NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Erikson, Steven - "Zdrowe zwłoki"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu
Kolekcja: Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych
Tytuł oryginału: Healthy Dead
Data wydania: 2005
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
Liczba stron: 120
Tom cyklu: 2



Erikson, Steven - "Zdrowe zwłoki"

Gdy Emancipor Reese minął miejską bramę nie zatrzymywany przez nikogo, zalewał go pot. Nerwy miał napięte jak postronki i dręczyły go lekkie mdłości. To pewnie przez pył oraz smród wołów i spoconych mułów, powtarzał sobie, przepychając się między wieśniakami, którzy usiłowali przeprowadzić obładowane wozy wąskim przejściem. Z błogosławieństwem Oponn powinno mu się udać wykonać do jutra zadanie, co pozwoli mu powrócić do rozsądnego stylu życia – a przynajmniej na tyle rozsądnego, na ile było to możliwe w towarzystwie dwóch pryncypałów o morderczych skłonnościach.
Miał nadzieję, że jego żonie w Smętnej Laluni niczego nie brakuje. Zostawił jej pieniądze. Bachory zapewne nadal chodzą do szkoły, choć niewykluczone, że starszy został już uczniem cechowym. W końcu minęły cztery lata. Całe życie, biorąc pod uwagę, przez co lokaj musiał przejść od owego pamiętnego dnia, gdy zapukał w pijanym widzie do drzwi pokoju Bauchelaina w gospodzie „Pod Żałobnikiem”.
Podejrzewał, że znalazła już sobie kochanków. Marynarzy, rybaków, być może nawet paru żołnierzy. Nie miał o to do niej pretensji. Życie matki bez męża u boku było samotne.
W odległości dwudziestu kroków od bramy Emancipor wydostał się z grupy wozów i porykujących zwierząt pociągowych. Rozejrzał się wokół, próbując się zorientować, czym to miasto różni się od całej masy innych, które do tej pory widział. Przede wszystkim, było tu ciszej. Po prawej, na końcu wąskiej uliczki, zobaczył coś, co wyglądało na plac. Stały na nim szeregi obywateli, wymachujących rękami i podskakujących w miejscu. Emancipor zadał sobie pytanie, czy ci ludzie mogą być świętymi. Być może wszyscy rozbili sobie czaszki i byli teraz całkowicie obłąkani. Na ulicy widziało się niewielu urwisów, a w ogóle nie było tu żałosnych nędzarzy żebrzących w rynsztokach o drobne monety. W gruncie rzeczy, sama ulica również była zaskakująco czysta.
Lokaj pomyślał, że jeśli tak wygląda zdrowe życie, to z pewnością wcale nie jest takie złe.
Rzecz jasna, nie miało to potrwać długo. Nie, jeśli Bauchelain i Korbal Broach knuli już upadek tego wszystkiego. Poczuł ukłucie żalu.
– Co ty tu robisz?
Emancipor odwrócił się nagle.
– Słucham?
Stojąca obok kobieta miała na sobie białą emaliowaną zbroję oraz pelerynę tej samej barwy, obszytą złotym jedwabiem. Jej twarz mogłaby należeć do marmurowego posągu wyrzeźbionego przez jakiegoś artystę dręczonego obsesją na punkcie doskonałości. Do tego obrazu pasował nawet białawy puder pokrywający policzki po obu stronach symetrycznego, lekko zadartego noska. Z czerwoną szminką błyszczącą na wargach kobieta wyglądała, jakby przed chwilą wypiła dzbanek krwi. Zimne, twarde, niebieskie oczy wpatrywały się w lokaja z wyniosłą pogardą.
– Wałęsasz się, obywatelu.
– Właściwie to się wahałem.
Kobieta zamrugała, a potem zmarszczyła brwi.
– A czy jest jakaś różnica?
– Oczywiście – zapewnił Emancipor. Zadał sobie pytanie, czy jej to wyjaśnić, ale doszedł do wniosku, że lepiej tego nie robić.
– Tak czy inaczej, wahania też zbytnio nie lubimy – oznajmiła po chwili kobieta.
– W takim razie już sobie pójdę.
– Tak, ale najpierw powiedz mi, dokąd idziesz? Sądząc z akcentu, jesteś jakiegoś rodzaju cudzoziemcem. Nie próbuj zaprzeczać! A cudzoziemcy nas niepokoją. Wyznają przeciwne dyscyplinie poglądy. Muszę się dowiedzieć o tobie wszystkiego, zaczynając od tego, w jakim celu przybyłeś do Dziwa. No, gadaj!
Jej tyrada przywabiła grupkę gapiów. Spoglądali oni na Emancipora z nieskrywaną podejrzliwością, czekając na jego odpowiedź.
Na pomarszczone czoło lokaja wystąpiły kropelki potu. To Bauchelain powinien odpowiadać na te cholerne pytania. Albo, co byłoby jeszcze zabawniejsze, Korbal Broach ze swymi paciorkowatymi, pozbawionymi wyrazu oczyma i łagodnym, zwiotczałym uśmiechem. Nagle lokaj doznał olśnienia. Obrzucił wojowniczą kobietę zaszklonym spojrzeniem.
– Kim jesteś? Głowa mnie boli. Gdzie jesteśmy?
Zasępiła się jeszcze bardziej.
– To ja zadaję pytania.
– Co się stało? – kontynuował Emancipor. – Ocknąłem się pod bramą. Chyba… pracowałem. Tak, pracowałem. Kopaliśmy z grupą robotników rów odwadniający. Był tam wielki głaz, chcieli, żebyśmy go przesunęli. Zacząłem go pchać, a potem… ból! W głowie! Na Panią, nawet nie wiem, jak się nazywam!
Gapie wciągnęli powietrze z przejęcia.
– To święty! – zawołali.
– Czy któryś ze Zdrowych Rycerzy ogłosił cię świętym? – zapytała kobieta.
– Hmm, chyba nie. Nie pamiętam. Być może. Jaki mamy dziś dzień?
– Świętego Ebara, wybrany! – odpowiedział jeden z gapiów.
– Siedem miesięcy! – zawołał Emancipor. Potem przeklął sam siebie. Za długo! Co mu przyszło do głowy?
– Siedem miesięcy? – Zdrowa Rycerka podeszła bliżej. – Siedem miesięcy?
– Tak… tak mi się zdaje – wyjąkał Emancipor. – Jaki mamy rok?
Idiota! Tylko pogarszał sytuację!
– Drugi rok panowania Macrotusa.
– Macrotusa! – zdumiał się lokaj. Przestań gadać od rzeczy, ty durniu! Natychmiast! Znowu nawiedziło go natchnienie. Emancipor zatoczył oczyma, jęknął i padł na bruk. W tłumie rozległy się krzyki. Kilku ludzi podeszło do niego.
Słyszał rozmowy.
– Czyżby to był on?
– Pierwszy Święty Chwalebnego Trudu? Powiedział siedem lat, prawda? Słyszałem to. Siedem!
Zdrowa Rycerka warknęła gniewnie.
– Mit o Pierwszym Świętym… chciałam powiedzieć, że szukaliśmy takiej osoby, ale nie udało się nam jej znaleźć. Poza tym, to cudzoziemiec. Pierwszy Święty nie może być cudzoziemcem.
– Ale, Błogosławiona Rycerko Zdrowia – nie ustępował jeden z gapiów – wszystko, co powiedział, się zgadza! Pierwszy Święty, zwiastun wszystkiego, co miało się wydarzyć! Królewskie Proroctwa…
– Znam je, obywatelu! – warknęła kobieta. – Uważaj, bo mogę dojść do wniosku, że głośno się kłócisz w miejscu publicznym!
– Co się tu dzieje? – rozległ się dobiegający z pewnej odległości stentorowy głos.
– Ach, Invett Wstręt – rzekła z niejaką ulgą kobieta. – Proszę, zechciej łaskawie pomóc mi w rozstrzygnięciu tej sytuacji.
– Sytuacji? – powtórzył mężczyzna, który tymczasem podszedł bliżej. – Niezbyt lubimy sytuacje, Storkul Czystka. Nawet niska rangą Zdrowa Rycerka, taka jak ty, powinna o tym wiedzieć.
– Na każdym kroku staram się wspierać konformizm, o Najczystszy z Paladynów.
– I bardzo słusznie, bo w przeciwnym razie twoje uczynki mogłyby się wydać szczególne albo nawet, niech nam Pani wybaczy, jedyne w swoim rodzaju. Chyba nie uważasz się za jedyną w swoim rodzaju, Storkul Czystka?
– Z pewnością nie – zapewniła nagle ściszonym głosem. – Moja wrodzona przeciętność pozostaje nieskalana, Najczystszy. Mogę cię o tym zapewnić.
– Co się tu dzieje? Kim jest ten nieprzytomny mężczyzna?
– To Pierwszy Święty, Najczystszy Paladynie Zdrowia! – odparł pośpiesznie nieustępliwy obywatel. – Nie zachował żadnych wspomnień z ostatnich siedmiu lat!
– W takim razie dlaczego jest nieprzytomny?
– Wstrząsnęły nim pytania zadawane przez Zdrową Rycerkę. To było… szokujące! Dzięki Pani, że przybyłeś!
Pechowa Storkul Czystka nie próbowała zaprzeczać ani się tłumaczyć. Leżący u jej stóp Emancipor poczuł nagły przypływ współczucia, który jednak szybko minął. Niech ma za swoje, pomyślał. Otworzył oczy – co natychmiast zauważono – i spojrzał na Storkul Czystkę. Potem znowu jęknął i na pozór stracił przytomność.
– Znowu to zrobiła! – wydyszał obywatel.
– Opuść nas, Storkul Czystka – rozkazał Invett Wstręt – i zaczekaj na Rycerski Sąd w Dziennej Świątyni Zdrowia.
– Tak jest, Najczystszy Paladynie – odparła słabym głosem kobieta.
Emancipor słyszał jej oddalające się kroki
– Przebudź się, Pierwszy Święty – polecił Invett Wstręt.
To była wymarzona sytuacja. Emancipor rozchylił powieki i wlepił spojrzenie – z początku oszołomione, a potem wypełniające się rozpoznaniem – w rzeźbione rysy stojącego nad nim zakutego w zbroję rycerza.
– Ni… nigdy cię nie widziałem – zaczął lokaj – ale wyczuwam czystość twej duszy. Z pewnością to ty jesteś paladynem. Z pewnością jesteś Invett Wstręt.
W bystrych, niebieskich oczach mężczyzny pojawił się błysk przyjemności.
– Masz rację, Pierwszy Święty. Istnieje mało znane proroctwo mówiące, że to ja cię znajdę i przyprowadzę do naszego króla. Czy czujesz się już na tyle dobrze, że możesz wstać?
Emancipor podźwignął się z trudem. Zachwiał się, ale podtrzymała go obleczona w pancerną rękawicę dłoń.
– Chodź, Pierwszy Święty Najchwalebniejszego Trudu…
Pod lokajem ugięły się kolana i paladyn był zmuszony go podtrzymać.
– Co się stało, przyjacielu? – zapytał zaniepokojony Invett Wstręt.
Emancipor wyprostował się, ignorując otaczający ich coraz liczniejszy tłum, i pochylił się do ucha paladyna.
– Mia… miałem wizję, Najczystszy. Okropną wizję!
– To zaiste straszliwa wieść! I co zobaczyłeś?
Emancipor uniósł lekko głowę. Będzie musiał szybko coś wymyślić.
– Ta wiadomość jest przeznaczona tylko dla króla i dla nikogo innego.
– Nawet nie dla Wielkiej Mniszki Pani?
– Ach, tak. Dla niej też.
– W takim razie musimy się śpieszyć. Chodź, posłużę ci ramieniem…


Dodano: 2006-06-11 14:12:59
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS