W internecie można spotkać się z opiniami, że najnowsza powieść Marcina Mortki przypomina „Narrenturm” Andrzeja Sapkowskiego. I nie sposób tym głosom nie przyznać choć odrobiny racji. W postaci Gastona de Baideaux rzeczywiście łatwo doszukać się wielu cech wspólnych z Reynevanem – zawód miłosny, brat, który staje się źródłem kłopotów, umiejętność wpadania w tarapaty.
Adam "Tigana" Szymonowicz prezentuje recenzję pierwszej części powieści Marcina Mortki "Miecz i kwiaty". Zapraszamy do lektury.
Dodał: Vampdey
-Jeszcze nie ma komentarzy-