Patronat

Sanderson, Brandon - "Zaginiony metal"

Ballingrud, Nathan - "Potwory północnoamerykańskich jezior"
Ukazały się

Sanderson, Brandon - "Warkocz ze Szmaragdowego Morza"
Baldree, Travis - "Legendy i latte"
Heartfield, Kate - "Assassin’s Creed: Spisek maga"
Lee, Mackenzi - "Zimowy żołnierz. Zimowy front"
Stokes-Chapman, Susan - "Pandora"
Robert, Katee - "Electric Idol"
Cashore, Kristin - "Bitterblue"
Berwah, Tanvi - "Potworem rodzisz się albo stajesz"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Tytuł oryginału: The Road Tłumaczenie: Robert Sudół Data wydania: Marzec 2008 ISBN: 978-83-08-04178-9 Oprawa: miękka Liczba stron: 268 Cena: 29,90 zł Rok wydania oryginału: 2006
|
„Uwierzyć w człowieka”
Pożarłem „Drogę” w dwie godziny i zamknąłem powieść wstrząśnięty do głębi. Za pomocą posuniętego do ekstremum minimalizmu, Cormac McCarthy podniósł banalną w sumie fabułę do rangi iście biblijnej przypowieści o odwadze, poświęceniu i ponadczasowej miłości ojca i syna, walczących o przetrwanie w skazanym na zagładę, postapokaliptycznym świecie.
Wbrew pozorom „postapokaliptyczny” nie odnosi się tutaj do nuklearnej zagłady. Tak każe nam myśleć popkulturowy mechanizm doboru słów i skojarzeń, ale w „Drodze”, i to jest kolejna siła krótkiej powieści amerykańskiego pisarza, w „Drodze” nic tak naprawdę nie wiadomo. Wojna? Kto kogo zaatakował pierwszy? Jaki był powód? Kiedy wybuchła? To nieistotne. Świat się kończy. I już.
To świadomy wybór McCarthy'ego. Inne rozwiązanie prawdopodobnie odebrałoby siłę tej powieści. Dlatego wiemy niewiele: nie mamy pojęcia, gdzie toczy się akcja powieści (z kontekstu jedynie domyślamy się, że to Ameryka), ani nawet nie znamy imion bohaterów. Taka też jest fabuła: oparta na niedopowiedzeniach, wyjęta z określonych ram czasowych.
Wiemy tyle, że zdeterminowani ojciec i syn wytrwale idą w stronę oceanu. Pchając wózek z klamotami, przemierzają zniszczony świat. Do jego opisu McCarthy używa krótkich zdań, odpowiednich skojarzeń kolorystycznych, równoważników i powtórzeń konkretnych fraz, przez co książka brzmi jak opowieść snuta tysiąclecia temu. Używając narzędzi gramatyki i języka, McCarthy tworzy książkę i samego czytelnika, wychodząc poza ramy konwencji.
Trzeba wyjąć rdzeń, nawet nie ideę, ale konkretny myślowy przekaz, i poddać człowieka próbie. Kiedyś bohaterowie stawiali czoła bogom. A dzisiaj? Jaka teraz jest próba, której można poddać człowieka? Co trzeba z nim zrobić, jak zmasakrować psychikę, by wreszcie uległ i się załamał? Te same pytania zadawała i Hanna Krall w swoich reportażach, i Albert Camus w „Dżumie”. Myślę, że oboje doskonale zrozumieliby przekaz McCarthy'ego: nie jest łatwo zniszczyć człowieka, nawet jeśli wszystko mu zabierzemy, nawet jeśli wokół świat ulega zagładzie.
W „Dżumie”, jak pamiętamy, zagładę przyniosły szczury. U Krall, w „Zdążyć przed Panem Bogiem” - hitlerowcy. McCarthy posuwa się jeszcze dalej, już nie zagłada całego miasta, już nie zniszczenie kraju, ale całej cywilizacji jest narzędziem tortur dla psychiki człowieka: martwe drzewa, martwa natura, pył i rozpadające się domy, w których mieszkają kanibale. Dantejskie sceny, o których wspomina McCarthy, zagłada tkwiąca gdzieś obok niczym obraz namalowany na ścianie, obraz składający się z szarości popiołu i krwawego kaszlu. Dantejskie sceny przerażają nie mniej niż prawdziwe historie Hanny Krall; chłodny, wydestylowany język, niemalże reporterski zapis pozbawiony części interpunkcji, podniósł fikcyjny przecież upadek cywilizacji do poziomu bolesnego dla czytelnika (a przyzwyczajonego do „tu i teraz”). Podobną uproszczoną kreskę, oraz fabularną stylizację na biblijną opowieść, zastosowano w kultowym komiksie „Hiroszima 1945”.
Złapałem się na tym, że tak jak w przypadku Marka Edelmana i powstańców w getcie, z uwagą przyglądam się bohaterom w ich wędrówce, wraz z nimi przeżywam chwile smutku i szczęścia, chociaż nie znam tak na dobrą sprawę ich tak dobrze, jakbym chciał. Bo to nie jest ważne, imiona to nieistotne elementy zaciemniające obraz. Ważne są: puszka coli, z której cieszą się bohaterowie; ich śmiech i radość ze znalezienia bunkra pełnego żywności. Ucieczka przed zdegenerowanymi ludźmi, chcącymi zjeść ojca i syna. I ten cholerny optymizm na końcu. Jedna z bohaterek „Zdążyć przed Panem Bogiem” zabiła własne dziecko poduszką, gdy usłyszała wieść o nadejściu Niemców. Mężczyzna nie mógł tego zrobić synowi, chociaż miał ku temu wiele okazji. Bo oni niosą ogień.
Chyba w tym właśnie, w sile ojcowskiej miłości i determinacji w niesieniu ognia, który mamy w sobie, w tym właśnie leży potęga nie tylko „Drogi”, ale wręcz całego gatunku człowieka. Bo, jestem tego pewien, że takich ojców i synów, skazanych na tragiczny koniec, jest więcej; że bezimienni bohaterowie „Drogi” są w każdym z nas i ta pochodnia, resztki człowieka jednak zawsze zostaną. Zawsze znajdzie się mały chłopiec, który poda obcemu pomocną dłoń. I zawsze znajdą się ludzie, którzy takiemu chłopcu pomogą.
„Chodziło tylko o wybór umierania”, jedno z najważniejszych zdań książki Hanny Krall, stanowiło znak czasu i pesymizmu wieku XX. Wraz z „Drogą” McCarthy'ego wróciliśmy do punktu wyjścia, do końca świata, ale zmieniła się wymowa: już nie pesymistyczny dokument wspominający tragiczne wydarzenia, ale fikcja literacka zakończona optymizmem, choć nasączona bólem, staje się znakiem naszych czasów. I pozostaje mi tylko życzyć, żebyśmy sobie przekazywali ogień zawsze wtedy, kiedy zajdzie taka potrzeba. Bez względu na koszty. Bo jesteśmy dobrymi ludźmi.
Autor: Żerań
Dodano: 2008-04-13 20:06:52
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
kurp - 07:46 14-04-2008
(...) przekaz McCarthy'ego: nie jest łatwo zniszczyć człowieka, nawet jeśli wszystko mu zabierzemy, nawet jeśli wokół świat ulega zagładzie.
Żerań upominał mnie swego czasu, że odebrałem Drogę zbyt pesymistycznie, więc dla równowagi  teraz ja upomnę Żerania - zbyt wiele w tej interpretacji optymizmu! Świat się rozsypał, rozpadł, a to, co zostało z człowieczeństwa i wieków kultury, to ten jeden ojciec z synem, Którzy Niosą Ogień. Przez całą książkę miałem wrażenie, że McCarthy pokazuje, jak ten ogień gaśnie. Walczy dzielnie, stawia opór, fantastycznie i wzruszająco kontrastuje z szaleństwem świata, ale ostatecznie po prostu musi zgasnąć, a ludzkość /kultura /człowieczeństwo musi upaść, rozsypać się dokładnie w ten sam pył, w który rozpadł się świat, żeby potem, w toku długich wieków, budować na nowo - rozpalać ogień...
Droga zostawia w czytelniku nadzieję, ale dla mnie ta opowieść jest jednak w pierwszej kolejności niewyobrażalnie smutna.
|
|
|
Artykuły

Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Śniadanie wdowy, opowiadanie ze zbioru "Upiory XX wieku"
Wywiad z R.J. Barkerem
Recenzje

Ballingrud, Nathan - "Potwory północnoamerykańskich jezior"
Reynolds, Alastair - "Otchłań rozgrzeszenia"
Puzyńska, Katarzyna - "Sąpierz"
Sagan, Carl - "Kontakt"
Maurier, Daphne du - "Ptaki i inne opowiadania"
Martin, George R.R. - "Panowanie smoka", tom 1
Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Pani Kaladanu"
Clarke, Arthur C. - "2010: Odyseja kosmiczna"
Fragmenty
Sterling, Isabel - "Najzimniejszy dotyk"
Asimov, Isaac - "Równi bogom"
Wells, Herbert George - "Niewidzialny człowiek"
Rolska, Jagna - "TakeIT"
Lebbon, Tim - "Obcy: Wyjście z cienia"
Simmons, Dan - "Piąty kier"
Malinowski, Łukasz - "Pasterz pieśni"
Clarke, Arthur C. - "2010: Odyseja kosmiczna"
|