NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Moorcock, Michael - "Elryk z Melniboné"

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Pani Kaladanu"
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: Trylogia Kaladanu
Tytuł oryginału: Dune: The Lady of Caladan
Tłumaczenie: Andrzej Jankowski
Data wydania: Październik 2022
ISBN: 978-83-8188-596-6
Oprawa: twarda
Format: 150x225
Liczba stron: 576
Cena: 85,00 zł
Rok wydania oryginału: 2021
Tom cyklu: 2



Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Pani Kaladanu"

„Pani Kaladanu” to druga część prequelowej „Trylogii Kaladanu”, której fabuła bezpośrednio poprzedza akcję z „Diuny”.

W zasadzie można ją podsumować jednym zdaniem: to druga część całkowicie niepotrzebnej trylogii, czy prequela w ogólności. Pozycja wyłącznie dla oddanych fanów uniwersum stworzonego przez Franka Herberta. O ile inne powieści, czy cykle tworzone przez obu autorów i osadzone w tym uniwersum mogą mieć rację bytu (treści nie oceniam, bo nie znam) – choćby z racji światotwórczego dopowiadania jego historii – to zbędność tej prequelowej trylogii jest dla mnie boleśnie oczywista.

Fabuła rozpoczyna się niemal w tym samym miejscu, w którym skończył się „Książę Kaladanu”. To raczej oczywiste, bowiem czas, w którym rozpoczyna się „Diuna” nieuchronnie się zbliża. Nie wiem, czy autorzy chcą dociągnąć tę trylogię do dnia wylotu Atrydów na Arrakis. Może być z tym problem, sądząc po podziękowaniach (dla prawników). Pamiętać należy, że prawa do „Diuny” są w Hollywood. Powstał film, powstaje kontynuacja. Nie bardzo wiadomo, gdzie kończy się prawo autorów do pisania tego prequela. To znaczy, wiedzą to pewnie ci, którzy znają kontrakty filmowe. Rzecz w tym, że trylogia ta nie musi się zakończyć „w przeddzień” dnia, w którym zaczyna się „Diuna”. Jak wnoszę z podziękowań prawdopodobnie trzeba było przed rozpoczęciem pisania ponegocjować z prawnikami wytwórni, aby autorzy nie weszli na pole zarezerwowane przez filmowców. Przyjdzie się o tym przekonać po przeczytaniu ostatniej części.

Wracając do bohaterów, narracja nadal jest podzielona na trzy wątki: księcia Leto, lady Jessiki oraz Paula. Tym razem Jessica wraca „do domu”, czyli na planetę Bene Gesserit, gdzie poznajemy historię i konsekwencje tworzenia Kwisatz Haderach. A Jessica zostaje, oczywiście, wmanewrowana w intrygi swojego zakonu. Który w tej powieści, jak i w całej trylogii jawi się jako organizacja zdecydowanie antypatyczna, czy nawet zła. Na pewno jest tu bardziej jednoznaczna, jeśli chodzi o możliwość dokonywania tego wartościowania niż w „Diunie”. Książę Leto, najbardziej irytująca i bezbarwna postać tej trylogii, nadąsany odejściem Jessiki, dosyć szybko przechodzi nad tym do porządku dziennego. Oczywiście, tu i ówdzie pojawiają się informacje o ich uczuciu, ale właśnie: są to informacje. Życie wewnętrzne tego bohatera, jego rozterki są dosyć ubogie i powierzchowne. Leto jest dumny i szlachetny, gdzie mu tam do bawienia się w intrygi, zakulisowe machinacje. Jest jak dziecko we mgle i naprawdę doceniam autorów za to, że mimo wszystko próbują zrobić go jakimś znaczącym graczem (dobrze do pewnego momentu zapowiadała się postać hrabiego Fenriga, jako przewodnika Leto po świecie imperialnych intryg i wpływów). Książę jest trochę jak Ned Stark z „Gry o tron”, jego kodeks moralny, niezłomność zasad to idealny materiał na to, aby zrobić z niego jakiegoś kozła ofiarnego, a nie gracza politycznego. Widać w tym wątku jakiś początek, zarys intrygi, która sprawi, że ród Atrydów opuści Kaladan. Wreszcie, jest także Paul. Nad wiek dojrzały (ma czternaście lat), mądry, rozważny, pozbawiony typowej w tym wieku nastoletniej głupkowatości. Wytrenowany do swojej misji, oddany przeznaczeniu, którego wprawdzie jeszcze nie zna, ale autorzy już sugerują tu i ówdzie w jego przemyśleniach jakieś „przebłyski” tego, kim się stanie w powieści Franka Herberta. Oczywiście w tle jest baron i ogólnie Harkonnenowie, którzy bezmyślnie i bezwzględnie eksploatują Arrakis. Są źli tak samo, jak główni bohaterowie są dobrzy.

Niestety, intrygi zafundowane bohaterom nie grzały mojej czytelniczej wyobraźni. Fabuła zresztą wydała mi się ospała, przeciągnięta i naszpikowana zapychaczami. Nie potrafię jednak oddzielić tego od faktu, że znam losy bohaterów. Wiem, jak się potoczą. Zatem żadne niebezpieczeństwo na nich czyhające po drodze do wylotu na Arrakis nie jest w stanie wykrzesać ze mnie zainteresowania ich losem. I w zasadzie autorzy w dalszym ciągu niczego nie oferują, aby czytelnika zaintrygować. Trudno się przejmować losem Paula, na którego dybie jakiś wyskillowany zabójca. W zasadzie zamach ten miałby sens, aby czasowo usunąć tę postać z planszy i „obudzić” dopiero na wylot na Arrakis. Nawet czytając przewidywalną powieść, w której trudno spodziewać się czegoś innego niż dobre zakończenia, ma się nadzieję, że wydarzy się coś ciekawego, intrygującego: wybór, rozterka, dramat, które każą się przejąć losem postaci. Jednak w „Pani Kaladanu” tego nie ma. Bohaterowie realizują swoje wątki i to wszystko. Kilka rozdziałów więcej w tej powieści i można było z trylogii zrobić dylogię. Jestem tego pewien.

Gdyby nie film w reżyserii Dennisa Villeneuve’a, to napisałbym, że ta trylogia może być udaną próbą przypomnienia nowemu pokoleniu czytelników o klasyku sprzed prawie sześćdziesięciu lat. Ale chyba nawet wtedy byłaby to opinia mocno na wyrost. Wspomniany film sprawił, że ta klasyka mogła stać się atrakcyjna dla nowego pokolenia. Z tej perspektywy ta trylogia (piszę to w ciemno, nie znając jeszcze trzeciej części) jawi się jako odcinanie kuponów i „pokarm” dla fanbazy. Zapewne miała tym być, nic w tym złego. Po prostu nie jestem jej celem.



Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2023-02-14 09:49:25
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Janusz S. - 22:02 14-02-2023
Kupiłem, ale chyba tylko do kompletu. A recka tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Przykre to, ale zbieractwo najwyraźniej jest silniejsze od rozsądku.

nosiwoda - 08:13 15-02-2023
Ale co wspólnego z powstającym filmem ma kwestia tego, co dzieje się w kolejnej trylogii prequelów? Filmy są na podstawie Diuny, prequele to dodatki do Diuny. To nie jest przypadek Pierścieni Władzy, przy których twórcy mieli prawa tylko do Władcy Pierścieni, a tworzyli serial o tym, o czym zasadniczo opowiada Silmarillion.
Poza tym sądzę, że prawa do spuścizny po Herbercie seniorze ma właśnie Herbert junior - i z tego skwapliwie korzysta, przy pomocy wyrobnika Andersona.

Sama powieść jest oczywiście konfekcją, i to nie z tych lepszych Diuno-pochodnych. Przeczytałem, i tyle.

Lett - 19:40 15-02-2023
Byłbym wdzięczny za jakąkolwiek opinię o Diunie 7 ("Łowcy Diuny") młodego Herberta i Andersona. Jak toto dobre?
Czy da się czytać bez nieustannego wzdychania za stylem prozy Franka Herberta?

Shedao Shai - 08:56 16-02-2023
Lett pisze:Byłbym wdzięczny za jakąkolwiek opinię o Diunie 7 ("Łowcy Diuny") młodego Herberta i Andersona. Jak toto dobre?
Czy da się czytać bez nieustannego wzdychania za stylem prozy Franka Herberta?


Dobre, lepsze od tomów 5-6 Herberta. Jak dla mnie - godne zamknięcie sagi.

Lett - 09:03 19-02-2023
Dziękuję. Będę czytać zatem.

romulus - 13:16 19-02-2023
nosiwoda pisze:Ale co wspólnego z powstającym filmem ma kwestia tego, co dzieje się w kolejnej trylogii prequelów? Filmy są na podstawie Diuny, prequele to dodatki do Diuny. To nie jest przypadek Pierścieni Władzy, przy których twórcy mieli prawa tylko do Władcy Pierścieni, a tworzyli serial o tym, o czym zasadniczo opowiada Silmarillion.
Poza tym sądzę, że prawa do spuścizny po Herbercie seniorze ma właśnie Herbert junior - i z tego skwapliwie korzysta, przy pomocy wyrobnika Andersona.

Sama powieść jest oczywiście konfekcją, i to nie z tych lepszych Diuno-pochodnych. Przeczytałem, i tyle.

Też się zastanawiałem, ale skoro dziękują prawnikom i wspominają o Hollywood, to poszedłem oczywistym tropem. :) Ale może być tak, że prawa do "Diuny" obejmują nie tylko powieść. A może jest jakaś "ziemia niczyja"? Na przykład twórcy filmu będą chcieli zrobić jakieś flashbacki?

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS