NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Le Guin, Ursula K. - "Lawinia" (wyd. 2023)

Gong, Chloe - "Nieśmiertelne pragnienia" (zielona)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Huberath, Marek S. - "Balsam długiego pożegnania"
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: Październik 2006
Oprawa: broszurowa
Format: 123 x 197 mm
Liczba stron: 506



Huberath, Marek S. - "Balsam długiego pożegnania"

Marek S. Huberath pisze mało. Jeśli już jednak chwyta za pióro, to wywija nim ze zręcznością godną literackiego muszkietera. O biegłości niech świadczy fakt, że debiutanckim opowiadaniem „Wrócieeś Sneogg, Wiedziaam” wygrał literacki konkurs „Fantastyki”. Więc poza tym, że w roku pańskim 1987 urodził się autor niniejszej recenzji, coś ciekawego się wydarzyło. Dobrze wiedzieć.

Wymienione wyżej opowiadanie znajdzie się w zbiorze „Balsam długiego pożegnania”, który ostatnio trafił na półki księgarń. Patrząc na tytułowy utwór i właśnie debiut literacki autora nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przestał mnie już tak szokować. Bo przy pierwszym spotkaniu z „Wróciees Sneogg, Wiedziaam” zszokowany byłem. Zarówno mrocznym, strasznym klimatem tekstu, ponurą wizją przyszłości ludzkości, jak i umiejętnościami autora; a te są ogromne.

Świetnie Huberath opisuje psychikę człowieka. Widać to choćby na przykładzie „Trzech kobiet Dona” – tekstu, który z fantastyką ma co prawda mało wspólnego, ale jak został napisany... Wyobraźmy sobie drugą epokę lodowcową; krótko mówiąc – świat skuty lodem. Cała historia to quasi-dokumentalny zapis walki o przetrwanie czworga ludzi, trzech kobiet i tytułowego mężczyzny, którzy trafiają do zasypanej pod śniegiem chatki. Nie będę zdradzać tego, co się dzieje później, ale warto poczytać, bo tekst jest świetnym studium psychologicznym.

„Trzy kobiety Dona”, jak i reszta tekstów znajdujących się w zbiorze, opowiada o ludziach. Ludziach skazanych na porażkę, o człowieczeństwie i ludzkości jako takiej. Huberath nie zostawia suchej nitki na człowieku i ostrzega w swych opowiadaniach przed utratą człowieczeństwa, opowiada o samotności („Kocia obecność”), czy miłości silniejszej niż śmierć („Balsam długiego pożegnania”). No i oczywiście jest nagrodzona Zajdlem „Kara większa”. I tu chciałbym, abyśmy się zatrzymali.

Przyznam szczerze, że po „Karze większej” poczułem się nieswojo. Opowiadanie jest po prostu wstrząsające. Huberath opisuje przypadek człowieka, który trafia do... no właśnie – nieba? piekła? czyśćca? Świat przedstawiony jest pełen okrucieństwa, od którego robi się aż mdło; tortury psychiczne i fizyczne, ból, cierpienie i strach zlewają się w jedną makabryczną mozaikę. Bohater, Rud, przypominał mi więźniów obozów koncentracyjnych pogodzonych ze swoją więzienną niedolą; sądzę, że takie też chciał autor skojarzenia wywołać. „Kara większa” bowiem jest rozliczeniem z człowiekiem, które zresztą wypada fatalnie dla człowieka.

Można by na podstawie powyższego opisu wywnioskować błędnie, że jest to zbiór doskonały. Nie jest. Niestety nie jest. Po pierwsze dlatego, że zamieszczone w nim zostały w większości opowiadania, które już się w prasie bądź zbiorach wcześniejszych ukazywały. Jak na przykład „Kara większa” właśnie. Dla jednego tekstu, tytułowego „Balsamu długiego pożegnania”, książki tej kupować nie warto. Bo reszta zamieszczonych historii jest co najwyżej średnia, lub stanowi po prostu nieporozumienie. Jak choćby trzyzdaniowe (sic!) opowiadanko, które za cholerę żadnej kategorii przypisać nie można – „K. miał zwyczaj” . Na short za długie, na pełnoprawne opowiadanie za krótkie. „Akt szkicowany ołówkiem” i „Trzeba przejść groblą” mogłyby wyjść spod ręki zdolnego debiutanta, ale nie autora o takim dorobku literackim; no i to pierwsze to zaledwie szkic, któremu brakuje porządnego rozwinięcia. Jakby autorowi nie chciało się wysilić.

Osobny akapit poświęcę na krótkie omówienie i ocenienie dwóch utworów – „Ostatnich, którzy wyszli z Raju” i „Balsamu długiego pożegnania”. O ile, co ciekawe (bo lubię science fiction), „Ostatni...” są dziełem wg mnie nieudanym, nudnawym i zupełnie niewciągającym, o tyle „Balsam...” jest tekstem naprawdę dobrym, choć powinien być znacznie lepszy, biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania autora. Z jednej strony mamy znakomity pomysł – osadzenie fabuły w świecie quasi-włoskim, w mieście przypominającym Wenecję. Z drugiej zaś jest to opowieść, której brakuje porządnego zakończenia.

Można zauważyć pewną ewolucję – historia młodego nauczyciela, który po śmierci żony pragnie ją odnaleźć na Wyspie Umarłych, jest utrzymana w zupełnie innym stylu niż wcześniejsze utwory pisarza. Taki balsam na biedne, skołatane serce. Brakuje przy tym tekstowi „pary w łapach”, żeby mną wstrząsnął, jak świetna historia sprzedawanych na części zamienne ludzi w opowiadaniu „Wróciees Sneogg, Wiedziaam”. „Balsam...” mi się podobał, ale tak jak „Akt szkicowany ołówkiem” mógłby spokojnie wyjść spod ręki uzdolnionego debiutanta. Co absolutnie NIE znaczy, że jest to tekst zły, wręcz przeciwnie. Ale po znakomitych utworach wcześniejszych i świetnej powieści „Miasta pod Skałą” oczekiwałem po prostu czegoś więcej. Zwłaszcza, że to jedyny tekst, jaki został napisany w całości po „Miastach...”

Celowo nie omawiam szczegółowo wszystkich utworów, nie mam na to ani miejsca ani czasu. Jednak powiedzieć mogę, że Huberatha znać trzeba; to klasyka współczesnej literatury fantastyczno-naukowej. I za cholerę nie wiem jaką ocenę teraz książce wystawić – siedem, osiem, czy może dziewięć? Naprawdę nie wiem. Tak zwane „klasyczne” opowiadania MSH, jak „Kara większa” czy „Wrócieeś Sneogg, Wiedziaam”, bardzo mi się podobały; te publikowane po raz pierwszy niekoniecznie. Czytelnik zaznajomiony z prozą Huberatha niech po „Balsam długiego pożegnania” nie sięga, chyba że chce poczytać tylko kilka utworów – jak choćby tytułowe opowiadanie. Osoby, które nie zetknęły się do tej pory z prozą tego autora – marsz do sklepów! I dodać przy okazji za część artystyczną dwa oczka do oceny.



Ocena: 7/10
Autor: Żerań


Dodano: 2006-11-23 20:00:53
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Jander - 20:51 23-11-2006
Dziś kupiłem, z Huberathem nigdy wcześniej się nie spotkałem, przeczytałem pierwsze opowiadanie i zapowiada się nieźle - choć to zbiór opowiadań, więc prezentują pewnie różny poziom.

Hifidelic - 16:05 24-11-2006
To jest STARY MISTRZ. Więc nie zdziwiłbym się, gdyby wszystkie były świetne.
Ja jeszcze nie wróciłem w pełni "spod Skały".

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS