prawym brzegu Eufratu. Który, nawiasem mówiąc, wydaje się być główną trasą przerzutu wojsk i zapasów Malawian.
– To ich znacznie spowalnia – skomentował Hermogenes. – Eufrat bardzo meandruje przez tereny zalewowe. Tygrysem na pewno byłoby szybciej.
Generał Belizariusz wzruszył ramionami.
– Malawianie się nie spieszą, bo nie liczą na zaskoczenie. Ich armia jest jak młot, który nas zmiażdży. Kiedy dotrą do Peroz-Szabur, przerzucą statki na Tygrys. I otoczą bez problemu perską stolicę, Ktezyfont.
– A jaka jest reakcja Persów? – zapytał Germanikus.
– Z tego, co mówił mi Baresmanas – odparła Irena – imperator Chozroes zamierza ufortyfikować się w Babilonie.
– W Babilonie?! – krzyknął Kasjan. – Przecież nie ma już Babilonu! Miasto stoi puste od wieków! – Potrząsnął głową. – To tylko ruiny.
Irena się uśmiechnęła.
– Miasto, owszem. Ale mury Babilonu ciągle stoją. I są tak samo mocne jak w czasach Hammurabiego i Aszurbanipala.
– A czego Persowie chcą od nas? – zainteresowała się Antonina.
Irena zerknęła na Chryzopolisa. Prefekt pretorów był obecny przy wstępnej rozmowie z Baresmanasem, która dotyczyła tej kwestii.
– Chcą sojuszu z Rzymem i pomocy wojskowej. Najwięcej żołnierzy jak tylko się da. Mamy pomóc Chozroesowi w Babilonie. – Skinął na Sitasa. – Persowie nie liczą na to, że pomożemy im wyprzeć Malawian ze wschodnich prowincji. Ale, cóż... desperacko potrzebują naszej pomocy w Mezopotamii.
– Ile oddziałów mielibyśmy im wysłać? – zapytał Justynian.
Chryzopolis wziął głęboki oddech.
– Proszą o czterdzieści tysięcy. Całą Armię Syryjską i pozostałe dwadzieścia tysięcy z Anatolii i z oddziałów europejskich.
W komnacie nagle podniósł się hałas.
– To niedorzeczne! – wołał Sitas. – To połowa całej rzymskiej armii!
– To zupełnie pozbawi obrony deltę Dunaju – sarkał Germanikus. – Wszystkie bałkańskie plemiona zbiorą się do kupy i za miesiąc będziemy mieć ich na karku. – Zwrócił się do Belizariusza. – Chyba nie bierzesz ich propozycji poważnie!
Belizariusz potrząsnął głową.
– Nie, nie biorę, Germanikusie. Chociaż brałbym, gdybym sądził, że jesteśmy w stanie dać im taką siłę. – Generał znów wzruszył ramionami. – Lecz wiem, że po prostu nie damy rady. Musimy utrzymywać stały garnizon nad Dunajem, tak jak powiedziałeś. I niestety musimy trzymać armię Sitasa w pobliżu Konstantynopola. Jak wszyscy doskonale wiemy, nowa dynastia ciągle nie umocniła się na tronie. Większość szlachty szuka okazji do kolejnego przewrotu, a jeżeli będą sądzili, że to może się udać, nie zawahają się ani chwili.
Germanikus szarpnął się za brodę.
– W danej chwili nie mamy żadnych wolnych oddziałów z wyjątkiem Armii Syryjskiej i Armii Egiptu.
– Nawet tego nie mamy – wtrąciła się Teodora. – W Egipcie także doszło do sytuacji kryzysowej. – Popatrzyła na swoją wywiadowczynię. – Powiedz im o wszystkim.
– Tak jak wszyscy wiecie – zaczęła Irena – były patriarcha Aleksandrii, Tymoteusz IV, został zamordowany podczas powstania Nika, w tym samym czasie, co poprzednik Antoniusza – Epifanios. Sprawców nie odnaleziono, ale jestem prawie pewna, że to sprawka malawiańskich zabójców.
– Przy pełnej akceptacji i pomocy ultra ortodoksyjnych sił Kościoła – dodał Justynian z mocą.
Kobieta kiwnęła potakująco głową.
– Po trzech miesiącach walk grecka szlachta w Aleksandrii wybrała nowego patriarchę. To ultra ortodoksyjny mnich o imieniu Paweł. Następnego dnia znów zaczęły się prześladowania. Od tamtej pory w Aleksandrii wrze jak w kotle. Niemalże codziennie dochodzi do ulicznych bójek i zamieszek, zazwyczaj pomiędzy ortodoksyjnymi i monofizyckimi mnichami. Dostaliśmy te wieści dopiero wczoraj.
– A co, do diaska, robi Armia Egiptu? – spytał rozzłoszczony illyryjski generał.
– Wzięli stronę nowego patriarchy – odparła Irena. – Zgodnie z moimi doniesieniami głównodowodzący naszych sił jest zaufanym doradcą Pawła.
– To generał Ambrozjusz, prawda? – chciał się upewnić Hermogenes.
Irena skinęła głową.
– Znam tego łajdaka! – ryknął Sitas. – Na polu walki nie jest wart złamanego grosza. To polityk aż po czubki palców. A do tego ambitny jak sam szatan.
Prefekt pretorów westchnął ciężko.
– A więc to tyle, jeżeli chodzi o Armię Egiptu. Nie możemy wysłać ich do Persji.
– Jest jeszcze gorzej, Chryzopolisie – odparł Belizariusz. – Będziemy musieli posłać oddziały do Egiptu, żeby naprawić sytuację.
– Myślisz, że powinniśmy interweniować?
– Z pewnością tak. Egipt jest największą i najbogatszą prowincją Rzymu. W odległej przyszłości, mam nadzieję, Egipt stanie się bastionem naszej morskiej operacji na Oceanie Indyjskim. Ostatnia rzecz, na jaką możemy sobie pozwolić, to niezadowolony i podminowany tłum.
– W tej kwestii całkowicie się zgadzam z Belizariuszem – poparła go cesarzowa. – Antoniusz poradził mi – skinęła w stronę Kasjana – żebym wysłała do Aleksandrii diakona Teodozjusza. Ma on zastąpić Pawła na stanowisku patriarchy. To umiarkowany monofizyta. Członek szkoły seweriańskiej podobnie jak Tymoteusz.
Chryzopolis zmarszczył brwi.
– Jak zamierzasz wymusić na Aleksandrii zmianę patriarchy?
Po raz pierwszy od chwili, w której zaczęło się spotkanie, Teodora uśmiechnęła się szeroko. Ale w wyrazie jej twarzy nie było nawet śladu radości.
– Zamierzam połączyć nowe ze starym. Znasz zapewne porządek religijny założony przez Michała z Macedonii. Michał zaproponował, że wyśle do Egiptu kilka setek swoich wyznawców, żeby stanowili przeciwwagę istniejącego tam obrządku monastycznego.
– Tak, to poskutkuje doskonale, jeżeli chodzi o innych mnichów mieszających na ulicach – mruknął Hermogenes. – Ale co z Armią Egiptu...?
– Nimi zajmie się Kohorta Teodoryjska – postanowił Belizariusz.
Na te słowa w komnacie zaległa martwa cisza. Wszystkie oczy zwróciły się na Antoninę.
Drobna Egipcjanka wzruszyła ramionami.
– Obawiam się, że to wszystko, czym dysponujemy w chwili obecnej.
– To nie wszystko – przerwał generał i popatrzył na Hermogenesa. – Myślę, że możemy zabrać ci jeden z legionów i wysłać do Egiptu razem z grenadierami jako wsparcie piechoty. A ja dam Antoninie pięć setek katafraktów i już mamy kawalerię.
Tamten skinął głową. Germanikus zmarszczył brwi i wodził wzrokiem od Antoniny do Belizariusza i z powrotem.
– Myślałem raczej, że zechcesz użyć grenadierów w Persji – skomentował.
– Stanowczo nie – powiedziała Teodora, zanim generał zdołał się odezwać. – Kohorta Antoniny to nasza jedyna siła uzbrojona w broń prochową, nie licząc małego oddziału Belizariusza, posługującego się rakietami. Grenadierzy nigdy nie brali udziału w prawdziwej walce. Nie zamierzam ryzykować, że utracimy ich w Persji. Nie na tak wczesnym etapie wojny.
Germanikus skrzywił się jeszcze bardziej.
– A więc kto...?
– Ja – odparł Belizariusz. – Ja i wszystkie oddziały, które nie będą potrzebne gdzieś indziej. – Potarł podbródek. – Myślę, że możemy zabrać jakieś pięć, a może sześć tysięcy ludzi z Armii Syryjskiej, do tego jest jeszcze moja ochrona.
– Mogę ci dać dwa tysiące katafraktów – przerwał mu Sitas i popatrzył na Germanikusa.
Dowódca Armii Illyryjskiej zamrugał niepewnie.
– Prawdopodobnie mogę dać ci pięć setek żołnierzy. Ale obawiam się, że nie więcej. Zanosi się na kłopoty z północnymi barbarzyńcami w przyszłym roku. Malawianie z pewnością będą rozrzucać złoto pełnymi garściami.
Hermogenes zakończył rachunki, prowadzone na palcach, i podniósł głowę.
– To kiepska armia, Belizariuszu. Będziesz miał... tylko tysiąc katafraktów, jeżeli pięć setek oddasz Antoninie.
Belizariusz skinął głową.
Hermogenes wydął policzki.
– Plus dwa tysiące od Sitasa i pięć setek od Germanikusa. To trzy i pół tysiąca ciężkiej kawalerii. Armia Syryjska da ci prawdopodobnie trzy czy cztery tysiące piechoty i może dwa tysiące jezdnych. Ale to lekka kawaleria, łucznicy, a nie katafrakci z lancami.
– W najlepszym razie dziesięć tysięcy – podsumował Germanikus. – Zgadzam się z przedmówcą, to za mało na armię.
Trak wzruszył ramionami.
– To wszystko, co mamy.
– Nie podoba mi się pomysł, żeby Belizariusz sam dowodził tą armią – odezwał się Chryzopolis. – To najlepszy strateg Cesarstwa. Tak naprawdę powinien zostać tutaj, w stolicy.
– Nonsens! – warknął Justynian i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Podobnie jak jego żona nie czuł jednakże radości. I podobnie jak ona uśmiechał się pierwszy raz dzisiejszego wieczoru. – Chcecie sojuszu z Persją, prawda? – zapytał. – Nie będą zadowoleni, że możemy im zaoferować zaledwie kilka tysięcy ludzi. Ale Belizariusz z pewnością ich skusi i uatrakcyjni ofertę. – Po raz pierwszy w jego głosie zabrzmiały lżejsze tony. – I przestań się marszczyć, Chryzopolisie! Widzę twoją skwaszoną minę tak, jakbym ciągle miał oczy.
Pochylił się do przodu i zacisnął dłonie na poręczach krzesła. Przesunął „spojrzeniem” pustych oczodołów po zgromadzonych w sali ludziach. I przez jedną ulotną chwilę wszystkim zdawało się, że były cesarz naprawdę może ich widzieć.
– To ja zrobiłem z tego człowieka generała – oświadczył Justynian. – To jedna z niewielu decyzji w moim życiu, której nigdy nie żałowałem.
Opadł na oparcie fotela.
– Persowie będą zachwyceni. Możecie mi wierzyć.



Dodano: 2007-07-10 18:07:48
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS