„Angus od snów” to kolejna książka z międzynarodowej serii Mity. W jej ramach pisarze z całego świata biorą na warsztat podania i wierzenia ludów z najprzeróżniejszych zakątków świata i opowiadają je współczesnym językiem, dostosowują ich formę do wymagań XXI-wiecznego czytelnika. Seria ta ma na celu pokazanie, że ludzkość wcale nie odeszła daleko od swych korzeni, że prawdy zawarte w mitach są nadal aktualne, a nauki z nich płynące nadal potrzebne w silnie stechnizowanym społeczeństwie.
Alexander McCall Smith na przedmiot swojej opowieści wybrał Angusa, celtyckiego boga snów. Nie jest to typowe bóstwo w panteonie dawnych mieszkańców Wysp Brytyjskich. Wśród raczej apodyktycznych, twardych bożków Angus jawi się jako postać z zupełnie innych realiów. Piękny i radosny, patronuje tak ulotnym rzeczom jak sny czy miłość. Nie pełni roli dydaktycznej lecz personifikuje nieodkryte przez ludzkość tajemnice. Być może właśnie stąd brała się jego popularność wśród ludzi – był im najbliższy z nieśmiertelnych. Prawdopodobnie dlatego też nadal istnieje w kulturze, gdy jego bracia z niebios dawno odeszli w niebyt.
Ksiązka McCalla Smitha nie ma spójnej struktury. Nicią przewodnią jest mit o Angusie. Autor opowiada jego historię – od poczęcia, poprzez dzieciństwo, aż do prawdziwej miłości. Jak sam pisarz przyznaje, sporo zostało zmyślone, dodane na potrzeby opowieści. Zabieg w pełni usprawiedliwiony, bo dzięki temu historia nabiera może nie tyle realizmu, ale życia, wiarygodności. Tym bardziej, że do naszych czasów przetrwały zaledwie strzępy podań.
Historia Angusa jest poprzerywana krótkimi opowieściami z czasów nowożytnych, które w mniejszym lub większym stopniu nawiązują do poszczególnych etapów życia celtyckiego boga. Elementem wspólnym dla nich jest postać Angusa – objawiającego się pod postacią członka rodziny, ducha, czy psychoanalityka. Za sprawą jego interwencji sprawy się prostują, sny objawiają prawdę, a miłość zwycięża.
Styl jakim jest napisany „Angus od snów” jest specyficzny. Początkowo trudno było mi się przyzwyczaić do osobliwego sposobu konstruowania zdań. Jednak szybko przestaje się to zauważać, a wręcz nawet zaczyna doceniać. Czytając wpada się w zaproponowany prze autora rytm. Nadaje to książce nastrój i pozwala wczuć się w klimat, jaki objawia się w książce za sprawą Angusa.
Ciężko jest ocenić książkę Alexandra McCalla Smitha jako całość. W skali mikro – pojedynczych historii, czy wręcz akapitów – pełna jest smaczków. Gdy rozłożyć „Angusa od snów” na czynniki pierwsze, to każdy z nich sam się broni. Niestety całość nie prezentuje się już tak dobrze, jest zbyt poszatkowana, niespójna. Na tę książkę należy patrzeć bardziej jak na zbiór bajań opowiadanych przy wieczornym ognisku – czyli postaci, w jakiej mity egzystowały przez wieki. I choć pomysł, by właśnie taką formę nadać opowieści jest ciekawy, niemniej jednak nie do końca odpowiedni w tekście pisanym.
Angus uczy nas, że w naszym życiu nadal są rzeczy tajemnicze, umykające racjonalnemu wytłumaczeniu. Jednocześnie pokazuje nam, że nad niektórymi wyborami należy się zastanowić, nie śpieszyć się z decyzją, której później można żałować przez lata. Takie też jest przesłanie książki McCalla Smitha.
Ocena: 7/10
Autor:
Tymoteusz Wronka
Dodano: 2007-04-05 17:52:01