NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Dębski, Eugeniusz - "Śmierć Magów z Yara"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Maj 2005
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 384
seria: Bestsellery polskiej fantastyki



Dębski, Eugeniusz - "Śmierć Magów z Yara" #1

Gaed
Malcon wjechał w cień wysokich murów, brama była już całkowicie otwarta i stał w niej siwy Jogas, strażnik skarbca. Gdy król podjechał doń, skłonił się nisko i trwał tak, aż Malcon powiedział:
– Witaj, Jogasie. Przyjechałem do ciebie w gościnę.
– To zaszczyt dla mnie, panie, ale to nie gościna – jesteś przecież tu wszędzie u siebie – Jogas zatoczył ręką szeroki łuk.
Malcon zeskoczył z konia i rzucił cugle pachołkowi, podszedł do skarbnika i położył mu rękę na ramieniu. Twarz Jogasa była pomarszczona, jakby jej skórę naciągnięto na zbyt małą czaszkę; jasne, prawie mleczne oczy patrzyły na Malcona bez wyrazu, niemal obojętnie.
– Żałuję, że tu częściej nie przyjeżdżałem – powiedział Malcon. – A ty też będziesz chyba teraz częstszym gościem w Tuneppe?
– Ja już chyba nigdzie nie będę częstym gościem, panie. Zbliża się mój koniec i...
– Przestań, Jogasie! Potrzebni mi są mądrzy doradcy – Malcon pochylił się i ściszył głos. – Dzisiaj rano odkryłem, że jestem zupełnie nieprzygotowany do roli króla. Musisz mi pomóc, wiem, że ojciec bardzo cię cenił i szanował, choć rzadko się widywaliście.
Wziął Jogasa pod ramię, a starzec poprowadził go w kierunku niskiej przybudówki. Malcon schylił się, przechodząc przez niską futrynę, i poszedł pierwszy w kierunku wskazanym przez skarbnika. Na progu izby obejrzał się i powiedział:
– Każ podać coś do picia i powiedz, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Chcę z tobą porozmawiać.
Jogas zatrzymał się. Malcon wszedł do izby i usiadł na szerokim zydlu. Po chwili wszedł Jogas, niosąc dwa dzbany, za nim wsunął się potężnej postury staruch, trzymając dwa kubki. Ustawił je na stole i wyszedł. Jogas nalał do kubka piwa i podał królowi, do swojego nalał wody z drugiego dzbana. Popatrzył na Malcona i powiedział:
– Między innymi dlatego twój ojciec, Malconie, rzadko tu bywał. Nie mógł patrzeć na ludzi pijących wodę.
– A dlaczego ją pijesz? – Malcon łyknął piwa i uniósł brwi w niemej pochwale.
– To stara i nudna historia. Szkoda na nią czasu – Jogas umilkł na chwilę. – Czy nikt nie sprzeciwił się objęciu tronu przez ciebie?
– Nikt – zaśmiał się Malcon. – Widocznie moi wrogowie są zbyt słabi.
– Może nie masz wrogów? – zapytał Jogas.
– Na pewno mam, ale to ich zmartwienie, może spróbują inaczej? – machnął ręką. – Powiedz lepiej, co ja tu mam robić?
– Powinieneś obejrzeć zawartość skarbca. Przeliczysz zasoby, wybierzesz sobie, co ci się spodoba. Twój ojciec często sięgał do szkatuły i nie jest już ona tak zasobna, jak kiedyś. Ale nie jest jeszcze źle. Sam zobaczysz.
– A–a–a... – Malcon podrapał się po nosie. – A masz tu jakąś broń?
– Broń? – Jogas spojrzał na Malcona spod oka. – Trochę jest... Jeśli chcesz, mogę ci pokazać.
Malcon dopił piwo, sięgnął po dzban, ale się rozmyślił w połowie ruchu. Zerknął na Jogasa i zobaczył lekki uśmiech na ustach starca.
– Wydaje mi się, że coś przede mną ukrywasz. Jak Laber.
– Nie mylisz się. Ale też i nie dziw się nam. To–o... – stary oparł ciężko łokcie o blat stołu. – I ja, i Laber uważamy, że mógłbyś podjąć się pewnego zadania, ale nie wiemy, czy podołasz, czy w ogóle będziesz chciał... Wybacz, panie, ale dotychczas bawiłeś się tylko – powieki przykryły jasne oczy Jogasa.
– Powiedz mi, o co chodzi, Jogasie. Nie baw się w tajemnice – Malcon pochylił się nad stołem.
– Marzy nam się przywrócenie naszemu państwu potęgi i mocy, jaką miało niegdyś. Chyba już najwyższy czas, jeszcze trochę i może być za późno. Dwa wieki temu Laberia była dwakroć większym krajem. Z czasem każdy, kto mógł, a właściwie kto chciał, odcinał sobie kawałki naszych ziem, nie tylko obcy, nasi namiestnicy także. Najwierniejsi Laberyjczycy uciekają do centrum państwa, gdzie z kolei nie ma dla nich ziemi, głodują więc i nie tylko nie dają żadnych korzyści, ale sami jeszcze kradną co się da i gdzie się da. Rozmnożyli się różnego rodzaju zabójcy i rabusie, żebracy, kobiety, których zachowanie wpędziłoby je kiedyś do lochów. Głupcy usadowili się na ważnych stanowiskach. Ale to i tak są tylko najwidoczniejsze oznaki, innych nie widać, a są stokroć bardziej groźne. Zło wypełza z każdej szczeliny, otacza nas, wsącza w nasze dusze swój jad. I nie wystarczy przegnać złodziei, przegnać łupieżców, ukarać dziewki... Może już jest za późno. Może... – Jogas sięgnął do kubka i wypił kilka łyków wody. – Chodźmy. Pokażę ci najważniejszą rzecz w skarbcu. Jedyną wartą pilnowania.
Otworzył drzwi i wyszedł pierwszy. Malcon ruszył za nim. Przeszli cały korytarz i zeszli po schodach do piwnicy. Skręcili w bok i poszli między potężnymi beczkami z dojrzewającym miodem i bragą. Malcon wciągnął powietrze nosem i ku swojemu zdziwieniu korzenny zapach tym razem nie wydał mu się przyjemny. Wzruszył ramionami i dogonił Jogasa. Stary stał przed małą, starą beczką, na pewno pustą, bo szczeliny między klepkami były szerokie na palec. Jogas wyjął zza pasa masywny nóż i podważył wieko. Odskoczyło ze skrzypieniem. Stary pochylił się i sięgnął do beczki. Po chwili wyjął z niej sporą kasetę obitą czerwoną skórą. Wytarł wieko z grubej warstwy kurzu i podał pudło Malconowi.
– Co to jest? – zapytał król.
– Zobacz – krótko odpowiedział stary.
Malcon podniósł wieko. Na wierzchu leżał kawał grubej żółtej wełny. Malcon niecierpliwie podniósł ją i zobaczył rękojeść miecza. Była duża i gruba, z dużym guzem na końcu i rzeźbionym trzonem. Głownia była złamana tuż przy rękojeści. Tylko mały, szpiczasty kawałek wystawał przed fantazyjnie powyginane jelce. Malcon wyjął rękojeść z kasety i zacisnął na niej mocno palce. Odłożył pudło i machnął ręką. Rozległ się cichy, melodyjny świst. Malcon rozgiął palce i obejrzał dokładnie rękojeść, a potem machnął ręką jeszcze raz. Znowu usłyszeli gwizd.
– Co to jest? – zapytał po raz drugi.
– To jest reszta miecza zwanego Gaedem. Jego rękojeść... – powiedział wolno Jogas. – Mógłbyś nim machnąć jeszcze raz?
Malcon wywinął mieczem jeszcze kilka razy. Przy każdym ruchu piwnicę wypełniał delikatny, ale przenikliwy świst.
Jogas oparł się o ścianę, wytrzeszczył oczy i oddychał przez szerokie otwarte usta.
– Co ci jest? Źle się czujesz? Mów!
– Nie, nie! – Jogas odsunął się od ściany i zrobił krok w kierunku wyjścia. – Weź to i wracajmy. Czeka nas długa rozmowa.



Dodano: 2006-06-16 14:37:09
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS