Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
bio - 10:11 11-02-2021
Ciekawym okładki. A dla każdego, kto był zbyt młody by wsiąknąć w pierwsze wydanie, to jest to lektura obowiązkowa.
Fidel-F2 - 10:53 11-02-2021
Utknąłem kiedyś gdzieś w połowie Późnego lata, a może doczytałem do końca? nie mam już pojęcia, niemniej, zniechęciłem się do autora mocno. Małe, duże stoi już ze dwadzieścia lat na półce i za każdym razem gdy pomyślę, że może by... czuję silny opór organizmu.
Shicho - 10:55 11-02-2021
Chyba jednak nie dla każdego. Fantastyki tam niewiele, mniej więcej tyle, co w "Gormenghaście" Peake'a; raczej realizm magiczny, cokolwiek by to nie oznaczało.
Zgodzę się, że spróbować warto, ale chyba najlepiej z biblioteki, bo, przynajmniej dla niektórych, być może większości - "przysmęca", "nuda, nuda, panie".
A Crowleya bardzo cenię - to jeden z moich ulubionych autorów; żałuję niedokończonego cyklu "Ægipt" - no szkoda, szkoda.
Janusz S. - 15:29 11-02-2021
To będzie pierwsza pozycja z Artefaktów, o której wiem, że na pewno jej nie przeczytam. Przy poprzednim podejściu do tej książki nieomal zaziewałem się na śmierć i w końcu upchnąłem ja gdzieś na półkach, do których nigdy nie wracam. Oprócz ogólnego wrażenia śmiertelnej nudy nie zapamiętałem nic.
nosiwoda - 18:34 11-02-2021
A ja powalczę. Też nie wsiąkłem w pierwsze wydanie.
Czy to będzie jakieś nowe tłumaczenie?
Shadowmage - 20:36 11-02-2021
Mnie tam się podobało.
AM - 16:38 14-02-2021
nosiwoda pisze:A ja powalczę. Też nie wsiąkłem w pierwsze wydanie.
Czy to będzie jakieś nowe tłumaczenie?
Tak. Justyny Gardzińskiej. Tłumaczki Atlasu chmur czy też Czasomierzy.
AM - 16:39 14-02-2021
Janusz S. pisze:To będzie pierwsza pozycja z Artefaktów, o której wiem, że na pewno jej nie przeczytam. Przy poprzednim podejściu do tej książki nieomal zaziewałem się na śmierć i w końcu upchnąłem ja gdzieś na półkach, do których nigdy nie wracam. Oprócz ogólnego wrażenia śmiertelnej nudy nie zapamiętałem nic.
Daj jej szansę... To piękna książka.
toto - 20:11 14-02-2021
Jest jeszcze szansa na marzec, czy lepiej nastawić się na kwiecień lub maj?
AM - 21:09 14-02-2021
toto pisze:Jest jeszcze szansa na marzec, czy lepiej nastawić się na kwiecień lub maj?
Vinge i Crowley będą jeszcze w marcu. Najpóźniej 22-23 lutego zsyłamy obie książki do druku.
ASX76 - 00:34 15-02-2021
Niecierpliwie oczekujemy na newslettery ze sklepu MAG-a
jezzo - 10:01 15-02-2021
Nauczony doświadczeniem wiem, że jeśli jakaś książka jest bardzo uznana i jednocześnie sporo osób pisze, że to nudy na pudy, to jest to prawie zawsze gwarant, że książka jest świetna i lektura będzie przyjemnością.
ASX76 - 10:35 15-02-2021
Poza tym w Artefaktach nie ma słabych pozycji
Fidel-F2 - 10:52 15-02-2021
ASX76 pisze:Poza tym w Artefaktach nie ma słabych pozycji
Buhahaha!
AM - 12:39 15-02-2021
Fidel-F2 pisze:ASX76 pisze:Poza tym w Artefaktach nie ma słabych pozycji
Buhahaha!
One man’s meat is another man’s poison.
Janusz S. - 12:52 15-02-2021
AM pisze:Janusz S. pisze:To będzie pierwsza pozycja z Artefaktów, o której wiem, że na pewno jej nie przeczytam. Przy poprzednim podejściu do tej książki nieomal zaziewałem się na śmierć i w końcu upchnąłem ja gdzieś na półkach, do których nigdy nie wracam. Oprócz ogólnego wrażenia śmiertelnej nudy nie zapamiętałem nic.
Daj jej szansę... To piękna książka.
Szanuję Pana zdanie i od lat cenię sobie gust, ale tym razem chyba mnie Pan przecenia. Crowley i Wolfe raczej przekraczają moją odporność (chociaż KNS doczytam, ale Pokój prawie na pewno mnie pokona). Za to Ada Palmer jest świetna.
Widziałem też na ZB tłumaczenie opisu nowych przygód Bauchelaina i Korbala B. i już się cieszę. Te trzy nowelki dadzą się chyba trochę we znaki M. Jakuszewskiemu.
Fidel-F2 - 14:49 15-02-2021
AM pisze:Fidel-F2 pisze:ASX76 pisze:Poza tym w Artefaktach nie ma słabych pozycji
Buhahaha!
One man’s meat is another man’s poison.
Ależ ja nie twierdzę, że się nie sprzeda.
jezzo - 14:53 15-02-2021
Ja już szykuje się do ponownego czytania KNS, śmiejcie się śmiejcie, ale tym razem z notatnikiem i długopisem
Ciekawe ile tajemnic uda mi się rozwikłać samemu. Potem Urth i opracowania.
Swoją drogą, przed "Czarnym lampartem, czerwonym wilkiem" sięgnąłem po "Krótką historię siedmiu zabójstw" i (będąc w połowie książki) to jest absolutna rewelacja, zwłaszcza, że słuchałem sporo Marley'a w młodości. Dawno nie czytało mi się czegoś tak dobrze. Z miejsca Marlon James trafia do mojego topku. Swoją drogą tłumacz, Robert Sudół, wykonał świetną robotę. Porównywałem parę fragmentów i jego tłumaczenia pokracznego jamajskiego daje radę, odpowiednie słowa tłumaczy, odpowiednie zostawia w oryginale. Choć czytanie fragmentów tego jamajskiej angielszczyzny to też niezła frajda i wyzwanie. Sam Marlon James celnie punktuje durne konstrukty z tego lokalnego dialektu jak przy zacytowanym poniżej fragmencie o "i and i", po przeczytaniu którego prawie się oplułem ze śmiechu (nie znalazłem tego na szybko po polsku, wybaczcie). Zresztą ta książka to kopalnia świetnych komentarzy i dygresji.
“Rastaman don’t deal with negativity so oppression is now downpression even though there is no up in the word. Dedicate is livicate, I and I, well God knows what that means, but it sounds like somebody trying for their own holy trinity but forgetting the name of the third person.”
romulus - 17:57 15-02-2021
Tłumaczenie Sudoła jest bardzo chwalone, np. Szczepan Twardoch pisał o nim w superlatywach. Ale i inni recenzenci nie przesadzali. Ja wciąż planuję przesłuchać tę powieść. Czytanie jej to była uczta, gęsta, soczysta proza. Trochę boję się jej słuchać.
Fidel-F2 - 19:12 15-02-2021
"Krótką historię siedmiu zabójstw" rzuciłem gdzieś w 1/4-1/3. Kompletnie nie interesowała mnie opowieść autora.
Janusz S. - 20:51 15-02-2021
jezzo pisze:Swoją drogą, przed "Czarnym lampartem, czerwonym wilkiem" sięgnąłem po "Krótką historię siedmiu zabójstw" i (będąc w połowie książki) to jest absolutna rewelacja, zwłaszcza, że słuchałem sporo Marley'a w młodości. Dawno nie czytało mi się czegoś tak dobrze. Z miejsca Marlon James trafia do mojego topku.
To strasznie dobra książka i równocześnie straszna powieść jeśli chodzi o treść. R. Sudół poradził sobie świetnie, na ile mogę to oceniać, bo w co trudniejszych miejscach oryginału się gubię. Mam nadzieję, że w "Czarnym lamparcie..." będzie równie bezkompromisowy.
nosiwoda - 10:47 16-02-2021
Fidel-F2 pisze:"Krótką historię siedmiu zabójstw" rzuciłem gdzieś w 1/4-1/3. Kompletnie nie interesowała mnie opowieść autora.
Nieco przeraża mnie ta spójność czytelnicza z Fidelem...
Fidel-F2 - 11:17 16-02-2021
Może jakaś terapia?
nosiwoda - 11:22 16-02-2021
Byle nie wspólna!
jezzo - 12:09 16-02-2021
romulus pisze:Tłumaczenie Sudoła jest bardzo chwalone, np. Szczepan Twardoch pisał o nim w superlatywach. Ale i inni recenzenci nie przesadzali. Ja wciąż planuję przesłuchać tę powieść. Czytanie jej to była uczta, gęsta, soczysta proza. Trochę boję się jej słuchać.
Tu niezły wywiad z tłumaczem:
https://booklips.pl/wywiady/jak-sie-cal ... na-jamesa/Dodam, że są piosenki, których nie wyłapał. Z fragmentu z koncertu można małą playlistę ułożyć, a on zupełnie to pominął w muzycznym podsumowaniu, ale sam przyznaje w wywiadze, że nie miał doświadczenia wcześniejszego z tym artystą.
Zastawiam się, czemu musieliśmy czekać 2 lata na tą nową książkę? Były jakieś problemy z prawami? Bo miało do Jamesa Literackie, a teraz wydane zostanie w Czarnej Owcy. Ale może po prostu Literackie wzgardziło fantasy... Może też tłumaczowi zeszło sporo z tłumaczeniem, ale chyba nie więcej niż rok? Czytałem fragmenty i rzeczywiście lektura w oryginale ciężka, ale chyba nie aż tak ciężka jak "KH Siedmiu Zabójstw".
Fidel pisze:"Krótką historię siedmiu zabójstw" rzuciłem gdzieś w 1/4-1/3. Kompletnie nie interesowała mnie opowieść autora.
Ale to jest taka książka, że jeśli ktoś się nastawia na historię, a nie lubi brutalnej gangsterki w stylu Scorsese/Taranito to mu nie podpasi, sam nie przepadam za takim typem historii, unikam kryminałów. Mnie oprócz samej prozy interesują tutaj bardzo smaczki społeczno/kulturowo/muzyczne z racji mojego zainteresowania reggae i jamajską kulturą w młodości. Wizja tamtejszej Jamajki i jego przekroju społeczeństwa oddana w książce robi wrażenie i jest ono dalekie od moich mniej brutalnych wyobrażeń sprzed lektury...
Shadowmage - 12:20 16-02-2021
Tłumacz jeszcze walczy
Ale nie wiem kiedy to zostało zlecone.
CO kupiła prawa dość dawno temu, ale nie wiem czemu zwlekała z wydaniem. Jedna sprawa to pandemia (w sumie mamy prawie rok opóźnienia w stosunku do pierwszych dat), drugie może inny pomysł na branding - dopiero teraz Echa ruszają.
jezzo - 12:23 16-02-2021
???? Z "lampartem i wilkiem"? To premiera się przesunie?
Shadowmage - 12:26 16-02-2021
Tak, przysłali połowę jako prebook. Ale ponoć się wyrobią na czas.
Fidel-F2 - 18:25 16-02-2021
jezzo, ale ja się na nic nie nastawiałem. Książka miała dobra prasę, to sięgnąłem. I było mi tak kompletnie obojętne co tam się dzieje jak to tylko możliwe. A Scorsese/Taranito bardzo lubię ale to nie chodzi o brutalna gangsterkę, a o to, że była to lektura podobnie fascynującą jak lektura książki telefonicznej.
Shedao Shai - 08:35 21-07-2021
W ostatniej paczce z MAGa przyszło do mnie osiem książek, z czego tak naprawdę przeczytać od razu mogłem tylko... jedną. Po kolei:
druga część "Rytmu wojny" - czekam z lekturą na tom 5 (3 lata)
"Ogień nad otchłanią" - czekam z lekturą na "Otchłań w niebie" (a może i "The Children of the Sky"?)
"Księgi krwi" - czekam z lekturą na tom 2 (1,5 roku)
Malazańska 1-4 - kusi mnie re-read, ale... jeszcze nie teraz. Przytłacza mnie skala tego przedsięwzięcia. Ale niedługo.
Zostało zatem "Małe, duże" i o nim tutaj będzie.
O "Małe, duże" nie wiedziałem praktycznie nic, poza skrajnymi opiniami rzuconymi w jakichś dyskusjach na Katedrze. Gdzieś w trakcie lektury zrozumiałem je, jako że to powieść typu: albo pokochasz, albo znienawidzisz. Albo urzeknie cię niespieszna narracja, spokojny ton powieści, mozaika złożona z przebłysków życia kilku pokoleń jednej rodziny, delikatny realizm magiczny, albo stwierdzisz, że to niesamowita nuda bez konsekwentnej bądź ciekawej fabuły. Wydaje mi się, że wyłamałem się z tej klasyfikacji, bo z jednej strony powieść mnie urzekła (ale bez przesady), a z drugiej – rzeczywiście bywało, że się nudziłem (ale bez przesady).
„Małe, duże” to nie książka, którą czyta się z zapartym tchem, przewracając kolejne kartki w oczekiwaniu na to, co będzie dalej. Nie mamy tu raczej głównego wątku fabularnego, którym możnaby się ekscytować. Ot, śledzimy życie kilkorga ludzi na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Gdzieś tam w tle mamy sugestie elementów nadprzyrodzonych, ale są one subtelne i bez większego wpływu na poszczególne sceny. To przychodzi dopiero pod koniec. Sednem „Małe, duże” są ludzie, ich emocje, postawy, przeżycia, relacje. To opowieść mglista i oniryczna, zdecydowanie nie dla każdego.
Nie jest to książka w stylu, który chciałbym czytać na codzień, ale jako rzadka odskocznia od głównonurtowej fantastyki zadziałała całkiem dobrze. Na jej podstawie stwierdzam, że Crowley to taku autor, o którego nie będę molestował AMa, że chcę więcej i więcej, ale jak już wyjdzie, to kupię.
Moja ocena to 4/6 – patrząc na oceny z Fantasty, takie wypośrodkowanie między dwóją od Janusza, a szóstką od Romulusa
Tigana - 11:58 21-07-2021
Shedao Shai pisze:"Księgi krwi" - czekam z lekturą na tom 2 (1,5 roku)
Nie wiem czy jest sens czekania, bo wszystkie 6 części łączy jedynie prolog i epilog. Co kto woli.
Shedao Shai - 12:29 21-07-2021
Tigana pisze:Shedao Shai pisze:"Księgi krwi" - czekam z lekturą na tom 2 (1,5 roku)
Nie wiem czy jest sens czekania, bo wszystkie 6 części łączy jedynie prolog i epilog. Co kto woli.
Nie spieszy się, poczekam. Mam co czytać w międzyczasie
romulus - 09:08 22-07-2021
Shedao Shai pisze:W ostatniej paczce z MAGa przyszło do mnie osiem książek, z czego tak naprawdę przeczytać od razu mogłem tylko... jedną. Po kolei:
druga część "Rytmu wojny" - czekam z lekturą na tom 5 (3 lata)
"Ogień nad otchłanią" - czekam z lekturą na "Otchłań w niebie" (a może i "The Children of the Sky"?)
"Księgi krwi" - czekam z lekturą na tom 2 (1,5 roku)
Malazańska 1-4 - kusi mnie re-read, ale... jeszcze nie teraz. Przytłacza mnie skala tego przedsięwzięcia. Ale niedługo.
Zostało zatem "Małe, duże" i o nim tutaj będzie.
O "Małe, duże" nie wiedziałem praktycznie nic, poza skrajnymi opiniami rzuconymi w jakichś dyskusjach na Katedrze. Gdzieś w trakcie lektury zrozumiałem je, jako że to powieść typu: albo pokochasz, albo znienawidzisz. Albo urzeknie cię niespieszna narracja, spokojny ton powieści, mozaika złożona z przebłysków życia kilku pokoleń jednej rodziny, delikatny realizm magiczny, albo stwierdzisz, że to niesamowita nuda bez konsekwentnej bądź ciekawej fabuły. Wydaje mi się, że wyłamałem się z tej klasyfikacji, bo z jednej strony powieść mnie urzekła (ale bez przesady), a z drugiej – rzeczywiście bywało, że się nudziłem (ale bez przesady).
„Małe, duże” to nie książka, którą czyta się z zapartym tchem, przewracając kolejne kartki w oczekiwaniu na to, co będzie dalej. Nie mamy tu raczej głównego wątku fabularnego, którym możnaby się ekscytować. Ot, śledzimy życie kilkorga ludzi na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Gdzieś tam w tle mamy sugestie elementów nadprzyrodzonych, ale są one subtelne i bez większego wpływu na poszczególne sceny. To przychodzi dopiero pod koniec. Sednem „Małe, duże” są ludzie, ich emocje, postawy, przeżycia, relacje. To opowieść mglista i oniryczna, zdecydowanie nie dla każdego.
Nie jest to książka w stylu, który chciałbym czytać na codzień, ale jako rzadka odskocznia od głównonurtowej fantastyki zadziałała całkiem dobrze. Na jej podstawie stwierdzam, że Crowley to taku autor, o którego nie będę molestował AMa, że chcę więcej i więcej, ale jak już wyjdzie, to kupię.
Moja ocena to 4/6 – patrząc na oceny z Fantasty, takie wypośrodkowanie między dwóją od Janusza, a szóstką od Romulusa
Ja sobie ją dawkowałem, kiedy zaczynała mnie nużyć. Z tego powodu ocena jest tak wysoka. A w ogóle to chyba powieść stworzona do takiego przelukrowanego obrazka: zimno i ponuro za oknem, siedzisz sobie w domu, żadnych zmartwień, dużo czasu...
Thuringwethil - 08:41 23-07-2021
romulus pisze: A w ogóle to chyba powieść stworzona do takiego przelukrowanego obrazka: zimno i ponuro za oknem, siedzisz sobie w domu, żadnych zmartwień, dużo czasu...
Dokładnie tak, taki relaksujący, oniryczny "snuj" literacko na wysokim poziomie, ma w sobie jakąś magię która mimo braku wartkiej akcji do mnie trafiła. Choc juz teraz bym wątków nie przypomniała sobie, zostało mi ogólne wrażenie i mocno fragmentaryczne wspomnienia co tam się działo.
Shedao Shai - 08:48 23-07-2021
Też się zgadzam, zresztą w podobnych warunkach czytałem: co prawda nie zimno, bo upał, ale byłem na wyjeździe, luz, spokój
asymon - 12:03 23-07-2021
To może dlatego poległem, 99% mojego czasu na czytanie to podróż w zbiorkomie. Z drugiej strony "Czarodziejską górę" przeczytałem bez problemów, może więc lepsze niż Crowley. Na wakacjach głównie patrzę, czy dzieci się nie topią.
Nic to, kupię tego "snuja" i spróbuję, bo mam wrażenie że jednak coś mnie omija ciekawego. Czytam powoli Jo Walton o wróżkach I też jest dramatycznie powoli, ale jednak nieźle. Podobnie ze Strange'm i Norrelem, co jest obiecany na jesień. Ale tu mam nadzieję, że da się jednak może ebooka wydać równolegle...