NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Mitchell, David - "Sen nr 9"

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Number9dream
Tłumaczenie: Janusz Margański
Data wydania: 2002
ISBN: 83-08-03223-0
Oprawa: miękka
Liczba stron: 533
Rok wydania oryginału: 2001

Bliżej...
Dwudziestoletni Eidżi Mijake przybywa z prowincji do Tokio, by znaleźć i poznać ojca. Wokół bohatera i z jego udziałem szybko zaczynają dziać się rzeczy dziwne i tajemnicze. W jaki sposób łączą się ze sobą krwawa wojna gangsterów jakuzy i romantyczna miłość do subtelnej pianistki, przewrotna wola piorunów i opowieści niewidomej pisarki, zaskakujące interaktywne gry wideo i pamiętniki pilota kamikaze z czasów II wojny światowej?

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Shedao Shai - 09:20 11-07-2023
"sen_numer_9" nie jest najłatwiejszą lekturą - wymaga sporego skupienia, szczególnie z początku, kiedy czytelnik dopiero uczy się reguł narracji w tej książce. Mitchell udanie meandruje między rzeczywistością a fantazją, dostarczając sporo frajdy w próbach dojścia do tego, czy czytana aktualnie scena faktycznie miała miejsce, czy jest tylko wymysłem naszego bujającego w obłokach narratora. To dobrze napisana książka - co nie dziwi, Mitchell to bardzo uzdolniony pisarz.

Niestety, nie wszystko w tej książce dobrze gra. Autor jak na mój gust zbyt często odpływa w dygresje, zbyt popuszcza wodze swojego gawędziarstwa. Bywa, że otrzymujemy w tej książce opowieść-w-opowieści, która trwa dość długo, a więzy z głównym wątkiem ma - na moje oko - żadne. Oczywiście, mogłem coś przeoczyć, ale bajka o antropomorficznych zwierzętach i fragmenty z dziennika niedoszłego kamikadze nic w mojej opinii nie wniosły. Ani mnie nie zainteresowały. Czułem, że tracę na nich czas - to jakbym musiał oglądać reklamy podczas seansu filmowego. No, wróćmy już do sedna - szybciej!

Fabularnie bywa różnie, to senne meandrowanie potrafi niestey co jakiś czas przynudzić. Z drugiej strony, podobała mi się przypadkowość w jakiej autor pchał wydarzenia - nie sposób było przewidzieć dokąd to wszystko zmierza. Minęło kilka dni od lektury i wciąż nie jestem w stanie powiedzieć, czy zakończenie mi się podoba czy nie. Trochę dziwne.

Na osobny akapit zasuguje okropne tłumaczenie Janusza Margańskiego. Podjął on nadzwyczaj kuriozalną decyzję o przekładaniu m.in. imion postaci - zapisując je tak, jak się je czyta. Dla przykładu, główny bohater - Eiji Miyake - u nas to... Eidżi Mijake. Jego siostra Anju - to Andżu. I tak dalej - chyba łapiecie. Co ciekawsze, brakuje mu konsekwencji i np. Claude Debussy został już w oryginale - a szkoda, bo czytanie o Klodzie Debusim mogłoby być niezłą przygodą ;) No i szkoda że zostawił na okładce "Davida Mitchella" - Dejwid Miczel z pewnością wyróżniałby się na półce.
Problem ten dotknął też np. nazw miejsc, stąd Yakushima stała się Jakuszimą. Skąd to się wzięło? Nie wiem. Może tłumacz uznał, że jesteśmy za głupi żeby umieć wymówić japońskie nazwy własne. Chyba nie chcę się zagłebiać w meandry tego rozumowania.

Już za ten sam fakt tłumaczenie zasługuje na mocne 1/10, ale to nie koniec - przekład "zwykłego" tekstu też jest nienajwyższych lotów, nieraz zdarzało mi się wyłapać np. dosłowne przetłumaczenie związku frazeologicznego - jakby bez zrozumienia o co chodzi. Miałem wrażenie, że Wydawnictwo Literackie ma lepsze standardy. Nie wiem czemu. Już wiem, że tak nie jest. Kto to przepuścił w takiej formie do druku?

Nie żałuję dania szansy tej książce - to interesująca, choć niepozbawiona wad przygoda. 3,5/6. Sądzę, że gdyby nie tłumaczenie, mogłoby być 0,5 wyżej.

Janusz S. - 09:26 11-07-2023
Czemu niby anglosaska transkrypcja japońskich nazw miałaby być lepsza od polskiej?

Shedao Shai - 09:41 11-07-2023
Janusz S. pisze:Czemu niby anglosaska transkrypcja japońskich nazw miałaby być lepsza od polskiej?


To co zastosował tłumacz w tej książce to fonetyczny przekład z transkrypcji angielskiej. I wyszedł potworek. Podobałby Ci się Dejwid Miczel? Albo, sięgając gdzie indziej, Indjana Dżons? Dżordż Kluni? Niespecjalnie, prawda? Tak się nie robi, to nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Więc dlaczego język japoński tak masakrować? Nie widzę żadnego powodu.

Janusz S. - 10:11 11-07-2023
Shedao Shai pisze:
Janusz S. pisze:Czemu niby anglosaska transkrypcja japońskich nazw miałaby być lepsza od polskiej?


To co zastosował tłumacz w tej książce to fonetyczny przekład z transkrypcji angielskiej. I wyszedł potworek. Podobałby Ci się Dejwid Miczel? Albo, sięgając gdzie indziej, Indjana Dżons? Dżordż Kluni? Niespecjalnie, prawda? Tak się nie robi, to nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Więc dlaczego język japoński tak masakrować? Nie widzę żadnego powodu.

Co to ma do rzeczy? David Mitchell nie występuje w książce a jego nazwisko nie pochodzi z japońskiego. Czemu w angielskim mogą stosować swoją transkrypcję nazw japońskich a w polskim nie?
Ja widzę taki powód i z być może sam go dostrzeżesz próbując czytać katakanę albo hiraganę.

asymon - 11:48 11-07-2023
Shedao Shai pisze:
Janusz S. pisze:Czemu niby anglosaska transkrypcja japońskich nazw miałaby być lepsza od polskiej?


To co zastosował tłumacz w tej książce to fonetyczny przekład z transkrypcji angielskiej. I wyszedł potworek. Podobałby Ci się Dejwid Miczel? Albo, sięgając gdzie indziej, Indjana Dżons? Dżordż Kluni? Niespecjalnie, prawda? Tak się nie robi, to nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Więc dlaczego język japoński tak masakrować? Nie widzę żadnego powodu.


A gdybyś zobaczył w książce bohatera o imieniu Dżanusz? :D

W sumie Rosjanie tak piszą bukwami, do dziś pamiętam bekę, jaką wywołali na rosyjskim Джон Траволта i Оливия Ньютон Джон w podręczniku. Książki nie znam, japońskiego nie znam, ale czasem mnie faktycznie wkurza, jak w amerykańskim serialu kaleczą np. łacińskie sentencje, wymawiając słowa zgodnie z angielskimi regułami wymowy. Chyba w Boschu prawnicy coś w ten deseń bełkotali (polecam swoją drogą). Dla mnie to argument na "nie".

Janusz S. - 12:23 11-07-2023
asymon pisze:A gdybyś zobaczył w książce bohatera o imieniu Dżanusz? :D

A zrozumiałeś w ogóle o czym mowa? Bo nie wygląda na to. Gdyby ktoś chciał użyć transkrypcji na angielski byłoby raczej Yanoosh.
Jaki to ma związek z opisaną powyżej sytuacją? Chodziło o tłumaczenie anglojęzycznej książki, w której oryginalnej wersji japońskie imiona i nazwiska mają angielską transkrypcję fonetyczną. Jak tłumaczymy ją i wydajemy po polsku to chyba normalne, że japońskie imiona i nazwiska mają polską transkrypcję a nie angielską? Bo japoński alfabet jest dla przeciętnych polskich czytelników nie do przeczytania, tak samo jak dla anglojęzycznych.

asymon pisze:W sumie Rosjanie tak piszą bukwami, do dziś pamiętam bekę, jaką wywołali na rosyjskim Джон Траволта i Оливия Ньютон Джон w podręczniku. Książki nie znam, japońskiego nie znam, ale czasem mnie faktycznie wkurza, jak w amerykańskim serialu kaleczą np. łacińskie sentencje, wymawiając słowa zgodnie z angielskimi regułami wymowy. Chyba w Boschu prawnicy coś w ten deseń bełkotali (polecam swoją drogą). Dla mnie to argument na "nie".

Dlaczego wiec nie domagasz się, żeby w Polsce rosyjskie imiona, np. Wiaczesław zapisywać jako Wiatscheslav jak w Niemczech labo USA? A tego właśnie zadajesz się domagać.
Sytuacja łaciny jest specyficzna, bo to martwy jezyk.

Shedao Shai - 12:52 11-07-2023
Janusz S. pisze:
asymon pisze:A gdybyś zobaczył w książce bohatera o imieniu Dżanusz? :D

Jaki to ma związek z opisaną powyżej sytuacją? Chodziło o tłumaczenie anglojęzycznej książki, w której oryginalnej wersji japońskie imiona i nazwiska mają angielską transkrypcję fonetyczną. Jak tłumaczymy ją i wydajemy po polsku to chyba normalne, że japońskie imiona i nazwiska mają polską transkrypcję a nie angielską?


Wybacz, ale chyba tylko w świecie Twoim i Janusza Margańskiego.

Pierwszy przykład z brzegu - https://fabrykaslow.com.pl/autorzy/maja ... n-smierci/ - daj im znać, że powinno być Takeszi. Przecież to polska książka, czemu używają angielskiej transkrypcji?! A to nawet tłumaczone nie było!

Janusz S. - 13:45 11-07-2023
Wybaczam a skoro brakło ci argumentów powiązanych z tematem, nie ma sensu dalej dyskutować.

asymon - 14:16 11-07-2023
Janusz S. pisze:Dlaczego wiec nie domagasz się, żeby w Polsce rosyjskie imiona, np. Wiaczesław zapisywać jako Wiatscheslav jak w Niemczech labo USA? A tego właśnie zadajesz się domagać.
Sytuacja łaciny jest specyficzna, bo to martwy jezyk.



Podejrzewam że to kwestia jakoś językowo rozwiązana, nie jestem polonistą. Choć jest taki jeden Dmitrij, który chce, by pisać go z angielska.

Ale w sumie nie ma o co kruszyć kopii, bo to klasyczna historia, że jeden rabin mówi tak, a drugi mówi nie. Czemuś się przyjęła taka pisownia japońskich/rosyjskich nazwisk, jaką mamy, dlaczego pan Margański pisze inaczej, to do niego pytanie. Może kwestia tego, że literatura japońska przyszła do nas przez angielskie/francuskie tłumaczenia? EDIT. Chodzi pewnie o transkrypcję Hepburna.

https://tajfuny.pl/autorzy-autorki/

Janusz S. - 15:53 11-07-2023
asymon pisze:EDIT. Chodzi pewnie o transkrypcję Hepburna.

I to jest jakiś argument przeciw polonizacji japońskiego - przynajmniej ma sens, nawet jeśli mnie nie wydaje się do końca przekonujący, bo ta transkrypcja kanji jest niby dla alfabetu łacińskiego, ale tak naprawdę była dostosowana do użytkowników angielskiego i w polskim wychodzi często dziwacznie. Inwazji angielskiego i tak pewnie nie da się powstrzymać, ale nie widzę żadnych powodów by ją wspierać.

asymon - 16:49 11-07-2023
No ja wiem, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Tym bardziej że z hinduskim jest jeszcze inaczej, np. imię bóstwa zapisuje się Śiwa, nie Sziwa, czy z angielskiego Shiva. Do tej pory pamiętam, że jeden z bohaterów "Szatańskich wersetów" nazywał się Saladyn Ćamća, a imię archanioła zapisano Dżibril, nie Gibril czy Gabriel. Czytałem ze 20 lat temu, a boli mnie w sercu do dziś.

Janusz S. - 16:56 11-07-2023
asymon pisze:No ja wiem, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Tym bardziej że z hinduskim jest jeszcze inaczej, np. imię bóstwa zapisuje się Śiwa, nie Sziwa, czy z angielskiego Shiva. Do tej pory pamiętam, że jeden z bohaterów "Szatańskich wersetów" nazywał się Saladyn Ćamća, a imię archanioła zapisano Dżibril, nie Gibril czy Gabriel. Czytałem ze 20 lat temu, a boli mnie w sercu do dziś.

Coś jednak trzeba zrobić. Nawet jeśli mam przez to pisać "ebuk" i "apgrejd".

Niestety Rushdie jakoś nie zdołał przebić mi się na półkę przeczytane. O hindi też mało co wiem o ile to ten język masz na myśli, bo zdaje się że w Indiach tych oficjalnych języków jest wiele

Bronsiu - 17:49 11-07-2023
Wydaje mi się że w moim wydaniu (tym pierwszym, anonimowym) był jednak Saladyn Czamcza i Gibril (choć tutaj mam mniejszą pewność), ale chwilowo nie mam w domu, nie sprawdzę.

El Lagarto - 23:51 11-07-2023
Hejże! Japońskie nazwy od lat zakorzenione w języku polskim przecież piszemy "po naszemu": Tokio, Kioto, Fudżi, Kiusiu, Honsiu, Hiroszima ... I nikt się nie dziwi...
Mało kto jednak pisze Fukuszima, słownik podkreśla mi to jako błąd.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Fukus ... 14413.html


Kiedyś spolszczanie nazwisk było powszechne. Do tej pory został nam z tamtych czasów np. Jerzy Waszyngton, Szekspir, Szopen...

Dmitrij Głuchowski to specjalny przypadek: wydaje i pomieszkuje na Zachodzie i w Izraelu.

asymon - 00:10 12-07-2023
Bronsiu pisze:Wydaje mi się że w moim wydaniu (tym pierwszym, anonimowym) był jednak Saladyn Czamcza i Gibril (choć tutaj mam mniejszą pewność), ale chwilowo nie mam w domu, nie sprawdzę.


Masz rację, z pamięci pisałem, tak to się kończy. :oops:

W pierwszym wydaniu (czarna okładka), był Gibril i Czamcza, miałem pożyczone, ale znalazłem w necie jakiegoś pdf-a. A tak jak napisałem jest w nowym wydaniu Rebisu z 2013. Tak że ten, to już widocznie ten wiek, trzeba łykać suplementy...

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS