NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Salvatore, R. A. - "Mortalis"
Wydawnictwo: Isa
Cykl: Salvatore, R. A. - "Wojny Demona"
Data wydania: 2002
ISBN: 83-88916-35-1
Oprawa: miękka
Format: 115 x 175 mm
Liczba stron: 640
Tom cyklu: 4



Salvatore, R. A. - "Mortalis" #11

ROZDZIAŁ 10: ODDALENIE PRZYWILEJU

Przeor Je'howith zapadał coraz głębiej w klejnot, zapadał w odmęty magii, w dół, w dół, w jej głębiny. Tam jego duch odnalazł uwolnienie z okowów swego wiekowego ciała. Dla starego przeora było to uosobienie bożej łaski, stan najbliższy Boga, jaki mógł osiągnąć, wciąż zachowując fizyczną postać. Teraz był wolny od ziemskich więzów, wędrując duchem bez fizycznych ułomności i ograniczeń, bez granic.
Zobaczył kobietę spoczywającą cierpliwie przed nim, z dłonią ściskającą broszę ze słonecznym kamieniem, jak jej polecił. Constance Pemblebury z pewnością nie była mistrzynią w posługiwaniu się magią klejnotów, ale z tym konkretnym przedmiotem nie musiała nią być. Gdyby poczuła, że pomiędzy nią a Je'howithem zaczyna się walka woli, miała przebić skórę szpilą zaczarowanej broszy, nic poza tym, i fala antymagii wymyłaby z niej ducha-intruza starego przeora.
Je'howith zbliżył się bardziej, zwalczając pragnienie zagłębienia się w jej jestestwo, aby przejąć jej ciało. Takie było niebezpieczeństwo wędrowania duchem - instynktowne pragnienie duszy, aby znaleźć powłokę cielesną, nawet kosztem innego ducha.
Teraz Je'howith znajdował się tuż obok niej. Sięgnął swą niematerialną dłonią ku jej nagiemu brzuchowi - jakże pragnął być teraz w ciele, aby móc poczuć gładką i delikatną skórę Constance.
Stary przeor pozbył się nieczystych myśli i skupił się na zadaniu. Przysunął się jeszcze bardziej, tuż do kobiety, wsuwając się w samą kobietę. Przedzierał się, szukając, szukając.
I wówczas to poczuł, bezdyskusyjnie: inne życie, kolejną duszę poruszającą się w łonie kobiety. Je'howith nie potrafił się dłużej opierać - jego duch ruszył ku dziecku, łącząc się z nim. Jakże łatwo byłoby wyrzucić tę malutką, niedorozwiniętą i nic nie wiedzącą duszyczkę! Przejąć cielesną powłokę! Aby rozpocząć życie od nowa, z łona, lecz z doświadczeniem poprzedniego życia!
I wówczas, nagle, stary przeor został wyrzucony, wydalony tak całkowicie, że znalazł się z powrotem w swoim ciele, znowu fizyczny. Wpatrywał się, mrugając z niedowierzaniem, gdy Constance usiadła.
- Co zrobiłeś? - spytała ostro.
- Z...zrobiłem, jak prosiłaś - zająknął się przy odpowiedzi Je'howith, przymknął oczy i potrząsnął głową, starając się odzyskać orientację.
- Posunąłeś się dalej - oskarżyła go Constance, ale jeszcze kiedy mówiła te słowa, jej twarz przybrała wyraz zakłopotania. - Próbowałeś... - zaczęła mówić, lecz przerwała i podniosła wzrok na Je'howitha i na jej twarz wypełzł krzywy uśmieszek.
- Tak, droga Constance - potwierdził przeor. - Twoje pociągające wdzięki oczarowały mnie. Nosisz dziecko króla Danube.
Constance złożyła ręce, a potem uniosła je, aby zakryć usta, głośno wciągając powietrze z radości. - To prawda - ośmieliła się powiedzieć.
- Dlaczego jesteś taka zaskoczona? - spytał sarkastycznie Je'howith. - Czyż nie jest to coś, czego pragnęłaś? Czyż nie było to twoim celem, odkąd zobaczyłaś, jak oczy twego ukochanego Danube wędrują ku Jilseponie Wyndon?
Constance przybrała surowy wyraz. - A ty wyrażasz dezaprobatę? - spytała, i było to pytanie na równi z oskarżeniem. - Jeśli tak by było, to dlaczego nie ostrzegłeś króla przed moim zamiarem?
Je'howith tylko się zaśmiał.
- Lękam się Jilseponie, ale ty nią pogardzasz - ciągnęła Constance. - Nie mam wobec niej złych zamiarów, lecz ty zapłaciłbyś katu niezłą sumkę, aby zdjął jej z ramion tę śliczną główkę.
Je'howith skłonił się przed nią, przyznając, iż jej rozumowanie jest słuszne. - Obawiam się jej bardziej niż ty - wyjaśnił. - Ty obawiasz się, że zagrozi twemu małemu miejscu u boku Danube. Ja obawiam się, że wywróciłaby świat kościoła abellikańskiego.
- A jaki istnieje lepszy sposób na utrzymanie jej z dala od kościoła niż wplątanie jej w sprawy Korony? - argumentowała Constance oskarżycielskim tonem. - Może Je'howith szepcze do ucha królowi Danube o Jilseponie.
Mnich zaśmiał się. - Bo wyszedłbym na tym o wiele lepiej, gdyby Jilseponie przybyła do Ursalu jako królowa Honce-the-Bear? - spytał z niedowierzaniem. - Nie, moja droga Constance, nigdy bym tego nie pragnął. Cieszę się, że ta kobieta udała się na północ, schodząc z drogi i nie wtrącając się w sprawy ani kościoła, ani Korony.
- Co zatem z Constance i jej stanem? - spytała.
I znowu stary przeor się zaśmiał, umniejszając całą sprawę. - To nie będzie pierwsze dziecko Danube. Nie mam też wątpliwości co do tego, że nie ostatnie.
- Ono? - powtórzyła Constance. - Chłopiec czy dziewczynka?
- Większość matek nie chce wiedzieć.
Constance utkwiła w starcu druzgoczące spojrzenie.
- Chłopiec - odpowiedział Je'howith, a Constance zacisnęła pięść z całkowitej radości. - Za wiele zakładasz, jeśli myślisz, że to mocno zmieni twoją pozycję - powiedział Je'howith.
- Nic nie wiesz o moim związku z królem Danube - odparła Constance. - To ty, a nie ja, zbyt wiele zakładasz.
Je'howith objął kobietę ramieniem, obdarzając rozbrajającym uśmiechem. - Posłuchaj nas - poprosił ją. - Wydaje się, jakbyśmy byli przeciwnikami w tej sprawie, podczas gdy, tak naprawdę, mamy podobne cele. Obydwojgu nam zależy na zdrowiu króla Danube i pomyślności jego królestwa, czyż nie?
- A jak moja sytuacja wpływa na to zdrowie, wedle rozumowania przeora Je'howitha? - spytała bez ogródek Constance.
Uśmiech starca wydawał się szczery. - Cóż, milady Pemblebury, nie cierpiałbym, nazywając cię moją królową.
Constance odpowiedziała uśmiechem, a potem ubrała się i odeszła.
Przeor Je'howith, którego świat wywrócił się do góry nogami w Palmaris, którego pozycja w umiłowanym kościele została mocno nadwerężona przez powiązanie z człowiekiem, który przegrał walkę kościoła, śledził jej każdy krok. Czy nosiła w sobie przyszłego króla Honce-the-Bear? Czy też - co było jeszcze ważniejsze dla starego Je'howitha, który najpewniej nie przeżyje młodego króla Danube - czy ta sytuacja wyniesie Constance na jej upragnioną pozycję królowej?
- Niech zatem tak będzie - stwierdził na głos stary przeor i skinął głową, nieporuszony. Tak naprawdę nigdy nie walczył z Constance - często uważał ją za najrozsądniejszego świeckiego doradcę Danube. W każdym razie uważał za mało prawdopodobne, by Danube pojął ją za żonę - gdyby miał taki zamiar, to zrobiłby to już dawno temu.
Jednak, mimo wszystkich logicznych argumentów mówiących mu, że ta sytuacja nie była ani niespodziewana, ani niszcząca, to męczyła ona Je'howitha, aż wreszcie rozpoznał źródło niepokoju.
I znowu skinął głową, jasno pojmując swoje obawy. Czy ta sytuacja nie popchnie króla do innych działań? Może do aktywnego zajęcia się Jilsepony, aby mógł stać się ojcem bardziej akceptowalnego dziedzica?
Pragnienie Constance się spełniło, lecz stary i mądry Je'howith nie był pewien, czy kobieta w pełni pojmowała konsekwencje.

* * *

Chłopiec, syn króla Danube Brocka Ursala! Ta nowina nie powinna była zaskoczyć Constance, która tak długo zmierzała ku temu celowi, a jednak od chwili, gdy Je'howith powiedział jej o dziecku, wyglądało, jakby cały świat uległ zamazaniu.
Natychmiast udała się do swojego pokoju i położyła się, zagłębiając się w myślach i pławiąc w radości. Będzie matką przyszłego króla Honce-the-Bear! To znajdujące się w niej dziecko wzniesie się w hierarchii szlachty na najwyższy szczebel, wyniesie nazwisko Pemblebury na pozycję, którą kiedyś zajmowało, wiele pokoleń temu.
Niegdyś, przed zjednoczeniem królestwa przez pra-pra-pra-pradziadka króla Danube, Pembleburowie byli lordami Wester-Honce, niezależnego lenna. Kiedy król Bendragon Coelyn Ursal zjednoczył królestwo, podporządkowując sobie Wester-Honce, Pembleburowie pozostali ważnym rodem. Jednak przez pokolenia ta pozycja, wraz z ludnością i znaczeniem samego Wester-Honce, zmniejszyła się, aż babka Constance zdecydowała się zostać kurtyzaną, aby w ogóle zachować jakieś powiązania z tronem. Matka Constance, książęce dziecko z nieprawego łoża, daleka krewna rodu Targona Bree Kalasa, podążyła w jej ślady i wyuczyła Constance nowej, rodzinnej profesji.
Dziecko Constance będzie pierwszym od pokoleń mężczyzną w rodzinie i, biorąc pod uwagę jego rodowód, będzie niosło ze sobą obietnicę przywrócenia wszystkiego, czym Pembleburowie niegdyś byli, i nie tylko.
Oprócz nadziei, tego ranka Constance żywiła także sporo wątpliwości. Rozumiała, jeszcze wyraźniej teraz, gdy jej wysiłki się opłaciły, że wpuściła króla Danube w delikatną i potencjalnie niszczącą sytuację. Wykorzystała swoje karty, zaryzykowała w nadziei, że król pozostanie lojalny wobec niej.
Constance zaczerpnęła głęboki, uspokajający wdech, rozważając ponownie potencjalne konsekwencje: ryzyko wypędzenia z miasta, w kręgi pomniejszych wielmoży, jak stało się to z obydwiema kobietami, które poprzednio zaszły w ciążę, rodząc dzieci Danube. Na chwilę ścisnęło ją przerażenie, nagła pewność, że jej działania na rzecz zapewnienia sobie ważniejszej roli skazały ją na pośledniejszą pozycję na jakimś pomniejszym dworze.
Lęk ten jednak minął, bowiem Constance przypomniała sobie o tym, jak bardzo pragnęła tego dziecka. Czas, w którym mogła rodzić dzieci, dobiegał końca, a Danube nie wykonał żadnego ruchu w celu sformalizowania ich związku, nie miała zatem dużego wyboru.
Oczywiście mogła poszukać innego rodzica, mniej skomplikowanego związku z pomniejszym wielmożą. Wielu byłoby zachwyconych, mogąc pojąć ją za żonę. Constance nie chciała jednak dziecka innego mężczyzny i nie miała zamiaru zadowalać się człowiekiem, którego nie kochała. Ona kochała Danube, kochała go jeszcze przed jego ślubem z królową Vivian, dwie dekady temu. Był jej przyjacielem i kochankiem. Był jedynym mężczyzną, który zdawał się ją naprawdę rozumieć. A teraz był ojcem jej dziecka i dla Constance nic na świecie nie mogło być bardziej właściwe.
Toteż gdy układała się do długiego, porannego odpoczynku, jej radość pokonała obawy. Constance doszła do ładu z rzeczywistością, zadowolona z rozwijającego się w niej dziecka, z dziecka Danube.

* * *

- Kalas w dalszym ciągu trzyma w szachu kościół abellikański w Palmaris i całe północne rubieże - rzekł radośnie król Danube do Je'howitha, gdy stary przeor zastał go, później, tego samego dnia, rozłożonego w gabinecie, popijającego dobrą brandy i otoczonego przez największą bibliotekę na świecie, większą nawet niż zbiór tomów zgromadzonych w St.-Mere-Abelle.
Uśmiech Danube był szczery. Król był w doskonałym humorze i to nie z powodu trunku. Był zadowolony z tego, że znowu jest w domu, że jest jasny, letni dzień, że jego królestwo wreszcie powraca do swego poprzedniego stanu spokoju. Był zadowolony, że znów może pojeździć po polach wokół zamku Ursal, że może cieszyć się balami i przyjęciami z licznymi wielmożami i kurtyzanami. Wyglądało na to, że całun demona daktyla wreszcie unosi się znad jego królestwa i że te ważniaki, bracia z kościoła abellikańskiego, będący często jego największymi wrogami, wkrótce ponownie skupią się za swoimi ciemnymi murami.
- Brakuje mi księcia Kalasa - przyznał król i zaśmiał się znowu, gdy Je'howith, który nigdy nie był przyjacielem ognistego księcia, mocno się skrzywił. - Może już wkrótce będę mógł zaprosić go do domu.
- Nie lekceważ przeora Braumina Herde i jego zamiarów - ostrzegł Je'howith.
- Wieści od Kalasa mówią, że Jilseponie wyjechała na północ - odparł król. - Bez niej nasz przyjaciel Braumin okaże się o wiele mniej groźny. A gdy ciemność odpłynie, tak samo stanie się z wpływami kościoła. Zapewniam cię, że ludzie z Palmaris dobrze pamiętają ucisk biskupa De'Unnero, a jego rządy terroru odpowiadały księciu Kalasowi.
- Książę Kalas był bowiem zawsze takim łagodnym człowiekiem - rzekł Je'howith z wyraźnym sarkazmem.
Król Danube tylko ponownie się zaśmiał. - Jest ładny dzień, mój przyjacielu, niosący obietnicę kolejnych nadchodzących dobrych dni - powiedział, unosząc kielich w toaście.
Przeor Je'howith przyjął pełną zamyślenia pozę, a Danube opuścił kielich, przyglądając się bacznie staremu mnichowi, wreszcie pojmując, że przybycie mężczyzny nie było tylko zwykłą wizytą.
- Tego ranka spotkałem się z Constance - stwierdził Je'howith.
- I... - ponaglił go Danube. - Jeśli na moim dworze są jakieś kłopoty, to mów jasno.
- Spodziewa się dziecka - poinformował go Je'howith. - Twojego dziecka. Syna, jak sądzę, który urodzi się w połowie następnej zimy, chyba że wywiążą się komplikacje.
Danube przełknął ciężko ślinę. - To niemożliwe... - zaczął mówić. - Constance jest biegła w metodach zapobiegania... - Przerwał i rozważył tę informację, zastanawiając się natychmiast, czy poczęcie było przypadkowe, czy też celowe. Constance od dawna była jego zaufaną przyjaciółką i od dziesięcioleci od czasu do czasu jego kochanką - a kiedyś spytała go bezpośrednio, jakie ma co do niej zamiary, czy miał jakieś poza ich romansem.... Kiedy jednak myślał, że celowo go podeszła...
- Takie rzeczy się zdarzają, mój królu - powiedział przeor Je'howith. - Byłeś już ojcem dwójki - zapomniałeś? Zapewniam cię, że wiele kurtyzan okazuje się być brzemiennymi, choć nie donoszą tych ciąży.
- Moich dzieci? - spytał Danube, a oczy rozwarły mu się, odzwierciedlając szok.
Przeor Je'howith zaczął machać rękoma w powietrzu, aby uspokoić mężczyznę. - To się zdarza - powiedział cicho. - Rozważają swój stan i swoją przyszłość. W końcu miejsca na dworze są zarezerwowane dla najpiękniejszych i najbardziej utalentowanych... i tych najmniej obciążonych. Wiele kurtyzan dobrze rozumie komplikacje, jakie wprowadza w ich życie dziecko. Rozumieją one, że mogą stracić swą pozycję.
Król Danube oparł się w swoim krześle, które nie wydawało się już takie wygodne, i pociągnął porządny łyk mocnego trunku. Nie lubił, gdy mówiło się mu o tej ohydniejszej stronie życia, nie mógł jednak zaprzeczyć prawdzie zawartej w spostrzeżeniach Je'howitha. Kiedy jednak porównał tę prawdę z obecną sytuacją Constance, zaczerpnął nieco otuchy. - Constance tego nie zrobi - stwierdził.
- Nie, nie zrobi - zgodził się Je'howith. - Wątpię, aby uważała noszenie dziecka króla Danube Brocka Ursala za ciężar czy też powód do łez, chyba że byłyby to łzy radości.
Jego ton, gdy kończył, jasno dał do zrozumienia Danube, że starzec całkowicie wierzył, iż Constance zaszła w ciążę celowo. Jednak, co było dla Danube dziwne, nawet ta możliwość nie wzbudzała w nim gniewu. Ileż to lat Constance Pemblebury stała wiernie u jego boku? Ileż to razy była z nim, aby pocieszać go w czasie niebezpieczeństwa, aby dodawać otuchy przy tych paru okazjach, gdy stanął przed znaczącymi decyzjami, gdy chodziło o prawo łaski dla skazanego przestępcy lub podzielenie racji żywnościowych pomiędzy społecznościami, gdzie śmierć głodowa była nieunikniona?
- Może zasłużyła na to dziecko - wymruczał Danube, mówiąc bardziej do siebie niż Je'howitha.
- A kim, tak właściwie, jest to dziecko? - spytał bez ogródek Je'howith, wyrywając go z prywatnych rozmyślań. Król podniósł wzrok na starca. - Byłeś już przedtem ojcem dwojga i dobrze potraktowałeś ich matki, obdarzając je wygodnymi pozycjami, a dzieci nawet pomniejszymi tytułami - przypomniał mu przeor. - Mimo to jednocześnie przywołałeś Odmowę Uznania, na zawsze oddzielając je od królewskiej linii, równocześnie odmawiając im prawa do tronu Honce-the-Bear. Czy postąpisz tak samo z dzieckiem Constance Pemblebury?
Danube zaczął odpowiadać "oczywiście", lecz słowa te utkwiły mu w gardle, gdy zastanowił się nad rzeczywistością tej sytuacji, nad tą kobietą. Nie odpowiedział, tylko po prostu wydał z siebie głębokie i pełne zamyślenia westchnienie.
- Czy ją kochasz? - spytał Je'howith.
Danube potrząsnął głową, jednocześnie jednak odpowiedział - Nie wiem.
- Czy kochasz Jilseponie? - ciągnął przeor i jakże szeroko rozwarły się oczy króla Danube na to pytanie!
- Jak mogłeś zadać takie pytanie? - odpowiedział głośno, znowu jednak Je'howith zamachał rękami w powietrzu, aby rozmowa się uspokoiła.
- Widziałem, jak na nią patrzyłeś - odparł przeor. - Jest zdecydowanie piękna, i sam jej widok może pobudzić lędźwie każdego mężczyzny i samymi tylko czynami zasłużyła na tron. Zaiste, powiedziałbym, że nie ma na świecie kobiety bardziej odpowiedniej, aby zasiąść u twego boku niż Jilseponie Wyndon.
I znowu Danube nie znalazł żadnej riposty wobec tego rozumowania. Jednak poprowadził je o krok dalej, przypominając sobie, iż może drugą kobietą najbardziej nadającą się na królową była właśnie ta kobieta, która teraz nosiła w sobie jego dziecko. Konfuzja wywołana tą świadomością uwidoczniła się wyraźnie na jego twarzy.
- Przyniosłem ci oszołamiające nowiny, mój królu - powiedział Je'howith, kłaniając się. - Nie ma potrzeby podejmowania decyzji teraz.
- Ale już wkrótce - odparł Danube. - Pory roku mijają szybko, a stan Constance będzie znany przed końcem lata. Wielu będzie poszeptywać i zadawać pytania.
- Oczywiście nie musisz jej poślubiać.
- Będę jednak musiał wydać dekret dotyczący statusu jej i dziecka - argumentował Danube. - Przywołanie Odmowy Uznania mocno zraniłoby Constance, a jest to coś, czego nie chciałbym uczynić.
- Jednak, być może, jest to coś, co sama na siebie sprowadziła - przypomniał mu Je'howith.
Surowy wyraz twarzy Danube pokazywał, iż ten nie był gotów zaakceptować tej myśli, gdyż niezależnie od postępowania Constance on także odegrał w tym niemałą rolę.
- Jest jeszcze kwestia twego brata - rzekł Je'howith, szybko zmieniając temat.
- A jeśli nic nie zrobię? - spytał Danube, wiedział bowiem, iż Je’howith, jako przeor St. Honce, był jednym z ludzi najbardziej obeznanych w dworskich sprawach królestwa. - Jeśli zdam się po prostu na bieg wypadków - pozwolę dziecku się narodzić i nie przywołam Odmowy, ani też otwarcie nie uznam dziecka - czy wówczas chłopiec stanie się dziedzicem tronu przed Midalisem?
Je'howith zawahał się przez chwilę, a potem skinął głową. - Jeśli umrzesz przed Midalisem, a powszechnie będzie się przyjmowało, że dziecko jest twoje i to zrodzone z kobiety pozostającej u twego boku, wówczas dziecko rzeczywiście będzie miało pewne prawo do tronu. Spodziewam się, że nie łatwo będzie mu go zająć. Dojdzie do walki. Wojny wybuchały z mniejszych powodów, mój królu.
- A zatem muszę dokonać wyboru, i to wkrótce - odparł Danube. - Czy mam zranić Constance, czy też rozgniewać Midalisa? Wygląda na to, że tak czy owak sprawię ból przyjacielowi.
- Istnieje trzecia możliwość - powiedział Je’howith.
- Nigdy bym jej nie poprosił, aby pozbyła się dziecka - stwierdził Danube.
- Nie, nie taka - powiedział Je'howith. - Nigdy!
Danube przechylił głowę, przypatrując się mężczyźnie, przekonany, że jeśli, jak stwierdził przeor, inne kobiety pozbywały się niechcianych dzieci, to stary hipokryta Je'howith albo jakiś inny posługujący się klejnotem mnich, najpewniej odegrał rolę w tym procesie.
- Możesz posłużyć się taktyką zwlekania - ciągnął przeor. - Niech sytuacja trwa i niech upływ czasu doprowadzi cię do bardziej zdecydowanego i konkretnego działania. Nie jest to bez precedensu - możesz wydać dekret Oddalenia Przywileju, techniczny termin i prawny manewr, który nie zaprzeczy prawom dziecka do tronu na zawsze, tak jak to zrobiłeś z innymi dziedzicami z nieprawego łoża, lecz zachowa obecny status, utrzymując dziecko Constance poza linią sukcesji, a twoje opcje otwarte - lub też Midalisa, gdyby przyjął sukcesję po tobie i zmarł bezdzietnie - aby uznać dziecko za prawowitego dziedzica w przyszłości.
- Oddalenie Przywileju? - powtórzył Danube.
- Tymczasowe wyjście, którym posłużono się w przeszłych wiekach - odpowiedział Je'howith. - Możesz także zawrzeć w nim ewentualność zniesienia zakazu wstąpienia dziecka na tron. Załóżmy, że przeżyjesz swego brata, a potem umrzesz niespodziewanie.
- Naprawdę inspirujące założenie - rzucił sucho Danube.
- W takim przypadku, gdybyś tak orzekł, to dziecko Constance przejęłoby tron - wyjaśnił Je'howith.
- A jeśli zadekretuję Oddalenie Przywileju, a Midalis mnie przeżyje?
- Wówczas dziecko nie będzie miało prawa do tronu przed twoim bratem i to od niego będzie zależało przyznanie prawa dziecku w przypadku bezdzietnego zgonu lub całkowite jego odrzucenie przez formalną Odmowę Uznania.
Król Danube znowu się oparł i złożył brodę na dłoni, starając się przetrawić wszystkie te możliwości.
- O ile łatwiejsze by to było, gdybyś ty i twój brat ożenili się i spłodzili prawdziwych dziedziców - biadolił przeor.
Danube podniósł na niego spojrzenie zwężonych oczu, stanowiące ostre przypomnienie staremu przeorowi, że był już żonaty, z królową Vivian, która zmarła mimo wysiłków Je'howitha. I te wysiłki - a przynajmniej brak ich skuteczności - w konsekwencji na wiele lat podzieliły dwór w Ursalu i stanowiły źródło trwałej nienawiści pomiędzy Je'howithem i księciem Kalasem.
A król Danube Brock Ursal, który z zadowoleniem celebrował to, co uważał za powrót do normalności, został przytłoczony pytaniami i niepokojem. Taktyka opóźniania wydawała się wielce obiecująca, jako że można było oszczędzić Constance bólu i udobruchać Midalisa, który, tak naprawdę, nie będąc blisko ze swoim bratem królem, nie był zarazem nigdy jego rywalem.
Tak, Oddalenie Przywileju wydawało się obiecującym posunięciem. I tak naprawdę, kiedy popatrzył na sprawy od tej strony, nie wydawało się to wszystko takim doniosłym problemem.
Jednakże istniał pewien czynnik komplikujący, obraz innej kobiety, wojowniczki, czarownicy klejnotów. Był to obraz, którego król Danube nie mógł się pozbyć.


Dodano: 2006-11-11 10:59:26
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS