NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Robinson, Kim Stanley - "Czerwony Mars" (Wymiary)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Spychalski, Dariusz - "Krzyżacki poker", tom 2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Spychalski, Dariusz - "Krzyżacki poker"
Data wydania: Lipiec 2005
ISBN: 83-89011-65-4
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 288
Cena: 24,99 PLN



Spychalski, Dariusz - "Krzyżacki poker", tom 2 #2

Pustynia Jasielska
17 maja 1957 roku

Zdezelowany żubr z godłem piątego pułku „Zaporoże” na burtach – biało-czarną szachownicą – minął ostatnie namioty obozowiska wojsk Sulejmana i wyjechał na otwartą przestrzeń pustyni. Siedzący za kierownicą porucznik Linde wdusił pedał gazu do oporu. Któryś z komturialnych uderzył ostrzegawczo w dach szoferki.
– Spokojnie. – Major Gruber położył dłoń na ramieniu porucznika. – Ta kupa złomu zaraz się rozpadnie. Nikt nas przecież nie goni.
Oficer zerknął w lusterko.
– Myśli pan, że nie wyślą pościgu? – spytał nerwowo.
– Nie ma obaw. – Gruber uśmiechnął się lekceważąco. – Większość tej hałastry zastanawia się, jak dać nogę z obozu. Nie w głowach im pościg.
Linde zwolnił nieco. Major rozłożył na kolanach mapę województwa i począł studiować ją z uwagą.
– Jak stoimy z ropą? – spytał po chwili.
– Mamy niecałe pół baku. Przejedziemy na tym jakieś sto pięćdziesiąt staj. Może trochę więcej.
– Sto pięćdziesiąt staj. – Gruber pokiwał głową. – Myślę, że to wystarczy.
– Który wariant wybieramy? Jedziemy na mauretańską stronę czy do Waclavii?
– Wszystko zależy od tego, gdzie jest Korpus. – Major mimowolnie obrócił wzrok na południe. – Legion Praski stoi pewnie na granicy, więc najlepszym rozwiązaniem będzie trasa północna.
– Tam są Maurowie – mruknął Linde. – Jeśli natkniemy się...
– Damy sobie radę – przerwał mu Gruber. – Najważniejsze, że w porę opuściliśmy naszych drogich sojuszników.
– Myśli pan, że wszystko pójdzie jak należy?
– Jestem o tym przekonany. – Niezachwiana pewność nie tylko w brzmiała głosie Grubera, ale i malowała się na jego twarzy. – Ten dureń Sulejman dokonał wspaniałej rzeczy. Zabił tak wielu Rzeplitów, że wojna jest nieunikniona. Za chwilę ucieknie z podkulonym ogonem, a Korpus ruszy za nim w pościg. Minie tydzień i Maurowie zostaną pokonani. A wtedy...
– Cała Afryka stanie w ogniu – dokończył Linde. – Naprawdę tego dokonaliśmy!
Gruber skierował wzrok na widoczne w oddali zabudowania Nowego Jasła.
– Prowadź ostrożnie – powiedział z uśmiechem. – Ten grat ledwie dyszy.

* * *

– Psy! Przeklęte psy! – Sulejman cisnął kamieniem w Bahtara. – Mówiłeś, że nie odważą się strzelać do swoich! Wiesz, ilu wiernych poległo?!
– Panie! Zechciej mnie wysłuchać! – Abdel Rahman, stojący przed wejściem do namiotu szejka, uchylił się przed kolejnym kamieniem. – To...
– Milcz! Posłuchałem twojej rady i moja piechota została zdziesiątkowana! Ale poprowadzisz ją jeszcze raz! Uderzymy na pozycje niewiernych jak burza! Ich wątłe okopy nie powstrzymają naszych wojowników!
– Kolejny atak nie przyniesie już rozstrzygnięcia. – Ton głosu Bahtara zmienił się nagle. To już nie sługa przemawiał do pana, ale równy do równego. – Ostatnia szansa zdobycia miasta przepadła. Nasi bracia donieśli, że wielkie siły niewiernych podążają na wschód. Wiesz, co to oznacza? Chcą nam odciąć drogę odwrotu. Jeśli nie wycofamy się jeszcze dziś, Korpus weźmie nas w kleszcze.
Sulejman spojrzał na Bahtara ze zdumieniem.
– Więc nawet ty stanąłeś przeciwko mnie?
– Stałem zawsze po twojej stronie, dlatego nie pozwolę, by niewierni wybili do nogi najlepszych wojowników – odparł twardo tamten.
– To przez ciebie miasto jeszcze nie padło. Przecież to ty dowodziłeś wszystkimi atakami. Może jesteś zdrajcą? To ty namówiłeś mnie...
Bahtar sięgnął nagle po pistolet. Przeładował go i wycelował w pierś Sulejmana
– Nie wymawiaj słów, których mógłbyś potem żałować. – Twarz Abdela przybrała kolor purpury. – Widzisz to przeklęte miasto?! Widzisz je?! – Wskazał na płonącą w oddali cerkiew. – To nie ja, lecz ty chciałeś zdobyć je za wszelką cenę! Zapomniałeś już, ile razy próbowałem przekonać cię, że przyniesie nam to klęskę? Mieliśmy szansę, wielką szansę na wyzwolenie naszej świętej ziemi, lecz przez twój bezrozumny upór wszystko przepadło!
– Nie strzelisz do mnie przecież! – Sulejman z trudem przełknął ślinę, nie odrywając spojrzenia od wylotu lufy.
– Powinienem zrobić to już dawno – odpowiedział ponuro Bahtar. – Wierzyłem głęboko, że Allach wybrał cię, byś poprowadził nas do zwycięstwa, lecz teraz dopiero widzę, jak bardzo się myliłem.
– Chyba jednak przeliczyłeś się, zdrajco! – Szejk odetchnął z ulgą na widok sporej grupy wojowników, która podążała w ich stronę. – Brać go! To zdrajca! Chciał mnie zabić!
Nikt nie posłuchał tego wezwania.
– Dlaczego stoicie?! – W głosie Sulejmana na nowo pojawił się strach.
– Nie jesteś już naszym wodzem – powiedział zimno Abdel. – Chciałem rozwiązać to inaczej, ale pokazałeś, jak słabym jesteś człowiekiem. Brać go!
– Co wy robicie! Na Allacha, nie! – Sulejman przepchnął się przez wojowników i rzucił do ucieczki. Przebiegł zaledwie kilka kroków, gdy huknął strzał.
Abdel Rahman opuścił pistolet i podszedł wolno do znieruchomiałego ciała. Pochylił się nad szejkiem i obrócił go na plecy. Patrzył przez chwilę na twarz zastygłą w grymasie strachu, po czym wyprostował się i odwrócił bez słowa. Zapadło ponure milczenie.
– Co radzisz robić? – spytał po chwili Sobi.
Abdel machnął ręką w kierunku pobliskich wzgórz.
– Musimy iść na północ. Tylko tam znajdziemy schronienie.
– Chcesz iść w stronę granicy? – Ton głosu Sowiego wskazywał, że ten pomysł nie przypadł mu do gustu.
– Kalif nas zdradził. Jedyna droga odwrotu wiedzie na wschód. Musimy iść do Egiptu. Tylko Egipcjanie są w stanie zatrzymać chrześcijan...
– Granica egipska jest za daleko! – krzyknął któryś z Bahtarów. – Pustynia pochłonie nasze kości!
– Nie pójdziemy na wschód – oznajmił twardo Abdel. – Pójdziemy na północ.
– Chcesz ryzykować starcie z armią Kalifa? – spytał ze złością Sobi. – Jego oficerowie każą do nas strzelać!
– Być może nie każą – odparł bezbarwnym głosem Abdel. – Przygotujcie ludzi do drogi. Ruszamy za dwie godziny.


Dodano: 2006-10-26 11:34:13
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS