NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Miela, Agnieszka - "Krew Wilka"

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Kosik, Rafał - "Mars"
Wydawnictwo: ARES 2
Data wydania: 2003
ISBN: 83-918410-3-0
Liczba stron: 306



Kosik, Rafał - "Mars"

Fragment # 1
Stali jeszcze chwilę. Ich spojrzenia spotkały się w końcu w ten specjalny sposób. Teraz był już pewien - ten wieczór zakończą w łóżku.

---

Jeśli chodziło o hotel to estetycznie z obszarów niższej klasy dryfował już w stronę obskurności. Mimo to, a może właśnie dlatego większość pokoi była zajęta. Przez recepcję przewijało się wiele par, w tym również tej samej płci. Były nawet pary, których jedna połowa istniała tylko w elektrycznej wyobraźni drugiej połowy. Nie przeszkadzało im to w głośnej konwersacji, choć oczywiście tylko jej część docierała do uszu postronnych.

- Może wolicie pokój trzyosobowy?- zapytał recepcjonista z niemiłym uśmieszkiem błądzącym po twarzy.- Będzie wygodniej...

Mężczyzna pokręcił głową zastanawiając się jak wąskie muszą tu być łóżka.

Kwadrans później leżał w czystym, choć domagającym się remontu pokoju, w łóżku wystarczająco szerokim jak dla dwu osób czekając, aż Valerie skończy brać prysznic, a stać się to miało zapewne dopiero po wyczerpaniu godzinnego limitu wody. Od jak dawna nie miał kobiety? Nie pamiętał dokładnie. Nie był też pewien, jak jego organizm zareaguje na taką sytuację. Był oczywiście prosty sposób na poprawienie własnych reakcji. Polegał on na ściągnięciu i zainstalowaniu aplikacji w stylu "Casanova". Nie chciał tego robić z kilku powodów.

Instalowanie we własnej głowie takiej ilości programów rodziło całkiem dokładnie sklasyfikowane zagrożenia - tak zwane "choroby elektryczne". Poczynając od złośliwych wirusów o wyraźnie destrukcyjnym działaniu, poprzez wadliwie działające aplikacje aż po niegroźne z pozoru programy użytkowe, za sprawą sponsorów firm informatycznych wywierające dyskretny nacisk na gusta użytkowników. Były też oczywiście zwykłe reklamy, które męczyły samą natarczywością. Elektrolodzy powoli stawali się grupą liczniejszą od wszystkich innych lekarzy razem wziętych.

Korzystanie z pełnych dobrodziejstw sieci zupełnie gołym, nie zblokowanym firewall'em i guardami komplantem mogło dla właściciela skończyć się w domu bez klamek po kilku zaledwie godzinach. Natłok agresywnych, bezczelnie wciskających się do głowy przekazów mógł powalić każdego.

Wszyscy mieli w głowach to, czego namiastka na kilkadziesiąt lat przed pierwszym lądowaniem na Marsie zajmowała wnętrze sporej hali. Kryształ skwantowanej precyzji, peryferia wielkości ziarenek piasku i nanoroboty rozprowadzające po mózgu wici o grubości liczonej w angstremach. Przyjaciel czy ciało obce? Wszyscy to mieli. Człowiek pozostawał wolnym gdzieś do dziesiątego dnia życia. Potem prosta operacja i stopniowe aktywowanie kolejnych funkcji. Prezenty urodzinowe zadane fabrycznie.

On był ostatnim pokoleniem, które miało jakiś wybór, choć rezygnacja z komplanta oznaczała wyrzucenie poza nawias społeczeństwa. Następnym etapem będzie umieszczanie samokrystalizujących się układów w ciele płodu i instalowanie software'u z mlekiem matki. A jeszcze potem co? Dodanie syntetycznych ciągów znaków do DNA?

Sto lat wcześniej nikomu nie śniły się nawet takie wizje.

Woda przestała lecieć. Całe to czekanie było nawet przyjemne. Atmosferę psuło jedynie to, że nie mógł się powstrzymać od zerkania na zasłonięte rozpraszaczem okno. Zza ściany dochodziły dźwięki jakichś harcowników-akrobatów.

Światło w łazience automatycznie zgasło gdy Valerie stanęła w drzwiach. Była owinięta ręcznikiem udającym bardzo krótką sukienkę.

- Czekają na pana nowe odkrycia, panie poszukiwaczu - powiedziała.


Fragment#2
Lód uciekał w tył w zawrotnym tempie. Chłopak zniżył lot mając nadzieję zgubić myśliwego w dziwacznych formacjach lodowych. Przelecieli pod łukiem triumfalnym, potem wyskoczyli ponad abstrakcyjną rzeźbę i znów zanurkowali w dół. Allen z wyczuciem naciskał na stery przechylając maszynę i omijając lodowe słupy.

- Zaraz puszczę pawia... - oznajmiła dziewczyna.

Z głębokiej szczeliny przed nimi wydobywała się para. Obie maszyny przecięły jej wstęgi w kilkusekundowych odstępach. Za nią lodowe słupy był coraz grubsze i rozszerzały się u góry.

Dwieście pięćdziesiąt metrów.

Ciekawe, co chcą zrobić jak nas dogonią? - pomyślał Allen lawirując między słupami. Zwolnił nieznacznie i uniósł przesłonę przeciwsłoneczną w hełmie. Kilkaset metrów dalej szczyty słupów zaczęły się łączyć tworząc niezwykle rozległą grotę. Lecieli teraz pod powierzchnią lodu. Robiło się coraz ciemniej. Oba koptery zapaliły reflektory rzucające ruchome niebieskawe odblaski na filary podpierające sklepienie. Miejscami robiło się naprawdę wąsko.

- Przecież widzą ich satelity. Co im szkodzi, że zobaczyliśmy ich i my?

- Może zobaczyliśmy coś więcej.

- Ja nic tam nie widziałam.

- Im to powiedz.

Pisnął alarm kolizyjny. Radar pokazał mały punkt biegnący od drugiej maszyny w ich kierunku.

- Rakieta - powiedział Allen. Nim zdążył zareagować rakieta przemknęła im pod skrzydłem i odleciała w ciemność ciągnąc za sobą smugę szarego dymu. Chwilę później eksplodowała po zderzeniu z odległym filarem.

- Nie sterowana...- mruknął pod nosem.

Kolejna rakieta rozłupała filar sto metrów przed nimi. Allen skręcił wybierając inną trasę. Okruchy lodu zagrzechotały o kadłub.

- Doganiają nas! - krzyknęła dziewczyna po kolejnym zwrocie widząc myśliwego w bocznym oknie.

Allen skręcił raptownie w lewo kładąc maszynę na skrzydło. Przeleciał przez wąską szczelinę i od razu skręcił w prawo. Po kilku zwrotach wyrównał lot. Pilot ścigającej ich maszyny zgubił go. Dystans wzrósł do czterystu metrów i myśliwy musiał kierować się ich światłem bądź namiarem radarowym. Jednocześnie musiał omijać przeszkody.

Robiło się coraz ciaśniej. Prawdopodobnie zbliżali się do końca groty.

- Nie chce nas trafić - powiedział Allen zawracając po dużym łuku.- Nie chce, żeby znaleziono kopter zniszczony rakietą.

Fragment#3
Generator zamruczał cicho i Skoczek uniósł się powoli płynąc w powietrzu na pozycję oczekiwania. Zawisł w umownej kanciastej bryle stworzonej z unoszących się w równych odstępach gravów. Przednia część bryły pozostawała równa co do kilku milimetrów, z tyłu wciąż dolatywały nowe pojazdy burząc harmonię. Co chwilę któryś wyłamywał się z szeregu podlatując i płynnie włączając się do świecącego tysiącami reflektorów strumienia znikającego we wlocie tunelu. Następny zajmował jego miejsce.

Budynki kontroli ruchu wyglądały imponująco podświetlone białymi halogenami. Również jasno oświetlony był wlot tunelu. Dodatkowo oznaczały go unoszące się przed nim kilkudziesięciometrowe ostrzegawcze hologramy. Wylot przeciwnego tunelu nie wyglądał już tak widowiskowo. Pojazdy wylatywały z niego w odstępach półsekundowych i kilometr dalej rozdzielały się podążając w kierunku różnych miast.

Z miasteczka wyruszało w stronę równika kilkaset niewielkich łazików. Z tej odległości było widać jedynie ich zarysy i światła reflektorów.

- Co to za pojazdy? - zapytała Valerie.

- To żółwie.- Powiększenie z kamery Skoczka ukazało łazik wspinający się na wydmę, zakryty od góry obłą powgniataną skorupą.- Teraz, gdy zrobiło się chłodniej jadą zbierać to, co zgubili ci na górze.

- I nie spadnie na nich nic?

- Spada często. Dlatego mają te skorupy ale one wytrzymują tylko uderzenia małymi grudkami.

- Tam musi być istne cmentarzysko...

- Nie ma tam wielu wraków. Zniszczony żółw to też niezła zdobycz.

- Straszne...

- Im bliżej równika tym niebezpieczniej, ale i tym obfitsze zbiory. Nie znasz dnia, ani godziny.

Skoczek wyłamał się z szyku i zaczął przyspieszać posłuszny poleceniom kontroli. Opadł w dół i włączył się w korytarz powietrzny. Przyspieszenie wtłoczyło ich w fotele. Betonowa ściana pomalowana w żółto czarne pasy zbliżała się w zawrotnym tempie. Nie sposób było się oprzeć wrażeniu, że pojazd nie trafi w okrągły otwór i roztrzaska się. Skoczek jednak zanurkował łagodnie, bezbłędnie i niemal bezgłośnie wchodząc w okrągłą rurę tunelu. Valerie zamknęła oczy i zaczęła piszczeć. Mężczyzna tylko mocniej zacisnął palce na podłokietnikach fotela. Lampy na górze i po bokach uciekały w tył z prędkością czterystu kilometrów na godzinę. Żadnych szczegółów ścian nie dało się rozpoznać. Po kilku sekundach tunel przestał opadać ukazując niesamowitą perspektywę zasłanianą tylko przez rufę poprzedzającego pojazdu.


Dodano: 2006-05-20 13:12:48
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS