Namaszczona przez autora cyklu bestsellerowych powieści i scenarzystę serialu „Gra o tron” George’a R.R. Martina oficjalna książka kucharska serii, to zbiór inspirowanych nią przepisów kulinarnych na napitki, mięsiwa i desery. Ciekawi jesteście co jadają serialowi Lannisterowie, Starkowie czy ród Tyrellów? Teraz będziecie mogli sami przyrządzić dania serwowane podczas uroczystych uczt na królewskim dworze Baratheonów, wykwintnych przyjęć w Lannisporcie, obiadów w Riverrun, codziennych posiłków Czarnych Braci na Murze, wieczerzy w zasypanym śniegiem Winterfell czy lekkich śniadań za Wąskim Morzem.
Uczta lodu i ognia doskonale wypełni wam czas w oczekiwaniu na czwarty sezon serialu HBO i kolejną, dziewiątą już powieść George’a R.R. Martina. Jak pisze autor Gry o tron:
Nie żałujcie sobie jadła, przyjaciele. Nadchodzi zima.
Ta książka pragnie zabrać czytelników w kulinarną podróż przez świat George’a R.R. Martina. Rozpoczniemy ją przy Murze i stamtąd wyruszymy na południe, do Królewskiej Przystani i Dorne, po czym przepłyniemy na okręcie na drugą stronę Wąskiego Morza, by ucztować z Dothrakami i w Wolnych Miastach.
Mamy nadzieję, że dołączycie do nas w swych kuchniach, by cieszyć się ucztą, jakiej jeszcze nie znaliście: ucztą lodu i ognia.
Witajcie w naszej karczmie!
Chelsea i Sariann
Przysuńcie się bliżej. Jeszcze odrobinę (…). Nachylcie się, to wyszepczę wam do ucha smutną prawdę. Nie potrafię gotować (…).
Po tak długim czasie nie potrafię sobie już przypomnieć, kto pierwszy zaproponował, żebyśmy wydali książkę kucharską z przepisami z moich powieści (…). Sariann i Chelsea podeszły do tematu zgoła odmiennie. Nie napisały do mnie z podpowiedzią, że książka kucharska byłaby fajnym pomysłem. Nie, te dwie dziewczyny zaczęły przyrządzać potrawy opisane w Grze o tron(…). Na cześć pewnego przybytku, w którym dzieją się rzeczy straszne, dziewczyny nazwały swój blog Karczmą na Rozdrożu. W książce to właśnie przed jej drzwiami kołysało się na wietrze truchło powieszonej oberżystki. Mam szczerą nadzieję, że Sariann i Chelsea nie podzielą jej losu; ich jedzenie jest znacznie, znacznie lepsze od podawanego w tamtej karczmie.
George R.R. Martin, Santa Fe, 21 stycznia 2012
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Shadowmage - 07:01 28-07-2013
Czyli jednak Martin wyprzedził Herberta juniora i "hienę" Andersona (swoją drogą - obchodzi właśnie 25-lecie bycia powieściopisarzem) i "101 potraw z melanżu" :P
Swoją drogą zdobycie niektórych składników (np. do placka Szczurzego Kucharza) może być nieco kłopotliwe :D
Sharin - 11:47 28-07-2013
Małżonka powiada, że to wielkie G... i ona chce kolejne części cyklu :(
niepco - 11:52 28-07-2013
A już niebawem poradnik "Od lodu do ognia - porady z Westeros jak rozpalić partnerkę". Plus opis niezbędnych akcesoriów.
Shadowmage - 12:38 28-07-2013
Sharin pisze:Małżonka powiada, że to wielkie G... i ona chce kolejne części cyklu
A czytała?
W sensie książkę kucharską, a nie cykl.
Sharin - 14:26 28-07-2013
Nie, nie czytała.
Zakłada jedynie, że jest o wiele gorsza od książek z cyklu.
'Wielkie G..." odnosiło się do faktu, że powstają książki tego typu, a nie ma kolejnych tomów z cyklu
Odgrzewanie kotletów
Gavein - 16:14 28-07-2013
Sharin pisze:Odgrzewanie kotletów
To akurat jakby na miejscu
Shadowmage - 16:58 28-07-2013
Sharin pisze:Nie, nie czytała.
Zakłada jedynie, że jest o wiele gorsza od książek z cyklu.
'Wielkie G..." odnosiło się do faktu, że powstają książki tego typu, a nie ma kolejnych tomów z cyklu
Odgrzewanie kotletów
Przy tym Martin napracował się tyle, że przemowę napisał - to zdaje się fanki (ze zmysłem ekonomicznym) zrobiły same z siebie.
Mamerkus - 21:07 28-07-2013
Jak dla mnie to książkowy kandydat do Złotej Maliny tego roku. Może pan jaśnie zacny Martin skończył w końcu ten swój cykl, żebym mógł go zacząć czytać?
Haribo - 08:35 29-07-2013
Trzeba przyznać, że gościu ma łeb na karku, skoro potrafi zarabiać na takich książkach. Czapki z głów!
Trolliszcze - 12:39 29-07-2013
Martin do książki stworzył tylko wstęp, cała "Uczta lodu i ognia" została opracowana i napisana przez dwie fanki cyklu, które już wcześniej prowadziły blog na temat kuchni Westeros (czasami oprócz tytułu na okładce można też znaleźć nazwisko autora, które stanowi pewną wskazówkę).
Wszystkie przepisy opierają się na autentycznych, średniowiecznych odpowiednikach potraw zaproponowanych przez Martina i kupienie składników nie powinno nastręczyć zbyt wielkich problemów, pomijając parę naprawdę egzotycznych propozycji, jak szarańcza (ale to są wyjątkowe przypadki).
Niniejszym uspokajam fanów cyklu: przez "Ucztę..." nie będziecie musieli czekać na następny tom sagi ani jednego dnia dłużej. Co nie zmienia faktu, że będziecie czekać długo...
niepco - 17:49 29-07-2013
Będąc jeszcze na studiach miałem okazję zapoznać się z kuchnią średniowieczną na imprezie organizowanej przez konsulat austriacki w Krakowie. Powiem Wam, że większość podawanych potraw była nie do przełknięcia.Z różnych powodów: braku cukru, nadpsutego mięsa, nadmiaru przypraw etc.Receptury były oryginalne i zaczerpnięte z wiarygodnych źródeł.Podejrzewam, że tu może być podobnie, chyba że autorzy zastosowali jakieś magiczne eliksiry. :-)
Ciekawe czy Martin spróbował wszystkiego...Patrząc na jego brzuszysko piw z pewnością:-)
Trolliszcze - 18:56 29-07-2013
@niepco
Większość przepisów w książce występuje w dwóch wersjach: średniowiecznej i uwspółcześnionej. Ale te średniowieczne też nie wymagają użycia nadpsutego mięsa, nigdzie nie jest napisane, że zwierza trzeba utłuc własnoręcznie i trzymać przez miesiąc w wykopanej w ziemi spiżarni - generalnie wszystko kupuje się w markecie, z lodówek. A przyprawy daje się zwykle na smak, przesada to raczej problem kucharza, a nie przepisu...
Martin próbował większości potraw. Autorki prowadziły bloga kulinarnego przez dłuższy czas, najbardziej zagorzali fani ze wszystkich zakątków Stanów gotowali zgodnie z zaleceniami dziewczyn i przynosili na spotkania autorskie, żeby Martin spróbował. Tak powstał pomysł na tę książkę.
@Fenrir
Przepisu na żurawia nie ma.
Shadowmage - 10:03 19-08-2013
Ale jest przepis na pieczonego węża. W USA może jeszcze nie tak trudno o kilogramowego grzechotnika ale u nas będzie to kłopotliwe :)
Ale ogólnie racja - przepisy są uwspółcześnione, zamienniki zwykle podane, a przygotowanie większości nie wydaje się szalenie skomplikowane.