NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

antologia - "Burza nad Rath"
Wydawnictwo: ISA
Data wydania: 2000
ISBN: 83-87376-56-6
Oprawa: miękka
Format: 115 x 175 mm
Liczba stron: 320
seria: Magic: The Gathering



antologia - "Burza nad Rath" #1

Mroczny Pokój

Pokój był długi i ciemny, a jedynym światłem była kopcąca świeca. Półki z oprawionymi w skórę woluminami, które ustawiono wzdłuż kamiennych ścian, wydawały się pochylać w stronę środka pomieszczenia, otaczając drobną postać, która klęczała przy otwartej skrzyni. Potargane siwe włosy opadały jej na twarz, a ich właściciel co chwilę odgarniał je niecierpliwym ruchem dłoni. Rozglądał się też niespokojnie po pokoju, często zerkając w stronę wysokiego okna zasłoniętego ciężkimi firanami. Przez szparę między nimi co chwilę przeświecał promień przyćmionego światła.
W pokoju rozległ się stłumiony odgłos gromu, a kilka książek spadło z hukiem ze swoich półek. Siwowłosy mężczyzna, otoczony stosami papierów podniósł głowę i wstał. Potem, wzruszając ramionami, zajął się znowu swymi dokumentami.
Był tak zajęty, że nie zauważył, kiedy małe, drewniane drzwi na końcu pomieszczenia otworzyły się i wszedł przez nie chłopiec. Drobnej postury o smukłych dłoniach, miał może dziesięć lub jedenaście lat, a ubrany był w brązową szatę ucznia. Zbliżał się cicho, aż stanął tuż za plecami mężczyzny.
- Mistrzu... ?
- Och! - starszy mężczyzna westchnął, rozrzucając papiery i niemal przewracając świecę. - Nigdy tak nie rób, chłopcze! Oszalałeś? Możesz zostać zabity, jeśli będziesz się tak skradał!
Przerwał swoją tyradę i przyjrzał się chłopcu z bliska.
- A w ogóle to co ty tu ciągle robisz? Powinieneś być już w łóżku.
Chłopiec pokręcił głową, a w jego oczach zabłysły łzy.
- Nie bądź na mnie zły, mistrzu. Bałem się burzy i zobaczyłem tu światło. Jeden z innych mistrzów mówił nam o pożarze, który zaczął się od świecy i strawił całą wielką bibliotekę, no i się zmartwiłem. Nie przeżyłbym, gdyby to wszystko spłonęło... - Jego głos ucichł, a głowa opadła na piersi, gdy chłopiec wybuchnął płaczem.
- Bzdury! Burza? To tylko grzmoty i błyskawice. Nikogo nie skrzywdzą - głos mistrza nieco złagodniał. - Jak się nazywasz?
- Ilcaster, panie.
- Cóż, Ilcasterze, uwierz mi, że ta biblioteka będzie istniała długo po tym, jak i ciebie i mnie już nie będzie. Ona przetrwa każdą burzę.
- Ale jak, mistrzu? - chłopiec rozejrzał się niepewnie po pokoju, którego większa część tonęła w ciemnościach. - Książki nie istnieją wiecznie.
Dłoń mistrza delikatnie poklepała chłopca po ramieniu.
- Książki! - powiedział w zamyśleniu. - Książki nie są duszą biblioteki.
- Ale mistrzu, zostało zapisane, że biblioteka bez książek jest jak zamek bez ścian, klasztor bez mnichów, jak...
- Prawdziwa biblioteka - przerwał mu starzec, pocierając czoło. - Jest tutaj.
- Co masz na myśli, mistrzu?
- Mam na myśli to, niemądry chłopcze, że tym co się liczy są wspomnienia, a nie smugi atramentu na papierze.
Ilcaster zmarszczył brwi.
- Myślę, że rozumiem, mistrzu. Ale w takim razie, po co w ogóle potrzebne są książki? Po co się tym wszystkim zajmujesz? - ruchem ramienia objął stosy papierów porozkładanych na podłodze.
Starzec westchnął i powrócił do swej poprzedniej czynności.
- Bo mimo tego, że biblioteka jest tylko sumą wspomnień, czasami potrzebujemy przypomnienia. Ale papiery niszczą się łatwo. Nigdy tego nie zapominaj, chłopcze. A póki tu jesteś, pomóż mi to uporządkować. Część tych archiwów leży tu od dziesięcioleci, i chciałbym trochę posprzątać.
Dwie postaci pochyliły się nad dokumentami, a ich cienie rozciągnęły się na ścianach i zmieszały z głęboką ciemnością, która wypełniała wszystkie zakamarki biblioteki. Ilcasterowi wydawało się, że błyski światła stały się jaśniejsze, a grzmoty głośniejsze niż wcześniej.
- Co to takiego?
Siwowłosy popatrzył nad ramieniem chłopca.
- Latający statek. Patrz, tu pod spodem jest jego nazwa.
- Weatherlight... To piękna nazwa.
- Wspaniała nazwa dla wspaniałego statku. Ale przecież jest bardzo znany. Nie czytałeś o nim we Wczesnych Legendach Dominarii?
Chłopiec zwiesił głowę i nawet w mdłym świetle świecy mistrz zauważył, że się czerwieni.
- Wstyd! Historia Weatherlight była jedną z największych epickich opowieści swojej epoki.
- Cóż, ja nigdy jej nie słyszałem - zauważył chłopiec. - Nigdy też nie słyszałem o żaglowcu, który potrafi latać. Latać potrafią ornitoptery.
- Ach, a ty oczywiście wiesz wszystko na ten temat. - Starzec zajął się znowu swymi papierami.
Ilcaster zauważył, że posunął się za daleko. - Proszę o wybaczenie, mistrzu. Nie chciałem wyrazić niedowierzania. Weatherlight. Nie, nigdy o nim nie słyszałem. Kto był jego kapitanem?
- Gerrard Capashen. Ale jak nim został... - Starzec zamilkł i rozejrzał się po otaczających ich półkach.
- Mów, mistrzu. Co się z nim stało?
Mistrz westchnął i zrezygnowany rozłożył ramiona.
- No dobrze. Działo się to wiele lat temu, ale i tak tysiące lat po Wojnie Braci - słyszałeś o niej, prawda? Według Rachuby Argive, datą Cyklu Rath byłby rok 4205, ale historia rozpoczyna się jakieś dwadzieścia sześć lat wcześniej.
- Gerrard był sierotą i mieszkał w Jamuraa. Został oddany pod opiekę klanu wojennego przez swoich rodziców niedługo przed ich śmiercią, a wychował go Sidar Kondo, który stawiał go na równi ze swym synem Vuelem.
- Sidar Kondo - kto to taki?
- Przywódca klanu wojennego.
- Dlaczego rodzice Gerrarda go porzucili?
- Nie porzucili go. Oddali go klanowi wojennemu dla jego bezpieczeństwa.
- Dlaczego? Kto mu zagrażał?
- Cóż. W miarę jak Gerrard dorastał, docierały do niego opowieści o tajemniczej osobie nazywanej Panem Pustkowi. Niektórzy członkowie klanu twierdzili nawet, że widzieli tę dziwną postać na własne oczy. Mówili, że jest wysoki, ma płonące oczy i otacza go aureola płomieni, która niszczy wszystko, czego dotknie.
Ilcaster skinął głową. - Tak mistrzu, myślę, że słyszałem tę historię. I to on zagrażał życiu Gerrarda?
- Nie, oczywiście, że nie. Te historie to stek bzdur. Oczywiście - aureola płomieni! - Oczy starca zmętniały, jakby zaglądał gdzieś w głąb siebie, poszukując wspomnień, których nie przywoływał od bardzo, bardzo dawna. - Nie, prawdziwym wrogiem był ktoś znacznie gorszy.
- Kto może być gorszy niż osoba, która pali wszystko, czego dotknie? Albo ktoś... kto nazywa się Panem Pustkowi?
Starzec jęknął.

- Powiem ci, jeśli zamilkniesz i będziesz słuchał. Na razie wystarczy powiedzieć, że Gerrard dorastał w przekonaniu, że jego rodzice nie żyją, zamordowani przez jakąś tajemniczą siłę, której prawdziwej nazwy na razie nie znał.
- Gerrard został przyniesiony do siedziby klanu przez srebrnego golema o imieniu Karn na polecenie swoich rodziców. Golem był wspaniałą maszyną, którą można było pomylić z żywą istotą. Ale co jeszcze wspanialsze, golem nosił w sobie kolekcję magicznych artefaktów znaną jako Dziedzictwo.
Stary mężczyzna odwrócił kartkę papieru. - Mam tu gdzieś listę - wymamrotał. - Listę przedmiotów, które wchodziły w skład Dziedzictwa. Cóż, nieważne. Masz, chłopcze. Przejrzyj ten plik i oddziel dokumenty o nagłówkach pisanych czerwonym atramentem. Nie przeszkodzi ci to w słuchaniu.
- Dziedzictwo również zostało przypisane Gerrardowi przez jego rodziców. Pochodzenie tych przedmiotów pozostawało dla Gerrarda tajemnicą, podobnie zresztą jak dla samego Karna. Niemniej jednak golem zdawał sobie sprawę, że kolekcja jest niezwykle ważna i że zarówno Gerrard jak i Dziedzictwo muszą być dokładnie chronieni, dopóki nie nadejdzie jakiś odległy dzień wyznaczony przez przeznaczenie.
- Gerrard i Vuel, syn sidara byli sobie bliscy jak bracia. Bawili się razem, uczyli razem i razem przeżywali wszystkie przyjemności i bóle dorastania. Lecz kiedy dni ich dojrzałości były bliskie, Vuel stał się o Gerrarda zazdrosny, a zazdrość ta podsycana była przez tajemniczego człowieka imieniem Starke.
- Kolejna zagadka - powiedział chłopiec, którego bardzo zainteresowała opowieść. - Kim był ten Starke?
- Wtedy jeszcze nikim znanym. Przyszedł prosto z pustyni i znalazł wśród ludzi klanu schronienie. Z początku mówił łagodnie i grzecznie. Ale niektórzy widzieli, że spędza wiele czasu, obserwując obu chłopców. Niektórzy pomyśleli również, że w miarę upływu czasu jego uwaga koncentruje się na Vuelu, jakby wiązał z młodzieńcem jakieś wielkie plany. Zawsze też szeptał w ucho Vuela, lecz to, co ten od niego usłyszał pozostało dla wszystkich tajemnicą, również dla jego ojca i Gerrarda.
- Inni oparli się urokowi Starke’a, ale Vuel był zazdrosny, skory do gniewu, czuły na zniewagi. Starke przekonał głupiego Vuela, który był tak arogancki, jak tylko może być młody człowiek, że Gerrard pragnął skraść jego spadek.
- Ale Gerrard był niewinny - przerwał Ilcaster.
Starzec, który był w samym środku opowiadania, odwrócił się nagle i zgromił ucznia wzrokiem. Chłopiec zaczerwienił się i udał, że uważnie się przygląda ilustracji na manuskrypcie, który miał przed sobą.
- Tak - mówił dalej bibliotekarz. - Gerrard nie miał planów, które przypisywał mu Starke. Ale Vuel wierzył w podszepty tajemniczego mężczyzny i we wszystkich poczynaniach Gerrarda widział tylko spisek mający na celu przejęcie jego miejsca w klanie.
Mistrz zamilkł, a Ilcaster po chwili dodał. - Może Starke pracował dla Pana Pustkowi. Albo raczej - dodał pospiesznie - dla sił, które zabiły rodziców Gerrarda.
Bibliotekarz skinął głową.
- To interesujący pomysł. Tak czy inaczej Starke’owi udało się zwrócić Vuela przeciwko Gerrardowi i przeciwko jego własnemu ojcu. Spisek miał swój punkt kulminacyjny w czasie rytuału wejścia w dorosłość Vuela.
Ilcaster skinął głową.
- Słyszałem o tym. W niektórych społecznościach tak się kończy dzieciństwo. Czy na tym polegał tamten rytuał?
- Tak, poddawano mu każdego syna sidara. By przejąć po swoim ojcu zwierzchnictwo nad klanem, Vuel musiał przejść test. Starke wiedział o tym i pokierował wydarzeniami tak, że życie Vuela znalazło się w czasie rytuału w zagrożeniu. Starke wiedział, że Gerrard nie zniesie widoku przyjaciela w niebezpieczeństwie i że ruszy mu na ratunek.
Starzec westchnął.
- Gerrard zachował się dokładnie tak, jak przewidział to Starke, a Vuel został ocalony od śmierci. Ale ponieważ rytuał został przerwany, Vuel oskarżył przybranego brata o uniemożliwienie mu zostania wodzem. Vuel rozmyślał nad całym wydarzeniem, aż wreszcie, za namową Starke'a, zdecydował się ukraść największy skarb Gerrarda - Dziedzictwo.
- Karn dowiedział się o tym spisku, ale stało się to za późno, by mógł mu zapobiec. Pewnej nocy, kiedy cały klan spał, Vuel wstał z łóżka, zebrał fragmenty Dziedzictwa i wziął je ze sobą.
Ilcaster zdziwił się.
- Ale jak mu się to udało tak łatwo? - zapytał. - Czy Karn ich nie pilnował?
- Powinien był to robić. Ale golem został oszukany przez Vuela, podobnie jak Gerrard i sidar.
- Karn dowiedział się o kradzieży niemal natychmiast i ruszył w pościg za młodym zdrajcą. Podróż była długa, bowiem golem nie mógł poruszać się tak szybko jak syn siadara, a poza tym wiele razy tracił trop, lecz wreszcie odnalazł Vuela w odległej wiosce i zażądał od niego zwrotu Dziedzictwa.
- Czy Vuel walczył? Nie sądzę, by miał wielkie szanse w walce z golemem - stwierdził Ilcaster sceptycznym tonem.
- Nie, w normalnych okolicznościach Karn pokonałby Vuela z łatwością. Ale młodzieniec przechytrzył golema. Podczas walki Karn zabił niewinnego przechodnia. Przerażony przestał walczyć i przysiągł, że już nigdy nie będzie krzywdził innych. I w chwili jego słabości Vuel użył fragmentu Dziedzictwa zwanego Dotykamieniem i wyłączył golema.
Ilcaster zmarszczył brwi.
- Użył? Czy użył magicznej mocy, by zniszczyć golema?
- Nie. Zbliżył kamień do Karna, a jego moc wyłączyła maszynę, którą golem przecież był. Ale na chwilę przed utratą zmysłów Karn chwycił Dotykamień, zabierając go Vuelowi. Wszelkie wysiłki mające na celu wyjęcie kamienia z zaciśniętej pięści Karna spełzły na niczym, a Vuel został zmuszony do ucieczki z wioski, której mieszkańcy obrócili się przeciwko niemu. W rzeczywistości wieśniacy uwierzyli, że Karn uwolnił ich od Vuela i w nagrodę umieścili go na głównym placu, na którym pozostał przez całe lata.
Ilcaster roześmiał się z zachwytem, a ten niespodziewany śmiech zdawał się odpychać zbierające się w bibliotece cienie.
- Posąg. To doskonałe. A co się stało z Dziedzictwem?
- Vuel zabrał je ze sobą i rozproszył je, kawałek po kawałku. Gerrardowi pozostał tylko jeden fragment Dziedzictwa, naszyjnik z klepsydrą. Patrz, oto jego szkic.
- Piękny.
- Tak, ale tylko tyle zostało Gerrardowi z jego spadku. W tym czasie Vuel, który zdążył już rozsiać Dziedzictwo po całym świecie, wypowiedział wojnę własnemu ojcu.
Rozległ się kolejny grom. Deszcz zabębnił o okna. Bibliotekarz podszedł do ściany i sprawdził zamknięcia okiennic, zanim zaczął mówić dalej.
- Gerrard opuścił klan. Nie wiedział, co się stało z Karnem, jego strażnikiem z dzieciństwa. Może czuł się opuszczony, straciwszy zarówno Karna jak i Vuela. W każdym razie podjął trening magiczny pod kierunkiem czarownika-maro o imieniu Multani. Tam, w jaskiniach, w których mieszkał Multani, Gerrard poznał Mirri, kocią wojowniczkę i Rofellosa, elfa z Llanowar. Przez wiele lat pozostali oni najbliższymi przyjaciółmi.
- Nie rozumiem - przerwał Ilcaster. - Dlaczego Vuel nadal tak nienawidził Gerrarda?
Bibliotekarz rozprostował palce u rąk.
- Ogarnęła go obsesja - niektórzy mogliby nawet powiedzieć, że zwariował. Jego celem było zabicie Gerrarda i wszystkich, którzy są mu bliscy.
- Vuel, ogarnięty wściekłością, ścigał uparcie Gerrarda. Multani dowiedział się o zagrożeniu na czas i posłał Gerrarda, Mirri i Rofellosa w dalekie strony. Kiedy powrócili do jaskini, znaleźli ją zrujnowaną i odkryli, że Multani zaginął.
- Zginął? - Ilcaster otworzył szeroko oczy.
Mistrz potrząsnął głową.
- Nikt nie wiedział tego na pewno. Z pewnością trójka kompanów tego nie wiedziała. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy wrócili do obozowiska klanu, miejsca, w którym wychował się Gerrard, znaleźli tam zgliszcza i trupy. Wódz, przybrany ojciec Gerrarda, nie żył. W ten sposób pękło ostatnie ogniwo łączące Gerrarda z przeszłością.
Gerrard wiedział, że musiało to być dzieło Vuela. Cała trójka opuściła to miejsce i próbowała jak najlepiej ułożyć sobie życie, pracując jako najemnicy. Aż w końcu w czasie swych podróży Gerrard, Mirri i Rofellos spotkali Sisay, mieszkankę Jamuraa i kapitana Weatherlight.
- Sisay! Ale mówiłeś przecież, że to Gerrard był kapitanem...
Zmarszczone brwi mistrza natychmiast zgasiły entuzjazm chłopca.
- Przepraszam, mistrzu - chłopiec skulił się i przyklęknął u stóp starca, patrząc mu z oddaniem w oczy.
- Sisay udało się przekonać Gerrarda, by się do niej przyłączył. Tak naprawdę wygrała z nim zakład, a jego zapłatą było przyłączenie się do załogi.
- O co się założyli.
Naukowiec parsknął lekceważąco.
- To było zupełnie głupie. Prawdopodobnie trójka towarzyszy rzucała nożami do tarczy w jakiejś marnej knajpie. Sisay przyglądała się im, a potem wyzwała Gerrarda na pojedynek. Zgodził się i zaczął cieszyć z wygranej, kiedy jego nóż trafił w sam środek tarczy. Ale Sisay, której umiejętności były ćwiczone całymi latami, rozłupała rękojeść jego noża swoim własnym rzutem. Gerrard został upokorzony na oczach własnych przyjaciół, lecz z goryczą zgodził się wypełnić swe zobowiązanie i przyłączył do załogi.
- Kiedy on i jego towarzysze znaleźli się na pokładzie, wyjawiła mu, że poszukiwała fragmentów Dziedzictwa, od kiedy Vuel je rozproszył. Poprosiła Gerarda o pomoc, a on z ociąganiem zgodził się jej udzielić.
Ilcaster uniósł brwi.
- Czegoś tu nie rozumiem - powiedział. - Dlaczego Sisay szukała Dziedzictwa? Co miało z nią wspólnego?
Bibliotekarz skinął głową.
- Dobre pytanie. Tak naprawdę również Sisay otrzymała dziwaczny spadek. Podobnie jak Gerrard była sierotą, również jej rodzice umarli w dziwnych okolicznościach. Zanim umarli, opowiedzieli jej historię o Panu Pustkowi.
- Ale mówiłeś wcześniej, że to tylko mit...
- Wiem, co mówiłem. Bądź cicho, chłopcze!
Raz jeszcze Ilcaster skulił się, ale tym razem wystawił buntowniczo dolną szczękę.
- Prawdą jest, że Pan Pustkowi to postać mitologiczna - zgodził się bibliotekarz. - Gdyby rodzice Sisay żyli dłużej, pewnie by jej to powiedzieli. Ale zmarli zbyt wcześnie, a Sisay nie znała całej prawdy. W każdym razie rodzice powiedzieli jej, że tylko Dziedzictwo miało moc pokonania Pana Pustkowi. Oddali jej to, co mieli najcenniejszego - Weatherlight - i zlecili jej odszukanie i zgromadzenie fragmentów Dziedzictwa. Niestety, podczas jednej z jej podróży rodzice zmarli. Ale do tego czasu Sisay zdążyła zgromadzić wiele fragmentów Dziedzictwa i ukryć je na pokładzie statku.
- Tyle o swej przeszłości opowiedziała Sisay Gerrardowi i jego towarzyszom. Gerrard czuł, że to nie wszystko, ale ona nie chciała wyjawić nic więcej.
- Załoga Weatherlight składała się z wielu dziwnych postaci, które Sisay wzięła na pokład w czasie swoich podróży. Tahngarth, minotaur Talruum był pierwszym matem. Nawigatorem była Hanna, technik z Argivii. Była też Orim, samicka uzdrowicielka, Crovax, szlachcic i Squee, goblin - steward. Oczywiście było ich o wiele więcej, ale to właśnie te postacie odegrają poważne role w naszej historii. Gerrard, Rofellos i Mirri przyłączyli się do grupy.
- Prowadzili przez jakiś czas poszukiwania, aż w końcu pilna wiadomość ściągnęła ich do Urborga, do domu Crovaxa. Wyglądało na to, że posiadłość Crovaxa została zaatakowana przez dziwne istoty z wymiaru zwanego Rath.
- Rath! - wykrzyknął chłopak w podnieceniu. - Mistrzu, to jest właśnie słowo napisane w nagłówku tego dokumentu. Cykl Rath!
- Oczywiście, że to Cykl Rath! Czy nie to ci wcześniej powiedziałem?
- Nie, mistrzu. Powiedziałeś...
- No dobrze, już dobrze! Nieważne. - Starzec wstał i zaczął przechadzać się po pokoju, przy czym jego stopy cierpliwie wybijały rytm na kamiennej posadzce. - Zamilknij i posłuchaj.
- Weatherlight przybyło dokładnie na czas, by odeprzeć atak tych istot - nazywały się Gallowbraid i Morinfen. Ale w czasie walki Gallowbraid zabił elfa Rofellosa. Kiedy Rofellos umierał w ramionach Gerrarda, Crovax użył mocy przeklętego artefaktu, który należał do jego rodziny od pokoleń i przywołał Selenię, anioła stróża w służbie rodziny Crovaxa. Z jej pomocą załoga Weatherlight powstrzymała napastników. Lecz po zakończeniu bitwy Gerrard i Sisay pokłócili się. Gerrard chciał zaprzestać poszukiwań Dziedzictwa, bowiem to właśnie zadanie obwiniał za śmierć jego przyjaciela Rofellosa. Nic, co mówiła Sisay, nie mogło zmienić jego zdania. Gerrard opuścił Weatherlight, zabierając ze sobą wisiorek z klepsydrą oraz Mirri.
- Odszedł! - niemal wykrzyknął chłopiec. - Ale powiedziałeś mi, że został kapitanem.
- Powiedziałem. A on nim rzeczywiście został. Opowieść się na tym nie kończy. Skończyłeś już porządkować ten plik papierów? Dobrze. - Starzec przewiązał dokumenty sznurkiem i wrzucił do skrzynki. - Teraz zrób to samo z następnymi dwoma plikami.
Chłopiec zaczął zbierać porozrzucane papiery i układać je ostrożnie u stóp starca, a potem przeglądać je. Mistrz, rozglądając się po pokoju, jakby chciał się przekonać, czy nadal są w nim sami, podjął przerwaną opowieść.
- Niewątpliwie obie strony kłótni przepełniła gorycz. Sisay wydawało się, że Gerrard po prostu porzuca swe przeznaczenie, by zaspokoić własne zachcianki. Gerrardowi natomiast, że Sisay przedkłada jakieś abstrakcyjne zobowiązania nad życie tych, którzy są jej najbliżsi.
- Również inni członkowie załogi włączyli się do sporu. Przez lata służby na statku Gerrard zbliżył się do Hanny, nawigatorki, która wiedziała o statku więcej niż ktokolwiek inny. Jej uczucia były naprawdę silne, lecz nigdy nie zdecydowała się na powiedzenie o nich Gerrardowi. Kiedy ten opuścił statek, poczuła się zraniona i oszukana.
- Tahngarth, z drugiej strony, wydawał się niemal zadowolony, widząc, że Gerrard odchodzi, jakby czyn młodzieńca potwierdzał tylko zdanie, jakie minotaur miał na jego temat. Tak czy inaczej Gerrard i Mirri odeszli, a statek odpłynął.
- Podczas gdy Sisay i reszta załogi Weatherlight kontynuowali swe poszukiwania Dziedzictwa, Gerrard udał się do Benalii, gdzie wstąpił do piechoty i został instruktorem. Mirri wróciła do Llanowar, by powiadomić krewnych Rofellosa o jego śmierci. Tak właśnie rozstała się dwójka przyjaciół.
- W tym samym czasie Sisay odkryła kluczowy fragment Dziedzictwa, artefakt nazywany Tomem Thran. Z tej właśnie magicznej księgi dowiedziała się dwóch niezwykle ważnych rzeczy.
- Po pierwsze, w Tomie zapisano, że Weatherlight, sam będąc częścią Dziedzictwa posiada zdolność podróżowania między światami. Umożliwiał mu to kryształ, który napędzał jego silniki.
- Z Tomu Sisay dowiedziała się także o świecie zwanym Rath, o miejscu, z którego pochodzili Gallowbraid i Morinfen, ci sami, którzy zaatakowali posiadłość Crovaxa. Choć zapisy w księdze nie były całkowicie jasne, Sisay wywnioskowała z nich, że Rath może mieć kapitalne znaczenie dla przyszłości Dominarii.
- Sisay zabrała też Karna z wioski, w której ukrył go Vuel, a golem stał się ważną częścią zbioru artefaktów. Oczywiście wraz z Karnem znalazła Dotykamień, nadal zamknięty w stalowym uścisku golema.
- Wtedy też Sisay natknęła się na pewne przerażające wiadomości. Vuel, syn sidara, najgroźniejszy wróg Gerrarda odszedł ze świata Dominarii do Rath. Został władcą tego mrocznego miejsca i przybrał imię Volrath. Zamieszkał tam w wielkiej fortecy, Twierdzy, planując zniszczenie Gerrarda.
- Tego wszystkiego Sisay dowiedziała się od mieszkańca Rath, Starke’a...
- Chwileczkę - przerwał chłopiec. - Czy to nie ten sam Starke, który...
- Tak. Starke, ten sam człowiek, który omamił Vuela.
- Ale dlaczego miałby pomagać Sisay?
- Ponieważ, choć pomógł Volrathowi zostać władcą Rath, przeraził się, kiedy zorientował się, dla kogo został stworzony Rath i komu naprawdę służyli jego władcy.
- Komu? - głos chłopca zmienił się w szept, jakby obawiał się odpowiedzi.
- Phyrexii. - Głos starca zadrżał, a jakby w odpowiedzi rozbłysło na zewnątrz światło, a ściany biblioteki zadrżały. Starzec przełknął ślinę i kontynuował opowieść.
- Starke bardzo się zmienił w ciągu tych wszystkich lat. Teraz próbował wywołać konflikt miedzy obiema stronami. Próbował wykorzystać Crovaxa, bawiąc się miłością, jaką młody szlachcic czuł do anioła Selenii. Crovax - który powrócił do posiadłości swojej rodziny po śmierci Rofellosa - uwolnił Selenię, rozbijając artefakt, który ją przywoływał. Zrobił to z wielkiej miłości, ale skazał w ten sposób na zgubę i siebie, i ją. Wkrótce po uwolnieniu anioł został odebrany Crovaxowi przez rodzaj portalu. Sprytny Starke przekonał Crovaxa do ponownego przyłączenia się do załogi Weatherlight, mając nadzieję, że uda mu się przekształcić statek Sisay w broń, dzięki której przeciwstawi się potędze Volratha.
- Miał również bardziej osobisty powód, by nienawidzić Volratha - władca Rath uwięził córkę Starke’a, Takarę i trzymał ją jako ubezpieczenie przed działaniami jej ojca.
- Hmpf! - parsknął chłopiec. - Nieźle by oberwał, gdyby Volrath dowiedział się o jego planach.
- Spisek Starke'a był jeszcze bardziej skomplikowany. Wiedział, że największym wrogiem Volratha jest Gerrard. Musiał jakoś zwabić Gerrarda do Rath, gdzie młody szermierz zmierzy się z Volrathem i pokona go. Dlatego zdecydował się na kolejną zdradę.
- Jaką? - chłopiec siedział teraz na podłodze z otwartymi ustami, zapomniawszy o plikach dokumentów.
- Starke wydał Sisay Volrathowi. Zły władca porwał ją i ukradł części Dziedzictwa, które z takim wysiłkiem zebrała. Potem Starke wyjawił załodze Weatherlight kto porwał Sisay i błagał ich, by znaleźli Gerrarda i zmusili go do towarzyszenia im w ich największej misji - podróży do Rath na ratunek Sisay.



Dodano: 2006-10-19 13:11:03
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS