Coby nie pozwolić, by topic o takim tytule został zawłaszczony przez trunki wysokoprocentowe, a także, żeby nie było szoku przy drastycznym zejściu poniżej 20% kilka słów o ostatnich napitkach;
Wyjazd urlopowy rzucił mnie z Ukochaną m.in. nad rzekę Douro, a tam m.in. do miejscowości Villa Nova de Gaia. Samo miasteczko jest bardziej traktowane jako dzielnica Porto, ale formalnie jest niezależne i odrębne.
Jak trudno się domyśleć, pobawiliśmy się w Porto tasting.
Do tej pory z win wzmacnianych pijałem Maderę, czasem Marsalę, celo zostawiając Porto z boku, żeby napić się go przy 'szczególnej okazji'. Bardziej szczególnej, niż pobyt w miejscu jego narodzin, szukać trudno, to i pod pełnymi żaglami wpłynęliśmy na akwen tego trunku.
Madera jest określana jako 'wino w stylu Porto' i wobec tego miałem pewne wyobrażenie tego, co dostanę w kieliszku. Rzecz jasna lektura nt. aspektów Porto też pomogła, ale co innego czytać, co innego porównać ze smakiem już znanym...
Pierwsze wrażenia: to zupełnie inne wino. Drugie wrażenie: to wino jest dość podobne, ale wyraźnie odmienne w charakterze...skąd taka rozbieżność? otóż o ile Madera ma swoje cztery style (albo, gorsze, nazywane Dry/Semi Dry/Semi Rich/Rich, choć są tu i 'Fine' lub 'Full Rich', albo, te lepsze, nazywane od szczepó, z których jest robiona, jak Malmsey czy Verdelho), to Porto ma tych stylów znacznie więcej;
mamy Porto Ruby, które będzie dość owocowe i wyraźnie słodkie, mamy Tawny, które będzie bardziej taniczne i poważniejsze, mamy Late Bottle Vintage, z dobrych zbiorów, rocznikowe, które na ogół jest gdzieś pomiędzy poprzednimi, ale fantastycznie się otwiera i pozwala się sobą nacieszyć przed długie chwile i mamy też elitę, czyli Porto Vintage, rocznikowe, które trzeba przed spożyciem dekantować (czyli przelewać do karafki, bo zawiera dużo osadu), powstaje z najlepszych roczników (na dekadę jakoś 2 - 3 roczniki się nadają);
degustacje są za stosunkowo niewielkie pieniądze (a czasem, najprostsze, za darmo), można więc sprawdzić, który styl pasuje nam najbardziej;
mnie uwiodło LBV, które jest idealnym digestifem (aperitifem też, ale jako digestif wymiata), powoli się otwiera, ma w sobie słodycz i wytrawność beczki;
oczywiście, co producent i co rocznik, to inny styl - opuszczając Porto i pamiętając, że bagaż nie może być za duży (lecieliśmy jeszcze do Madrytu) wybór butelek do wzięcia był trudny, ale na lotnisku w Porto jest coś niezwykłego: największe domy produkujące Porto (Taylor, Calem, Sandeman, Fonseca, Kopke etc.) mają swoje stoiska z pracownikami, którzy doradzają i częstuję, żeby porównać np. roczniki, lub producentów; w moim przypadku długo trwał bój pomiędzy rocznikami 2003 i 2004 dwóch producentów, ostatecznie wygrała Fonseca LBV 2003, która poleży sobie jakieś kilka lat, zanim ją otworzymy przy sympatycznej okazji; Fonseca charakteryzuje się w tym roczniku delikatnością, miękkością, a równocześnie wyczuwalna taniną i ograniczona słodyczą - konkurencja była albo słodsza, albo bardziej taniczna;
po powrocie obejrzałem u nas ceny porto i stwierdzam, że mimo całej sympatii i uroku codziennym trunkiem to nie będzie ono na pewno - od wyjazdu do wyjazdu
pozdrawiam
PS. bozole nuwo przybyło, ale jakoś w tym roku sobie odpuszczam marketing
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.