kolejne kilka filmów...
'Włoski dla początkujących'
recenzje tak pochlebne, że chcąc niechcąc miałem jakieś tam oczekwiania...
...no i na oczekiwaniach się skończyło
już informacja, że palce maczała w tym dogma powinna dać mi do myślenia - nie to, że do dogmowego manifestu coś mam, po prostu dogma odpowiada za filmy, które mi nie odpowiadają...
...tym razem było dokładnie tak samo: film przedstawia historię grupy ludzi, którzy uczą się włoskiego; w recenzjach pisano o komedii, dla mnie chyba jedynym powodem do śmiechu było słuchanie duńskich dialogów...
film do mnie zupełnie nie przemówił na żadnym poziomie - po prostu typowe kino, które zrobiono dla kogoś innego
nawet oceniać nie będę...
'Good bye Lenin'
ponoć najlepsza komedia - ubaw po pachy jak na spektaklu Ibsena, po prostu większa radocha, niż na Bergmanie...
tak, tutaj też film zrobiono dla kogoś innego
matka głównego bohatera, zaangażowana działaczka partyjna, traci przytomność przed przełomem ustrojowym, a ze śpiączki wybudza się po - lekarz mówi, że szok mógłby mamę zabić, więc syn stwarza iluzję, że nic się nie zmieniło...
dla jasności: nie jest to film zły, jeśli chodzi o kwestie czysto subiektywne, to podobał mi się znacznie bardziej, niż 'Włoski dla początkujących', ale mimo wszystko brakowało mi tego 'czegoś', co sprawia, że film przykuwa, że urzeka, że wciąga...
do tego naprawdę nie trzeba wyrafinowanej fabuły i wielkich pieniędzy, to po prostu inna wrażliwość twórców i odbiorcy;
w dużej mierze film dla kogoś innego niż ja...
'Wyśnione życie aniołów'
grad nagród, pianie krytyki nad filmem, który się dłuuuuuużyyyyyy...
tak, też nietrafiony;
dwie dziewczyny, szare życie w Lille, nieszczęśliwa miłość...
było? a było, tysiące razy, może nie w Lille, ale schemat się zgadza: doceniaj to, co masz, nie lekceważ życzliwych, nie zatracaj się w nierealnych marzeniach...truizmy? kino to w dużej mierze truizmy, ale te same prawdy można podawać na bardzo różne sposoby, ten sposób zupełnie do mnie nie dotarł, z całego filmu pozostanie we mnie chyba zamglone morze i szarość życia głównych bohaterek - żadnych emocji, żadnych uczuć;
wszystkie te filmy, a na pewno pierwszy i trzeci, powstały w pewnej konwencji, chciały pokazać codzienność, zwykłych ludzi; pokazywały nie jakieś wyjątkowe sytuacje, ale właśnie codzienne zmagania, codzienne problemy, w dużej mierze w opozycji do kina rozrywkowego; problem polega na tym, że do pokazania owej codzienności też trzeba mieć pomysł, sama koncepcja 'pokażmy kilka dni z życia Jana Kowlaskiego' nie wystarczy, przynajmniej nie wystarczy, żeby powstał film ciekawy dla mojej osoby; recenzje świadczą o tym, że krytycy są zachwyceni - i dobrze, bo różnorodność gustów gwarantuje szerszy wybów
na tym tle najlepiej wypada komedia niemiecka ('Good bye Lenin'), która posiada konkretną fabułę i przemyca dość smutną prawdę o kosztach transformacji...
kolejne filmy są znacznie bardziej rozrywkowe:
'Forgotten'
kobieta straciła syna w wypadku, nie może pogodzić się ze stratą, nagle okazuje się, że syna nie było, że to urojenie...a może nie urojenie...
pomysł całkiem ciekawy, dość banalnie wytłumaczony (ale za to efektownie, a to Amerykanie lubią najbardziej - to i spiskowe teorie
), za to film z całą pewnością solidnie obsadzony aktorsko i takoż zagrany;
od czasów 'ER' lubię Edwardsa, Sinisa lubię na drugim planie niemal odkąd go pamiętam, pani Moore zdobyła dużego plusa po 'Godzinach' - na taką obsadę to mogę sobie pozerkać...
film jednak spraiwa wrażenie zrobionego w pośpiechu, jakby pomysł nie został wycyzelowany, nie wystarczyło czasu na dopracowanie detali; efekt? oglądadło, absolutnie nic więcej
6.5/10
'Człowiek w ogniu'
JC uznał film za nieudany, mi z kolei całkiem się spodobał;
za co lubię amerykańskie filmy solidnych reżyserów? za to, że będą dobrze sfilmowane i ciekawie pokażą miejsca, w które pewnie nigdy nie pojadę...
i tak było i tym razem: oto bowiem mamy miasto Meksyk, stolicę porwań dla okupów; Denzel będzie wynajęty do ochraniania dziecka i co? zgadnijmy? nie, pewnie nikt się nie domyślił, że dziecko zostanie porwane...a już na pewno nikt nie domyślił się, że Denzela to wkurzy, a jak Denzel się wkurzy, to przerąbane...
jak widać, fabuła to standard, zwroty akcji są w sumie nieznaczne i niewiele wnoszące (z pominięciem jednego, który był równie realny, co talibowie w Klewkach), ale nie dla realności ogląda się takie filmy, prawda?
coś, co JC nazywa 'optyczną masakrą montażową', w czym dostrzegam element pejoratywny (siłą rzeczy 'masakra' nie kojarzy mi się z niczym przyjemnym) mi akurat pasowało do tych fragmentów filmu, w których ją zastosowano;
bardzo przyzwoity, solidny film - brakuje równie dobrych ról co w 'Kandydacie' (tutaj rola Denzela była znacznie łatwiejsza do zagrania, a poza nim i młodą damą nie ma zbyt wielu jasnych punktów w obsadzie), ale za to nadrabia resztą
7/10
pozdrawiam
ps. 'Kandydat' jest remake'iem filmu sprzed lat; aż się zastanawiam, czy nie porównać pierwowzoru z ostatnią produkcją
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.