NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Priest, Christopher - "Prestiż"
Wydawnictwo: Znak
Tytuł oryginału: The Prestige
Tłumaczenie: Krzysztof Mazurek
Data wydania: Styczeń 2007
ISBN: 978-83-240-0778-3
Format: 136 x 205 mm
Liczba stron: 412
Cena: 32 zł



Priest, Christopher - "Prestiż"

Kilka lat temu pewien iluzjonista (sądzę, że był to pan David Devant) miał powiedzieć tak: „Magicy ochraniają swoje sekrety nie dlatego, że sekrety ich są wielkie i ważkie, ale dlatego, że są tak małe i trywialne. Niewiarygodne efekty sceniczne są często rezultatem sekretu tak absurdalnego, że iluzjonista czułby się zakłopotany, gdyby naprawdę miał przyznać, jak to się robi”.
Oto kwintesencja i paradoks magii estradowej.
Fakt, że numer zostanie „zniszczony”, jeśli ujawni się jego tajemnicę i powie głośno, jak się go wykonuje, nie ulega kwestii. Większość widzów cieszy się atmosferą niesamowitości, którą wnosi przedstawienie, nie chcą jej zniszczyć, niezależnie od tego, jak bardzo dręczy ich ciekawość.
Iluzjonista chce, oczywiście, zachować swoje sekrety, aby móc dalej dzięki nim zarabiać na życie, i to również jest powszechnie znana prawda. Staje się on jednak ofiarą własnej tajemniczości. Im dłużej ma jakiś numer w swoim repertuarze i im częściej wykonuje go przy aplauzie publiczności, czyli im więcej ludzi uda mu się oszukać, tym pilniej strzeże swojej tajemnicy.
Lawina efektów rośnie. Jego numer grano już przed różnorodną publicznością, inni iluzjoniści naśladują go lub adaptują, a sam autor wzbogaca go i uatrakcyjnia tak, że sposób przedstawienia iluzji zmienia się z upływem lat, co powoduje, że staje się ona jeszcze bardziej skomplikowana i niemal niemożliwa do wyjaśnienia.
Wszystko to sprawia, że tajemnica staje się jeszcze bardziej tajemnicza, a jednocześnie pozostaje taka, jaka była: mała i trywialna, chociaż rośnie jej efektowność. Tak więc jej trywialność stanowi coraz większe zagrożenie dla reputacji iluzjonisty. Utrzymanie tajemnicy przeradza się zatem w obsesję. (…)
Kiedy zacząłem występować, panowała moda na „spirytyzm”. Niekiedy takie pokazy odbywały się na deskach scenicznych, inne miały miejsce w zaciszu gabinetów lub prywatnych domów. Wszystkie miały wspólną cechę – przynosiły jakoby nadzieję osobom, które niedawno utraciły swoich bliskich, a także ludziom w podeszłym wieku, stwarzając wrażenie, że istnieje życie po śmierci. W poszukiwaniu takich zapewnień przechodziły z rąk do rąk znaczne kwoty.
Z punktu widzenia zawodowego magika spirytyzm ma dwie podstawowe cechy. Po pierwsze, używa się w nim standardowych technik magicznych. Po drugie, sprawcy niezmiennie twierdzą, że efekty ich działań to wynik aktywności sił nadprzyrodzonych. Innymi słowy, dają fałszywe świadectwo, utrzymując, że istnieją tajemnicze „moce”.
To właśnie mnie irytowało. Sztuczki te tak łatwo mógł powtórzyć każdy iluzjonista wart swojej reputacji i dlatego nie mogłem ścierpieć, mówiąc najłagodniej, tych opowieści o zjawiskach nadnaturalnych, których obecność miałaby dowodzić życia po śmierci, tego, że duchy potrafią się przemieszczać, że umarli mówią i tak dalej. Było to kłamstwo, lecz kłamstwo trudne do udowodnienia. (…)
Magicy spirytualiści często ogłaszali się w gazetach i tygodnikach, a o ich poczynaniach wiele się mówiło. Spirytyzm prezentowano szerokiej publiczności jako magię znacznie bardziej ekscytującą, obdarzoną większą siłą, a nade wszystko skuteczniejszą niż wszystko, co można było zobaczyć na scenie. Jeśli ktoś jest na tyle uzdolniony, by móc wprowadzić w trans młodą kobietę, a potem spowodować, żeby unosiła się w powietrzu, jak mówiono, to dlaczego nie spożytkować takich zdolności i nie porozumiewać się z tymi, którzy niedawno odeszli w zaświaty? No właśnie, dlaczegóżby nie? (…)
Tak się złożyło, że jedna z sióstr mojego ojca, która mieszkała w Londynie, owdowiała i pogrążona w smutku postanowiła zwrócić się o pomoc do spirytysty. Seans zaaranżowała u siebie w domu. Dowiedziałem się o tym z listu matki, która pisywała do mnie regularnie, informując mnie o wszystkich rodzinnych ploteczkach. Moja zawodowa ciekawość natychmiast wzięła górę. Niezwłocznie skontaktowałem się z ciotką, złożyłem jej spóźnione kondolencje z powodu śmierci męża i powiedziałem, że chcę jej pomóc w poszukiwaniu pocieszenia.
Kiedy nadszedł ten dzień, miałem szczęście, gdyż ciotka zaprosiła mnie wcześniej na obiad, a spirytyści przybyli co najmniej godzinę przed umówionym terminem. Spowodowało to pewne zamieszanie w całym domu. Domyślam się, że jest to część planu spirytysty – pozwala na podjęcie szeregu przygotowań w pokoju, w którym ma się odbyć seans. On sam i jego dwoje młodych asystentów, kobieta i mężczyzna, zasłonili okna czarnymi storami, poprzesuwali meble pod ścianę i wnieśli własne, przywiezione ze sobą. Zwinęli dywan, by odsłonić podłogę, i ustawili drewnianą skrzynię, której wymiary i wygląd wystarczyły, by mnie przekonać, że za chwilę będziemy świadkami konwencjonalnego przedstawienia iluzjonisty. Stałem dyskretnie z tyłu, uważając jednak cały czas na to, co się dzieje, podczas gdy w pokoju trwały przygotowania. Nie miałem zamiaru zwracać na siebie uwagi spirytysty, bo gdyby mi się uważniej przyjrzał, mógłby mnie rozpoznać. W poprzednim tygodniu moje przedstawienie nagrodzono kilkoma zachęcającymi wzmiankami w prasie.
Spirytysta był młodym mężczyzną mniej więcej w moim wieku, szczupłym, ciemnowłosym, o wąskim czole. Na jego twarzy rysował się jakiś niepokój, przypominał mi zwierzę, które właśnie wyrusza na żer. Ruchy jego dłoni były szybkie i dokładne, charakterystyczne dla iluzjonistów ze sporym stażem. Młoda kobieta, która z nim pracowała, miała szczupłą sylwetkę (z uwagi na jej wygląd niesłusznie zakładałem, jak się potem okazało, że będzie brała udział w popisie) i miłą twarz zdradzającą silną osobowość. Była ubrana w skromną ciemną suknię i rzadko się odzywała. Drugim asystentem był młody człowiek, który dopiero niedawno wkroczył w wiek dojrzały, miał strzechę jasnych włosów na głowie i twarz prostaka. Narzekał i marudził, przesuwając ciężkie meble. (…)
Spirytysta wykonał najpierw iluzję przewracającego się stołu, która wypadła bardzo dramatycznie, bowiem stół sam obracał się wokół własnej osi, a następnie uniósł się groźnie, przewracając większość z nas na drewnianą podłogę. Uczestnicy byli już roztrzęsieni, poruszeni i wytrąceni z równowagi, gotowi na to, co ma dalej nastąpić, cokolwiek by to miało być. Teraz spirytysta przy pomocy swojej asystentki jakoby zapadł w mesmeryczny trans. Wtedy zawiązano mu na oczach przepaskę, zakneblowano usta, związano ręce i nogi i umieszczono w skrzyni, skąd – a jakże – już wkrótce dobiegły nas liczne głośne, zadziwiające i niewyjaśnione efekty dźwiękowe i świetlne: rozbłyski dziwnego, jasnego światła, odgłosy trąb, cymbałów i kastanietów. Z głębin skrzyni wypłynęła dziwacz-na „ektoplazmatyczna materia” i uniosła się pod sufit, rozjarzona tajemniczym blaskiem.
Uwolniony później ze skrzyni i z więzów (kiedy otwarto skrzynię, znaleziono go tam tak związanego, jak przed jej zamknięciem) i cudownie wyprowadzony z mesmerycznego transu spirytysta przeszedł nareszcie do najważniejszej części swojej misji. Po wygłoszeniu krótkiego, lecz przeszywającego dreszczem ostrzeżenia na temat niebezpieczeństw związanych z „przechodzeniem na drugą stronę”, do świata duchów, zasugerował, że rezultaty takich działań usprawiedliwiają podjęte ryzyko, po czym zapadł w kolejny trans i niebawem nawiązał kontakt z ową drugą stroną. Wkrótce oznajmił, że czuje duchową obecność zmarłych krewnych i przyjaciół osób zebranych w tym pokoju i pomiędzy jedną grupą a drugą poczęły krążyć pocieszające wiadomości.
Jak udało mu się tego wszystkiego dokonać? (…)


Dodano: 2007-02-08 17:44:53
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS