Posłuchaj recenzji w formacie mp3
„Kartomancja” Michaela A. Stackpole’a ponownie przenosi nas do świata Dziewięciu Księstw, nad którymi zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Sytuacja polityczna między Deseirionem a Nalenyrem się zaognia, starcie między nimi wydaje się nieuniknione i wybuch wojny to tylko kwestia czasu. Mało tego, na południu nie wiadomo skąd pojawiła się armia, która w błyskawicznym tempie, podbijając wszystko, zmierza do Kelewanu – dawnej stolicy cesarstwa. Wszystko wskazuje, że powraca konflikt, który jak się wydawało zakończył się tysiące lat wcześniej.
Na tym tle przedstawione są losy bohaterów. Keles próbuje wydostać się z niewoli u księcia Pyrusta, Ciras i Borosan kontynuują wyprawę w poszukiwaniu uśpionej Cesarzowej, Jorim uczy się magii na odległym kontynencie próbując zaakceptować boskie dziedzictwo, a książę Cyron próbuje ratować swoje państwo zarówno przed zagrożeniem zewnętrznym jak i wewnętrznym – w postaci nieprzychylnych ministrów i wrogo nastawionej arystokracji.
Mniej więcej pierwszą połowę „Kartomancji” czyta się równie przyjemnie jak tom wcześniejszy – „Tajną mapę”. Z zaciekawieniem obserwuje się przygody bohaterów, patrzy, jak przezwyciężają coraz to nowe przeszkody na swojej drodze. Nie jest to może specjalnie oryginalna fabuła, ale przedstawiona w sposób na tyle interesujący, że nie zwraca się na to zbytniej uwagi. Całkiem nieźle pokazane są rozgrywki o władzę między księciem Cyronem a nieprzychylnymi mu urzędnikami. Dwie prawie niezależne władze w jednym państwie to niezbyt szczęśliwe rozwiązanie i cała historia Nalenyru przedstawiona w „Kartomancji” jest tego przykładem. Gdy górę biorą osobiste ambicje, dobro kraju zostaje odsunięte na dalszy plan.
Niestety – im dalej, tym gorzej. Stackpole popełnił klasyczny grzech fantasy i popadł w utarte schematy. „Epoka Wielkich Odkryć” z całkiem przyjemnej historii o wyprawach w nieznane i utarczkach między poszczególnymi państwami przerodziła się w epopeję, w której nieliczni ratują świat przed Wielkim Złem i Zagładą. Końcówka książki jest zwieńczeniem tego trendu. Bohaterowie odkrywają w sobie niezwykłe i oczywiście potężne zdolności, jedno nieprawdopodobne zdarzenie goni drugie, a śmierć i zniszczenie zataczają coraz szersze kręgi. W finale mamy zaskakujący (przynajmniej w intencjach autora) cliffhanger, który ma czytelnika trzymać w napięciu aż do następnego tomu, ale mnie osobiście raczej zniechęcił do poznawania dalszych dziejów Dziewięciu Księstw. Zresztą patrząc, w jakie fabularne koleiny wpadła „Kartomancja”, już teraz jestem w stanie z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, co będzie się działo w „The New World” – ostatnim tomie cyklu.
Powyższy akapit nie oznacza, że „Kartomancja” jest złą książką. Nadal czyta się ją całkiem nieźle dzięki umiejętnościom pisarskim autora – które, choć nie powalają na kolana, to sprawiają wrażenie solidnej rzemieślniczej roboty. Jest raczej wyrazem zawodu, jakiego doświadczyłem podczas lektury tej powieści. Stackpole w „Tajnej mapie” stworzył świat mający kilka elementów, na które warto zwrócić uwagę, ale „Kartomancją”, a szczególnie jej drugą połową, rozmienił ten dorobek na drobne. W efekcie otrzymujemy kolejny cykl o heroicznych czynach nadprzyrodzonych postaci, gdzie całkiem sensowne mechanizmy rządzące przedstawionym światem są naginane na potrzeby mało wyszukanej fabuły.
Pora na konkluzję, a ta może być tylko jedna. „Kartomancja” to powieść dla fanów klasycznego, stereotypowego fantasy. Językowo lepsza od większości dostępnych na rynku książek z tego nurtu, ale fabularnie niczym się nie wybijająca ponad szarą przeciętność. Szkoda, bo materiał na coś więcej był – lecz został roztrwoniony.
Ocena: 6/10
Autor:
Shadowmage
Dodano: 2007-04-15 17:14:56