NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Robinson, Kim Stanley - "Czerwony Mars" (Wymiary)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Pilipiuk, Andrzej - "Księżniczka"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Kuzynki
Data wydania: Czerwiec 2004
ISBN: 83-89011-35-2
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 272
Cena: 26,99 PLN
Tom cyklu: 2



Pilipiuk, Andrzej - "Księżniczka"

Fragment książki Andrzeja Pilipiuka pt. ‘Księżniczka’, która ukazała się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

1.Wizyta

Siedziały właśnie przy kolacji gdy coś walnęło w drzwi. Stanisława uniosła leniwie spojrzenie znad talerza. W pierwszej chwili pomyślała, że kopnął w nie dzieciak od sąsiadów, ale w tej sekundzie nastąpiło drugie uderzenie. Pośrodku skrzydła pojawiło się pęknięcie.

Zaraz po tym jak kupiła mieszkanie wymieniła drzwi. Poprzedni właściciel z niewiadomych przyczyn zadowalał się jakąś tandetą z płyty paździerzowej obitej blachą aluminiową. A ona wstawiła sobie solidne antywłamaniowe, drewno, w środku dwie warstwy stali, wypełnienie z waty mineralnej, w której dodatkowo spoczywały pręty zbrojeniowe. Do tego dwa patentowe zamki i blokady antywłamaniowe. Trzecie uderzenie. Drzwi przełamały się na pół.

Pierwsza myśl Stanisławy była zgoła idiotyczna: Sprzedawca dał na nie 25 lat gwarancji będzie musiał wstawić nowe... Wyłamane skrzydło padło w tył, a w otworze pojawił się włamywacz.
- Cholera – wyrwało się z ust Katarzyny.
Dwa metry wzrostu, potwornie szeroki w barach. Jedną rękę miał okrwawioną i do Stanisławy dotarło wreszcie, że ten koleś wyłamał antywłamaniowe drzwi gołymi rękami. Runęła do sąsiedniego pokoju po nagana. Katarzyna była szybsza. Wyciągnęła z torebki czeczeński rewolwer ze stali narzędziowej i wycelowała w napastnika. - Centralne Biuro Śledcze! Jesteś aresztowany.

Kafar ruszył naprzód.
- Stój bo strzelam. Strzał ostrzegawczy! – rąbnęła w sufit. – Kolejną kulą trafiła go w udo.
Z niewiadomych przyczyn gliniarze psioczą na przepisy, które nakazują najpierw ostrzegać potem strzelać w górę, a dopiero potem do zatrzymanego. Przecież wszystkie te trzy czynności można wykonać w ciągu maksimum dwu sekund...
Kula trafiła w cel zostawiając na spodniach niewielkie wgniecenie... i to był jedyny dostrzegalny efekt. Nawet nie zwolnił przeciwnie odbił się do skoku. Katarzyna zrobiła unik pakując w niego kolejne dziesięć kul. Dwa niewypały, jedną chybiła ale osiem utkwiło w celu. Trzy razy trafiła go w głowę. Trzy czarne dziurki na twarzy. Powinien już nie żyć. Odwrócił się w jej stronę nieludzkie oczy, całkowicie nieruchome, jak namalowane. Gęba nie wyrażała nic. Robot? Co za diabeł... Zaparta plecami w ścianę kopnęła go w mostek. Poczuła jakby uderzyła w mur, ale zdołała go odepchnąć na środek pokoju. Powietrze rozdarł upiorny huk. To Stasia wróciła z naganem. Ech carska Rosja. Ci to umieli robić amunicję. Naboje maja po 90 lat, a odpaliły wszystkie. Koleś po każdym strzale zataczał się w tył ale nie padał. Koniec amunicji. Alchemiczka obojętnie odrzuciła rewolwer na kanapę i płynnym ruchem wydobyła szablę z pochwy.

Monika tymczasem zaszła wroga od tyłu. Gwizdnęła w duchu widząc w jego plecach dziury wylotowe. Ale nie zawahała się ani chwili. Przy drzwiach stała metalowa rura, noga od stolika komputerowego. Metr długości, grubościenna, solidna stal.
To było piękne uderzenie. Trafiła w potylice, wyrwała połowę czaszki, złamała kark, rozorała plecy miażdżąc kręgosłup aż do kości krzyżowej. Na koniec wykonała pchnięcie, celując w okolice serca. Rura wyszła przodem.

2. Mumia egipskiego kapłana

Wejścia do sal ekspozycyjnych na piętrze broniły solidne drzwi oraz bardzo wymyślny alarm. Agentka długo oglądała skrzynki bezpiecznikowe. Wreszcie przecięła kilka kabli i zajęła się zamkiem. Sforsowanie przejścia zajęło jej trzy godziny.
Alchemik spojrzał na zegarek.
– Pierwsza w nocy – powiedział.
– Robię, co mogę – wycedziła.
– Wiem…
Weszli do środka. Po lewej stronie znajdowała się ekspozycja egipska. Znowu zamki i alarmy. Teraz poszło trochę łatwiej, znała już ogólny schemat. Sala ekspozycyjna tonęła w ciemności. Musieli uważać, by nie wpaść na którąś z gablot. Jeszcze jedne drzwi.
– Jesteśmy na miejscu – ucieszył się Alchemik.
Katarzyna zakleiła kamerę dozorującą czarnym plastrem. Jak się okazało, pomieszczenie nie miało okien, więc agentka spokojnie zapaliła światło.
– O, w mordę! – krzyknęła zduszonym głosem.
Sala sprawiała wrażenie podziemi egipskiego grobowca. Ściany pomalowano na czarno, oświetlenie było dyskretne, punktowe. Blask halogenków wydobywał z mroku gabloty pod ścianami, kolekcję odłamków stel nagrobnych oraz wyeksponowane pośrodku sarkofagi i mumie. Zabezpieczono je solidnie, nakrywając ostrosłupowymi „akwariami”…
– Mistrzu, co zamierzasz zrobić? – zaniepokoiła się Stanisława.
– „Księga Tota” przepadła. Ale ten sarkofag zawiera szczątki Merefa-Neczer-Tota – głównego kapłana świątyni tego boga w Heliopolis.
– Nekromancja. – Na jej twarzy odmalowało się skrajne obrzydzenie.
– Ależ skąd. Po prostu, wykorzystując jego ciało jako most w czasie, zadamy mu kilka pytań…
– Robiłeś to już kiedyś? – zaniepokoiła się Monika.
– Jeszcze nie – westchnął – ale mam bardzo dobry podręcznik. – Potrząsnął kserokopią „Księgi Uchylonych Wrót”. – Jesteśmy w stanie…
– Cofnąć go na kilkanaście minut do czasu, gdy był żywy, a jednocześnie sprawić, że nadal będzie się znajdował tutaj – zgadywała Stanisława.
– Teraz dopiero twoje pomysły trącą nekromancją – zgromił ją. – Nie, on zostanie w swoim czasie, a my w swoim, stworzymy tylko most, przejście pomiędzy epokami.
– To brzmi dość zawile. – Księżniczka poskrobała się po nosie. – Dziura w czasie?
– Coś tak jakby.
– Nie wessie nas?
– Nie.
– Na ile liznęłam archeologii – odezwała się Katarzyna – to nie ma tu jego mózgu. Egipcjanie wyciągali go w kawałkach przez nos i pakowali osobno do urny kanopskiej…
– To bez znaczenia. Mózg jest tylko narzędziem, jaźń przebywa gdzie indziej – uspokoił ją. - Zresztą zajrzymy do chwili, gdy jeszcze znajdował się w jego głowie. Do dzieła.
Zbadała dolną listwę szklanego sarkofagu i odnalazła zamki. – Ciężka sprawa – westchnęła. – Godzina roboty. I niezależny alarm…
– Wobec tego zrobimy inaczej – zaproponował. – Wytnij tylko dziurę w szkle, żeby dało się zdjąć wieko trumny i pogadać. Rytuał uchylenia wrót odprawimy tutaj…
– Czasem zastanawiam się, jak to robisz, Mistrzu, że bez szemrania wykonujemy wszelkie twoje polecenia – mruknęła, wyjmując z kieszeni nieduże pudełko. – Nawet te skrajnie idiotyczne…
– Zapewne posiadam jakiś autorytet – zażartował.
– To nie diamentem?
– Lancet ultradźwiękowy jest lepszy.
Szybko wykonała odpowiednią dziurę. Na szczęście drewniana, złocona trumna nie była zabezpieczona dodatkowym alarmem… Alchemik nachylił się, do połowy niknąc w otworze. Uniósł antropoidalne wieko i zsunął je na bok.
– Ups – wyrwało się Katarzynie.
Czytała, że przed paru laty mumie ze zbiorów krakowskich badał zespół znanego warszawskiego egiptologa, profesora Niwińskiego. Trzeba przyznać, że uczeni dobrze wykonali pracę. Mumię po oględzinach zawinięto w nowe szare płótno. Z zawoju wystawała tylko głowa kapłana. Żółta czaszka szczerzyła zęby, skóra i mięśnie były wyschnięte i w wielu miejscach popękały aż do kości.
– Ten już chyba nic nam nie powie – zauważyła markotnie. – Niewiele z niego zostało…
Alchemik wzruszył tylko ramionami. Z plecaka wydobył paczkę cienkich, cerkiewnych świec, kilka niedużych luster oraz mosiężne foremki do palenia kadzidła. Rozstawił to wszystko wokoło sarkofagu i zapalił świece. Dym zasnuł szybko środek sali. Płomienie i ich odbicia w lustrach stały się odrobinę nierzeczywiste. Mistrz, spoglądając do kartki, czytał na głos monotonne, hebrajskie inkantacje.
Mumia drgnęła i nagle nabrała życia. Spodziewali się, że będzie to wyglądało jak w kiepskim horrorze, a tymczasem nieboszczyk odzyskał ciało natychmiast. Był postawny, mięśnie napięły się pod płótnem. Na spaloną słońcem i osmaganą przez wiatry twarz padało światło nie posiadające żadnego źródła. Światło słonecznego poranka sprzed dwóch tysięcy lat.
– O, do licha. – Michał obejrzał się i stwierdził, że wszystkie dziewczyny uciekły. Klnąc pod nosem, przeszedł do sąsiedniej sali i wywlókł księżniczkę spod gablotki.
– Spokojnie, on i tak nie żyje – powiedział. – A czas ucieka. Musimy go zapytać o „Księgę Tota”…
Wzdrygnęła się, ale pozwoliła się poprowadzić. Proces uchylenia wrót dobiegł końca. Kapłan leżał i patrzył zupełnie przytomnie. Najwyraźniej zainteresowała go żarówka oświetlająca gablotę.
– Widzi nas? – Katarzyna na wszelki wypadek położyła dłoń na kolbie rewolweru.
– Tak. Jesteśmy dla niego jak półprzejrzyste duchy. Nakładają mu się dwie rzeczywistości. Widzi zarysy przedmiotów z naszego czasu i może od biedy ich dotknąć, a pod palcami poczuje fakturę… No i oczywiście słyszy. Pytaj. „Księga Tota”, druga droga.
Księżniczka z obawą pochyliła się nad sarkofagiem. Uśmiechnęła się do kapłana słodko, ale jego twarz pozostała ponura. Zadała pytanie po koptyjsku, długi i melodyjny trel… Kapłan odwarknął w odpowiedzi dłuższą tyradę. Jego głos brzmiał głucho, jakby z oddali. Poczuli dzielącą ich otchłań czasu.
– Mistrzu, nie rozumiem tego, co mówi.
– Jak to!?
– Koptyjski, który znam, dość drastycznie różni się od staroegipskiego… Od jego czasów upłynęło półtora tysiąca lat. Niektóre słowa są podobne, ale czy znaczą to samo…
– Spróbuj.
Wygłosiła kolejne zapytanie, starannie akcentując poszczególne słowa. Kapłan spojrzał na nią ze złością. Odwarknął coś w odpowiedzi.
– Co mówi?
– Chyba zrozumiał, ale z jego odpowiedzi wyłapałam tylko słowa „święte” i „tajemnice”. – Chyba po prostu wie, ale nie chce odpowiedzieć – zauważyła Stanisława, która ostrożnie stanęła w drzwiach. – I nie należy się dziwić. To były ich najpilniej strzeżone sekrety… Może trzeba było przebrać się za egipskich bogów?
– Tego nie przewidziałem. – Alchemik zwichrzył sobie włosy na głowie. – No trudno, spróbuj go przekonać. W tym momencie coś zawyło rozdzierająco.
– Psiamać, alarm!


____________________

Za udostępnienie fragmentów dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów (www.fabryka.pl)


Dodano: 2006-04-07 19:53:53
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS